We wtorek 12 marca 2024 roku do Waszyngtonu udała się delegacja w składzie Prezydenta i Premiera Rzeczypospolitej. Wizyta ta przypadała na 25-tą rocznicę przystąpienia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Odbyła się na zaproszenie prezydenta Stanów Zjednoczonych. Obydwaj polscy przywódcy udali się w podróż osobnymi samolotami, co jest zrozumiałe z powodów bezpieczeństwa, a także z różnymi planami. Premier Donald Tusk po spotkaniu w Białym Domu wrócił do Polski, skąd udał się na zwołany w trybie pilnych szczyt Trójkąta Weimarskiego. Prezydent Andrzej Duda natomiast spotkał się z przedstawicielami Kongresu, zarówno tymi ze strony Demokratów, jak i Republikanów. Odbył również wizyty w Savannah w stanie Georgia, gdzie obejrzał elektrownię atomową zbudowana według najnowszych technologii opracowanych przez Westinghouse. To właśnie ta firma ma być jednym z twórców takiej elektrowni w Polsce. Przy okazji wizyty w Georgii odwiedził również Fort Steward gdzie stacjonuje 3. Dywizja Piechoty US Army. W tym miejscu mógł obejrzeć najnowszą wersję czołgów M1A2 Abrams (M1A2SEPv3), które w liczbie 250 egzemplarzy dołączą do zakupionych już 111 egz. w wersji starszej (M1A1FEP). Mógł również z bliska obejrzeć śmigłowiec szturmowy AH-64 Apache, które Ministerstwo Obrony Narodowej planuje zakupić od amerykańskiego rządu. Bezpośrednio ze Stanów Zjednoczonych Andrzej Duda poleciał do Brukseli, gdzie w czwartek odbył spotkanie z Sekretarzem Generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.
Spotkanie spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem ze strony amerykańskiej i europejskiej prasy świadomej istniejących różnic między Prezydentem i Premierem oraz stojącej za nimi wrogości obozów politycznych, z których się wywodzą. Niemniej jednak obydwaj zgodnie stwierdzili, że dzielące ich różnice nie są istotne w przypadku prowadzenia polityki zagranicznej w kontekście agresywnej polityki Kremla. Czemu dokładnie służyła odbyta wizyta i jaki był jej cel, właściwie nie jest wiadomo. Organizatorem i gospodarzem był amerykański prezydent Joseph Biden. Ten starający się o reelekcję, będący najstarszym w dziejach USA prezydentem, musi w najbliższych wyborach stanąć do walki z próbującym powrócić do władzy Donaldem Trumpem, który w wyniku tzw. „super wtorku”, uzyskał nominację Partii Republikańskiej. Należy odrzucić założenie mówiące o jedynie PR-owym charakterze wizyty polskiej delegacji, ponieważ beneficjentem takiego przedsięwzięcia mogłoby być jedynie strona polska. Jednak zapewne dokładnego celu wizyty nie poznamy dopóki obydwie strony nie będą chętne jej ogłosić. Sam fakt zaproszenia przywódców w randze prezydenta i premiera na to same spotkanie jest ruchem niespotykanym.
