Uwaga! Poniższy tekst ma charakter satyryczny, niektóre tezy są mocno naciągane, a poglądy autora nie są oficjalnym stanowiskiem redakcji (co nie znaczy, że jest osamotniony w swoim podejściu do broni z rodziny AK).
Czemu kałach to końcowy efekt pracy układu pokarmowego?
Cieszę się, że pytasz, już spieszę z odpowiedzią. AKM (bo na nim i jemu podobnych się skupię) to broń przestarzała, której głównym założeniem miały być tania i szybka produkcja oraz idiotoodporność w obsłudze. Tylko że nawet to sowieci spartolili, bo rozkładanie kałacha jest uciążliwe, składanie też, wymiana magazynka śmierdzi absurdem, a dźwignia przeładowania znajduje się po złej stronie. Oś pracy zamka jest znacznie powyżej punktu podparcia kolby o strzelca, przez co ten drewniano-blaszany knur wierzga jak pijany diabeł.
Dodatkowo kolba jest stała i nieregulowana, więc niczym kamizelki w naszym wojsku nie pasuje większości skazanych na nią użytkowników. Tak, wiem, w AR-15 też nie od razu było różowo, ale jednak Jankesi dużo szybciej wpadli na sensowny pomysł regulowania długości kolby – choćby tylko dwupozycyjnie min-max. Co na to sowieci? Pogięli blachę i zrobili składaną, mistrzostwo finezji i ergonomii. No dobra, de facto w pełni regulowana kolba w AR-ach to pobliże premiery Matrixa, ale w AK12 ten koncept (zerżnięty dość mocno od amerykanów) wjechał dopiero w okolicach pierwszych Strażników Galaktyki. Szybko poszło!
Dalej: przez kretyński pomysł zdejmowanej pokrywy komory i luźne tolerancje elementów nie dało się tam umieścić przeziernika ani szyny Picatinny, przez co mamy szczerbinkę nad komorą nabojową i krótką linię celowania. Nie, żeby to miało znaczenie, w końcu kałach ma przebić szynę kolejową, a nie w nią trafić. Ale wiesz co? Nawet tej szyny nie przebija, więc i na tym froncie jest porażka.
Nie ma miejsca na montaż optyki, nie ma miejsca na latarkę czy dodatkowy chwyt przedni, mało przestrzeni dla ręki na łożu, zero gniazd QD, ciężkie to jak nieszczęście, wyważone jak komentarze użytkowników Twittera (nie namówicie mnie na używanie nazwy X), większość napraw wykonuje się młotkiem i łomem, a słynna niezawodność to sowiecka propaganda, bo przecież ruskie musi być najlepsze. Skoro formalności mamy za sobą, przejdźmy do prób zmiany tego absurdalnego stanu rzeczy – na ile to możliwe.
Naczelny wiedział komu zlecić ten tekst, co nie?
WBP Rogów walczy o lepsze AKM-y
Modelem do prezentowanych dalej prób ucywilizowania sowieckiego trolla będzie AKM od Popińskiego, czyli Jack 5.56×45 z fabryki WBP Rogów. Pan Jacek to najwyraźniej człowiek rozumny, dlatego podejmując się produkcji takiej broni, od razu podjął próbę zaopatrzenia potencjalnego nabywcy w jakieś usprawnienia, żeby ograniczyć poziom rozczarowania. Tu słowo wyjaśnienia: rozczarowaniem jest sama idea karabinka, bo wykonanie jest prima sort – przynajmniej mojego. Że mu nie szkoda czasu i energii… Ale do brzegu.
W ofercie rogowskiej fabryki pierwotnie znalazły się m.in. kolby, chwyty pistoletowe, osłony rurki gazowej i łoża. Część z plastiku, część z frezowanego aluminium. Z plastikowych jedynym zmieniającym coś elementem był chwyt pistoletowy, bo można było wybrać powiększony. Obecnie kolba i łoże są dostępne w wersjach wzbogaconych o gniazda QD. Z aluminium mamy łoże i osłonę rurki z szynami Picatinny, które z jednej strony pozwalają coś tam przyczepić, ale z drugiej są krótkie i strasznie kłują w ręce – trzeba dokupić osłonki albo jakiś chwyt.
