Przejdź do serwisu tematycznego

Jaka broń dla początkującego strzelca

Jak mawiał grecki filozof Platon najważniejszy w każdym działaniu jest początek. Prawdą jest, że często już te wstępne poczynania mogą zadecydować o sukcesie lub porażce przedsięwzięcia. Co zrobić, aby pierwsze kroki w strzelectwie były dla nas przyjemnością i motywacją do zrobienia następnych, które to z kolei doprowadzą nas do ścieżki powodzenia? Kluczowe znaczenie mają nie tylko nasze chęci, ale też to z czego się strzela.

Staram się wyprzeć z pamięci moje pierwsze chwile na strzelnicy, a w szczególności te na zawodach, jednak mój umysł jest jeszcze w nie najgorszej kondycji i jakoś mi nie wychodzi. Fakt ten sprawia, że wstyd pozostanie ze mną na dłużej, ale też daje mi możliwość przekucia doświadczeń na kilka porad, które początkującym strzelającym mogą trochę tego wstydu zaoszczędzić.

Praktyczne treningi w klubie oraz noce spędzone z Ustawą o broni i amunicji dobrze przygotowały mnie do egzaminu na patent strzelecki i pozwoliły na jego zdanie.  Okazało się jednak, że samo uzyskanie dokumentu i otrzymanie w końcu pozwolenia na broń nie czyni ze mnie mistrzyni.

Nawet ograniczając się jedynie do uczestnictwa w najprostszych konkurencjach, pierwszych kilka turniejów ledwo przetrwałam. Debiutowałam za każdym razem strzelając z innej, użyczonej broni, bojąc się że ją zniszczę, ale nie miałam jeszcze wtedy niczego swojego. Stres mnie zżerał, ręce mi się trzęsły, nurtowały mnie absurdalne pytania, kiedy ten zamek trzeba odciągnąć, którą właściwie stroną zaaplikować nabój do magazynka, jak odbezpieczyć broń. Każde zacięcie wydawało się dramatem. Jak dobrze, że ten festiwal żenady już za mną.

Po pierwsze własna broń

O to wszystko łatwiej mając swoją broń. Szkoda, że nie byłam taka mądra kilka lat temu i asekuracyjnie podchodziłam do tego tematu. Nie musiałabym się prosić innych o możliwość postrzelania, nie zastanawiałabym się, czy zły wynik jest sprawą braku mojej fachowości, czy tylko kwestią niewłaściwego przystrzelania broni. Przede wszystkim jednak na strzelnicy byłabym o wiele częściej, a to z pewnością przyczyniłoby się do lepszego i szybszego zgłębienia tematu. Wielu nowicjuszy pewnie snuje rozważania, czy ten sport w ogóle jest dla nich, czy poniesienie nakładów finansowych związanych z zakupem broni na wczesnym etapie ma sens. Otóż przekonać się o tym można strzelając dużo, a dużo strzelać najłatwiej z własnego.

Sprzęt nie musi być drogi. Przecież nie mamy obowiązku zaczynać od superprecyzyjnych, trudnych do ogarnięcia, zasilanych drogą amunicją karabinków. Moje doświadczenia nie zrobiły ze mnie zwolenniczki rzucania się na głęboką wodę. Uważam, że fazę wstępną dobrze jest zaliczyć z pomocą broni prostej w obsłudze, pewnej i taniej. Wszystkie te cechy urzeczywistnia rewolwer – najlepiej używany i w kalibrze .22 LR. Taki rynsztunek stanowi fantastyczne preludium do przygody jaką jest strzelectwo. Pozwala na jej rozpoczęcie, polubienie, a w końcu pokochanie i zupełne się w niej zatracenie.

Używany rewolwer dla świeżaka

Naboje do cylindra ładuje się intuicyjnie. Nie ma tu mowy o dumaniu, którą stroną i jak to zrobić. Rewolwer nie jest wybredny, pasuje do niego prawie każda dostępna w sklepie amunicja

Konstrukcja jest bardzo prosta, oparta na sprawdzonych od lat mechanizmach. Doskonałych rozwiązań nie trzeba poprawiać

Choć nie ma bezpiecznika, jest to broń bardzo bezpieczna. Strzeżcie się jednak szczeliny między wlotem lufy a czołem bębna – wyrzut gazów odbywa się głownie tą drogą. Uwaga na ręce!