Cel wizyty
Naturalnym skojarzeniem przychodzącym na myśl może być wisząca nad Europą Wschodnią, a tym samym nad NATO, groźba ze strony odrodzonego imperializmu rosyjskiego, który po dwóch latach wojny na Ukrainie, jest silniejszy niż w momencie jej rozpoczęcia. Władimir Putin, który w chwili pisania tego tekstu, przeprowadził sprzeczne z prawem międzynarodowym i rosyjską konstytucją, wygrane wybory prezydenckie, jasno określa Sojusz Północnoatlantycki jako zagrożenie dla samej Rosji oraz prowadzonej przez siebie próbie restauracji Związku Sowieckiego, w dowolnej formie. Polska delegacja oczekiwała ze strony Stanów Zjednoczonych potwierdzenia gwarancji bezpieczeństwa w ramach NATO, którego USA są największym płatnikiem i de facto decydują o sile militarnej tej organizacji. W 2022 roku Stany Zjednoczone ponosiły 877 mld dolarów w ramach NATO podczas gdy reszta Sojuszu jedynie 360 mld dolarów. Oczekiwania te wiążą się z deklaracjami Donalda Trumpa, który, w razie powrótu do Białego Domu, zapowiada zakończenie pomocy finansowej dla Ukrainy oraz momentalne zakończenie wojny . Takie deklaracje w oczach państw Flanki Wschodniej są równoznaczne ze zgodą Stanów Zjednoczonych na całkowity lub częściowy podbój terytorium państwa ukraińskiego i wcielenia go do Rosji. Takie rozwiązanie z przyczyn oczywistych stanowi realną groźbę dla wszystkich państw sąsiadujących z imperialnie nastawioną Rosją. Na ile zapowiedzi Donalda Trumpa są prawdziwe, żaden analityk nie jest w stanie z pewnością stwierdzić, ponieważ ten człowiek uchodzi za całkowicie nieprzewidywalnego. Chociażby z tego powodu zapewnienia Joe Bidena o żelaznej postawie Stanów Zjednoczonych wobec Polski, jak i każdego innego członka Sojuszu, w przypadku ataku na jego terytorium zadziałały uspokajająco.
Artykuł 5. NATO mówiący o solidarności państw członkowskich w przypadku na któregokolwiek z nich, został oficjalnie potwierdzony, co w przypadku Polski dało się od razu odczuć obserwując rynki finansowe. Oficjalnie polska strona mówiła o chęci wpłynięcia na decyzję amerykańskiego Kongresu, którego strona republikańska nie zgadza się na przekazanie Ukrainie pomocy finansowej o wartości 60 mld dolarów (w tej kwocie znajduje się również kwota dla Izraela oraz na uszczelnienie granicy z Meksykiem). Amerykanie zapewnili jedynie o możliwości przekazania Ukraińcom 300 milionów dolarów, czyli sumy wielokrotnie niższej od blokowanej przez Kongres (Pięćdziesiąty dziewiąty pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej Ukrainie).
Prezydent Andrzej Duda zaapelował również do Joe Bidena o zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich na terytorium Rzeczypospolitej. Propozycja ta nie spotkała się jednak z aprobatą. Biały Dom ustami swojego rzecznika stwierdził, że w Polsce stacjonuje już 10 000 żołnierzy i nie ma potrzeby transferu większych sił. Odmowa mogła być podyktowana problemem z jakim spotyka się amerykańska administracja, mianowicie kłopotem związanym z kryzysem rekrutacyjnym. Stany Zjednoczone na chwilę obecną zwyczajnie nie dysponują dodatkowymi rezerwami wojskowymi, które mogliby wysłać na służbę do Polski. Przychylenie się do tej prośby nieuchronnie wiązałoby się z koniecznością relokacji wojsk amerykańskich stacjonujących w innych państwach skąd musieliby udać się do Polski. Takich decyzji w roku wyborczym raczej nie należy się spodziewać. Polska delegacja poruszyła również kwestię wydatków na zbrojenia w ramach NATO. Państwa członkowskie zgodnie ustaliły poziom wydatków na 2% w stosunku do swojego PKB, natomiast polska propozycja optowała za zwiększeniem tej kwoty do 3%. Ta kwestia nie była sensacją dla Polaków. którzy mogli się o niej dowiedzieć jeszcze przed wylotem delegacji do Waszyngtonu, ponieważ została zakomunikowana na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego (Rada Bezpieczeństwa Narodowego przed wizytą w USA).
Podobnie jak w przypadku propozycji zwiększenia liczebności sił wojsk amerykańskich na ziemiach polskich i ta propozycja spotkała się z odmową. Jednak w tym przypadku zarówno Biały Dom jak i przedstawiciele Demokratów i Republikanów a także Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg uznali ten pomysł za dobry, jednak chwilowo niemożliwy do wprowadzenia. Ponad połowa z państw członkowskich nie spełnia obecnie nawet wymogu 2% PKB.
