Poznajcie Axil, poznajcie Ghost Stryke Extreme 2.0
W Polsce na rynku aktywnych ochronników słuchu mamy z grubsza trzech graczy: „Howardy” w sekcji budżetowej, segment średni zajmuje Peltor, a w kategorii premium króluje Sordin. Gdzieś tam po obrzeżach w poszukiwaniu wejścia panoszy się Walkers, w ciemnych zaułkach jakieś no-name’owe chińczyki ogryzają kości i w sumie tyle. Tymczasem Axil to cenowo taka plomba między 3M a Sordinem, pomost między klasą średnią a elitą. Ale skąd to w ogóle się wzięło? Czy warto brać tego producenta pod uwagę, szukając ochronników dla siebie? Zerknijmy na CV amerykańskiej marki.
Krótka historia marki Axil
Teoretycznie firma Axil istnieje zaledwie od 2012 roku, jednak w praktyce jest efektem rebrandingu dwóch połączonych marek: SportEAR (rocznik 2000) oraz Harris Hearing Group (1958). O ile ta pierwsza kręciła się wokół słuchawek i ochronników do celów głównie sportowych, tak HHG zajmowało się aparatami słuchowymi dla niedosłyszących. I tu tkwi przyczyna unikatowości produktów Axil: to tak naprawdę aparaty słuchowe z funkcją ochrony przed hałasem. I niech mnie kule biją, ależ to dobrze działa!
Ghost Stryke Extreme 2.0 – specyfikacja
Axil GS Extreme 2.0 to bezprzewodowe, dokanałowe ochronniki słuchu, słuchawki Bluetooth 5.0 i aparat słuchowy w jednym. Korpus słuchawek wykonany jest z tworzywa ABS z certyfikatem medycznym. Do sterowania służą dwa moduły na kablu: lewy odpowiada za wzmocnienie dźwięku otoczenia, prawy kontroluje połączenie Bluetooth. Stabilne trzymanie się w uchu to zasługa giętko-sztywnych, zawijanych wokół uszu fragmentów kabla. Dodatkowo można dopasować kabel do głowy przy użyciu prostego ściągacza.
Aktywne tłumienie hałasu odbywa się poprzez kompresję sygnału z mikrofonu, a nie jego wyłączenie, jak ma to miejsce w klasycznych ochronnikach. Próg aktywacji to 85 lub więcej decybeli. Poziom tłumienia jest zależny od założonych końcówek, klasyczne silikonowe „pchełki” to 19 SNR, zwykłe pianki dają ochronę na poziomie 29 SNR, z kolei pianki „Max Protect” to 30 SNR. Zakres częstotliwości głośników wynosi imponujące 0 Hz – 40 kHz, a producent twierdzi, że słuchawki oferują studyjną jakość dźwięku. Odważna deklaracja.
Zasilanie zapewnia akumulator litowy, który starcza na około 25 godzin działania w trybie wzmocnienia i ochrony słuchu, 9 godzin słuchania muzyki przez BT, 8 godzin słuchania muzyki z włączonym wzmocnieniem lub 120 godzin trybu czuwania. Ładowanie odbywa się za pośrednictwem portu USB-C. Sugerowana cena detaliczna w Polsce to na ten moment 799 PLN.
Zawartość zestawu Axil GS Extreme 2.0
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukaże się piankowe, jajowate etui zapinane na zamek błyskawiczny. Wewnątrz znajdziemy zapakowane w osobne paczuszki ochronniki Axil GS Extreme 2.0, trzy rodzaje końcówek w trzech rozmiarach każda (S, M, L), klips, instrukcję, naklejane na mikrofony „futerka” do ochrony przed wiatrem i kabel USB-C. Etui wyposażono w pętelkę z taśmy, dzięki czemu można je sobie przypiąć karabińczykiem np. do szlufki spodni. Wszystko wygląda estetycznie, zero sterczących nitek itp.
Testy praktyczne
Specyfikacją i pudełkiem słuchu nie ochronię, więc Axil GS Extreme 2.0 został wdrożony do testów. Szczęśliwym zrządzeniem losu ostatnio zatrudniłem się w pracy „warsztatowej”, a mniej szczęśliwym postradałem swoje słuchawki douszne. „Duchociosy ekstremalne” miały zatem okazję wykazać się na kilku różnych frontach i to w trybie codziennym, a nie tylko od święta.
Na co dzień
Po założeniu silikonowych pchełek i połączeniu z Bluetooth w telefonie Axil staje się całkiem wygodnymi słuchawkami. Trzymają się w uszach nawet przy bieganiu czy jeździe na rowerze, więc sportowcom również mogą się spodobać. Jakość dźwięku jest moim zdaniem bardzo zadowalająca, ale nie mam słuchu absolutnego czy też doświadczenia audiofilskiego, aby ocenić to w sposób merytoryczny i profesjonalny. Jak na mój gust grają wiernie i neutralnie, bez przebasowania, szumów czy pisków. A pamiętajmy, że sygnał idzie bezprzewodowo, co też nie pomaga jakości. Oczywiście można także prowadzić rozmowy, a co ciekawe wbudowany syntezator mowy odczytuje numer telefonu dzwoniącego. Szkoda, że w przypadku zapisanych kontaktów nie odczytuje nadanej im nazwy, ale tak czy siak – dobry, choć nieco zbędny bajer. Słuchawki są wygodne, grają wystarczająco długo, oglądanie z nimi filmów na telefonie podczas podróży komunikacją zbiorową jest komfortowe i bezproblemowe. Generalnie bez zarzutu.
