Kiedy w ubiegłym tygodniu Ukraina i Szwecja podpisały list intencyjny dotyczący zakupu nawet 150 myśliwców JAS 39 Gripen E, wielu obserwatorów potraktowało to przede wszystkim jako gest polityczny, bo Kijowa nie stać na taki wydatek (Ukraina zainteresowana 100-150 samolotami Gripen E).
Zdjęcie: Ulf Kristersson via X
Nie chodzi tu o przejęcie majątku Federacji Rosyjskiej wprost. Zachód nie zdecydował się jeszcze na otwarte konfiskaty, które mogłyby wywołać lawinę pozwów i zemstę Moskwy w postaci przejęcia zachodnich aktywów w Rosji. Chodzi o coś subtelniejszego, bo o wykorzystanie zysków generowanych przez zamrożone środki Banku Centralnego Federacji Rosyjskiej, ulokowane w europejskich instytucjach finansowych, głównie w belgijskim Euroclearze.
Odsetki z tych pieniędzy są już dziś przekazywane na wsparcie ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego w ramach Europejskiego Funduszu Pokojowego. Mechanizm działa, jest zgodny z unijnym prawem i, co najważniejsze, nie uderza bezpośrednio w samą strukturę własności aktywów.
Zdjęcia: Saab Defence and Security
Przełomowa decyzja?
To właśnie ten model mógłby sfinansować zakup Gripenów. Szwedzki minister obrony Pål Jonson przyznał wprost, że jego rząd rozważa użycie zamrożonych rosyjskich aktywów jako źródła finansowania. Oznaczałoby to, że myśliwce, które w przyszłości będą chronić ukraińskie niebo, zostałyby kupione za pieniądze agresora. Symbolika jest tu uderzająca – wojna finansowana z majątku państwa, które ją rozpętało.
Mechanizm finansowania z rosyjskich funduszy nie jest zresztą nowością. Państwa G7 – w tym USA, Wielka Brytania, Niemcy i Japonia – już w czerwcu 2025 roku uzgodniły stworzenie systemu pożyczek o łącznej wartości 50 miliardów dolarów, zabezpieczonych właśnie dochodami z rosyjskich aktywów.
Ukraina ma otrzymywać środki natychmiast, a ich obsługa będzie spłacana z odsetek, jakie generują zamrożone pieniądze w zachodnich bankach. To rozwiązanie praktyczne, zgodne z prawem międzynarodowym i politycznie wygodne. Nie obciąża bezpośrednio budżetów państw, które wspierają Kijów. Wystarczy wola polityczna i sprawny mechanizm finansowy.
Szansa dla polskiego przemysłu?
Dlatego pomysł, by z tego samego źródła sfinansować zakup szwedzkich myśliwców, jest logicznym krokiem naprzód. Jeżeli się powiedzie, stworzy precedens o ogromnym znaczeniu, bo otworzy drogę do finansowania innych dużych programów zbrojeniowych dla Ukrainy bez angażowania nowych funduszy podatników. Czołgi, systemy przeciwlotnicze, amunicja, bezzałogowce. Wszystko to można byłoby opłacić z zysków rosyjskich pieniędzy, które od dwóch lat leżą zamrożone w zachodnich instytucjach.
W tym kontekście pojawia się pytanie, które powinny zadać sobie rządy w Warszawie: czy Polska mogłaby pójść śladem Szwecji i zaproponować Ukrainie zakup polskiego systemu, na przykład dywizjonowego modułu ogniowego Regina, finansowany z tych samych źródeł? Regina to system, który Ukraińcy znają, uważają za bardzo dobry i przydatny. Zaoferowanie go Ukrainie za zamrożone ruble miałoby bardzo duży wymiar praktyczny i marketingowy. W końcu to jeden z niewielu polskich produktów, które mogą zrobić karierę zagranicą.
Polskie firmy i zakłady są zdolne zwiększyć produkcję, jeśli pojawi się polityczne zamówienie i gwarancje finansowe. Politycznie pomysł ma swoich adwokatów: w Warszawie wielokrotnie powtarzano, że zamrożone aktywa powinny służyć odbudowie i obronie Ukrainy, a premier i Ministerstwo Spraw Zagranicznych już sygnalizowały gotowość do bardziej aktywnego wykorzystania tego instrumentu.
Groźby Kremla
Oczywiście, nie jest to rozwiązanie wolne od ryzyka. Kreml już zapowiada, że uzna takie działania za kradzież i podejmie odwet. Część państw zachodnich, szczególnie Niemcy i Francja, obawia się też, że stworzenie precedensu podważy zaufanie inwestorów do systemu finansowego Zachodu. W końcu, jeśli raz można wykorzystać zamrożone środki przeciwnika, to kto zagwarantuje, że kiedyś nie sięgnie się po aktywa innego państwa – choćby w imię wyższej sprawiedliwości? To poważny argument, który wciąż powstrzymuje część europejskich stolic przed pełnym poparciem dla tego rozwiązania.
Mimo to polityczny wiatr zmienia wyraźnie kierunek. Zmęczenie społeczne przedłużającą się wojną, ograniczenia budżetowe i konieczność utrzymania tempa dostaw dla Ukrainy wymuszają kreatywność. Wykorzystanie zysków z rosyjskich aktywów jest dziś najprostszym sposobem, by utrzymać finansowanie bez kosztów politycznych w krajach Zachodu.
Czytaj także:
- Niewypał w Budapeszcie. Tylko jeden człowiek był zdziwiony
- Toporna rosyjska propaganda. A jednak ludzie w nią wierzą
- Walka z cieniem. NATO walczy z rosyjskimi przemytnikami
- Wojna w Donbasie. Rosyjski fake news, który wciąż żyje własnym życiem
- Ruskie trolle wygrywają w Internecie. Polska ma problem
- Trump to biznesmen. Największym wygranym wojny jest amerykański przemysł
- Pseudopatriotyzm w służbie Putina
- Ukraińskie specoperacje w Rosji lekcją dla NATO