Polska jest krajem frontowym, członkiem Sojuszu od ćwierćwiecza, największym płatnikiem w ramach struktur NATO w perspektywie procentowego PKB, jednocześnie liderem pod względem militarnym, jak i możliwości mobilizacyjnych spośród państw Europy Wschodniej. Polska propozycja zwiększenia nakładów na obronność nie była wyjściem przed szereg niedoświadczonego członka Paktu, ale oceną zagrożenia sytuacji związanej z Rosją oraz odpowiedzią na zaistniałą sytuację geopolityczną. Po drugie Polska składająca taką propozycję robi to z pozycji państwa, które nie tylko samo spełnia wymagania, ale znacznie ją przekracza. Z poniższej tabeli wynika, że w 2023 roku kwota ta wynosiła 3,9% PKB, a w roku 2024 ma przekroczyć 4%. Jeżeli weźmiemy pod uwagę kwestie ekonomiczne to Produkt Krajowy Brutto (którym de facto administracja nie dysponuje), nie może być rozpatrywany bez uwzględnienia wydatków budżetowych z niego wynikających (te pozostają w dyspozycji administracji państwowej). I tak w polski budżet obronny w roku 2024 ma wynosić 118 mld zł (a niektóre zapowiedzi wskazują na kwotę 168 mld zł przy uwzględnieniu środków z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych) przy wydatkach całościowych na poziomie 866 mld zł to mamy do czynienie nie z 4% PKB ale kwotą w wysokości 19% budżetu przeznaczanych na obronność. Można otwarcie mówić, że Polska w minionych latach nadała bardzo wysoki priorytet zakupom obronnym, równocześnie szukając nowych instrumentów finansowych aby spłacić swoje zobowiązania wobec dostawców zagranicznych.
Zakup uzbrojenia
Kolejną kwestią, o której nie można nie wspomnieć są sprawy zakupu uzbrojenia. Polska uzyskała zgodę Departamentu Stanu USA na zakup 96 śmigłowców AH-64E Apache Guardian. Liczba 96 śmigłowców jest potrzebna do wyposażenia sześciu dywizji Wojsk Lądowych. Każda eskadra tych maszyn w Polsce to 16 śmigłowców. Według planów Ministra Obrony Narodowej poprzedniego rządu Mariusza Błaszczaka, Polskie Siły Zbrojne miały zwiększyć swoją liczebność do właśnie sześciu dywizji, stąd tez liczba ta może sugerować, że nowe władze nie wycofają się z tego planu i dokonają zakupu wspomnianych maszyn. Co ciekawe zgoda udzielona przez Departament Stanu nie jest równoznaczna z decyzją o zakupie. Ta ostatnia leży po stronie polskiej, podobnie jak i decyzja co do ostatecznej liczby i ukompletowania.
Zdjęcie: plut. Łukasz Fiedorowicz
Śmigłowiec AH-64E jest modernizacją wersji AH-64D, ale na tyle rewolucyjną, że postanowiono zmienić nazwę. W stosunku do poprzednika zastosowano ulepszoną łączność cyfrową, parza mocniejszych silników General Electric T700-GE-701D. W silnikach tych wprowadzono nowy moduł „gorący” silnika (komorę spalania i turbinę), który ma dwukrotnie wydłużony resurs pomiędzy remontami. Silnik ma konstrukcję modułową, więc jego poszczególne komponenty trafiają na remont oddzielnie. Teraz łączna moc zespołu napędowego śmigłowca wynosi 4000 KM, co dla maszyny o masie maksymalnej 6850 kg daje imponujący stosunek obciążenia 1,71 kg na koń mechaniczny. Dodano system umożliwiający sterowanie dronami, pełną zdolnością do lotów IFR (pilot bazuje tylko na informacjach odczytywanych z przyrządów).