Podstawowa konserwacja sprowadza się do zadbania o lufę, bęben wraz z jego komorami i szkielet. Wszystko to można zrobić bez wybijania czy wykręcania choćby jednego pinu lub śruby

Mój pierwszy rewolwer przybył do mnie jako prezent. Prezent bardzo trafiony i jak się później okazało w obrany cel trafiający. Byłam już wtedy na wyższym etapie wtajemniczenia w dziedzinie broni i od razu pożałowałam, że nie towarzyszył mi on już od pierwszych kroków na strzelnicy. Byłoby o wiele przyjemniej i łatwiej. Tym wspaniałym podarkiem był przepiękny, elegancki Smith & Wesson w kalibrze .22 LR, model 17-3, którego numery seryjne świadczyły o tym, że ma on za sobą już ponad 40 lat istnienia. Takie wiekowe cuda pojawiają się czasem w sklepach i można je kupić za około 1500 PLN. Uzupełniając tanią amunicją, otrzymujemy naprawdę budżetowe strzelanie w sam raz dla początkujących.

Co jeszcze przemawia za nabyciem rewolweru na dzień dobry? Bezpieczeństwo przede wszystkim! Choć nie ma bezpiecznika, jest to broń bardzo bezpieczna. Większość rewolwerów, w tym wspomniany S&W 17-3, wyposażona jest w mechanizm spustowy DA/SA (double action/single action -podwójnego/pojedynczego działania). Już sam ten mechanizm, w połączeniu z odrobiną zdrowego rozsądku, chroni przed niezamierzonym strzałem. Oprócz tego nie musimy się zastanawiać, czy broń jest załadowana. Na pierwszy rzut oka widać czy w komorach nabojowych bębna umieszczona została amunicja, a świadomość obcowania z załadowaną bronią wzbudza zasłużony respekt. Jednocześnie jest to urządzenie proste w obsłudze. Nie trzeba go odbezpieczać, nie znajdziemy w nim zamka czy  rączek przeładowania. Naboje do cylindra ładuje się intuicyjnie. Nie ma tu mowy o dumaniu, którą stroną i jak to zrobić. Rewolwer nie jest wybredny – pasuje do niego prawie każda dostępna w sklepie amunicja. W razie niewypału, wystarczy ponownie ściągnąć język spustowy – bęben rewolweru obróci się ponownie umożliwiając natychmiastowe oddanie kolejnego strzału. Konstrukcja uniemożliwia przekoszenie nabojów czy zakleszczenie łusek. Mechanizm jest tak stary, sprawdzony i prosty, że ryzyko awarii jest niewielkie. Wszystkie te cechy sprawiają, że w sytuacjach stresowych – takich jak np. pierwsze zawody - broń taka sprawdzi się idealnie.

A co po zawodach? Obok, miejmy nadzieję, przyzwoitych wyników, rewolwer każdemu świeżakowi odwdzięczy się prostotą czyszczenia. Podstawowa konserwacja, często w zupełności wystarczająca, sprowadza się do zadbania o lufę, bęben wraz z jego komorami i szkielet. Wszystko to może się odbyć bez wybijania pinów i wykręcania śrub. Niczego nie trzeba rozkładać i ponownie składać. Nie ma mowy o zagubionych elementach konstrukcyjnych i zastanawianiu się, skąd wypadła ta sprężyna, czy inny element, którego nawet nie potrafimy jeszcze nazwać. Moim zdaniem dla początkujących bezcenne.

Jak nie wyrzucić pieniędzy w błoto

Istotną kwestią przy zakupie używanego rewolweru jest stan śrub. Im mniej wyrobione, tym lepiej.

Korona lufy musi mieć regularny kształt, wolny od uszczerbień

Nie bez znaczenia jest kondycja komór nabojowych. Ich ocena polega na zmierzeniu średnicy

Wzorcowa szerokość szczeliny pomiędzy bębnem a wlotem lufy w przypadku S&W .22 LR to 0,006 cala (0,15 mm)

Szerokość szczeliny między stopką amunicji a tylną ścianką szkieletu powinna mieścić się w ściśle określonym przedziale. Zależy od tego, czy broń wciąż nadaje się do użytku

Stan iglicy to istotna kwestia w rewolwerze

Iglica powinna wysuwać się na długość 0,030 cala – około 0,76 mm

Rewolwer został mi podarowany przez osobę, do której w kwestiach broni mam pełne zaufanie i choć mówi się, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ja i tak z ciekawości w te zęby zajrzałam. A co dopiero, gdybym sama miała dokonywać wyboru używanego rewolweru. Cóż, zajrzałabym wszędzie. Jeśli podczas zakupów sprzętu z co najmniej drugiej ręki nie dysponujecie rusznikarzem lub doświadczonym strzelcem u boku, sami musicie uzbroić się w wiedzę. Żeby to zadanie Wam ułatwić, na przykładzie Smith & Wesson’a przedstawię kilka ogólnych i szczegółowych wskazówek, które pomogą Wam podczas wyboru oraz zakupu używanej broni.