Z dalszych usprawnień można także nabyć wajchę bezpiecznika z powiększoną półką na palec, powiększony zwalniacz magazynka, chwyty pionowe, a nawet boczną szynę montażową typu jaskółczy ogon (którą teoretycznie powinien zamontować rusznikarz) oraz umieszczany na owej szynie montaż pod optykę. Taki zestaw był dostępny jeszcze do niedawna.
Od tego roku we WBP-owskiej ofercie dostępne są także akcesoria ukraińskiej marki Kruk, które wyglądają, jakby faktycznie powstały w tym tysiącleciu. Aluminiowe ażurowe łoża M-LOK różnej długości, takież osłony rurki gazowej, chwyty pionowe i pistoletowe, regulowane kolby – stałe i składane, oraz kolejny montaż na boczną szynę.
Z dziennikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że na rynku dostępnych jest także sporo dodatków od zagranicznych producentów, jak Magpul czy FAB Defense, a także rodzime FTCS. Łoża, adaptery kolb, szyny Picatinny montowane w miejsce szczerbinki, chwyty takie i owakie – można sobie coś wybrać. Czy zatem użytkownicy kabaszników są uratowani i mogą się cieszyć cywilizowaną bronią? To zależy którego rabina spytać.
Co próbujesz osiągnąć?
Tuningowanie AKM-u należałoby zacząć od zadania sobie pytania „jaki efekt chcę osiągnąć?”. To, co jest możliwe do osiągnięcia na 100% to zmiana wyglądu – odkrywcze, nie? Ale co poza tym? Montaż optyki? Da się. Poprawa ergonomii? W pewnym zakresie również. Poprawa celności? Być może, choć tu bym sugerował jednak dobranie amunicji i treningi. Zwiększenie uniwersalności broni? Częściowo owszem. Redukcja wagi? Może.
Do czego zmierzam – AKM to broń podstawowa piechoty. Do zastosowań specjalistycznych powstawały jego wariacje. Krótka lufa i składana kolba do CQB lub dla załóg pojazdów, długa lufa z dwójnogiem i większym magazynkiem jako ręczny karabin maszynowy itd. Czy zatem można z podstawowego kałacha zrobić coś na kształt Recce Rifle/ MPR, korzystając jedynie z akcesoriów od producenta*? Postanowiłem to sprawdzić.
* No prawie, korzystałem z własnej optyki i chwytu przedniego.
Pimp my AK, czyli AKM-owe przebieranki
Metodologia moich prób była następująca: montowałem przeróżne konfiguracje akcesoriów, szukając dla nich w głowie zastosowania. Niektóre uznałem za rokujące, inne za totalnie głupie, a jeszcze inne za ładne (subiektywnie), acz neutralne w kontekście funkcjonalności. Pod każdym zdjęciem opiszę elementy, które wykorzystałem oraz co o danym zestawie sądzę.
Na koniec jedną z konfiguracji wybrałem do testów na strzelnicy. Wnioski przedstawię w kolejnym rozdziale.
WAŻNE: wymiana osłony rurki gazowej to jest marsz na kolanach po ścieżce usypanej z tłuczonego szkła i szyszek. Dokładnie przemyśl, które akcesorium znajdzie się w tamtym miejscu i zamontuj to raz na wieki – dla własnego dobra.
Galeria sztuki karygodnej
Strzelanie i wnioski końcowe
Wybrałem konfigurację „na bogato”. Długie łoże, długa osłona i kolba Kruk, montaż 3MA0, biegówka, ciężki dwójnóg. Strzelałem ze stołu i z maty, dystans 50 i 100 metrów. Amunicja czerwona Fiocchi .223 Rem 55 gr*. Warunki niestety były średnie do testowania celności, bo przy końcu osi podmuchy wiatru były tak silne, że nie dało się strzelić powtarzalnie żadnej grupy. Ale na 50 metrach dawało się wycinać koniczynki.
