Imperium Osmańskie strikes back
Broń tureckiego pochodzenia zdaje się doskonale wypełniać lukę na rynkach pokroju naszego polskiego. Jest przyzwoicie wykonana, wzorowana na popularnych, a przy tym niejednokrotnie trudno dostępnych modelach, no i zwykle oferuje bezkonkurencyjny stosunek jakości do ceny (czyt. tanio jest). Dosłownie kilka dni przed otrzymaniem Girsana MC P35 do recenzji, zakupiłem swój pierwszy pistolet – Browning Hi Power właśnie, tyle że w wersji Mark I. Czy w świetle porównania oryginału i współczesnej kopii żałuję swojego zakupu? Dojdziemy do tego, na razie lecimy z odpudełkowaniem.
Girsan MC P35 – unboxing
Chciałbym móc stwierdzić, że pistolet P35 trafia do nas w standardowym pudełku, ale to nie do końca prawda. Problem w tym, że wycięcie w piance jest ewidentnie przewidziane na inny, większy pistolet, i to z opcją montażu kolimatora. Dodatkowo w drugiej sekcji jest duży slot na… coś. Nie wiem co, bo tego nie ma. Niby w niczym to nie przeszkadza, ale pozostawia pewien niesmak, coś jak parszywy sos czosnkowy z marketu w perfekcyjnym dönerze z jagnięciną. Oprócz samej broni, walizeczka mieści dodatkowy magazynek marki Mec-Gar, dwie szczoteczki (tworzywo i mosiądz), wycior z oczkiem, olejek i instrukcję, która jest i nie straszy, a może się nawet komuś przyda.
Pierwsze wrażenie
Sam pistolet Girsan MC P35 wygląda tak, jak powinien, czyli jak Browning Hi Power Mk II*, ale pomalowany farbą Cerakote na kolor piaskowy. Jedni powiedzą FDE, drudzy khaki, trzeci kojot, a „cywile” – beżowy. Wiadomo, o co chodzi. Do tego czarne manipulatory, kurek i okładziny rękojeści oraz srebrna lufa. Bardzo estetyczne połączenie, choć zrobiłem lepsze, ale o tym później. Waga również zbliżona do mojego egzemplarza (różnica kilku gramów). Spasowanie elementów, jakość tworzywa oraz powłoki, ogólny feel w dłoni – aż się chce powiedzieć po ferdkowemu „kurde, panie, to dobre jest”. Tak naprawdę jedyne, co świadczy o tureckim rodowodzie Girsana, to oznaczenia. Z pozostałych różnic względem oryginału znalazłem jedną*, ale bardzo istotną: przyrządy celownicze. Są po prostu dużo lepsze niż te stare, czytelniejsze i trudniejsze do „zgubienia”.
* tak naprawdę to dwie różnice, ponieważ Mark II z okrągłym kurkiem miał jeszcze drewniane okładziny starego typu, a tu mamy zastosowane polimerowe znane z Mark III. Ale zdarzały się wersje, nazwijmy to, przejściowe. W sumie można powiedzieć, że to Mark II z okładzinami i przyrządami z Mark III, albo “trójka” z kurkiem z “dwójki” lub “jedynki”.
Specyfikacja pistoletu Girsan P35
My tak sobie gadu-gadu, że Browning, że Haj Pałer, ale przecież nie każdy zna tę konstrukcję. Zatem pora na kilka konkretów i przedstawienie zarysu historycznego. FN Browning HP, a co za tym idzie także Girsan MC P35, są kurkowymi pistoletami samopowtarzalnymi, działającymi na zasadzie krótkiego odrzutu lufy. Ryglowanie odbywa się poprzez przekoszenie lufy w pionie, a następnie zazębienie wypustek i wyżłobień w lufie oraz zamku. Broń zasilana jest z 2-rzędowego magazynka, mieszczącego 15 (w oryginale 13) nabojów kalibru 9×19 mm. Waga wynosi około 840 g.
Za bezpieczeństwo strzelca i otoczenia odpowiada bezpiecznik nastawny (obustronny w Girsanie), blokady iglicy oraz kurka, a także – o zgrozo – bezpiecznik magazynkowy**. Lufa gwintowana prawoskrętnie, 6-bruzdowa, długości 123,8 mm, Spust Single Action, czyli kurka nim nie naciągniemy.
** wadą tego rozwiązania jest brak możliwości oddania pustego strzału po wyjęciu magazynka. Niby nic, ale niektórym sędziom lub prowadzącym może podnieść ciśnienie.
Szczypta historii
Powstanie pistoletu Hi Power to oficjalnie rok 1935, choć prace nad nim trwały przez 7 wcześniejszych lat. Na upartego to nawet 14, ale nie bądźmy uparci. Co ciekawe, mimo nazwiska Browning w nazwie, głównym konstruktorem był Dieudonné Saive, który wykoncypował dwurzędowy magazynek, będący fundamentem całej broni. Browning wprawdzie próbował przy tym projekcie pogmerać na wczesnym etapie, ale szybko dał sobie spokój. Cóż, tak nakazał dział marketingu i Saive pozostał w cieniu. Jednak uczciwie trzeba przyznać, że pośmiertnie wykorzystano rozwiązania Browninga, gdy tylko wygasły ich patenty.
Z dalszych ciekawostek, Hi Power o mały włos nie został bronią polskich wojaków w latach 30. XX wieku, ale w wyniku nieładnego przekrętu konkurs anulowano, a w 1935 roku do uzbrojenia przyjęto słynnego Vis-a. Mimo to rozpoczęcie produkcji belgijskiego strzeladła „w ciemno” (bez czekania na wygranie jakiegoś przetargu czy konkursu) okazało się strzałem w dziesiątkę i towar elegancko rozszedł się po świecie. Ciekawostka nr 3: z tej broni korzystało więcej formacji na całym globie, niż z bardziej znanego Colta M1911.