Liczy się pierwsze wrażenie. Często jedno spojrzenie wystarczy, aby określić czy poprzedni właściciel dbał o swój arsenał, czy też traktował go po macoszemu. I nie chodzi tu o wytartą oksydę lub rękojeść z ubytkami lakieru, bo te związane są z upływem czasu i zwykłą eksploatacją. Lampka ostrzegawcza, a nawet alarmowa, powinna włączyć się gdy zauważymy, że rewolwer jest poobijany. Brutalne postępki mogą rzutować na stan mechanizmów. Takim egzemplarzom na wszelki wypadek lepiej powiedzieć do widzenia. Istotną kwestią jest także stan śrub. Im mniej wyrobione, tym lepiej – im mniej grzebania, dłubania, buszowania w wnętrznościach, tym większa szansa że będą one wciąż w dobrej formie. Przecież doskonałych rozwiązań nie trzeba poprawiać.

Kolejną ważną sprawą jest stan lufy i jej korony – mają one kluczowe znaczenie dla celności. Korona, czyli sfazowany odcinek u wylotu, musi mieć regularny kształt wolny od uszczerbień. W lufie nie może być wżerów, a jej gwintowanie powinno być miarowe i dobrze zauważalne. Nie bez znaczenia jest też kondycja komór nabojowych. Ich ocena polega na zmierzeniu średnicy – w przypadku kalibru .22 LR prawidłowa wynosi 0,2205 cala (to jakieś 5,601 mm), czyli 0,0005 cala więcej od średnicy przewodu lufy. Wzorcowa szerokość szczeliny między czołem bębna a wlotem lufy powinna wynosić 0,006 cala, co przekłada się na 0,15 mm. Jest jednak dopuszczalne by ten parametr wahał się w granicach od 0,004 cala do 0,10 cala (ok. 0,10 mm do 0,25 mm). Podobnie jest ze szczeliną pomiędzy stopką amunicji a tylną ścianką szkieletu - w przypadku bocznego zapłonu ta idealna wartość to również 0,006 cala (0,15 mm), jednakże jeśli pomiar zmieści się w przedziale 0,004 – 0,008 cala (0,10 do 0,20 mm), będzie to oznaczało, że broń wciąż nadaje się do użytku.

Ważnym elementem, odpowiadającym za sprawność rewolweru, jest iglica i to, w jakiej jest kondycji. Powinna mieć formę okrągłego, gładkiego grzybka bez obtłuczeń. Takie defekty mogą spowodować brak zdolności do aktywacji substancji zapłonowych. Innymi słowy – nie zdoła zbić spłonki (w przypadku centralnego zapłonu) lub odpowiednio uderzyć w kryzę łuski (w przypadku zapłonu bocznego). Iglica powinna wysuwać się na długość 0,030 cala (ok. 0,76 mm).

Kolejny etap to sprawdzenie osiowości lufy względem komór nabojowych. Do pomiaru tego parametru służy tzw. range rod, czyli pręt o odpowiedniej średnicy najczęściej wykonany z miękkiej miedzi. W przypadku, gdy osie komór w bębnie właściwie zbiegają się z osią lufy, wprowadzony od strony korony lufy pręt (przy zamkniętym bębnie i ściągniętym spuście) przejdzie bez przeszkód aż do tylnej ścianki szkieletu. Jeśli nie uda nam się pozyskać wspomnianego przyrządu pomiarowego, zwróćmy uwagę, czy wlot lufy nie jest z którejś strony wyrobiony lub bardziej zaniesiony powystrzałowymi nieczystościami. Jeśli stan jest zadowalający, warto dodatkowo sprawdzić osiowość na oko, z pomocą światła latarki.

Na koniec kilka słów o indeksowaniu bębna. Mechanizm oceniamy w trybie SA i DA. Po każdorazowym odciągnięciu kurka cylinder powinien się obrócić i zablokować, a język spustu przesunąć w stronę tylnej części kabłąka. Bęben nie może się obracać i nadmiernie chybotać. To samo sprawdzamy w trybie DA. Naciśnięcie na spust zmusza bęben do rytmicznego obrotu i odwodzi kurek. Wszystko powinno się odbyć płynnie, bez zacięć. Spust po strzale natychmiastowo powinien wracać do swojego położenia sprzed ściągnięcia. Mam nadzieję, że tych kilka procedur pomoże w wyborze broni sprawnej i celnej. Co więcej, sprzedający widząc Wasze zaangażowanie, wiedzę i profesjonalne podejście do tematu dwa razy pomyśli nim spróbuje wcisnąć Wam bubla.

