Rozpad Imperium Brytyjskiego po II wojnie światowej był jednym z największych procesów geopolitycznych XX wieku. W ciągu zaledwie kilku dekad Wielka Brytania utraciła niemal wszystkie swoje kolonie, oddając władzę nowo powstałym państwom. Słońce w końcu zaszło nad Imperium.
Jednak odejście Londynu rzadko oznaczało prawdziwą niepodległość w sensie stabilności i pokoju. W wielu regionach świata, które niegdyś tworzyły brytyjskie imperium, pozostawiono głęboko podzielone społeczeństwa, sztucznie wytyczone granice i ogrom etnicznych oraz religijnych konfliktów. Brytyjska polityka dziel i rządź, skuteczna w zarządzaniu imperium, po jego upadku okazała się toksycznym dziedzictwem, które w wielu przypadkach doprowadziło do wojen, migracji i katastrof humanitarnych.
Ortodoksyjni Żydzi protestują w Londynie przeciwko izraelskiej okupacji Palestyny / Zdjęcie: Alisdare Hickson (Wikimedia Commons)
Bliski Wschód
Najbardziej symbolicznym przykładem tej spuścizny w ostatnich latach jest Bliski Wschód, a przede wszystkim Palestyna. Brytyjczycy przejęli kontrolę nad tym terytorium po I wojnie światowej, otrzymując mandat Ligi Narodów. Ich celem miało być przygotowanie kraju do samorządności, ale zamiast tego doprowadzili do eskalacji napięć między arabską większością a rosnącą społecznością żydowskich osadników.
W 1917 Londyn wydał Deklarację Balfoura, zapowiadającą utworzenie w Palestynie narodowego domu dla Żydów, nie wspominając przy tym o prawach ludności arabskiej. W kolejnych latach brytyjska administracja balansowała między sprzecznymi obietnicami. Z jednej strony wspierała żydowską imigrację, a jednocześnie tłumiła arabskie powstania.
W efekcie, gdy w 1947 Brytyjczycy ogłosili wycofanie się z Palestyny, region był już na krawędzi wojny domowej. W rok później proklamowano powstanie Izraela, co natychmiast wywołało wojnę z państwami arabskimi i rozpoczęło trwający do dziś konflikt izraelsko-palestyński. Brytyjskie decyzje administracyjne, niejasne granice i nieodpowiedzialne zarządzanie procesem dekolonizacji stworzyły sytuację, z której nie sposób było już znaleźć pokojowego wyjścia.
>>>Ewakuacja Polaków z Izraela: Kolejna wielka improwizacja<<<
Rozpad Indii
Podobny mechanizm można dostrzec w Azji Południowej. Gdy w 1947 Brytyjczycy postanowili opuścić Indie, zrobili to w sposób pośpieszny i chaotyczny. Sir Cyril Radcliffe, brytyjski prawnik, który nigdy wcześniej nie był w Indiach, miał w ciągu kilku tygodni wytyczyć granicę między nowo powstałymi państwami – Indiami i Pakistanem.
W wyniku tej decyzji setki milionów ludzi znalazło się po niewłaściwej stronie linii Radcliffe’a. Nastąpiła jedna z największych migracji w historii ludzkości, ponieważ około 15 milionów osób musiało opuścić swoje domy, a przemoc między Hindusami i muzułmanami pochłonęła od pół do dwóch milionów ofiar. Brytyjczycy, którzy przez dekady grali na antagonizmach między wspólnotami religijnymi, nagle umyli ręce, pozostawiając subkontynent w chaosie. Konflikt indyjsko-pakistański, którego centralnym punktem pozostaje spór o Kaszmir, do dziś kształtuje politykę regionu i kilkukrotnie doprowadził do wojen. W tym w ostatnich miesiącach.
>>>Operacja Sindur: Indie zaatakowały Pakistan w odwecie za zamach<<<
Afrykański bałagan
Nie mniej dramatyczne skutki miało brytyjskie dziedzictwo w Afryce. Nigeria, największa kolonia brytyjska na kontynencie, była sztucznym tworem administracyjnym, łączącym setki grup etnicznych i religijnych w jedno państwo. Brytyjczycy, tworząc jego strukturę, faworyzowali niektóre grupy kosztem innych, budując hierarchię opartą na lojalności wobec kolonialnych władz. Po uzyskaniu niepodległości w 1960, wewnętrzne napięcia szybko przerodziły się w konflikt.
Najtragiczniejszym jego etapem była wojna o secesję Biafry w latach 1967–1970, w której zginęło ponad milion ludzi, głównie z głodu i chorób. Brytyjczycy, choć formalnie już nieobecni, wspierali rząd w Lagos, dostarczając mu broni i politycznego wsparcia, by utrzymać integralność ich dawnego terytorium. Było to działanie w duchu imperialnego realizmu, gdzie ważniejsza była stabilność i dostęp do zasobów, niż los milionów ofiar wojny domowej.
Wszystkie te przypadki łączy wspólny wzorzec. Brytyjskie imperium, wychodząc z kolonii, zostawiało po sobie granice narysowane przy biurku, systemy władzy oparte na nierównościach i społeczeństwa pozbawione doświadczenia samorządności.
Zamiast tworzyć warunki do niezależności, Londyn przygotowywał grunt pod przyszłe kryzysy, których skutki odczuwane są do dziś. Konflikt izraelsko-palestyński, napięcia w Kaszmirze czy podziały etniczne w Nigerii to nie tylko lokalne problemy, lecz także bezpośrednie następstwa błędów kolonialnej polityki Wielkiej Brytanii.
Upadek imperium nie był więc końcem brytyjskiego wpływu, lecz przede wszystkim początkiem długiej serii sporów i tragedii, w których echo dawnych decyzji administracyjnych nadal brzmi w tle. Dzisiejsze konflikty narodowościowe, religijne i terytorialne w wielu regionach dawnego imperium są niczym niezamknięte rozdziały historii, pisane w pośpiechu przez tych, którzy odchodzili, nie biorąc odpowiedzialności za konsekwencje swoich czynów.
