Kilka słów o montażach
Dotychczas głównym problemem strzelców chcących doposażyć swoją strzelbę w kolimator był montaż. Popularne konstrukcje są raczej przystosowane do osadzenia na pistoletach lub przy użyciu adaptera na szynę Picatinny. Oczywiście wiele strzelb posiada możliwość zamocowania szyny, jednak podnoszenie punktu celowania odbija się negatywnie na składzie, powodując utratę kontaktu policzka z baką kolby. Popularne w środowisku sportowym (jeśli można w ogóle tak powiedzieć o tak niszowym produkcie) stały się zatem adaptery pozwalające na montaż pistoletowych mikrokolimatorów (które bardzo często nie są już mikro, jak np. testowany niedawno Vortex Defender XL). Niestety, jak często bywa w wypadku naszego rynku, najlepsze rozwiązania w tej kwestii może i są wyjątkowo drogie, ale przynajmniej słabo dostępne, toteż część użytkowników decyduje się na płytki wykonane na zamówienie, co jest oczywiście problematyczne.
Na ratunek przychodzi Vortex Viper
Dlaczego poświęcam temu tematowi tyle uwagi? Żeby pokazać, jak genialne w swojej prostocie jest rozwiązanie, które stworzył Vortex, pozwalające użytkownikowi zapomnieć o wszystkim powyższym. Uniwersalny, oparty na trzech otworach o różnej długości montaż pozwala osadzić kolimator na każdej strzelbie z otworami na grzbiecie baskili, niezależnie od ich rozstawu, więc jeśli na przykład tak jak ja wykonaliście wcześniej otwory z rozstawem dedykowanym pod płytkę montażową, nie musicie się martwić – będzie pasować. I będzie siedzieć naprawdę nisko.
Oczywiście Vortex jak zwykle zadbał, żeby użytkownik tuż po zakupie mógł się cieszyć nową zabawką, dołączając kilka zestawów śrub o najpopularniejszych gwintach. Tutaj mam jednak drobne zastrzeżenie – wszystkie dołączone śruby mają gniazdo w rozmiarze T10, choć przy tej średnicy łbów bez trudu można dostać śruby z gniazdami T15 czy nawet T20, co zapewne oszczędziłoby niektórym sporo trudu przy demontażu.
Garść danych o Vortex Viper Shotgun
Poza unikalnym systemem montażu, Viper Shotgun dostarcza wszystkiego, do czego zdążył przyzwyczaić użytkowników Vortex – solidna, wykonana z aluminium 6061 obudowa, krystalicznie czyste, pozbawione błędu paralaksy i pokryte powłoką antyodblaskową soczewki oraz pracujące z wyraźnym kliknięciem i wyczuwalnym oporem pokrętła regulacyjne, zapewniające szeroki zakres regulacji – 100 MOA w każdej płaszczyźnie.
Celownik, jak to często w wypadku produktów Vortexa bywa, występuje w dwóch wariantach znaku celowniczego. Pierwszy, dla mnie osobiście raczej mało ciekawy, to klasyczna kropka 3 MOA. Znacznie bardziej interesująca (a jednocześnie niewiele droższa) wersja MR (Multi Reticle) daje nam dostęp do trzech znaków celowniczych – wspomnianej wyżej, występującej w wersji podstawowej kropki wielkości 3 MOA, okręgu 32 MOA oraz okręgu 65 MOA, które oczywiście możemy ze sobą łączyć, co daje sumarycznie 7 możliwych opcji.
Kolimator wykonany jest w technologii zamkniętej – tzn. z emiterem umieszczonym pomiędzy dwiema szczelnymi soczewkami, co w znaczny sposób przekłada się na odporność na niekorzystne warunki takie jak mgła, deszcz czy śnieg oraz ułatwia utrzymanie w czystości.
Okno w rozmiarze 24 x 20 mm (szer. x wys.), idąc w parze z cienką ramą, zapewnia szerokie pole widzenia. Oczywiście – z perspektywy strzelca sportowego – mogłoby być większe, jednak w przypadku broni długiej nie ma to aż tak dużego znaczenia jak przy pistoletach. Przy w miarę poprawnym składzie nie widzę możliwości zgubienia punktu celowniczego. Należy pamiętać, że celownik projektowany był przede wszystkim z myślą o myśliwych, a jednym z przyświecających mu założeń była wytrzymała, zwarta konstrukcja, która nie będzie zaczepiać się o elementy ekwipunku i otoczenia. Miłym akcentem są poprzeczne frezowania wzdłuż całej szyny montażowej, mające za zadanie zapobiegać refleksom świetlnym.
