Lądowo-morski SA-35
Pomysł na opracowanie SA-35 pojawił się w PIT-Radwar samodzielnie, bez żadnego zlecenia z zewnątrz. Wdrożenie na niszczycielach min okrętowego systemu uzbrojenia OSU-35K z armatą 35 mm przyniosło gotowe, sprawdzone w trudnych warunkach morskich, rozwiązania. Uznano, że skonstruowaną już armatę AM-35K można relatywnie szybko przystosować do wymagań lądowych. W nowej konstrukcji wykorzystano więc kompletną wieżę morskiej armaty AM-35K i głowicę obserwacyjno-śledzącą ZGS-35K, bloki elektroniki z BSKO-35K oraz rezerwowe stanowisko kierowania ogniem RSKO-35K. Zasadnicze elementy umieszczone są na platformie o wymiarach standardowego kontenera 20-stopowego, dzięki czemu może być przewożona przez dowolny samochód przystosowany do transportu takich kontenerów.
Armata SA-35 to efekt powstałej w PIT-Radwar koncepcji, że istniejącą armatę morską AM-35K można relatywnie szybko przystosować do wymagań lądowych / Zdjęcie: PIT-Radwar
Przygotowany demonstrator służy pokazaniu potencjalnym klientom, że możliwe jest względnie szybkie przygotowanie produktu opartego o gotowe rozwiązania, co pozwala na skrócenie czasu pomiędzy złożeniem zamówienia, a otrzymaniem końcowego rezultatu. Oczywiście przy tworzeniu SA-35 PIT-Radwar działał bez jakichkolwiek, nawet wstępnych, wymagań potencjalnego klienta, nie mówiąc o szczegółowych wymaganiach taktyczno-technicznych. Trzeba pamiętać, że na obecnym etapie jest to prezentacja możliwości przedsiębiorstwa, a nie gotowy, dojrzały produkt. Nie znaczy to, że tego typu demonstrator stanowi jedynie eksponat targowy.
Po zakończeniu zeszłorocznego MSPO, w pierwszej połowie października 2024 roku, SA-35 został wysłany na Centralny Poligon Sił Powietrznych w Ustce, w celu potwierdzenia przyjętych założeń konstrukcyjnych podczas praktycznego strzelania. Przeprowadzono próby, w czasie których wystrzelono blisko 500 pocisków.
W nowej konstrukcji wykorzystano kompletną wieżę morskiej armaty AM-35K i głowicę obserwacyjno-śledzącą ZGS-35K, bloki elektroniki z BSKO-35K oraz rezerwowe stanowisko kierowania ogniem RSKO-35K / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Zdaniem konstruktorów w pełni potwierdziły one, że wybrane podwozie Jelcz P663.45 T60 (nota bene samo w sobie będące prototypem), sprawdziło się w praktyce, zarówno pod względem mobilności w terenie, jak również stabilności w czasie strzelania. Nie wystąpiły również żadne poważne awarie ani po stronie podwozia, ani armaty. Oczywiście nie były to próby zmęczeniowe i trudno na tej podstawie wyciągać ostateczne wnioski, ale można powiedzieć że nie zaobserwowano żadnych niepokojących symptomów, które mogłyby sugerować, że takie połączenie podwozia z armatą natrafi na poważne przeszkody wytrzymałościowe.
>>>PGZ prezentuje możliwości artyleryjskiego systemu zwalczania celów powietrznych SA-35<<<
Przy strzelaniu z wykorzystaniem podpór osiągnięte wyniki w pełni odpowiadały tym osiąganym w wersji morskiej. Jeszcze ważniejszym testem było przeprowadzenie strzelań bez podpór czyli w warunkach przenoszenia wszystkich drgań bezpośrednio na podwozie samochodowe. Okazało się, że jest możliwe aby powstające wówczas ruchy platformy zostały skompensowane bez dokonywania zmian w istniejącym systemie napędowym armaty. Daje to perspektywę skutecznego prowadzenia ognia z krótkich przystanków, pozwalając na elastyczne reagowanie na zmieniającą się sytuację powietrzną, nawet w trakcie przemieszczania się pojazdu.
Naturalnie nasuwa to pytanie o potencjalną możliwość strzelania w ruchu. W tym wypadku producent jest ostrożny z deklaracjami, gdyż zweryfikowanie takiego założenia wymaga przeprowadzenia testów praktycznych z dokonaniem wszelkich niezbędnych pomiarów. Możliwość strzelania w ruchu to zagadnienie dużo bardziej skomplikowane niż sama tylko kwestia stabilizacji armaty. W takim wypadku powstaje choćby kwestia otrzymywania precyzyjnych danych o celach ze źródeł zewnętrznych, co wymaga precyzyjnej znajomości położenia środka ogniowego względem środków wykrywania. Problem ten można oczywiście rozwiązać poprzez zainstalowanie zarówno środków rażenia, jak i środków wykrywania na jednym podwoziu. Jednak w takim wypadku mówimy już o zupełnie nowej konstrukcji, która siłą rzeczy zmierza w kierunku koncepcji zbliżonej do zarzuconej niemal dwie dekady temu Loary.
