Przejdź do serwisu tematycznego

Bolączki trzeciej armii NATO

Rządzący ogłaszają sukces i klepią się po plecach, mówiąc, że budowa największej armii w Europie staje się faktem, a dowodem na to są statystyki NATO. Mają one jednak tyle wspólnego z rzeczywistością, co ranking Global Firepower. Ładnie wyglądają w ustach polityków.

W Pałacu Prezydenckim odezwały się fanfary i strzelają korki od szampanów. Byłe i obecne szefostwo resortu obrony klepie się po plecach, ponieważ w tabelkach wyszło, że Siły Zbrojne RP są trzecią najliczniejszą armią NATO. Wspaniale! I cóż z tego? (Sejm: Rozwój Wojska Polskiego według szefa MON).

Ano niewiele, ponieważ zza rogu wyjeżdża ponad czterdziestoletni BWP-1, modernizacja Leopardów ciągnie się niemiłosiernie, jeden kierowany przeciwpancerny pocisk przypada na 700 żołnierzy, a węzły dowodzenia są rozwijane na MT-LBStarach 266. Oczywiście pod warunkiem, że odpalą. Obrona Cywilna nie istnieje, ale za to możemy być dumni, że ORP Orzeł się wynurzył (Co z tą Orką, czyli smutne Święto Marynarki Wojennej).

Zdjęcie: kpr. Sławomir Kozioł, 18. Dywizja Zmechanizowana

Raport NATO jak ranking Global Firepower

W tabelkach urzędnikom wyszło, że polska armia liczy 216 tys. żołnierzy, z czego prawie 139,5 tys. żołnierze zawodowi, i jest trzecią co do wielkości armią NATO po tureckiej, która liczy 481 tys. personelu oraz amerykańskiej z 1,3 mln żołnierzy. Radość z tego powodu jest równie absurdalna, jak z 15. miejsca w rankingu Global Firepower. Owszem fajnie to wygląda w tytułach prasowych i na paskach serwisów informacyjnych, ale z rzeczywistością ma mało wspólnego (MON: Wojsko Polskie przekroczyło 200 tysięcy żołnierzy).

Np. w pierwszej dziesiątce rankingu najsilniejszych sił powietrznych na świecie znajduje się Pakistan. O ich sile decyduje ok. 140 Chengdu F-7, które są chińską kopią MiGów-21. Posiada on zachodnią awionikę i wyposażenie elektroniczne, ale obecnie jest archaiczną maszyną o praktycznie zerowych szansach na sukces w starciu z nowoczesnymi samolotami.

Wrażenie robi ilość aż 80 F-16, ale jedynie 18 z nich to w miarę nowoczesne maszyny Block 52+. Pozostałe to samoloty pierwszych serii produkcyjnych, które nie były szeroko modernizowane. Licznik podbijają także wielozadaniowe JF-17 Thunder, których Pakistańczycy mają 65, a także Mirage III i V, które w linii są od 50 lat, a ich modernizacja ograniczyła się do wymiany awioniki.

Maroko z kolei jest potęgą lądową. O ich pozycji zadecydowało głównie ponad 1 tys. czołgów M48 i M60 Patton. Pierwsze pochodzą z lat 50. XX wieku, drugie są młodsze o dekadę. Za nowoczesne można uznać T-72B i BK, jakie kupili na Białorusi i 384 Abramsy, w tym kilkadziesiąt w najnowszych wersji produkcyjnej.

Na wodzie prawdziwą potęgą jest się Kolumbia z 76 okrętami nawodnymi. Jednak ponad 50 z nich to jednostki rzeczne! Mimo to i tak liczą się do raportu ilościowego, co wywindowało Kolumbię do drugiej piątki. Z kolei spośród pełnomorskich jednostek zaledwie cztery patrolowce można uznać za nowoczesne. Pozostałe to używane jednostki odkupione od Niemiec i Korei Południowej.