Dlaczego rewolwerosceptycy najczęściej nie mają racji

Choć rewolwer wspaniale mieści się w torebce i idealnie współgra ze szminką, pędzelkiem do różu i flakonem perfum, nie jest to z pewnością broń przeznaczona tylko dla kobiet.

Z pewnością od sceptyków rewolwerów usłyszycie wiele negatywnych opinii na ich temat. Myślę jednak, że poddając się tym krytycznym sugestiom można wiele stracić. Rewolwery to konstrukcje niezawodne, bardzo wdzięczne i dość tanie w eksploatacji. Ktoś powie Wam, że pistolet jest lepszy, bo magazynek mieści więcej amunicji. I co z tego? Na szczęście większość z nas wykorzystuje broń jedynie w ramach hobby, do treningu lub wykazania się na zawodach. Fakt, 5 do 10 kulek, to niezbyt dużo, ale zawsze możemy wspomóc się szybkoładowaczami. Na turniejach możemy wybierać takie konkurencje, w których wspomniana ilość wystarczy lub dopuszczalny czas na oddanie strzałów pozwoli na doładowanie bębna. Zresztą nawet amerykańskie statystyki policyjne (tam, gdzie broni jest dużo i jest popularna) mówią o tym, że większość wymian ognia służących obezwładnieniu lub wystraszeniu przeciwnika ogranicza się do 3 strzałów.

Spotkałam się również z opinią, że rewolwer jest koszmarnie niewygody w przenoszeniu. Wynikać to ma rzekomo ze sporej masy i monstrualnej szerokości. Ciężar – niekoniecznie, a czasem wręcz absolutnie nie! Mój załadowany antyk to zaledwie 1185 g. Nowsze konnstrukcje, w słuszniejszych kalibrach, produkowane są w dużym stopniu ze stopów aluminium lub lekkiego i bardzo wytrzymałego scandium. Rewolwer jest szeroki? Owszem, zazwyczaj szerszy od typowego pistoletu. Na rynku są jednak dostępne bardzo wygodne kabury. Nawet takie, które przystosowano do noszenia skrytego. Wśród wielu modeli rewolwerów mamy też szereg filigranowych modeli (najczęściej o najmniejszej pojemności i średniej sile rażenia), które dosłownie mieszczą się w kieszeni.

W głowie wciąż huczą mi zasłyszane banały: Droga spustu jest tak długa, że można w międzyczasie zasnąć lub  Zanim napniesz kurek, to reszta uczestników zdąży już wygrać zawody. Nie zgadzam się z tymi stwierdzeniami. Po pierwsze – praktyka czyni mistrza a wszystko jest kwestią wypracowania. Po drugie – nie zawsze chodzi o czas, a ważniejsza staje się precyzja. Prócz tego, pistolety do obrony własnej wcale nie mają pluszowych, mięciutkich spustów. Nakład siły potrzebny do ściągnięcia języka rewolweru w trybie DA często wcale nie odbiega od tej, która jest niezbędna by wzbudzić mechanizm pistoletu dla dorosłych. No i w przypadku rewolwerów nie ma mowy o ruchu jałowym na spuście, więc wszystko mamy pod kontrolą.

Na koniec przytoczę najbardziej absurdalne stwierdzenie dotyczące rewolwerów, z jakim się w swoim życiu spotkałam. Otóż… Rewolwer to wytwór głównie dla bab. Tak, rewolwer też jest dla bab. Jestem kobietą i strzelam z rewolweru – ze względu na sentyment, głównie z .22 LR. Dziś z powodzeniem strzelam również z innych typów broni – pistoletu, karabinu i strzelby. Czy wobec tego inne konstrukcje też są głównie dla bab? Czy Brudny Harry ze swoim Smith & Wesson’em Model 29 w kalibrze .44 Magnum, w którego rolę wcielał się Clint Eastwood, wydaje się kobiecy? W mojej ocenie to synonim 100% mężczyzny. Czy w postaci Colorado Ryan’a – rewolwerowca z westernu Rio Bravo – można doszukać się jakiegoś żeńskiego pierwiastka? Nie bardzo. A już tak z życia wzięte… Na strzelnicy niestety nie spotkałam żadnej kobiety z rewolwerem. Nie wiem jak jest w przypadku konstrukcji czarnoprochowych – może tu stosunek jest inny. Spotkałam za to kilku mężczyzn-rewolwerowców, którzy jawią mi się jako jednostki świadome zalet swojej broni, pewnych siebie i pozbawionych kompleksów.

To jak? Idziemy po rewolwer do second handu?

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X