Gotowy demonstrator został publicznie zaprezentowany podczas MSPO 2024 w Kielcach / Zdjęcie: Przemysław Gurgurewicz, MILMAG
Należy dodać, że podczas prób przeprowadzonych w Ustce SA-35 nie działał samodzielnie. Na potrzeby testów stworzono zaimprowizowany system dowodzenia. Do wskazywania celów służyła stacja radiolokacyjna Bystra, zaś dane przekazywane były za pomocą dostosowanego do potrzeb prób systemu Zenit.
Zeszłoroczne testy w Ustce napawają konstruktorów optymizmem co do ewentualnego efektu docelowego. W bieżącym roku planuje się wprowadzić udoskonalenia oraz przeprowadzić kolejne strzelania poligonowe. Nie będą przy tym dokonywane zmiany obecnej konfiguracji. Ponieważ całe przedsięwzięcie jest finansowane z własnych środków PIT-Radwar to ze względów finansowych, bez konkretnych wymagań ze strony potencjalnego użytkownika, prowadzenie dalszych prac rozwojowych będzie ograniczone.
W SA-35 wykorzystano kompletną wieżę morskiej armaty AM-35K, która wcześniej znajdowała się na ORP Albatros / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Przykład jak mógłby wyglądać docelowy SA-35 pokazywały choćby wcześniejsze wizualizacje prezentujące wyposażoną w 4 wsporniki platformę, na której poza armatą umieszczono głowicę obserwacyjno-śledzącą zamontowaną na wysuwanym teleskopowo maszcie, bloki elektroniki, podsystem łączności i transmisji danych oraz autonomiczny system zasilania w postaci agregatu prądotwórczego. Umieszczenie wszystkich elementów na jednej platformie pozwoliłoby także na jej autonomiczne użycie, bez samochodu, co może być przydatne w kontekście lepszego maskowania armaty w terenie, bądź też w przypadku obrony celów stacjonarnych. Z kolei zastosowanie w SA-35 znanego z okrętów rezerwowego stanowiska kierowania ogniem RSKO-35K, w wariancie wynośnym, pozwoli na kierowanie armatą z pewnej odległości, nie narażając obsługi na niebezpieczeństwo związane z atakiem na samą armatę.
Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Naturalnie demonstrator nie dysponuje wszystkimi możliwościami, które mogłyby zostać wprowadzone w wariancie produkcyjnym. Kształt docelowy będzie w razie czego wynikał z realizacji precyzyjnych wymagań odbiorcy. Nośność zastosowanego podwozia Jelcz P663.45 T60 pozostawia obecnie wystarczająco duży margines, żeby pomimo samej armaty umieścić na nim większy zapas amunicji, czy też radar kierowania ogniem.
Takie urządzenie powstaje obecnie w gdańskim oddziale firmy pod kryptonimem Tuga. Niewielki, pracujący w pasmie X radar ma mieć w odniesieniu do dużych obiektów zasięg w granicach 20 km, zaś w przypadku celów niewielkich kategorii mini dronów (o skutecznej powierzchni odbicia na poziomie 0,01 m²) zapewniałby zasięg 3-4 km. Dzięki panelowej budowie na jego bazie można stworzyć także radar dookólny, mogący pełnić rolę nie tylko radaru kierowania ogniem, ale w pewnym zakresie także radaru wskazywania celów.
Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Pomimo tego, że demonstrator SA-35 ma na celu zaprezentowanie możliwości stworzenia produktu, który byłby łatwo adaptowalny do wymagań klienta, można wskazać pewne kierunki gdzie taka armata mogłaby znaleźć zastosowanie. Jednym z pomysłów jest wprowadzenie jej do składu systemu rakietowo-artyleryjskiego obrony przeciwlotniczej Pilica+. W obecnych założeniach ma on dysponować zestawami artyleryjsko-rakietowymi ZUR-23-2SP oraz wyrzutniami rakiet małego zasięgu CAMM. W stosunku do pierwotnych wymagań programu Pilica rozszerzono także zakres użycia systemu, co skutkowało także zwiększeniem całkowitej liczby zamówionych baterii z 6 do 22.