Co ciekawe w pierwszej dziesiątce znajduje się także archaiczna wręcz flota Korei Północnej. Wszystko dzięki prawie 70. okrętom podwodnym. To nic, że 20 z nich to zbudowane w Chinach okręty projektu 633, z których najmłodszy wszedł do służby w 1975 roku, a większość jest niezdatna do użytku z powodu braku części. Najwięcej jednak jest jednostek koreańskiego typu Sang-O. To niewielkie przybrzeżne okręty podwodne z 15-osobową załogą, które wchodzą do służby od 1991 roku. Jest ich aż 40.

Rozumiecie do czego zmierzam?

Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Liczby powiedzą prawdę

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, mjr dr n.med. Jacek Siewiera, poczuł się zdruzgotany, ponieważ NATO publikuje statystyki, które dzięki zaangażowaniu Państwa i Obywateli stają się dla nas powodem do dumy wśród sojuszników. Tymczasem w na tłiterku malkontenctwo i zgnuśnienie.

Nie malkontenctwo i zgnuśnienie, a realizm, którego politycy starają się chyba nie zauważać. Dziwi to robienie dobrej miny do średniego stanu Sił Zbrojnych, bo szef BBN wielokrotnie pokazywał, że na wojsku się zna i potrafi rozsądnie się wypowiadać. Tymczasem jest dumny, choć z przymrużeniem oka, z rzeczywistości zastanej na ćwiczeniach rezerwy.

Owszem możemy się cieszyć z rosnących nakładów na zbrojenia i rozwijanej etapami modernizacji SZ. Możemy i powinniśmy się cieszyć z programów Gladius,Mieczników,Kormoranów II, z możliwej produkcji K2 i z BorsukaZSSW-30. Ze świetnych rodzimych Piorunów, KrabówRaków oraz pierwszego w historii całkowicie polskiego karabinka szturmowego Grot. Czy powinniśmy się cieszyć, że Polska posiada trzecią liczebnościowo armię w NATO? Nie. Ponieważ za liczebnością nie idzie jakość (Polska specjalność? Niszczyciele min).

Można się cieszyć, ze Polska jest pierwsza w NATO, jeśli chodzi o procent PKB przeznaczony na armię. Znacznie gorzej jest w bezwzględnych liczbach. Według danych NATO wydatki na obronność wyniosą w tym roku ok. 35 mld dolarów. Z tego ok. 8 mld. dol. jest przeznaczona na zakup nowego sprzętu. Za to wydatki osobowe, czyli uposażenia żołnierzy zawodowych mają wynieść 6,5 mld. dol., a 4,7 mld. dol. świadczenia pieniężne, w tym emerytury. Jak stwierdził wiceszef MON Cezary Tomczyk, te fundusze pozwolą na rozwój polskich sił zbrojnych.

Z kolei Niemcy wydają niemal 100 mld. dol., z czego 66 mld. dol. wprost z budżetu resortu obrony. Francuzi 64 mld. dol., Brytyjczycy, mimo dwukrotnie mniejszej armii w tym roku planują wydać ponad 72 mld. dol. We wszystkich tych państwach specjaliści mówią, że jest to zbyt mało, aby rozbudować siły zbrojne. W Wielkiej Brytanii tylko na modernizację w tym roku planuje się wydać niemal 22 mld. dol. Niemal drugie tyle na remonty i zakup efektorów.

Niemcy szacują, że brakuje im w tym momencie jeszcze ok. 30 mld. dol., aby odpowiednio rozbudować moce armii. Wydaliby wówczas cztery razy więcej niż Polska, mając przy tym mniejszą liczebnościowo armię.

Jeszcze smutniej powinno się zrobić, kiedy spojrzymy na wydatki na badania naukowe i prace rozwojowe. W 2024 zaplanowano w MON łącznie zaledwie 340 mln dol. W tym samym czasie Departament Obrony USA na badania i rozwój przeznaczył o 143 mld dol. więcej. Brytyjczycy ok. 4 mld. dol. Możemy się jednak pocieszyć, bo mniej planują wydać choćby Czesi – 190 mln. dol.

