Tuż po rozmowach prezydenta Donalda Trumpa najpierw z Władimirem Putinem, a potem z Wołodymyrem Zełenskim i europejskimi przywódcami, komentatorzy, w tym ja, najwięcej uwagi poświęcili kwestii samego przebiegu negocjacji i oprawie propagandowej spotkań. Tymczasem dość istotne jest jeszcze coś.
Zdjęcie: Biuro prasowe Białego Domu
Zełenski wie, że jego siła negocjacyjna zależy od zdolności obronnych Ukrainy. Dlatego w rozmowach tak mocno akcentował konieczność przyspieszenia dostaw systemów obrony powietrznej, artylerii i transporterów opancerzonych. Ukraińska armia potrzebuje dziesiątek tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej miesięcznie, systemów antydronowych i kolejnych baterii Patriotów czy NASAMS-ów.
Bez nich linia frontu nie da się ustabilizować, a co dopiero mówić o przechodzeniu do ofensywy. Rozmowy w Anchorage i późniejsze konsultacje z Zełenskim jasno pokazały, że to właśnie nasycenie Ukrainy nowoczesnym sprzętem ma być głównym warunkiem utrzymania równowagi na polu walki.
Już po wyborze Trumpa ukraińscy politycy zauważali, że jest szansa na porozumienie się z amerykańskim prezydentem, ponieważ Trump jest przede wszystkim biznesmenem i widząc szansę na zwiększenie dochodów amerykańskiego przemysłu, będzie skory do zwiększenia dostaw. Lobbing przemysłu zbrojeniowego wśród republikańskich polityków jest bardzo silny, a jest o co grać.
MIM-104 Patriot / Zdjęcie: Siły Powietrzne Sił Zbrojnych Ukrainy
Spory kawałek tortu
Wówczas 2023 był rekordowy pod niemal każdym względem i amerykańska zbrojeniówka zarobiła 238 mld dolarów. Aż 16 proc. więcej niż w 2022. Potem, gdy administracja Trumpa, ograniczyła dostawy na Ukrainę tendencja wzrostowa nie była aż tak wyraźna, co wywołało małe niezadowolenie w przemyśle.
Tak, czy inaczej w okresie 2020–2024 eksport broni z USA wzrósł o ponad 20 proc., osiągając 43 proc. udziału w światowym rynku. To czterokrotnie więcej niż kolejny eksporter, Francja. Ukraina została największym importerem uzbrojenia, a większość tej pomocy, o wartości 174 mld USD trafiła bezpośrednio do firm obronnych w USA.
W tym czasie cztery największe firmy zbrojeniowe Lockheed Martin, RTX, Northrop Grumman i General Dynamics, od 2022 wygenerowały 609 mld dol. przychodów, z czego 353 mld dol. pochodziło z amerykańskich podatków. Ich łączny zysk wyniósł 57 mld dol. Dodatkowo wypłaciły akcjonariuszom 61 mld dol. w formie dywidend i wykupów akcji.
M142 HIMARS / Zdjęcie: Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy
Biznes jak zawsze
Dlatego Trump, jak zwykle, grał biznesowo. Już przecież w pierwszym kwartale tego roku naciskał na podpisanie umowy dotyczącej dostępu amerykańskich firm do ukraińskich złóż metali rzadkich. Za oddanie swoich złóż Ukraina mogła liczyć na kolejne dostawy broni. Ostatecznie 30 kwietnia Stany Zjednoczone i Ukraina podpisały umowę o utworzeniu Amerykańsko-Ukraińskiego Funduszu Inwestycyjnego na rzecz Odbudowy.
Teraz zamiast bezpośredniego zwiększania pomocy wojskowej, sugerował, by to Europejczycy kupili amerykański sprzęt za dziesiątki miliardów dolarów i następnie przekazali go Ukraińcom. Formalnie taki układ wzmacniałby sojusz, realnie jednak zapewniał zastrzyk gotówki dla amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego.
To swoisty offset polityczny, który polega na zmniejszeniu własnego zaangażowania, a zwiększeniu dochodów przemysłu obronnego. Dla biznesu oznaczałoby to dalsze utrzymywanie linii produkcyjnych, a dla Ukrainy dostęp do technologii, choć z dużą zwłoką i pod czujnym okiem polityków w Waszyngtonie.
Dla przemysłu to bardzo dobra wiadomość. Gwarantem zamówień jest bowiem amerykański rząd. Na szczęście ten klient ma głębokie kieszenie i długą historię rzetelnego płacenia rachunków. Stabilność rządu federalnego daje firmom zbrojeniowym i inwestorom pewną przewidywalność, jeśli chodzi o regularność wpływów.
Z perspektywy analitycznej widać jedno, że za każdym głośnym hasłem o pokoju kryją się bardzo konkretne liczby. Ile rakiet przeciwlotniczych można wyprodukować miesięcznie? Ile pocisków 155 mm dostarczy przemysł zbrojeniowy? Ile pojazdów opancerzonych trafi na front? Na pewno za 90 mld dol. i to jest gwarantowany przychód dla amerykańskiego przemysłu, za który zapłaci europejski, a nie amerykański podatnik.
I tu właśnie wychodzi na jaw cała ironia propagandy. Trump ogłosił konstruktywne rozmowy, ale za kulisami chodzi o kontrakty. Europa mówi o jedności, a tak naprawdę wciąż nie ma pewności, kto i na jakich warunkach miałby wystawić własne bataliony na misję pokojową. A Ukraina? Ona nie ma komfortu gry narracyjnej. Dla niej każde opóźnienie w dostawach oznacza kolejne miasta pod ostrzałem i kolejne straty na froncie.
Czytaj także:
- Pseudopatriotyzm w służbie Putina
- Ukraińskie specoperacje w Rosji lekcją dla NATO
- Stambulskie negocjacje pokojowe, czyli kolejna twarz ruskiego miru
- „Siła w prawdzie”: Rosyjski pociąg do zwycięstwa w wojnie na kłamstwa historyczne
- Czy Tarcza Wschód zatrzyma rosyjski najazd informacyjny?
- „Ludiej u nas mnogo”, czyli jak rosyjska medycyna pola walki skazuje rannych na śmierć
- Afera Signalgate wisienką na torcie niekompetencji Trumpa
- Tango z Niedźwiedziem: Rosyjskie gwarancje bezpieczeństwa dla Białorusi weszły w życie
- Czy sprawiedliwy pokój dla Ukrainy jest dziś możliwy?
- Trolle Putina groźniejsze od rosyjskich czołgów
- Gdy Trump gra z Putinem – Europa musi się zbroić
- Trump udowadnia, że Europa musi sama o siebie zadbać
- Gwiezdne Wojny Trumpa – nowa tarcza antyrakietowa?
- Czołgi czy drony: Mity a rzeczywistość wojny w Ukrainie
- Rosyjska triada nuklearna – ostatni straszak Putina?
- Jaki pokój dla Ukrainy? Nadchodzi druga kadencja Donalda Trumpa