O ile oryginalna Pilica miała zasadniczo służyć do obrony obiektów stacjonarnych (np. lotnisk), to w przypadku Pilicy+ doszło do tego zadanie osłony i uzupełnienia stref ognia zestawów średniego zasięgu Wisła (czyli spolszczonych Patriot PAC-3). W tym celu Pilica+ ma być także wzbogacona o podsystemy zwalczania amunicji lotniczej i bezzałogowych statków powietrznych. Przy tym ostatnim zadaniu szczególnie przydatna mogłaby być możliwość użycia rozcalanej amunicji programowalnej, którą może dysponować armata większego kalibru, a nie jedynie rozcalanej jak to ma być w pociskach kalibru 23 mm używanych w ZUR-23-2SP.
Głowica obserwacyjno-śledząca ZGS-35K / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Morskie AM-35K
Pisząc o SA-35 nie sposób nie wspomnieć o jej bezpośrednim przodku czyli AM-35K, czy szerzej o systemie OSU-35K. Jak wiadomo SA-35 powstał na bazie prototypowej armaty AM-35K, która tymczasowo zainstalowana była na niszczycielu min ORP Albatros, zaś pierwszy egzemplarz seryjny armaty trafił na ORP Mewa. Na nim też wprowadzane zostały udoskonalenia, które były efektem wniosków wynikłych podczas pierwszych miesięcy eksploatacji. Nie są to oczywiście zmiany dotyczący parametrów samego systemu. Usprawnienia dotyczą np. kwestii eksploatacyjnych armaty, choćby ergonomii obsługi. Z drugiej strony w PIT-Radwar wykonywane są prace mające na celu jak najlepsze dostosowanie produktu do seryjnego wytwarzania, czyli poprawa technologiczności. Ma to usprawnić seryjne wytwarzanie OSU-35K, ale prace w tym zakresie nie będą zauważalne dla postronnego obserwatora.
Obecnie zamówienie na nowe systemy opiewa na 6 kompletów – 1 dla ORP Albatros w miejsce pierwotnie badanego na nim prototypu, 3 dla nowo budowanych niszczycieli min projektu 258 oraz 2 sztuki dla pierwszej fregaty wielozadaniowej projektu 106 Miecznik. W perspektywie jest zamówienie 4 dalszych kompletów dla drugiego i trzeciego okrętu typu Miecznik, a być może jeszcze jednego, w przypadku podjęcia decyzji o pełnym doprowadzenia prototypowego ORP Kormoran do standardu okrętów seryjnych. Armata AM-35K w wariancie dla Miecznika nie będzie różnić się od tej dla Kormoranów II. Jedyną zmianą może być obniżona podstawa armaty, która w pierwotnym wariancie była zdeterminowana gabarytami niszczycieli min, zaś w przypadku fregat może być ona zdecydowanie niższa.
Na wdrożenie oczekuje jeszcze system amunicji programowalnej dla OSU-35K. Wszystkie AM-35K konstrukcyjnie są przystosowane do strzelania ego typu amunicją i wymagają jedynie zamontowania na końcu lufy urządzenia wylotowego z zespołem trzech cewek – dwóch pomiarowych i programującej, bloku zasilającego i programującego oraz łączącego je przewodu.
Nośność zastosowanego w SA-35 podwozia Jelcz P663.45 T60 pozostawia duży margines pozwalający na zwiększenie zapasu amunicji czy też umieszczeniu na nim niewielkiego radaru kierowania ogniem, takiego jak powstająca obecnie w PIT-Radwar Tuga / Zdjęcie: Przemysław Gurgurewicz, MILMAG
Program opracowania tego typu krajowej amunicji jest obecnie prowadzony w ramach projektu naukowo-badawczego System amunicji programowalnej kal. 35 mm dla Okrętowego Systemu Uzbrojenia (OSU-35K) / SAP-35. Realizowany jest on przez konsorcjum w składzie: Wojskowa Akademia Techniczna (lider), Mesko SA oraz PIT-Radwar, i finansowany jest przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Celem programu rozpisanego na okres 20 grudnia 2022 – 20 czerwca 2025, a obecnie przedłużonego do grudnia 2025 roku, jest wykonanie oraz sprawdzenie w warunkach rzeczywistych partii prototypowej amunicji programowalnej kal. 35 mm dla OSU-35K. Zawiera się w tym: wykonanie prototypu systemu amunicji programowalnej kal. 35 mm, wyprodukowanie partii prototypowej niezbędnej do prowadzenia badań, przeprowadzenie badań wstępnych i badań kwalifikacyjnych prototypu SAP-35 oraz opracowanie tabel strzelniczych i dokumentacji technicznej wyrobu.
W ramach programu poza samym programowalnym pociskiem rozcalanym powstają także wspomniane wcześniej urządzenie wylotowe armaty z układem pomiarowo-programującym oraz specjalizowany komputer pomiaru prędkości i programowania współpracujący z systemem kierowania ogniem. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedniego dostosowania oprogramowania SKO. Po wprowadzeniu nowej amunicji potrzebny będzie nowy moduł balistyczny jak również moduł wypracowujący parametry rozcalenia pocisków, tak aby zoptymalizować gęstość odłamków w zależności od typu celu, czy to będzie samolot, duży czy mały bezzałogowy statek powietrzny. Wszystko to zastanie wdrożone w skład OSU-35K po zakończeniu programu SAP-35.
