Pomyśleć by można, że na rynku latarek ciężko wymyślić już coś nowego. Po pierwsze rynek jest mocno nasycony. Po drugie oprócz poprawy mocy latarek nie bardzo wiadomo, co tu jeszcze zrobić. Pierwszy z opisywanych produktów jest pięknym przykładem, że owszem, coś jeszcze można. ProTac 2.0, bo o nim mowa, występuje w dwóch wariacjach: pierwsza to klasyczna latarka do ręki, oraz tej, która nas interesuje, czyli wersja Rail Mount przeznaczona do montażu na szynie akcesoryjnej karabinka.
Specyfikacja
Nowy ProTac to latarka o mocy 2000 lumenów, światłości 17700 kandeli. Wartości dość imponujące. Cała latarka ma masę 257 gramów wraz z baterią i montażem, przy wymiarach 160 mm długości i 37 mm grubości w najszerszym miejscu, czyli w głowicy latarki. Korpus wykonano aluminium lotniczego 6000 i anodowano na czarno według specyfikacji Milspec Type II. Każda latarka ma własny numer seryjny. Z magicznych oznaczeń mamy jeszcze IP67, czyli wodoszczelność 1 m przez 30 min oraz MilStd 1913 – montaż na szynę Picatinny.
Pudełko
Latarka dociera w standardowym dla Streamlighta opakowaniu, które zawiera wszystkie elementy potrzebne użytkownikowi. W zestawie otrzymujemy: latarke ProTac, akumulator SL-B50, włącznik na kablu, elementy montażowe, kabelek USB C, trytytki oraz instrukcje. Wszystko jest doskonale zabezpieczone, ale do tego już jesteśmy przyzwyczajeni.
Instalacja
Podstawowym sposobem montażu jest zakręcany na śrubie system pasujący do szyny Picatinny.
Zakłada się go wprost banalnie. Odkręcamy śrubę dociskową, zakładamy w wybrany slot na szynie, dokręcamy śrubę. Prawda, że proste? Na pochwałę zasługuje jednak fakt, że montaż przykręcony jest do korpusu latarki w standardzie Scout przy użyciu dwóch śrubek. Jest to standard umożliwiający przykręcenie latarki bezpośrednio do montaży innych producentów. Taki sam system został zastosowany przez Streamlight w poprzednich modelach (z wyjątkiem HLX laser). Jest to świetny pomysł, dzięki niemu nie jesteśmy bowiem skazani na tylko fabryczny sposób mocowania latarki do broni. Na rynku jest wiele interesujących montaży i chwała projektantom Streamlighta za to, że nie odebrali nam możliwości skorzystania z nich. U mnie, ze względu na moje zapatrywania na temat, montaż fabryczny znalazł drogę do pudełka, a przy użyciu śrubek utrzymujących go na latarce przykręciłem ProTac do montażu M-LOK® Extended Cantilever Scout Mount.
Instalacja była bezproblemowa, polecam pamiętać o ustalaczu do gwintu. Jeszcze dwa słowa o samym montażu. Wybrałem go ze względu na dwie cechy. Po pierwsze wysuwa on latarkę najdalej w przód ze wszystkich chyba dostępnych montaży. Jest to istotna cecha podczas korzystania z tłumika. Chcemy bowiem głowicę latarki mieć jak najdalej z przodu – wtedy tłumik rzuca najmniejszy możliwy cień na oświetlany cel. Drugim powodem jest budowa montażu. Konkurencyjne produkty najczęściej mają formę prostej kształtki z wyciętymi odpowiednimi otworami. Magpul zastosował U-kształtny profil. Ugięcie czegoś takiego nie wydaje się możliwe, a nawet jeśli, to nie tak łatwo jak na przykład u Arisaki (o której to niedawno ktoś się żalił na grupie facebookowej, że montaż ugiął się, gdy oparty o sejf karabin przewrócił się na podłogę). Na zdjęciu zobaczycie nacięcia na montażu. Jest to chyba jedyny minus produktu Magpula – po użyciu ustalacza do gwintów przy montażu poprzedniej latarki kluczyk nimbusowy wyrobił gniazdo w śrubach, gdy próbowałem śruby odkręcić. Wobec tego, by wymontować poprzednią latarkę, musiałem szlifiereczką naciąć śruby. Nie mogę na sto procent powiedzieć jednak, że nie była to wina użytkownika (tak naprawdę, to mógłbym na sto procent powiedzieć, że była, ale nie przyznam się:) ). Tak czy inaczej pasują boczne śrubki od nowej latarki, a one wyglądają znacznie solidniej, choć może estetycznie gorzej, bo oryginalne chowały się w montażu na płasko.