Kolimator zasilany jest najpopularniejszą baterią CR2032, gniazdo baterii znajduje się na prawym boku kolimatora. Rozwiązanie to pozwoliło na uzyskanie wyjątkowo nisko osadzonego punktu celowania oraz wyeliminowało wszelkie problemy występujące w przypadku montażu baterii na tacce. Jak chyba wszystkie celowniki Vortexa, Viper wyposażony jest w system automatycznego wyłączania po 10 minutach bezczynności. Układ aktywacyjny uruchomi celownik ponownie, gdy tylko wykryje ruch. Ustawienia punktu celowania i jasności przy wyłączeniu i włączeniu, zarówno automatycznym jak i manualnym, zostają zachowane.
W zestawie oprócz samego celownika, papierologii i wspomnianych wyżej śrub znajduje się gumowa osłona, ściereczka z mikrofibry i (w przeciwieństwie do dostarczanego z Defenderem) całkiem użyteczny klucz do regulacji nastaw i odkręcania pokrywy baterii.
„Żmija” w praktyce
Jako że przerzuciłem się na kolimator na strzelbie jakieś półtorej roku przed napisaniem tej recenzji, zmiana składu w moim wypadku była niemalże zerowa. Poprosiłem więc kolegę strzelającego przy użyciu klasycznych przyrządów, żeby podzielił się wrażeniami. Tak jak się spodziewałem, z uwagi na wyjątkowo niskie osadzenie, przesiadka z mechaniki okazała się równie bezproblemowa i intuicyjna.
Z początku i przez większość mojej dotychczasowej przygody z Viperem korzystałem z kółka 65 MOA, które doskonale spisuje się zarówno przy szybkich grupach celów, jak i przy trudnych no-shootach, szczególnie gdy przychodzi do strzelania tzw. „duchów” (celowania w wyimaginowany obraz celu będący jego odbiciem obok faktycznego celu), gdyż obrys kołka z grubsza pokrywa się z wymiarem najczęściej używanych płytek. Niestety muszę przyznać, że z uwagi na rozmiar kółka zacząłem strzelać nieco bardziej niechlujnie, co poskutkowało zwiększoną liczbą dostrzałek na zawodach, toteż pod koniec września postanowiłem na jakiś czas w ramach treningu przerzucić się na kółko 32 MOA oraz węższy, dużo mniej wybaczający czok.
Nie oznacza to, że pozostałe znaki pozostały nieużywane. Pozbawiona dodatkowych okręgów kropka świetnie sprawdziła się w precyzyjnym strzelaniu na torach brenekowych, natomiast kółko 32 MOA doskonale nadaje się na tory loftkowe, gdzie używa się zwykle ciasnych czoków. Zmiana wyświetlanego znaku odbywa się poprzez równoczesne wciśnięcie obu przycisków regulacji jasności, co daje możliwość w mgnieniu oka przeklikać się do potrzebnego w danej sytuacji ustawienia. Niezależnie od wybranego znaku, zakres regulacji jasności pozwala idealnie dobrać ją do panujących warunków – zarówno ostrego wakacyjnego słońca, jak i jesiennej, wieczornej szarówki.
Podsumowanie
Vortex dostrzegł lukę w rynku i po kilku miesiącach użytkowania Vipera muszę przyznać, że wypełnił ją perfekcyjnie. Wytrzymała i zwarta konstrukcja, genialny w swojej prostocie montaż, który nie tylko pozwala na bezproblemowe i bardzo niskie osadzenie celownika, ale wyjątkowo dobrze komponuje się z baskilą. Mnogość znaków celowniczych do wyboru pozwala na doskonałe dopasowanie do aktualnego zadania strzeleckiego i preferencji użytkownika. Przed zakończonym niedawno sezonem nie brałem nawet pod uwagę zmiany kolimatora, przygoda z Viperem okazała się na tyle udana, że zostanie już ze mną na stałe i mogę szczerze polecić go każdemu, kto chciałby spróbować na strzelbie czerwonej kropki – lub kółka 😉
Dziękujemy sklepowi Kolba, dystrybutorowi Vortex Optics, za przekazanie celownika Viper Shotgun do testów. Celownik dostępny jest w cenie 1 449 zł.
Autorem zdjęcia z zawodów jest Sylwia Klaczyńska – sprawdź Sylwia Klaczyńska Photography na portalu Facebook
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
