Jedną ze spółek, której logo na wyrobach gwarantuje coś więcej niż użyteczność, jest amerykańska Wiley X. Przedsiębiorstwo powstało w 1986 pod nazwą Protective Optics w kalifornijskim Livermore. W lutym 2008 spółka zmieniła nazwę na Wiley X, pod którą znana jest do dzisiaj. Od ponad 30 lat oferuje wyposażenie ochronne, produkowane w Kalifornii i w duńskiej filii w Vemb, odpowiedzialnej za rynek europejski, azjatycki i afrykański. Okulary i rękawice znajdują odbiorców w środowisku strzeleckim, wśród żołnierzy i innych przedstawicieli służb mundurowych na całym świecie.
Pierwsze wrażenie
Okulary Wiley X Rogue Comm są dostarczane w czarnym kartonowym opakowaniu. W środku znajduje się sztywne nylonowe etui z logiem producenta, w którym umieszczono pozostałe elementy składowe zestawu: oprawki, przyciemniany wizjer i nosek. Pokrowiec zawiera dwie dodatkowe szybki (przezroczystą i w kolorze rdzawym), ściągacz, chusteczkę z mikrofibry, instrukcję obsługi i ulotkę informacyjną. Osobno dostarczona została wkładka umożliwiająca montaż soczewek korekcyjnych.
Okulary charakteryzują się bardzo wysokim poziomem wykonania. W przypadku produktów Wiley X próżno szukać nadlewów, luźnych nitek czy innych skaz. Wzornictwo robi wrażenie: smukłe linie, ostre wypukłości i zdecydowane przejścia. W oprawki dyskretnie wkomponowano logo marki. Projektant mógłby śmiało słać CV do fabryki sportowych włoskich samochodów.
Papierologia
Instrukcja obsługi okularów powstała we wszystkich 14 językach państw członkowskich Unii Europejskiej. Oprócz sposobów czyszczenia i przechowywania, są tam informacje o spełnianych normach europejskich (EN 166:2001) i wymogach dyrektywy 89/686/EWG dotyczącej środków ochrony indywidualnej. Instrukcja objaśnia oznaczenia umieszczone na okularach i podaje dane jednostki certyfikującej.
Co ciekawe, w książeczce nie wspomina się o amerykańskiej normie cywilnej ANSI Z87.1-2010, określającej odporność balistyczną. A to akurat cecha najbardziej interesująca strzelców, do której nawiązuje wiele osób. Informacje na ten temat ukryto w oznaczeniach po wewnętrznej stronie oprawek i na stronie internetowej producenta. Na tej ostatniej jednak, podano jedynie że wyrób spełnia wojskową normę MIL-PRF-32432 (GL). Jest to o tyle zrozumiałe, że Rogue Comm są przeznaczone na rynek europejski.
Osobna ulotka tylko w języku angielskim zawiera informacje w jaki sposób należy montować i demontować nosek, wizjer oraz wkładki na soczewki korekcyjne. Są w niej także powtórzone wytyczne dotyczące konserwacji i przechowywania okularów.
Na opakowaniu okularów jest napis: For work. For play. For life. Producent ma rację: Rogue Comm to dobry wybór, tak na strzelnicę jak i na co dzień
Szkła
Wizjery są wykonane z poliwęglanu, znanego pod nazwą handlową Selenite. Przepuszczalność światła to odpowiednio – 85% dla przezroczystego wizjera, 53% dla rdzawego (określanego przez producenta jako Rust) i 15% dla przyciemnianego. Na wszystkie nałożono pokrycia przeciw zadrapaniom, zapobiegające zaparowaniu i chroniące przed promieniowaniem ultrafioletowym.
Podobnie jak w pozostałych modelach Wiley X, wizjery są przeznaczone tylko do Rogue Comm. Nie można ich wymieniać pomiędzy różnymi typami okularów. Trzy kolory wyczerpują gamę możliwych do zamontowania soczewek. Ta różnorodność zdaje się być wystarczająca. Przy ostrym, rażącym świetle korzystamy z przyciemnianych, w trudnych warunkach oświetleniowych ochronę i dobrą widoczność zapewnia przezroczysty, a kontrasty podbija rdzawy.
Zastanawiałem się, czy nie przydałby się wizjer polaryzowany. W ciągu całego użytkowania nie znalazłem się jednak w sytuacji, w których nie wystarczyłby któryś z dostępnych w zestawie.