Polsce udzielono również 2 miliardów dolarów pożyczki na modernizację armii w ramach Foreign Military Financing, co ogłosił doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. FMF to obowiązująca w USA procedura służąca zakupom amerykańskiego uzbrojenia przez kontrahentów zagranicznych. Formalnie zamawiającym jest strona amerykańska, która składa zamówienie, aby następnie odsprzedać je zagranicznemu nabywcy. Dzięki tej samej procedurze kupiliśmy czołgi Abrams w wersji M1A2SEPv3 (Czytaj więcej: Kolejne 2 mld USD pożyczki w ramach FMF dla Polski).
Departament Stanu wyraził również zgodę na sprzedaż:
- 232 pocisków powietrze-powietrze krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder Block II za cenę do 219 mln dolarów,
- 821 pocisków manewrujących AGM-158B JASSM o zasięgu około 1000 km za cenę maksymalną 1,77 mld dolarów,
- 745 pocisków powietrze-powietrze średniego zasięgu AIM-120C-8 średniego zasięgu za cenę do 1,7 mld dolarów
W ramach kontraktów ma być zawarte wsparcie logistyczne oraz sprzęt testowy. Pociski te mogą zostać wykorzystane przez znajdujące się na wyposażeniu Sił Powietrznych F-16 Jastrząb czy zakupione F-35A (Czytaj więcej: Zgoda USA na prawie 1800 pocisków lotniczych dla Polski).
Działania polegające na zakupach sprzętu amerykańskiego są dowodem na istniejące w Polakach przeświadczenie o zagrożeniu ze strony Rosji. Dobrze wyposażone i liczebne Polskie Siły Zbrojne są postrzegane jako główny gwaranr bezpieczeństwa polskich obywateli w przypadku wybuchu konfliktu. Od ich zdolności bojowych może zależeć charakter pomocy państw sprzymierzonych oraz sytuacja na froncie w krytycznej, pierwszej fazie potencjalnego konfliktu. Dobitny przykład takiego sposobu myślenia można było zaobserwować w przypadku rozpoczęcia wojny między Ukrainą a Rosją. Państwa europejskie realnie zakładały scenariusz szybkiego upadku Ukrainy co przkładało sie na ówczesną politykę wobec tego kraju. Dopiero przeciągająca się inwazja i klęski odnoszone przez siły Federacji Rosyjskiej skłoniły Europę do głebszego zaangażowania się w pomoc militarną dla broniącego się państwa.
AGM-158B JASSM-ER / Zdjęcie: Krzysztof Nanuś, 31. Baza Lotnictwa Taktycznego
Rola Polski – co dalej?
Należy zastanowić się jak wygląda pozycja Polski w ramach struktur NATO i czy miniona wizyta miała wpływ na naszą rolę. Zdecydowanie polska delegacja została zauważona zarówno przez prasę polską jak i światową. Nie znalazła się na czołowych stronach gazet amerykańskich, ale można powiedzieć, że z wyjątkiem wizyty prezydenta Rosji czy Chin, żadna inna wizyta nie wzbudzi sensacji. Co innego w środowisku dziennikarskim. Amerykańskie media związane zarówno z demokratami i republikanami szeroko opisały i cytowały zarówno spotkanie Prezydenta i Premiera Polski z Joe Bidenem a także rozmowy Andrzeja Dudy ze spikerem Izby Reprezentantów USA, Michaelem Johnsonem, w Białym Domu. Rola orędownika sprawy Ukrainy jaką Polska pełni od 24 lutego 2022 roku została podtrzymana w postaci apelu o odblokowanie środków finansowych. Również w roli rzecznika tzw. Flanki Wschodniej Polska podkreśliła zagrożenie jakie stanowi imperializm rosyjski dla państw historycznie wchodzących w skład niegdysiejszego Imperium Romanowów. Mając na uwadze decyzje o zakupie uzbrojenia od Stanów Zjednoczonych czy Korei Południowej widać przewartosciowanie w krajowej polityce bezpieczeństwa. Polska jako członek NATO wskazuje zagrożenie jakim są neoimperialne zapędy Rosji oraz mówi sojusznikom za oceanem jakie mogą być realne koszty związane z brakiem wsparcia Ukrainy wobec silniejszego agresora. Konkluzją tego może być pokazanie, że oszczędności na pomocy militarnej będą wiązały się z koniecznością poniesienia większych wydatków w przyszłości.