Włącznik
Tutaj Streamlight naprawdę się wykazał. Zrezygnowano z dwóch różnych nakrętek, które stosowano do tej pory. Poprzednio jedna nakrętka wyposażona była w przycisk, a z drugiej wychodził kabel do pada dotykowego montowanego w wybranym miejscu. Obecnie jest tylko jedna nakrętka, jednak ma ona zarówno przycisk, jak i gniazdo włącznika na kablu. Mało tego, przycisk jest odłączany. Chyba jedyne, czego mógłbym sobie zażyczyć więcej, to żeby zastosowano jakiś standard wtyczki, najlepiej Crane.
Wtyczka
Dowodem na dobre przemyślenie konstrukcji jest też to, że nakrętka jest dwuelementowa. Pierścień z gwintem, który nakręcamy na gwint korpusu, pełni rolę zakrętki, a element z włącznikiem i gniazdem rotuje niezależnie w środku, umożliwiając dowolne ustawienie położenia przycisku. Sam przycisk umieszczono w gumowej osłonie, jego delikatne wciśnięcie uruchamia latarkę w trybie chwilowym, to znaczy, że gdy go puścimy, światło zgaśnie. Jeśli wciśniemy go mocniej – tak, by kliknął – latarka wejdzie w tryb ciągły i będzie świecić, aż wyłączymy ją przyciskiem. Rolę zabezpieczania przed przypadkowym włączeniem pełnią dwa wystające elementy, utrudniające naciśnięcie z innego kąta niż ten właściwy.
Włącznik na kablu ma formę gumowego paska w plastikowej obudowie. Co ważne, nie ma znaczenia, w którym miejscu go naciśniemy – i tak uruchomi latarkę w trybie chwilowym. Po puszczeniu włącznika światło zgaśnie.
Kabel jest dostatecznie długi, a dostarczone w komplecie mocowniki włącznika na szynę Picatinny mają prowadnice po bokach, by nie trzeba było martwić się o zahaczenia. Szczerze mówiąc, umieszczenie kabla w tych prowadnicach wymaga trochę zachodu, ale za to system działa tak jak trzeba i kabel jest zabezpieczony. Jeśli zdecydujemy się na nieużywanie włacznika na kablu, gniazdo wtyczki posiada gumowe zabezpieczenie.
Zasilanie
Streamlight od jakiegoś czasu eksperymentował z zasilaniem swoich latarek. HLX, czy TLR RM posiadały możliwość stosowania baterii CR123a lub dedykowanego akumulatora, starsze modele można było zasilać z CR-ek lub paluszków. Teraz producent poszedł krok dalej. Nowy produkt zasilany jest litowo-jonowa baterią, a właściwie akumulatorem SL-B50. I to rozwiązanie moim zdaniem to strzał w dziesiątke. Po pierwsze koniec z drogimi CR123a. Po drugie powerbanki czy ładowarki są teraz powszechne i dostępne w zasadzie wszędzie. A po trzecie i najważniejsze – czas pracy na jednym ładowaniu wynosi 2 i pół godziny ciągłego świecenia. Jest to prawie dwukrotny skok w stosunku do poprzednich modeli. I mówimy tu o pełnej mocy, bo trybie ubogim 250 lumenów czas ten wynosi 11 godzin, a trybu Strobo – 4 i pół.
