Co dostajemy w pudełku? W zasadzie to wszystko!
Pierwszą spośród miłych niespodzianek jest kompleksowe podejście firmy Vortex do tematu montażu kolimatora. Niejednokrotnie spotkałem się z problemem, gdy dostarczane przez producenta celownika śruby nie pasowały do pistoletu, na którym miał być osadzony, co często opóźniało moment, w którym użytkownik mógł się cieszyć nową zabawką. W tym wypadku raczej nam to nie grozi – w zestawie znajduje się aż pięć kompletów śrub montażowych: trzy z gwintami imperialnymi, dwa ze śrubami M4 różnej długości. Ponadto każdy z zestawów jest zdublowany (4 śruby w woreczku), a na opakowaniu wymieniono najpopularniejsze konstrukcje, do których jest przeznaczony.
Drugą z niespodzianek jest dołączona stalowa płytka montażowa standardu MOS pozwalająca osadzić Defendera na każdym (poza oczywiście linią Slim) przystosowanym w fabryce do montażu kolimatora Glocku. Płytka sprawia wrażenie solidnie wykonanej, spasowanie jest przyzwoite, choć oczywiście nie na kliknięcie, jak to ma miejsce w wypadku montaży naszego rodzimego mistrza spod Łodzi 😉 Moja ma za sobą co prawda dopiero około 1500 strzałów, ale póki co wszystko trzyma się sztywno.
Dla wszystkich tych, którzy największego z Defenderów chcieliby posadzić na broni długiej, producent dołączył również montaż przystosowany do szyny Picatinny.
Ostatnimi i w zasadzie jedynymi elementami, do których mam zastrzeżenia, to klucz do montażu i regulacji nastaw oraz osłona kolimatora. O wykorzystaniu klucza do montażu nie wypowiem się, bo mam nadzieję, że każdy tak jak ja używa do tego sensowniejszych narzędzi. Sama regulacja przy jego użyciu jest na tyle niewygodna, że szybko wróciłem do znacznie mniejszego i wygodniejszego narzędzia, które było dołączone do innego posiadanego przeze mnie celownika. Osłona kolimatora jest wykonana z bardzo cienkiej gumy, przez co bardzo łatwo spada – nadaje się jedynie do przechowywania w szafie lub transporcie, do ochrony między torami podczas noszenia pistoletu w kaburze musiał wkroczyć druk 3D.
Trochę o specyfikacji Vortex Defender XL
Defender XL, jak sama nazwa wskazuje, jest największym kolimatorem z rodziny. Do dyspozycji dostajemy okno o wymiarach 25,5 mm x 23,3 mm. Dostępne są warianty z czerwoną kropką w rozmiarach 2, 5 i 8 MOA, oraz zieloną 3 MOA – producent jak na razie nie zdecydował się na wprowadzenie wersji Multi Reticle pozwalającej na zmianę wyświetlanego punktu. Regulacja odbywa się w zakresie 115 MOA w poziomie i 120 MOA w pionie. Soczewkę zabezpieczono powłoką Armortek, chroniącą przed zarysowaniami i innymi czynnikami zewnętrznymi.
Tak jak w wypadku „mniejszego brata” (Defender ST) zdecydowano się na wykorzystanie footprintu w standardzie DeltaPoint Pro (DPP). Zapewne, tak jak ja swego czasu, zastanawiacie się – dlaczego nie najpopularniejszy RMR? Odpowiadając znanym cytatem Tadeusza Sznuka – nie wiem, choć się domyślam. Rozstaw otworów na śruby standardu RMR jest na tyle szeroki, że nie pozwala na bezpośredni frez na wielu popularnych konstrukcjach ze względu na zbyt wąski zamek, co nie występuje w przypadku DPP. No i pasuje do wiekszości Sig Sauerów bez płytki 😉 choć osobiście w tym wypadku z uwagi na brak wypustek ustalających w zamku miałbym obawy do takiego osadzenia.
Reszta parametrów to już raczej standard na dzisiejszym rynku – 10 ustawień jasności, w tym 2 najniższe współpracujące z noktowizją, system automatycznego wyłączenia z aktywacją ruchem, brak błędu paralaksy i nieograniczona odległość od oka, zasilanie baterią 2032 montowaną od góry bez konieczności demontażu kolimatora.
Korpus wykonany z anodowanego aluminium 7075 dostępny w kolorze czarnym i od niedawna w wersji brązowej (Tan), jednak póki co tylko z czerwoną kropką 5 MOA. Na górnej ścianie ramki umieszczono polimerową wkładkę Shockshield, której zadaniem jest minimalizacja wstrząsów działających na kolimator. Z lewej strony korpusu umieszczono otwór drenażowy odprowadzający nadmiar wody z przestrzeni przed emiterem.
