Co nowego przynosi Maskpol w kolejnej wersji kamizelki Rock?
ROCK 3.0 – podstawowe cechy
Zestaw jaki otrzymałem oraz ilość paneli do samej kamizelki budzi uznanie. To już nie jest minimalistyczny plate, który przy niewielkich rozmiarach pozwala na pełną swobodę ruchu, jednocześnie chroniąc tylko strefę śmierci – serce. Maskpol Rock 3.0 to pełnoprawna kamizelka kuloodporna, której głównym zadaniem jest jak najlepsza ochrona zdrowia i życia żołnierza. Zaprojektowana została jednak w duchu modułowości, by odpowiedzieć na elastycznie zmieniające się wymagania w różnych warunkach.

ROCK 3.0 – budowa
Przedni i tylny panel nie są ścięte na wprost pod samą płytę balistyczną, ale cechują się poszerzonymi skrzydłami zachodzącymi na siebie po bokach . W te miejsca wchodzi miękki wkład balistyczny wykonany z kevlaru, mający za zadanie chronić przede wszystkim przed odłamkami. Wszystko spięte jest regulowanym cummerbundem, który wyposażony został w kieszenie na dodatkowe płyty boczne.


Front kamizelki przypomina pierwszą wersję, jednak różnice są zauważalne. Zatrzaski wymiennego panelu przedniego pod ładownice z laserowo wyciętego laminatu nie są kompatybilne z pierwszą wersją – na siłę da się je wpiąć, ale siłowe rozwiązania nie są pożądane w tym przypadku. W odsłonie 3.0 powiększono powierzchnię materiału velcro na klatce piersiowej. Mamy tutaj do czynienia z czterema zatrzaskami spinającymi kamizelkę po bokach i na szelkach nośnych. W Rock One użyto popularnych w tamtym czasie klamer szybkowczepnych typu ROC 40 i ROC 80.
Maskpol w swojej Rock 3.0 zastosował bardzo ciekawe rozwiązanie. Zapięcia wykonano z metalu i wyposażono w magnes, który pomaga we wpięciu pina w gniazdo na szelce. Ten z kolei jest zabezpieczony od boku zatrzaskiem wchodzącym w okrągłe wycięcie w pinie. Nawet przy obciążonej kamizelce wystarczy zbliżyć zapięcia do siebie, co powoduje niemal natychmiastowe ich połączenie . Do rozpięcia pojedynczych zatrzasków można użyć przycisku na klamrze lub skorzystać z dźwigni szybkiego wypięcia umieszczonej na klatce piersiowej. W tym miejscu udostępniono dwie dźwignie – po lewej stronie odpina lewą szelkę i lewy bok, druga odpina wszystkie klamry, powodując wypięcie całego frontu kamizelki. Ponowne złożenie kamizelki wiąże się jedynie z przyłożeniem frontu i zbliżeniem zatrzasków do siebie. Voilà – kamizelka jest znów przygotowana do działania. W mojej ocenie jest to – jak na razie – najszybszy i najwygodniejszy system wyczepny z jakim miałem do czynienia. Najważniejsze, że po wypięciu nie trzeba ponownie zakładać i regulować żadnych linek, jak to miało miejsce w starszych konstrukcjach.


Dodatkowe elementy to szereg paneli ochronnych, służących włożeniu miękkiej balistyki. Na paskach kompresyjnych zakładamy spinane pod bicepsem pasem velcro naramienniki, ochronę krocza oraz pośladków, a także ochronę karku i szyi. Ochrona karku jest jednocześnie poduchą pod szelkami nośnymi kamizelki, zabezpieczoną dookoła pasów nośnych za pomocą rzepa. Wewnętrzna strona Rock 3.0 została pokryta pogrubionym materiałem, który ma zapewnić lepszą cyrkulację powietrza. Zrezygnowano jednak z paneli dystansujących znanych z pierwszej wersji. To mnie nie dziwi, ponieważ już teraz gabaryty i grubość kamizelki są naprawdę spore.