Również amerykańskie think tanki doceniły rosnącą rolę Polskich w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie (Center of Strategic and International Studies – CSIS) wydało raport w związku z rekomendowanymi działaniami Stanów Zjednoczonych w ramach NATO w odpowiedzi na działania państwa rosyjskiego. Konkluzje wskazują zarówno rosnące zagrożenie jak i rosnącą rolę Polski. Można z niego wyczytać mianowicie o planowanym rozwoju sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Rosyjscy dowódcy wojskowi zasygnalizowali zamiar utworzenia co najmniej dziewięciu nowych dywizji: pięciu dywizji artylerii, w tym brygad artylerii superciężkiej do budowy rezerw artyleryjskich; dwie dywizje powietrzno-szturmowe rosyjskich Wojsk Powietrznodesantowych (WDW), co przybliżyło tę strukturę sił do czasów sowieckich; oraz dwie dywizje piechoty zmotoryzowanej zintegrowane w połączonych siłach zbrojnych.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony prawdopodobnie przekształci siedem brygad piechoty zmotoryzowanej w dywizje piechoty zmotoryzowanej w Okręgach Zachodnim, Centralnym i Wschodnim, a także we Flocie Północnej. Prawdopodobnie Rosja rozbuduje także korpus wojskowy w Karelii, przy granicy z Finlandią. Ponadto w skład każdej połączonej armii (pancernej) może wejśc komponent powietrzny składający się z 80 do 100 śmigłowców bojowych pod kontrolą jednostek sił lądowych, a nie rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych (WKS). Taka decyzja została podjęta na skutek doświadczeń wyniesionych z frontu a była prawdopodobnie wynikiem błedów podczas operacji połączonych na Ukrainie, zwłaszcza podczas walk powietrzno-lądowych. CSIS uważa, że potrzebna jest zmiana w strategii operacyjnej USA, jako model docelowy wskazuje na 4+2, który oznaczałyby utrzymanie stałego SBCT (Stryker Brigade Combat Team) w Niemczech i IBCT (Infantry Brigade Combat Team) we Włoszech i Niemczech, utworzenie stałego, wysuniętego ABCT (Armored Brigade Combat Team) w nowej bazie w Polsce, utrzymanie rotacyjnego IBCT w Rumunii oraz utrzymuje dwie stałe siedziby w Niemczech i Polsce. Stacjonowanie ABCT w Polsce oferuje szereg korzyści w zakresie utrzymania interesów USA i osiągania celów w Europie, w tym:
- Zapewnienie wiarygodnych sił umożliwiających szybkie reagowanie na akty rosyjskiej agresji wobec partnerów NATO;
- Zapewnienie sojuszników o zaangażowaniu USA w budowanie interoperacyjności z siłami partnerskimi;
- Zwiększenie ogólnej gotowości sił amerykańskich ogółem i zmniejszenie kosztów w dłuższej perspektywie.
Polska stanowiłaby najbardziej praktyczną i korzystną lokalizację do utworzenia nowej bazy wojskowej dla ABCT z operacyjnego i politycznego punktu widzenia. Jak ogłoszono na szczycie NATO w 2022 r., Polska jest już gospodarzem Wysuniętego Dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA (Poznań), garnizonu armii i jednostek wsparcia – pierwszego stałego stacjonowania sił amerykańskich na wschodniej flance NATO. Polska ułatwiłaby szybkość zgromadzeń i przemieszczania się operacji amerykańskich w Europie, w których główną rolę odgrywałyby ABCT.
Według badania przeprowadzonego przez US Army War College: Sercem zdolności bojowej dywizji skonfigurowanej dla Europy są jej ABCT, które zapewniają większość siły bojowej sił lądowych i stanowią punkt podparcia, wokół którego działa pozostała część kampanii naziemnej. Wysunięty ABCT w Polsce ograniczyłby ilość czasu potrzebnego do zbudowania wiarygodnych w walce sił, zdolnych przeciwstawić się aktom rosyjskiej agresji przeciwko NATO. Zdolność ta odegrałaby szczególnie ważną rolę w odstraszaniu lub reagowaniu na sytuacje awaryjne w państwach bałtyckich.