*Testowałem też GGG 55 gr, ale siało jak Baofeng po eterze.
Przy strzelaniu ze stolika było kiepsko. Po każdym strzale karabinek wierzgał jak zły i przesuwał się, przez co trzeba było na nowo szukać celu. No i czułem na paszczy każdy strzał za sprawą wspomnianej wąskiej baki. Po położeniu się na macie było już lepiej, ale doskwierała biegówka – była zbyt blisko kolby, więc miałem problem z dobrym składem. Z tym że jestem wysoki, więc takie problemy miewam regularnie. Posiadam montaż cantilever, toteż ten problem łatwo zniweluję. Niemniej wydaje mi się, że kolimator z powiększalnikiem byłby zwyczajnie lepszym wyborem.
Pod koniec wizyty na strzelnicy zdemontowałem bipod, ustawiłem biegówkę na minimum i strzeliłem parę razy „z ręki” do blach na 25 metrów. Łoże od Krukonów zdaje egzamin jak ta lala. Wygodnie się trzyma nawet bez chwytów, z długą osłoną pozwalało mi złapać tam, gdzie mi pasuje, a nie gdzie sowiecki inżynier sobie wymyślił. Kolba ustawia całość bardziej w osi suwadła, więc w porównaniu z klasycznym zestawem podrzut był mniej odczuwalny. No i w postawie stojącej policzek obrywał jakby znacząco słabiej, zatem ten typ kolby mogę polecić raczej do dynamiki niż statyki.
Czy zatem udało się ucywilizować kałacha? W zasadzie tak. To wciąż nie jest poziom ergonomii i modułowości AR-a, ale wydaje mi się, że częściowo się do niego zbliżyliśmy. Nadal jest to siermiężna luśnia, w której wymiana magazynka wywołuje skurcz zażenowania. Kopie. Wierzga. Dźwignia przeładowania po prawej. Brak blokady w tylnym położeniu po ostatnim naboju. Lufa stykająca się z łożem tą nieszczęsną blaszką. Tych wad się nie da przeskoczyć bez głębszej zmiany konstrukcji. Taki jest kałach i kropka.
Jednak to, co można zamontować w domowym zaciszu, reprezentuje całkiem przyzwoity poziom, nieodbiegający od zachodniego adwersarza. Szczególnie wyrzeźbione przez Ukraińców z Kruka dodatki robią bardzo pozytywne wrażenie. Wręcz chciałoby się powiedzieć, że ten złom nie jest godzien takiej oprawy. Jednocześnie muszę przyznać, że kilka z konfiguracji, które skleciłem, przyciąga wzrok i ma znamiona sensu. Może dzięki temu moje zdanie odnośnie do rodziny AK zostanie nieco złagodzone? No dobra, już zostało.
I na koniec odpowiedź na pytanie, które być może ktoś zada: jaki zestaw skomponowałbym obecnie? Średnie łoże, krótka osłona (może nawet drewniana?), chwyt przedni, szyna 3MA0, kolimator z powiększalnikiem, kolba chyba stała (może drewniana do kompletu z osłoną?). Dlaczego nie regulowana? Po pierwsze wygląd, po drugie przy takiej długości karabinka skrócenie kolby niewiele daje (w Mini Jacku szedłbym bez wahania w Kruka, najlepiej składanego), a przy moim wzroście i tak zawsze rozciągam do oporu. Przy chwycie wysuniętym bardziej do przodu niż „w serii”, masa ręki osłabia podrzut, więc nawet ten mniej korzystny punkt podparcia kolby straci nieco na znaczeniu. Chociaż w zasadzie pewności nie mam, co bym wybrał. To trzeba na spokojnie.
Do tego jakiś moderator na lufę, latarka na łoże i jest w sumie fajny karabinek. Jak potestuję, to dorzucę aktualizację z wrażeniami.
Tekst zawierał lokowanie produktów:
Współpraca reklamowa
