W piątek, 11 sierpnia br., amerykański dziennik The Washington Post, powołując się na dwóch anonimowych ukraińskich urzędników, poinformował, że samoloty wielozadaniowe F-16 mogą trafić do Ukrainy dopiero latem przyszłego roku. Ma to wynikać z faktu, że szkolenia ukraińskich pilotów rozpoczną się dopiero na początku 2024, a nie jeszcze w sierpniu br.
Anonimowi urzędnicy ukraińskiego rządu i sił zbrojnych poinformowali, że pierwsza grupa sześciu ukraińskich pilotów nie ukończy szkolenia na nowy typ samolotu bojowego, a więc F-16, do lata 2024. Administracja amerykańskiego prezydenta Joe Bidena po raz pierwszy zasygnalizowała chęć przeprowadzenia szkoleń ma F-16 na amerykańskiej ziemi. Waszyngton byłby gotów sprowadzić ukraińskich lotników do Stanów Zjednoczonych, gdzie US Air Force (USAF) szkolą około 400 pilotów rocznie, jeśli europejskie możliwości okażą się niewystarczające, aby zaspokoić ukraińskie zapotrzebowanie.
Przypomnijmy, że szkolenia pilotów na F-16 trwają 6-8 miesięcy, więc gdyby rozpoczęły się natychmiast, to dostawy samolotów mogłyby rozpocząć się na początku 2024. Wsparcie programu szkoleniowego zadeklarowały Wielka Brytania, Francja, Belgia, Kanada, Luksemburg, Królestwo Niderlandów, Szwecja, Dania i Portugalia, Polska i Rumunia (koalicja myśliwców została zawiązana 19 maja br. po tym jak USA dały zielone światło). Ta ostatnia zadeklarowała szkolenia pilotów na swoim terytorium, dzięki pomocy strony niderlandzkiej. Duńskie Ministerstwo Obrony odmówiło komentarza na temat tego, jak długo potrwa program, ani odpowiedzi na pytania dotyczące potencjalnych opóźnień. Dania i Królestwo Niderlandów mogą też przekazać swoje wycofywane, choć według ostatnich doniesień prasowych większość z duńskich samolotów bojowych może trafić do Argentyny.
I tak, według najnowszych doniesień, najpierw zostałaby przeszkolona grupa sześciu kandydatów na pilotów (połowa eskadry), a dwóch kolejnych zostaliby zakwalifikowani jako kandydaci rezerwowi. Ponadto warunkiem jest, że lotnicy, nawet jeśli biegle posługują się językiem angielskim i tak będą musieli zaliczyć specjalistyczny kurs językowy w Wielkiej Brytanii obejmujący terminologię wojskową. Co ciekawe, Dania zażądała szkolenia również obejmujące techników obsługi naziemnej, a więc również kursów języków.
I te warunki miały spowodować odsunięcie w czasie rozpoczęcia szkolenia podstawowego na F-16. Druga grupa sześciu pilotów miałaby ukończyć szkolenie na samoloty najkrócej w 6 miesięcy później, więc kolejne samoloty trafiłyby do Ukrainy dopiero z końcem 2024.
Rozmówcy The Washington Post powiedzieli, że nie chcą być zbyt krytyczni wobec USA i europejskich dobroczyńców z obawy, że zostanie to odebrane jako brak wdzięczności za dotychczas okazaną pomoc wojskową. Twierdzą, że niewielka liczba pilotów szkolonych jednocześnie wynika z tego, że w państwach europejskich, zadeklarowanych do wsparcia programu, jest po prostu zbyt mała liczba instruktorów.
Z kolei amerykańscy urzędnicy część winy zrzucają na drugą stronę, gdyż Ministerstwo Obrony Ukrainy miało zbyt późno wyselekcjonować odpowiednich kandydatów na pilotów F-16. Tylko 8 z 32 pilotów, którzy zdali egzaminy ze znajomości języka angielskiego, zostało uznanych za posiadających odpowiednie umiejętności językowe, a pozostali wymagaliby więcej instrukcji, co przedłużyłoby lub zaniżyłoby poziom szkolenia.
USA oczekują, że stronie ukraińskiej uda się skompletować większą liczbę kandydatów, ale problemem może być fakt, że najlepsi z nich muszą zostać w Ukrainie, aby na samolotach produkcji postsowieckiej używać w działaniach bojowych uzbrojenia zachodniego (Francja dostarcza Ukrainie pociski manewrujące SCALP-EG).
Przypomnijmy, że 4 marca br. dwóch kongresmenów i anonimowy wyższy amerykański urzędnik potwierdziło kilku amerykańskim mediom, że pierwsi dwaj ukraińscy piloci rozpoczęli szkolenie zapoznawcze Baseline Pilot Assessment (BPA) w Arizonie, ale deklarowano wówczas, że nie na F-16, a na symulatorze. Później, w maju br. pojawiły się doniesienia, że na szkoleniu BPA odnotowano poważne braki jeśli chodzi o odczytywanie przyrządów i wyświetlaczy w kabinie w języku angielskim.
Tymczasem, gen. bryg. Serhij Hołubcow, szef lotnictwa Dowództwa Sił Powietrznych Sił Zbrojnych powiedział The Washington Post, że ukraińscy piloci od roku biorą lekcje angielskiego online, które realizują w czasie pomiędzy swoimi lotami bojowymi. Według niego piloci ci legitymizują się wysokim poziomem znajomości języka angielskiego, więc nauczenie się dodatkowej terminologii specjalistycznej nie powinno zająć dużo dodatkowego czasu.
Hołubcow dodał, że atutem wprowadzenia F-16 na uzbrojenie byłaby możliwość przenoszenia przez nie pocisków przeciwokętowych Harpoon, które trafiły do Ukrainy w zeszłym roku wraz z wyrzutniami lądowymi, dzięki czemu zwiększyli promień działania na Morzu Czarnym, czy pocisków przeciwradiolokacyjnych AGM-88 HARM, które obecnie przenoszone przez MiG-29, są mniej skuteczne, ze względu na platformy je przenoszące.
Co ciekawe, USA mają inną wizję roli F-16 w ukraińskich wojskach lotniczych niż prezydent Wołodymyr Zełenski – uważają, że samoloty te nie tyle zmienią sytuację na polu walki na froncie południowym i wschodnim, co przekształcą Ukrainę w regionalną potęgę lotniczą, która będzie odstraszać Rosję od dalszej agresji. Mówił o tym ostatnio rzecznik prasowy Departamentu Obrony USA gen. Pat Ryder, podczas briefingu dotyczącego m.in. kwestii dostaw czołgów M1A1 Abrams od września br.
Innym problemem mogą być koszty operacyjne i utrzymanie. W maju br. Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley powiedział, że 10 samolotów F-16, wraz z ich utrzymaniem to koszt nawet 2 mld USD. Według niego najlepszymi narzędziami na zapewnienie przewagi na lotnictwem rosyjskim są zestawy przeciwlotnicze.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.