Vortex Defender XL w praktyce
Do testów wybrałem wersję z punktem 8 MOA – przy większej kropce łatwiej przychodzi mi znalezienie jej przy niższej jasności, co ułatwia strzelanie ze skupieniem wzroku na celu. Miałem również okazję postrzelać z kropki 5 MOA. W obu przypadkach wyświetlany znak był nieskazitelnie okrągły i pozbawiony jakichkolwiek zniekształceń. Powłoka antyrefleksyjna nadaje pomijalnie małe niebieskawe zabarwienie obrazu w oknie, nieodbiegające w żaden sposób od większości topowych produktów na rynku. Efekt jest na tyle nierzucający się w oczy, że zwróciłem na niego uwagę dopiero podczas pisania recenzji, kiedy przypomniało mi się, jak widoczne było to w używanym przeze mnie poprzednio kolimatorze pewnego „polskiego” producenta.
Duże okno pozwala na łatwiejsze celowanie z niewygodnej pozycji oraz korekty, kiedy nie trafimy z indexem wprost przed oczy. Kropka widoczna jest w całym zakresie okna zarówno w pionie jak i poziomie. Nie występuje tu w ogóle efekt nagłego „odcięcia” punktu celowniczego. Nie ma również zjawiska widocznego odświeżania diody. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego w ogóle o tym wspominam, to były to dwie główne bolączki pierwszego kolimatora z serii Defender – modelu CCW i nadal można natknąć się w sieci na informacje o nich. Na szczęście Vortex zareagował szybko i dawno wyeliminował te problemy.
Zakres regulacji jasności jest w zupełności wystarczający – niestety (jak zapewne 99% użytkowników) nie miałem okazji sprawdzić, jak spisuje się w noktowizji, jednak niezależnie od warunków panujących na strzelnicy mogłem idealnie dobrać jasność kropki, nawet w bardzo intensywnym słońcu.
Pokrętła służące do regulacji nastaw w pionie i poziomie pracują z wyczuwalnym kliknięciem i pewnie trzymają ustawienia, a szeroki zakres regulacji pozwala wyzerować celownik nawet w bardzo specyficznych zastosowaniach – np. w roli bocznego kolimatora na wysokim montażu, gdzie ustawienie punktu na bardzo bliską tarczę wymaga użycia niemal całego pionowego zakresu z uwagi na duży offset od osi lufy.
Mocno wystająca do przodu ramka zapewnia solidną ochronę soczewki a teksturowana przednia powierzchnia Fast-Rack pozwala pewnie i bez obaw przeładowywać pistolet przy użyciu kolimatora.
Niestety, system wybudzenia kolimatora ruchem nie zawsze zdaje egzamin. Raz podczas treningu, po dobyciu nie zobaczyłem kropki w kolimatorze i nie było to bynajmniej wynikiem błędu użytkownika. Dopiero ręczna aktywacja przyciskiem przywołała kropkę z powrotem na soczewkę. Problem wystąpił nie tylko u mnie – w grupie, z którą trenuję, Defender XL cieszy się sporą popularnością i nie jestem jedynym użytkownikiem, który się z tym zetknął. Z uwagi, że z kolimatora korzystam wyłącznie sportowo, zdecydowałem się wyłączyć tryb automatycznego usypiania, bo choć wydarzył się to tylko raz, to wolę „dmuchać na zimne” i uniknąć powtórki, która mogłaby mieć miejsce nie na treningu, ale na zawodach.
Niewielką, choć według mnie wartą wspomnienia wadą, jest umieszczenie przycisków do regulacji jasności. Z uwagi na fakt, że są one najbardziej wysuniętymi punktami z boku kolimatora, często ulegają one wciśnięciu gdy pistolet leży płasko. Może to powodować przypadkowe włączenie kolimatora podczas przechowywania lub wyłączenie kolimatora bądź zmianę jasności w wypadku startu przebiegu z bronią na stoliku, gdy użytkownik zapomni zablokować ustawień.
Podsumowanie
Pomimo drobnych wad uważam, że Defender XL to rewelacyjny celownik, który łączy w sobie najlepsze z obu światów – „taktyczną pancerność”, dzięki której użytkownik nie musi obchodzić się z kolimatorem jak z jajkiem z komfortem zapewnionym przez duże okno. Doskonale sprawdzi się zarówno w typowo sportowych dyscyplinach jak IPSC jak i bardziej wymagających pod względem warunków środowiskowych zadaniach.
Dziękujemy sklepowi Kolba, oficjalnemu dystrybutorowi produktów Vortex Optics w Polsce, za udostępnienie celownika kolimatorowego Defender XL do testów.
Dziękujemy również strzelnicy Big Gun w Krakowie za udostępnienie toru do testów.
Zapraszamy do zapoznania się z recenzją modelu Defender-ST – Przed czym lub czego broni kolimator Vortex Defender-ST?
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