Rzut oka na bebechy
Z dziennikarskiego obowiązku (i własnego wścibstwa) zerknąłem do wnętrza Girsana P35. Wszystko prezentowało się znajomo, wykończenie powierzchni bez zarzutu, powłoka równomierna, bez odprysków, elementy przesmarowane, ale nie zatopione w smarze. Sam proces rozkładania identyczny jak w pierwowzorze, w obie strony poszło sprawnie i bez żadnych problemów. Po prostu solidna, uczciwa robota. Nie ma o czym pisać. Lepiej popatrzeć na zdjęcia.
(Nie)oczekiwana zamiana miejsc
Nie mogłem się powstrzymać przed próbą stworzenia „hybrydy” z dwóch niemal identycznych pistoletów. Wnioski są następujące: mamy kompatybilność wsteczną. Nowe pasuje do starego, ale odwrotnie już nie zawsze. Problematyczna była lufa i okładziny chwytu, których Girsan MC P35 „nie łykał”. Oczywiście to nie kwestia wykonania, a zwyczajnie różnic w budowie. Natomiast oldboy nie miał problemu z nowszymi podzespołami. Zamki, wraz z lufami, można było wymieniać dowolnie. Czyli odwzorowanie kopii jest jak najbardziej wzorowe.
MC P35 w praktyce
Dość bajania, pistolet służy do strzelania, więc celem wykorzystania go zgodnie z przeznaczeniem, zabrałem Girsana wraz z FN-em na strzelnicę. Strzelcem jestem raczej początkującym, a co gorsza dzień wcześniej przywaliłem sobie młotkiem w lewą dłoń, ale mimo to liczyłem na miarodajne wyniki, jak się ma nowe do starego. Jeśli chodzi o opory manipulatorów, kurka i zamka, nie byłem w stanie odczuć znaczącej różnicy.
Na dzisiejsze standardy spust pracuje raczej koszmarnie – początek jest zgrzytliwy, potem mamy oporną ścianę, a całość wieńczy dość długi, skokowy i trudno wyczuwalny reset. Najprawdopodobniejszym podejrzanym odpowiedzialnym za taki stan rzeczy jest ten nieszczęsny bezpiecznik magazynkowy. Po wysunięciu zasobnika na amunicję spust nagle przestaje chrobotać i skakać. No ale wtedy nie postrzelamy. Szczęśliwie dość łatwo da się usunąć ten wątpliwej użyteczności element.
Co do samego strzelania, poszło jako tako. Współczesne przyrządy celownicze okazały się największym pozytywem nowej konstrukcji. Wejście w cel, utrzymanie go i oddanie względnie celnego strzału to niebo a ziemia w porównaniu z „dziadkiem”. Ogólnie Girsan MC P35 strzela tak, jak powinien (standardowo największą przeszkodą był sam strzelec), na amunicji Fiocchi Training Dynamics 115 gr nic się nie zacinało. Okładki chwytu u Turka zdecydowanie lepiej stabilizują dłonie, choć w porównaniu z dzisiejszymi stipplingowanymi plastikowcami Hi Power zostaje w tyle. No ale co stalowy szkielet, to stalowy szkielet.
Czy Girsan MC P35 to dobry pistolet?
Turecki odpowiednik belgijskiej legendy to broń rzetelnie wykonana, a co najważniejsze nowa, łatwo dostępna i wyceniona lepiej, niż większość leciwych oryginałów z Herstalu. Trzeba mieć na względzie, że jest to pistolet nieco archaiczny, choć nadal bardzo wdzięczny w eksploatacji (poza tym nieszczęsnym bezpiecznikiem magazynkowym). Na stronie producenta można znaleźć jego przeróżne wersje, także matchowe, Optic Ready, z szynami akcesoryjnymi itp. Tym samym, jeśli ktoś miałby taką fantazję, mógłby nawet zrobić z niego pistolet sportowy lub bojowy-po-nowemu. Moim zdaniem obecnie Browning Hi Power to wybór raczej dla miłośników historii, kolekcjonerów lub fanów tej konkretnej konstrukcji strzeleckiej. Z kolei wersja turecka ogranicza grono potencjalnych chętnych, bo historycznie jest dość „jałowa”. Niemniej jeśli lubisz ten pistolet z jakichkolwiek innych względów, to Girsan MC P35 cię nie rozczaruje.
PS: A jeśli chodzi o to, czy żałuję zakupu swojego egzemplarza – i tak, i nie. Z jednej strony bardzo lubię ten model pistoletu i jego historyczną wersję uważam za bardzo dobry początek kolekcji. Z drugiej czuję irytację, że niższym kosztem mógłbym mieć bardziej użyteczny sprzęt. Ale hej! Czasem trzeba porzucić lejce pragmatyzmu i dać się ponieść sentymentom 😉
PPS: Zdecydowałem się wyjąć ze swojego staruszka bezpiecznik i moje przypuszczenia się potwierdziły: spust zaczął pracować płynnie, a reset okazał się być znacznie krótszy niż sądziłem. Po prostu przy płynnej pracy języka w końcu jestem go w stanie wyczuć.
Dziękujemy sklepowi Kaliber za udostępnienie pistoletu na potrzeby recenzji.
Dziękujemy Big Gun w Krakowie za udostępnienie strzelnicy.
Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.