Użytkowanie
Po założeniu całej kamizelki i dopasowaniu wszystkich elementów, ciężko znaleźć niechronione miejsce. Jak wspomniałem wcześniej, to jest przede wszystkim kamizelka kuloodporna. Ciasno dopięta przypomina pancerzyk, w którym o pełnej swobodzie ruchu nie ma mowy. Osoby, które nie są przyzwyczajone do pracy w takim sprzęcie, będą miały na początku spore problemy. System klamer magnetycznych nie jest podczas użytkowania absolutnie doskonały. Dopasowane na długość pasy boczne trzeba dokładnie zbliżyć do gniazda, żeby wskoczyły na swoje miejsce, a przy tak rozbudowanej i ciężkiej kamizelce nie jest to proste. Zdecydowanie łatwiej i szybciej można dociągnąć pasy wyposażone w zwyczajny rzep. Dodatkowe sztywne elementy zapięć na taśmach nośnych mocno przeszkadzają w codziennym użytkowaniu, a przede wszystkim w najważniejszym zadaniu, jakim jest strzelanie.
Panel naramienny ochrony szyi zachodzi na końcowy odcinek wkładki balistyki przedniego panelu pod szelką. Na to wszystko nachodzi zatrzask szelki. A do tego jeszcze naramiennik. Podczas składania się do strzału mamy kilka cm warstwy ochronnej pod stopką kolby. To trochę tak, jakby dać komuś po raz pierwszy strzelić w rękawiczkach narciarskich.

Dodatkowo, osłona szyi jest osobnym elementem trzymającym się w kieszeniach osłony karku i w sakiewce pod przednią płytą. Takie rozwiązanie daje więcej swobody podczas przyjmowania wymuszonej postawy strzeleckiej. W momencie, gdy poczujemy opór na szyi, wkładka po prostu wysunie się z kieszeni nie dając uczucia podduszania. Z drugiej strony, wystarczyło mi kilka zmian postaw, żeby całkowicie wypadła prawa strona osłony z kieszeni. Sytuacja powtórzyła się wielokrotnie, przez co sprawdzałem ułożenie osłony co jakiś czas, żeby jej nie zgubić.



Wypracowana w lekkich plate carrierach postawa strzelecka musi ulec mocnej modyfikacji. Dostawienie szczęki do kolby również jest problematyczne ze względu na wysokość kołnierza – ogranicza ruchomość głowy. Jednak przy przyjęciu postawy stojącej, wciąż było całkiem wygodnie. Dopiero postawa leżąca potrafi doprowadzić do prawdziwej frustracji. Ochrona karku z wkładem z kevlaru jest bardzo sztywna i podchodzi pod samo zakończenie hełmu. Do tego kładąc się na tak grubej kamizelce z dodatkowymi ładownicami z przodu trzeba mocno odchylić głowę, by spojrzeć w celownik. To, leżąc na wąsko ustawionych łokciach z uniesioną głową, wymusza wysoką sylwetkę strzelecką, żeby móc cokolwiek zobaczyć w celowniku. Dobrze dopasowany i mocno dopięty hełm nie najdzie na oczy, ale podczas celowania będziemy czuli na karku opór. Ale w przypadku źle dopasowanego hełmu, cóż… zwyczajnie zasłoni narząd wzroku. Do tego ułożenie kolby, gdy ręce chronione przez naramienniki wyciągniemy do przodu, staje się niezłym wyzwaniem.


Trzeba pamiętać, że złożenie się kilka czy kilkanaście razy na strzelnicy na tzw. luzaka nie ma nic wspólnego z wielogodzinnym noszeniem takiej kamizelki, a ostatecznie ze skutecznym prowadzeniem ognia podczas kontaktu bojowego. Trzeba w niej po prostu trenować, żeby wypracować nowy standard podczas zmian postaw strzeleckich oraz składania się do strzału.
Wszystkie te niedogodności nie wynikają ze złego projektu kamizelki, tylko z założonego głównego przeznaczenia. To sprzęt do pracy w warunkach bardzo wysokiego zagrożenia atakiem amunicją wybuchową, gdzie największym wrogiem jest olbrzymia ilość odłamków, które w większości przypadków zostaną zatrzymane przez dodatkową osłonę z miękkiego wkładu balistycznego. Ponadto, w walkach ulicznych, gdzie dwie zrównoważone siły prowadzą przeciwko sobie działania, ta dodatkowa osłona może przesądzić o życiu lub śmierci.
Podsumowując
Kamizelka kuloodporna Rock 3.0 od Maskpol nie jest następcą poprzedniej wersji. Owszem, łączy je doskonała jakość wykonania, natomiast poprawione zaczepy magnetyczne oraz rozbudowana do maksimum osłona balistyczna sprawiają, że jest to całkiem inny sprzęt, przeznaczony do innych zastosowań. To kamizelka do działania w najtrudniejszych warunkach bojowych, gdzie ryzyko zranienia przypadkowym odłamkiem jest bardzo duże.
Potężnie rozbudowana ma chronić maksymalnie dużą powierzchnię ciała. Po usunięciu dodatkowych osłon wciąż może być użyta jako plate carrier. Jednakże w moim odczuciu, jest to sprzęt, który powinien być wykorzystywany jako pełna zbroja i jest zaprojektowany do używania w takiej formie.
Dziękujemy firmie Maskpol S.A. za udostępnienie kamizelki do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.