W pracy
Szlifierki, tokarki, wiertarki, kompresory i inne takie – potrafi się z tego zrobić niezła kakofonia. Cały dzień pracy w tym hałasie skutkuje szumem w uszach do wieczora. Niby mam nauszne ochronniki pasywne, ale ciężko wytrzymać w tym cały dzień, szczególnie gdy jest ciepło. Na początek założyłem do ochronników pianki „Max” i muszę przyznać, że po 3 godzinach miałem dość. Nawet w rozmiarze S są bardzo obszerne, a zazwyczaj noszę pianki/gumki M. Jednak tłumiły faktycznie porządnie, więc obstawiam, że to opcja dla artylerzystów, którzy nie muszą tkwić z tym w uszach przez cały dzień, a jedynie zakładać od czasu do czasu. Przy piankach normalnych (w rozmiarze M) wytrzymuję z krótkimi przerwami cały dzień.
W pracy Axil Ghost Stryke wykorzystuję w pełni: słucham audiobooków przez BT, a dodatkowo mam odpalone wzmocnienie, żeby mieć lepszą świadomość, co się dzieje wokół mnie. Przy maksymalnej głośności mogę podsłuchiwać współpracowników z drugiego końca hali (około 35 metrów), ale dla własnego zdrowia psychicznego wolę tego nie robić 😉 Niestety, gdy słucham książki i ktoś do mnie mówi, muszę prosić o pauzę i zatrzymuję odtwarzanie – dźwięki mieszają się i nic nie rozumiem ani z jednego, ani z drugiego źródła. Na szczęście zatrzymanie odtwarzacza to jeden klik przyciskiem słuchawek, a przynajmniej wiem, że ktoś mnie zaczepia, nawet jeśli nie rozumiem, o co mu chodzi. Nie mam żadnych problemów z określeniem kierunku, z którego dochodzi dźwięk.
Co do działania systemu tłumienia hałasu – to jest po prostu sztos. Przykładowo rozmawiam z jednym współpracownikiem, drugi tuż obok pracuje na tokarce – głośne stuki z częstotliwością około czterech na sekundę. W klasycznych aktywnych ochronnikach rozmowa byłaby niemożliwa, bo elektronika non stop wyłączałaby mikrofon. W Axilach rozmawiam normalnie, a odgłos tokarki zaburzają jedynie „mlaśnięcia” kojarzące się z dotykaniem blatu stołu klejącym się palcem. To właśnie kompresja zbyt głośnych dźwięków – nadal je słyszę, ale przyciszone. Pełna świadomość otoczenia, ale bez strachu o uszkodzenie słuchu? Proszę bardzo. Dla mnie petarda.
Na strzelnicy
Testowałem Axil GS 2.0 zarówno na strzelnicy otwartej, jak i zamkniętej. Włączone tylko wzmocnienie otoczenia. Wokół strzelały pistolety, rewolwery, strzelby, AR-y i kałachy. Na otwartej założyłem pianki zwykłe, na zamkniętej – Maxy. I stwierdzam, co następuje: dają radę. Ale! Gdy w budynku łupnie coś mocniejszego niż 9×19 mm, to czuć to na kościach czaszki, co nie jest zbyt dobre dla słuchu. Czyli: z braku laku można, ale niezbyt często, albo tylko przy małych kalibrach. Na zamkniętych obiektach jednak lepiej mieć ochronniki nauszne. Aczkolwiek ta zasada jest ogólna i ma zastosowanie do każdego modelu każdej marki.
Natomiast na otwartej przestrzeni Axile brylują. Tłumią tak dobrze, aż na chwilę je zdjąłem, żeby skontrolować, jak to wszystko brzmi bez nich. Szybko wróciły do uszu. Małe, wygodne, nie ograniczają ruchów, można się wygodnie złożyć do kolby, słychać komendy prowadzącego i pogaduchy innych strzelających, nawet gdy obok gęsto sieją ołowiem. Re-we-la-cja!
Axil GS Extreme 2.0 – werdykt
Szczerze przyznaję, że gdy podczas targów IWA pierwszy raz dostałem ochronniki Axil Ghost Stryke 2.0 do ręki, byłem mocno sceptyczny. Po sprawdzeniu ceny myślałem, że to kiepski żart, albo mam do czynienia z jakimś Olightem wśród środków ochrony słuchu.
Ale po przetestowaniu ich na własnych uszach już wiem, że to cena jak najbardziej adekwatna do jakości. System tłumienia hałasu oparty na kompresji, jakość dźwięku, solidność wykonania, ergonomia, stylistyka – naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń, poza trzema drobiazgami: noszone luzem w torbie lubią się uruchomić, a wtedy papa bateryjko (od tego jest etui), no i pianki Max są mało wygodne (ale za to świetnie tłumią). Ostatni „minus” to mało intuicyjne wkładanie do uszu, które w rękawicach jest bardzo utrudnione. Ale po kilku użyciach doszedłem do wprawy. Można obawiać się o trwałość akumulatora przy regularnym użytkowaniu, ale u siebie po blisko trzech miesiącach nie zauważyłem znaczącego spadku kondycji ogniwa.
Wiadomo, jako produkt typowo strzelnicowy mogą się wydawać gorszym wyborem od porównywalnych cenowo nauszników, które sprawdzą się też w budynkach. Jednak gdy wziąć je pod uwagę jako „jeden, by wszystkimi rządzić” sprzęt EDC, to nie pozostaje mi nic innego, niż z czystym sercem polecić Axil GS Extreme 2.0.
Dziękujemy marce Axil za dostarczenie sprzętu do testów.
Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Reklama: Dystrybutorem marki Axil w Polsce jest spółka Jammas, właściciel sklepu Strefa Celu.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.