Na wewnętrznej stronie oprawek znajdują się oznaczenia norm, które spełniają okulary
Nosek
Nosek jest jednym z najbardziej dopracowanych elementów. Przede wszystkim jest wygodny. Nie uwiera nosa nawet przy noszeniu okularów przez wiele godzin. Nosek znajdujący się w zestawie jest wyposażony w wycięcia do mocowania wkładki korekcyjnej. Po pierwsze, oszczędza to użytkownikowi dodatkowych wydatków, jeśli zdecyduje się na jej późniejszy zakup. Po drugie, oznacza to że instalacja wkładki nie odsuwa soczewek od twarzy. A jest to istotne, ponieważ nie zmniejszają się walory ochronne okularów Rogue Comm.
W górnej części wizjera, tuż pod oprawką aby nie zasłaniać pola widzenia, naniesiono informacje o normach wytrzymałościowych
Umiejscowienie szkieł blisko twarzy, oprócz przełożenia na bezpieczeństwo, ma pewne wady. Łatwo zabrudzić soczewki mrugając lub dociskając okulary podczas złożenia się do strzału.
Wkładka korekcyjna
Pewien problem stanowi wkładka korekcyjna. Wizjer nie jest umieszczony prostopadle do twarzy, a przypomina spłaszczoną literę V. Dlatego środek szkieł korekcyjnych musi być przesunięty – nie znajduje się na środku oprawki. Powoduje to konieczność dobrania soczewek ich dla innego niż zwykle rozstawu oczu. Chodzi o to, aby osie widzenia ustawić równolegle i zniwelować efekt pryzmatyczny. Inaczej może wystąpić zestaw dolegliwości nazywany astenopią. To bóle głowy i oczu oraz pieczenie spowodowane niewłaściwą korektą wzroku.
Co do zasady, im słabsze soczewki, tym mniej występuje efektów ubocznych. Przez to graniczną wadą dla której można dobrać soczewki zapewniający względny komfort dłuższej pracy jest -4/+4 dioptrii (sferycznie) i 1,5 dioptrii cylindrycznej. Przy większej wadzie lepiej zastosować soczewki kontaktowe.
Odpowiednio ukształtowana wkładka Rogue Comm ma też swoje zalety. Soczewki zachodzące w kierunku skroni powodują, że obraz obserwowany kątem oka jest ostry. Pole widzenia jest ograniczone w mniejszym stopniu niż w typowych okularach korekcyjnych. Co za tym idzie, użytkownik ma większą świadomość sytuacyjną. Jest to szczególnie istotne w przypadku strzelców dynamicznych i przedstawicieli służb mundurowych.
Zauszniki
Zauszniki okularów Rogue Comm zaprojektowano w celu współpracy z ochronnikami słuchu. Są bardzo cienkie – w miejscu styku z uchem mierzą zaledwie milimetr. Dzięki temu ochronniki słuchu nie odstają i bariera dla dźwięku nie jest zaburzona. Jednocześnie zauszniki nie są wciskane w skronie. Daje to zarówno dobrą ochronę słuchu, jak i komfort użytkowania przez wiele godzin.
Konstrukcja noska i zastosowane w nim materiały umożliwiają bardzo szeroki zakres dostosowania go do wygody użytkownika
Ściągacz
Ściągacz (zwany potocznie lejcami) jest mocowany do zauszników za pomocą połączonych linką elastycznych nasadek. Na początku podchodziłem to tego rozwiązania z pewnym dystansem, obawiając się o odporność na zerwanie. Jednak moje wątpliwości zostały rozwiane. Przez 12 miesięcy ściągacz trzymał się okularów jak przyklejony.
Warto zwrócić uwagę, że same zauszniki trzymają Rogue Comm na nosie bardzo pewnie, nawet bez ściągacza. Za wyjątkiem sportów ekstremalnych, gdzie pojawia się ryzyko utraty okularów, nie ma potrzeby jego użycia.
Na ściągaczu nie widać śladów eksploatacji – był tak rzadko używany
Pokrowiec
Pokrowiec należy traktować jako integralną część zestawu, gdyż to sprzęt specjalistyczny z wymiennymi elementami. Ten dołączany do Rogue Comm został wykonany z nylonu z wszytymi usztywniaczami. Świetnie spełnia funkcję ochronną i z zewnątrz wygląda bardzo estetycznie.
Wewnątrz zamek nie jest zakończony chociażby lamówką, ani wszyty między warstwy materiału. Ale luźne końcówki nie przeszkadzają. Nie wystają na tyle, aby przeszkadzać podczas użytkowania lub móc zarysować okulary. Dobrze sprawdzają się przegrody na dodatkowe wizjery, wyłożone miękkim materiałem i wszyte wewnątrz pokrowca. Dzięki nim łatwiej znaleźć potrzebne szkła. Jednocześnie chronią wizjery przed zarysowaniem.
