A może nawet więcej, bo robią to na oczach świata, przeciwko państwu o większym potencjale, bez parasola atomowego i z ograniczoną pomocą Zachodu. Ukraińskie operacje specjalne to dziś przykład skuteczności, elastyczności i odwagi. I jeśli ktokolwiek chce zrozumieć, czym w XXI wieku jest planowanie operacji specjalnych, powinien przyglądać się nie tylko izraelskim specjalistom, ale właśnie pracy Ukraińców.
Zdjęcia: Służba Bezpieczeństwa Ukrainy
W przeciwieństwie do Izraela, gdzie operacje specjalne – jak Gniew Boży – planowane były na miesiące lub lata, a ich celem była precyzyjna eliminacja wrogów państwa, Ukraińcy często działają w warunkach permanentnej wojny pełnoskalowej. A mimo to potrafią utrzymać w tajemnicy operacje obejmujące wiele jednostek, sprzęt najnowszej generacji, a nawet koordynację z państwami NATO.
Ataki na infrastrukturę transportową, bazy lotnicze, czy likwidowanie rosyjskich generałów nie jest dziełem przypadku. To nie są rajdowe wypady na tyły wroga. To misternie zaplanowane działania, których przygotowanie często trwa tygodniami, a wykonanie opiera się na synergii wielu elementów: wywiadu, obserwacji satelitarnej, inżynierii logistycznej, precyzyjnego doboru środków rażenia i osłony informacyjnej.
Kluczowa jest cisza. Ukraińcy wiedzą, że w epoce obrazów satelitarnych, przecieków medialnych i dezinformacji każda iskra może spalić operację. Tajność zaczyna się od planowania, a kończy na zatarciu śladów. Jak to robili w przypadku zamachu na gen. por. Jarosława Moskalika, zastępcę szefa Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego.
Planowanie
W klasycznym ujęciu planowanie operacji specjalnych zakłada kilka etapów: identyfikację celu, zebranie informacji, zaplanowanie sposobu działania, przeprowadzenie misji i ewakuację. Tyle że u Ukraińców ten schemat żyje. Cele się zmieniają, okno czasowe bywa wąskie, a warunki niestabilne. Przykład? Ataki rakietowe przy użyciu precyzyjnych ATACMS, dronów czy amunicji GLSDB na stanowiska dowodzenia, bazy lotnicze i składy amunicji po rosyjskiej stronie granicy, które muszą być przeprowadzone w konkretnym momencie.
Każdy z tych ataków to wynik procesu, w którym jeden nieścisły raport, jeden przeciek lub jeden nieuważny dron zwiadowczy mógłby spalić całe przedsięwzięcie. Tymczasem Ukraińcy uderzają dokładnie, w kluczowe obiekty, z efektem strategicznym, bo Rosjanie musieli przenosić bombowce dalekiego zasięgu do bazy Ołenija za kołem podbiegunowym.
>>>Ukraiński atak na obwód kurski – gorzka lekcja dla Polski<<<
Zachód dopiero teraz zaczyna doceniać, jak wysokopoziomowe jest planowanie ukraińskich operacji. Od prostych zasad: uderzaj tam, gdzie boli, po złożone operacje rozciągnięte w czasie. Nie chodzi tylko o rakiety i drony. Mówimy też o działaniach Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR MO), dywersjach na terenie Rosji, atakach cybernetycznych, operacjach dezinformacyjnych.
Niekiedy te działania przypominają izraelskie metody, jak likwidacje kluczowych figur w strukturach rosyjskiego systemu dowodzenia. Innym razem to zupełnie nowa jakość, jak połączenie wojny informacyjnej z działaniami kinetycznymi, jak to miało miejsce podczas uderzeń na infrastrukturę kolejową.
Każdy z tych elementów jest starannie zintegrowany. Nie ma tu miejsca na improwizację, chyba że została ona wcześniej zaplanowana. Ukraińcy nie działają chaotycznie, choć ich operacje często sprawiają takie wrażenie — to świadomy wybór, mający zmylić przeciwnika i zdezorganizować jego reakcję.
Logistyka cieni
Jednym z niedocenianych elementów ukraińskich operacji specjalnych jest logistyka. A raczej jej widoczny brak. Bo dobra logistyka podczas operacji specjalnych to taka, której nie widać. Każdy pocisk, każdy dron, każdy operator musi trafić na miejsce w określonym czasie i stanie gotowości. I trzeba to zrobić po cichu, nie zostawiając cyfrowych śladów.
Dlatego Ukraińcy nauczyli się, jak korzystać z niekonwencjonalnych kanałów transportu, jak maskować ruchy wojskowe, jak manipulować informacjami radiowymi. Nie zawsze są samowystarczalni, bo korzystają z pomocy NATO, ale nie uzależniają się od niej całkowicie. To oni są reżyserami tych operacji. Zachód dostarcza sprzęt i dane, ale planowanie i wykonanie pozostaje w rękach Ukraińców.
>>>Ukraina: Operacje specjalne wzmacniają morale<<<
Świat długo patrzył na Ukrainę jak na pole bitwy, a nie szkołę wojskowości. Tymczasem dziś to właśnie Kijów staje się laboratorium nowoczesnych operacji specjalnych. Tak, jak Mosad przez dekady wyznaczał standardy precyzyjnych eliminacji i działań skrytych, tak dziś Ukraińcy pokazują, jak w warunkach wojny pełnoskalowej można skutecznie prowadzić działania specjalne, które mają realny wpływ na strategiczny obraz wojny.
Zachód ma lepsze technologie, więcej pieniędzy, większy potencjał. Ale nie ma tej desperacji, determinacji i zdolności do adaptacji. A to właśnie te cechy budują skuteczność operacji specjalnych w XXI wieku.
Mosad miał swoje momenty chwały, w których cały świat patrzył na skuteczność i bezwzględność jego działań. Ale dziś oczy świata powinny być zwrócone na Ukrainę. Tam właśnie pisze się nowy podręcznik do planowania operacji specjalnych. I jest on znacznie bardziej złożony niż hollywoodzkie wyobrażenia o zamaskowanych komandosach i wybuchających telefonach. Tu chodzi o coś więcej, bo każda udana akcja ma przynieść poważne korzyści na polu bitwy. Jak wyłączenie ćwierci rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu z operacji przeciwko Ukrainie. I dlatego właśnie warto się od nich uczyć.
Czytaj także:
-
- Stambulskie negocjacje pokojowe, czyli kolejna twarz ruskiego miru
- „Siła w prawdzie”: Rosyjski pociąg do zwycięstwa w wojnie na kłamstwa historyczne
- Czy Tarcza Wschód zatrzyma rosyjski najazd informacyjny?
- „Ludiej u nas mnogo”, czyli jak rosyjska medycyna pola walki skazuje rannych na śmierć
- Tango z Niedźwiedziem: Rosyjskie gwarancje bezpieczeństwa dla Białorusi weszły w życie
- Trolle Putina groźniejsze od rosyjskich czołgów
- Rosyjska ofensywa energetyczna przeciwko Ukrainie
- Rosyjskie zbrodnie wojenne: Tradycja z dziada pradziada
- Groźby Kremla. Rosja nie ma granic, Putin tym bardziej