Poprzednicy SA-35
Armata KDA kalibru 35 mm, na wytwarzanie której zakupiono licencję jeszcze w grudniu 1995 roku, nie miała do tej pory w Polsce szczęścia do wdrożenia w wariancie lądowym. Zakupiona jako uzbrojenie samobieżnego zestawu przeciwlotniczego Loara, po anulowaniu programu pozostała niewykorzystana. W następnych latach pojawiały się kolejne pomysły na jej zagospodarowanie.
Zasadnicze elementy SA-35 umieszczone zostały na platformie o wymiarach standardowego 20-stopowego kontenera, dzięki czemu może być ona przewożona przez dowolny samochód przystosowany do transportu tego typu ładunków / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
W latach 2007-2008 przy wykorzystaniu elementów armaty S-60M powstał model laboratoryjny armaty holowanej pod nazwą San-35. Praca ta znalazła swoją kontynuację w projekcie rozwojowym pt. Zdalnie sterowany system przeciwlotniczy oparty o armatę kal. 35 mm. Jego realizacja przez konsorcjum w składzie Wojskowa Akademia Techniczna (lider), CNPEP Radwar i Ośrodek Badawczo Rozwojowy Sprzętu Mechanicznego w Tarnowie rozpoczęła się 22 grudnia 2009 roku z terminem zakończenia pracy 21 grudnia 2011 roku. W jej wyniku powstała znana też pod kryptonimem Hydra armata, która z powodzeniem została przetestowana w ramach eksploatowanego w Marynarce Wojennej systemu artyleryjskiego Blenda. Jej strzelania przeprowadzone w 2011 roku stały się przyczynkiem do rozpoczęcia opracowywania wariantu morskiego.
W grudniu 2011 roku miało miejsce następne podejście do stworzenia wariantu lądowego. Ówczesny CNPEP Radwar złożył wówczas wniosek projektowy Bateria przeciwlotnicza z armatami kal. 35 mm, który przewidywał zastosowanie armat holowanych w dwóch wariantach: z celownikiem programowalnym (A-35) oraz z indywidualną optoelektroniczną głowicę śledząco-celowniczą (AG-35). Cały system miały tworzyć dodatkowo stacja radiolokacyjna MMSR-296, wóz dowodzenia i kierowania ogniem WD-35 oraz amunicja programowalna kal. 35 mm. Opracowane części składowe baterii po raz pierwszy zaprezentowano w Kielcach podczas MSPO 2016. Do zakupu systemu przez polskie wojsko jednak nie doszło.
Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
W późniejszym czasie PIT-Radwar przedstawił następną koncepcję wykorzystania armat KDA kal. 35 mm. Zaprezentowana propozycja przewidywała budowę w pełni zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej bliskiego zasięgu (VSHORAD), w którego skład mogłyby wejść armaty KDA umieszczone na różnych, w zależności od potrzeb, podwoziach: kołowego transportera opancerzonego Rosomak, gąsienicowego pochodzącego od armatohaubicy K9PL/Krab, czy też ciężarowego samochodu terenowego np. Jelcz P662. W tym ostatnim przypadku doszło do skonstruowania demonstratora składającego się z armaty AG-35 umieszczonej na podwoziu Jelcza P662.D43, który zaprezentowano na kieleckim MSPO w 2021 roku.
SA-35 to już kolejne podejście do tematu lądowego zastosowania armaty kalibru 35 mm. Wykorzystanie gotowych rozwiązań z wersji morskiej pozwala na założenie, że w przypadku zamówienia wariantu wyłącznie z głowicą optoelektroniczną, prototyp do badań wojskowych mógłby zostać dostarczony w przeciągu 24 miesięcy od zawarcia umowy. W przypadku wersji wyposażonej w głowicę radiolokacyjno-optoelektroniczną czas ten miałby być nie dłuższy niż 36 miesięcy. Także fakt wykorzystania elementów okrętowego systemu OSU-35K, powoduje że docelowy SA-35 mógłby powstać w ramach zakupu z dostosowaniem, procedury prostszej niż praca badawczo-rozwojowa. Z pewnością skorzystanie z istniejących rozwiązań zmniejsza także ryzyko techniczne i pozwala klientowi na wcześniejsze zapoznanie się z możliwościami już funkcjonującej armaty morskiej. Jednak czy SA-35 przyciągnie zainteresowanie klientów i przerodzi się w seryjny produkt pokaże dopiero przyszłość.