Najwięcej uwag mam do mocowania pokrowca. Przelotki z taśmy służące do przeplecenia paska są zapinane na rzep. O ile pokrowiec trzyma się pewnie, o tyle jego ściągnięcie wymaga częstokroć przynajmniej częściowego wysunięcia paska ze spodni. A to jest niewygodne. Drugim sposobem mocowania jest karabinek, zamocowany do maszynki zamka błyskawicznego. Jest to o wiele szybszy sposób na dopięcie pokrowca, ale również ma swoje wady. Przymocowany do paska pokrowiec obija się o udo. A to niekomfortowe przy dłuższych wędrówkach. Żeby być sprawiedliwym muszę dodać, że nie spotkałem się jeszcze z pokrowcem na okulary, który miałby dobrze rozwiązane mocowanie do paska.
Pokrowiec przypięty do paska uniemożliwia założenie pasa oporządzeniowego, a podczas dłuższej jazdy samochodem uwiera
Ściereczka
Ostatnim elementem zestawu jest ściereczka. To niepozorny, czarny kawałek mikrofibry o wymiarach 200 x 220 mm. Delikatny w dotyku, dobrze się sprawdza przy przecieraniu zarówno wizjera, jak i soczewek korekcyjnych. Warto mieć pod ręką, ale równie dobrze można skorzystać z kawałka bawełny.
Rok z Rogue Comm
Zaletą długotrwałych testów jest możliwość sprawdzenia sprzętu w różnych warunkach. W przypadku okularów Rogue Comm chodziłem w nich we wszystkich porach roku: wiosną, latem, jesienią i zimą. Pozwoliło to sprawdzić ten model w temperaturach od -8 do 38°C, w zasadzie we wszystkich warunkach atmosferycznych spotykanych na naszej szerokości geograficznej. Różna była także wilgotność powietrza i poziom aktywności fizycznej podczas użytkowania.
Najwięcej uwagi poświęciłem testowaniu okularów w ich naturalnym środowisku: na strzelnicy, zarówno zamkniętej jak i pod gołym niebem. Używałem ich w strzelaniach tarczowych i dynamicznych, z broni krótkiej i długiej. Pokrowiec z okularami stał się stałym elementem mojego ekwipunku noszonego codziennie i towarzyszył mi niemal każdego dnia.
Na rdzawym wizjerze umieszczono oznaczenie, że producent nie zaleca stosowania go do prowadzenia samochodu
Na strzelnicy
Okulary sprawdziły się dobrze we wszystkich rodzajach strzelań. W stosowanych wcześniej modelach zazwyczaj największymi problemami były niewygoda i parowanie. Rogue Comm są zbliżone do ideału. Nie uciskają na nos i na skronie. Są dobrze wyprofilowane i mają możliwość odginania noska. Ponadto cienkie zauszniki nie przeszkadzają przy długotrwałym przyciskaniu ich krawędzią muszli ochronników słuchu.
Owszem, wizer czasami parował. Głównie na torze dynamicznym, przy dużej wilgotności powietrza. Ale nigdy nie do tego stopnia, w którym para całkowicie przesłaniała wzrok. Cały czas można było pewnie i bezpiecznie strzelać. Inaczej sytuacja wyglądała przy wejściu w zimie do wnętrza ciepłego budynku. Tutaj jednak, mimo chwilowej utraty widoczności, trzeba przyznać iż para bardzo szybko znikała.
Okulary sprawdziły się we wszystkich strzelaniach. Rogue Comm mają cienkie zauszniki, które nie przeszkadzają przy długotrwałym przyciskaniu ich krawędzią muszli ochronników słuchu
Na co dzień...
Używałem Rogue Comm nie tylko na strzelnicy. Korzystałem z okularów podczas spływu kajakowego, jazdy na rowerze (trekking i downhill) i samochodem, wędrówek górskich i codziennego użytkowania miejskiego. Wykorzystywałem ten model Wiley X jako przyciemnione korekcyjne okulary nie zawsze specjalnego przeznaczenia. Świetnie sprawdzało się to w słoneczne dni, ciepłe i zimne. Rozwiązanie jest dużo wygodniejsze niż wszelakiego rodzaju i autoramentu nakładki czy ściemniane szkła korekcyjne.