Zdjęcie: st. chor. szt. Rafał Mniedło, 11. Dywizja Kawalerii Pancernej

Czy jest z czego się cieszyć?

Małe kroki powinny cieszyć, ale znów modernizację armii zaczyna się od nieodpowiedniej strony. Zupełnie, jak za czasów rządów marszałka Śmigłego-Rydza. Cóż z tego, że była milionowa armia, jeśli była niedostosowana do potrzeb ówczesnego pola walki, a modernizacja była opóźniona o 5-10 lat? Zupełnie, jak obecnie.

Na razie udało się armii zapełnić większość istniejących wakatów. Nadal jednak brakuje oficerów i specjalistów. Wojsko nadal nie odebrało części wyprodukowanego nowoczesnego wyposażenia, ponieważ brakuje wyszkolonych żołnierzy o specyficznych specjalizacjach – elektroników, łącznościowców, programistów. Ci wybierają sektor cywilny. Nawet jeśli kończą wojskowe uczelnie, odchodzą po odsłużeniu minimum wymaganego ustawą.

Tylko w Wojskach Obrony Terytorialnej brakuje obecnie około 1300 instruktorów, którzy mogliby uczyć ochotników. Maturzyści nie garną się na uczelnie wojskowe, a dla doświadczonych podoficerów droga awansu oficerskiego jest bardzo utrudniona. Z kolei produkcja oficerów poprzez Legię Akademicką nie daje gwarancji jakości. A co z kolejnymi obiecanymi dywizjami? Trzeba wyszkolić specjalistów, bo nie da się ich podebrać z innych jednostek.

W dodatku wciąż nie ma odpowiedniego sprzętu – zawalono zwiększenie mocy produkcyjnych Kraba. Borsuki będą za parę lat i trzeba trzymać kciuki, aby konserwator zabytków wydał zgodę na dalsze używanie BWP-1. Fregaty rakietowe są rakietowymi jedynie z nazwy, ponieważ nie mają nawet jednej jednostki ogniowej na obie sztuki. Jedno-okrętowy dywizjon okrętów podwodnych jest na wymarciu, a lotnictwo nie może się doczekać na MLU F-16 (Modernizacja polskich F-16. Jak powinna wyglądać?).

Czy można się cieszyć?

Można, ponieważ małymi krokami coś się zmienia, ale na potęgę posępnego czerepu nie można się cieszyć, że liczebnościowo polska armia jest trzecią w NATO! Przypomina to casus Korei Północnej, która się cieszy, że ma jedną z największych flot podwodnych na świecie.

Naprawdę będzie można się cieszyć, kiedy do SZ RP trafią nowoczesne samoloty wielozadaniowe, a nie lekki ersatz, kiedy dywizjon okrętów podwodnych będzie dywizjonem nie tylko z nazwy, kiedy Bałtyk będą patrolowały wielozadaniowe fregaty rakietowe, a nie przerośnięta kanonierka. Będzie można się cieszyć, kiedy szef kompanii nie będzie się zastanawiał, czy BWP odpali, Honkerowi nie odpadnie półośka, a żołnierz otrzyma odpowiednie wyposażenie osobiste i nie będzie musiał kupować prywatnie.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Tajne przez poufne. Obsesja tajemnicy w MON

Utajnianie każdej możliwej informacji bardzo leży w naturze polskich polityków. Mimo oczekiwanych zmian, nowe kierownictwo MON idzie tą samą drogą, jak…

WOJNA W UKRAINIE

Groźby Kremla. Rosja nie ma granic, Putin tym bardziej

Ukraina przekroczyła kolejną czerwoną linię, jaką wymalował przed nią Putin. Pojawiły się kolejne, tym razem już niewielkie, fale gróźb i ostrzeżeń, że jeśli…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

Powiązane wiadomości

X