Mało tego, do ładowania nie musimy odpinać latarki z broni, nie musimy nawet wyjmować baterii. ProTac 2.0 ma bowiem odsuwany kołnierz, który odsłania gniazdo ładowania. Przesunięcie elementu wymaga zastosowania pewnej siły, więc samoczynne otwarcie jest raczej niemożliwe. Ładowanie do pełna przy użyciu kabla USB C akumulatora o pojemności 4900mAh zajmuje 6 godzin. Wyposażono go też w sterownik, który odcina ładowanie w odpowiednim momencie. Najciekawszą innowacją jest zastosowanie „indeksowania” baterii. Akumulator ma specyficzny kształt, przez co można umieścić go w latarce tylko w jeden konkretny sposób, który pozwoli na podpięcie kabla zasilającego. Całość jest oczywiście uszczelniona wg IP67 przy użyciu gumowych uszczelek.
Tryby
Nie mogło się oczywiście obyć bez pewnego skomplikowania. Dzięki programowi 10Tap mamy do dyspozycji następujące tryby działania: 2000 lumenów i tryb stroboskopowy (pierwsze wciśniecie uruchamia pełną moc, drugie w interwale 0,4 sekundy stroboskop) 250 lumenów i 2000 lumenów (pierwsze uruchamia 250, drugie w interwale pełna moc) oraz jedynie 2000 lumenów, gdy dostępna jest tylko pełna moc. Przełączenie między trybami odbywa się poprzez 10-krotne naciśnięcie włącznika w interwale 0,4 sekundy, przy czym ostatnie naciśnięcie przytrzymujemy i czekamy, aż latarka zgaśnie. Proste, chociaż trzeba się skupić, bo system jest dość wrażliwy na kadencje i nie za każdym razem uda się to zrobić w takim rytmie, by latarka odczytała to jako próbę programowania.
Światło
Pora na najważniejsze – jak to nowe cudo w ogóle świeci? Odpowiedź jest oczywista. Jak zwykle u Streamlighta świeci bardzo dobrze.
Tak, że aż momentami zastanawiam się, czy nie za dobrze na zamknięte pomieszczenia. 2000 lumenów bez problemu radzi sobie z rozświetleniem całych pomieszczeń, a jeśli skierujecie światło na sufit w pokoju, robi się naprawdę jasno za sprawą odbicia światła. W przypadku celowania do człowieka promień latarki jest oślepiający i wyłącza w zasadzie jakiekolwiek możliwości obserwacji. Takie efekty już osiągało się przy poprzednich modelach, jednak warto podkreślić, że teraz przy bezpośrednim świeceniu w oczy jest to aż bolesne. Producent deklaruje zasięg na poziomie 266 metrów w trybie pełnej mocy i 93 przy 250 lumenach. Charakterystyką światła jest gorący i bardzo jasny punkt środkowy – znacznie ze względu na moc jaśniejszy i szerszy od poprzedniego modelu. Rozświetlenie w kręgach jest stopniowe i zadowalające.
Podsumowanie
ProTac 2.0 to latarka, która wydawać by się mogła kompletna. W zestawie otrzymujemy wszystko, czego potrzeba, wyprodukowała ją uznana spółka z dobrymi wynikami. Latarka świecie jasno, ma świetny włącznik i innowacyjny system zasilania, dzięki któremu oszczędzimy na drogich bateriach CR123a. Tym jednak, co najbardziej mi się w tym produkcie podoba, jest to, że Streamlight cały czas się rozwija. Kiedyś zadałem sobie pytanie, co jeszcze można wymyślić na tym rynku, a oni, zupełnie jakby czytali mi w myślach, pospieszyli z odpowiedzią. Za to szacun. Stramlight ProTac 2.0 to latarka godna polecenia – w zasadzie pozbawiona wad i to właśnie ona pozostaje obecnie na moim głównym karabinku.
Dziękujemy Streamlight za udostępnienie latarki na potrzeby recenzji.
Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Reklama. Artykuł zawiera lokowanie tłumików Ase Utra i akcesoriów Magpul.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.