W porównaniu do klasycznych ciemnych okularów, szerokość wizjera i jego przyleganie do twarzy daje pewność, że użytkownik nie zostanie porażony nagłym promieniem słońca, który padnie na oko z boku, prześlizgując się chytrze między skronią, a płaszczyzną okularów.
…i do sportu
Spływ kajakowy to jedyny przypadek, kiedy zdecydowałem się na użycie ściągacza. Spełnił tam wzorowo swoją rolę. Były to najbardziej wymagające warunki – dużo wody, słońce, zmiany kierunku, ryzyko zgubienia. Gdyby nie były co chwilę zalewane wodą – powiedziałbym, że sprawdziły się tak samo jak na rowerze górskim, czyli bez zastrzeżeń.
Podczas przygód rowerowych także sprawdzają się świetnie. Oczywiście trzeba mieć na głowie kapelusz lub bandanę, aby pot nie zalewał oczu. Rogue Comm chronią przed słońcem, odpryskami błota i drobnymi kamieniami spod kół, są wygodne i trzymają się pewnie. Trudno chcieć czegoś więcej?
W trakcie wędrówek górskich, zwłaszcza w słoneczne dni i na dużych wysokościach, oczy są wystawione na długotrwałą ekspozycję na silne światło o podwyższonym poziomie promieniowania UV. W takich warunkach przyciemniane okulary to, podobnie jak na strzelnicy, wpisującą się w kategorię bezpieczeństwo. Rogue Comm w roli wyposażenia górskiego sprawdziły się dobrze. Ochrona przed jaskrawym światłem, blokada UV, wygoda – wszystkie wymagania zostały spełnione. Po całym dniu marszu nie było odcisków, skóra nie była podrażniona.
Na wysokości 4 tysięcy metrów okulary sprawdziły się doskonale. Podczas rocznego użytkowania na przyciemnionym, najczęściej montowanym wizjerze pojawiła się tylko jedna rysa
Odporność
Producent ostrzega przed podatnością wizjerów na zarysowanie. Jak te zastrzeżenia mają się do eksploatacji? Moim zdaniem należy je traktować bardziej jako wskazówkę. Służą też temu, aby Wiley X nie został zalany żądaniami gwarancyjnymi z powodu rys na soczewkach. W trudnych warunkach, jak służba wojskowa będzie to uzasadnione. Jednak dla cywila – jeśli faktycznie przechowuje się je w pokrowcu i używa normalnie – ryzyko jest minimalne. Swojego egzemplarza nie oszczędzałem i nawet nie wiem kiedy dokładnie został zarysowany. Ślady są jednak minimalne. Co ważne, w ogóle nie przeszkadzają w użytkowaniu – nie wchodzą w zakres ostrości widzenia.
Kolejną ważną cechą jest odporność balistyczna – czyli opisane wczesnej atesty, normy i certyfikaty.
Chciałem sprawdzić ją empirycznie i widowiskowo. Niestety, nie udało się trafić wizjera rykoszetem 9-mm pocisku. Lata zbyt nieprzewidywalnie, a miałem ograniczoną liczbę amunicji. Na pocieszenie rozstrzelałem go sobie ze śrutówki. Efekty są widoczne na zdjęciach, śruciny nie przebiły wizjera.
Szybka Wiley X Rogue Comm po ostrzelaniu amunicją śrutową kalibru 12 z odległości 10 metrów
Szyba trafiona śrucinami z naboju 12/70 o masie 28 g. Perforacji nie stwierdzono. Wyraźnie widać odkształcenie powstałe podczas przejmowania energii kinetycznej śrucin
Podsumowanie
Czy są to dobre okulary na strzelnicę? Tak. Ale zaszufladkowanie ich do kategorii sprzęty strzeleckie czy włożenie na stałe do torby z nim jest marnowaniem ich potencjału. Na opakowaniu widnieje napis: For work. For play. For life. I tutaj producent ma całkowitą rację. Rogue Comm na nosie to zdecydowanie dobry wybór, zarówno na strzelnicy jak i na co dzień. Na spacer po mieście, wędrówkę po górach, rower, do prowadzenia samochodu – niczego więcej nie potrzeba. Okulary chronią przed słońcem równie dobrze, jak przed zabłąkanymi śrucinami.https://milmag.pl/wp-admin/post-new.php#
Dziękujemy Wiley X EMEA za przekazanie okularów do testów
Okulary Rogue Comm po 12 miesiącach użytkowania (po lewej) w zestawieniu z fabrycznie nowym egzemplarzem, dopiero wyjętym z pudełka (po prawej)
Artykuł został pierwotnie opublikowany w MILMAG 03/2018
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.