Siły rosyjskie mogą zagrozić odcięciem lub spowolnieniem dostępu sił USA i NATO do państw bałtyckich poprzez zamknięcie Przesmyku Suwalskiego, znanego również jako Korytarz Kaliningradzki – 40-kilometrowej przepaści między Kaliningradem a Białorusią, gdzie Litwa graniczy z Polską. Polska oferuje także większą głębokość strategiczną niż alternatywne lokalizacje, takie jak kraje bałtyckie, oraz liczne połączenia kolejowe z resztą Europy, co ułatwiłoby zaopatrzenie i wysiłki wzmacniające. Jak zauważają autorzy raportu, stałe siły amerykańskie stanowią moralne wsparcie pokazując gotowość strony amerykańskiej do obrony terytorium. W przeciwieństwie do sił rotacyjnych, które reprezentują słabsze zaangażowanie ze strony Stanów Zjednoczonych, a zatem mają mniejszą wartość asekuracyjną z perspektywy sojusznika lub partnera.
Z politycznego punktu widzenia polski rząd wielokrotnie demonstrował gotowość do goszczenia stałej, wysuniętej obecności USA i dzielenia się kosztami z armią amerykańską. Polska już teraz zapewnia znaczącą infrastrukturę i wsparcie logistyczne dla istniejących tam sił amerykańskich. Jest to rozwiązanie, za którym polska dyplomacja powinna optować. Z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i naszych możliwości uzyskanie zgody na ten rodzaj obecności wojsk sojuszniczych wydaje się realne, tym samym cel będzie możliwy do spełnienia.
Kierowana bomba nuklearna B61-12 (nieuzbrojona) / Zdjęcie: Sandia National Laboratories
Innym tematem, który pojawił się po wizycie polskiej delegacji w Waszyngtonie jest udział Polski w programie NATO Nuclear Sharing. W ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego Stany Zjednoczone udostępniają niektórym sojusznikom pewną liczbę bomb z głowicami jądrowymi. Broń pozostaje pod nadzorem i kontrolą USA, może jednak być, za ich zgodą, przenoszona przez samoloty państw, w których jest przechowywana. Chodzi o Niemcy, Włochy, Turcję, Belgię i Holandię.
Bomby, noszące oznaczenie B-61, zawierają niewielki, taktyczny ładunek jądrowy. Pojawiły się głosy mówiące o przeniesieniu broni z terytorium Niemiec do Polski. Niesie to za sobą szereg konsekwencji. Z jednej strony wzrasta zaangażowanie NATO na wschodzie, przy granicy z agresywną Rosją, co może się przelożyć na poziom bezpieczeństwa regionu. Ponadto zostaje podniesione znaczenie Polski nie tylko deklaratywnie ale faktycznie.
W przypadku wygranej Donalda Trumpa, który niejednokrotnie zwracał się do Niemiec z groźbami o planowanym wycofaniu wojsk amerykańskich w związku z niedotrzymywaniem sojuszniczych zobowiązań przez Berlin (2% PKB), istnieje taka możliwość. Na chwilę obecną jednak wątpliwe aby prezydent Joe Biden pod koniec swojej kadencji zdecydował się na taki krok. W przypadku wygranej kandydata Republikanów być może taka opcja pojawi sie na stole negocjacyjnym. Otwartym pozostaje pytanie o stanowisko Polski, której rząd tworzy obecnie nowe ramy polityki zagranicznej. Szczęsliwie obserwując rozwój sytuacji na wschodzie Europy nie wynika, że do tego czasu sytuacja bedzie eskalowała w kierunku otwartego, pełnoskalowego konfliktu zbrojnego NATO-Rosja. (F-35 certyfikowany do użycia bomb nuklearnych B61-12).
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.