Historia latarek do broni długiej
Idea latarki montowanej na broni sięga tak naprawdę już pierwszej i drugiej wojny światowej, kiedy to latarki ręczne montowane były prowizorycznie do broni długiej. W latach powojennych można było spotkać choćby karabinki M16 czy pistolety maszynowe MP5 (Operacja Nimrod) ze specyficznie zamontowanym, często dużym i nieporęcznym oświetleniem.
Niemałą rewolucją w rozwoju oświetlenia dla broni długiej okazało się wynalezienie włącznika naciskowego (pressure switch), co zrewolucjonizowało sposób używania latarek w połączeniu z bronią palną. Przełączniki te, często nazywane zdalnymi płytkami naciskowymi lub przełącznikami taśmowymi, umożliwiają użytkownikom umieszczenie przycisku aktywacji w dowolnym miejscu na karabinie, zazwyczaj wzdłuż chwytu przedniego. Takie umiejscowienie zapewnia bardziej ergonomiczną i intuicyjną obsługę, szczególnie w sytuacjach wysokiego stresu, gdzie szybka reakcja jest kluczowa. Przełącznik z płytką naciskową minimalizuje ruch i hałas, ponieważ operator nie musi zmieniać położenia dłoni, aby włączyć latarkę.
Przyspieszmy nieco ewolucję oświetlenia taktycznego. Jest 2008 rok, powstaje firma Inforce, wywodząca się z innej, również produkującej oświetlenie marki INOVA. Głównym celem Inforce jest produkcja oświetlenia dla służb mundurowych. W 2011 pierwsza latarka serii WML wchodzi do sprzedaży, zaskakując nieco swoim futurystycznym designem i innowatorskimi rozwiązaniami oraz odpowiadając na rodzący się w późnych latach dwutysięcznych trend strzelania z wykorzystaniem tak zwanej techniki C- Clamp – polegającej na objęciu łoża broni całą dłonią z kciukiem obejmującym górną jego część, czyli miejscem, w którym montaż WML wydaje się optymalny.
Konstrukcja okazała się udana, a design i charakterystyczny kształt przypadły użytkownikom do gustu na tyle, że firma z Rhode Island zdecydowała się na wypust już trzeciej generacji tegoż modelu.
Specyfikacja Inforce WMLx Gen. 3
Zacznijmy od technikaliów. Latarka WMLx waży 138 g i ma 13,6 cm długości – w przełożeniu na okna RIS zajmie nam ich 8 na szynie.
Zasilana jest w przeciwieństwie do modeli poprzedniej generacji dwoma bateriami CR123A, które dają latarce moc oświetlenia rzędu 900 lumenów (400 lumenów w latarce gen 2) i 10,000 kandeli intensywności snopu światła, który wedle producenta ma zasięg do 200 metrów.
Konstrukcja i ergonomia Inforce WMLx Gen 3
Latarkę skonstruowano z nylonu wzmocnionego włóknem szklanym, które wedle zapewnień producenta jest odporny na brud, piach i uszkodzenia nimi powodowane, czyli otarcia. Latarka jest wodoszczelna do 20 metrów. Baterie instalujemy poprzez odkręcenie głowicy, która zabezpieczona jest za pomocą uszczelki celem zapewnienia rzeczonej wodoszczelności.
Główny włącznik światła umieszczony a jakże pod kciukiem, w założeniu producenta ma właśnie jego wielkość, a w połączeniu z agresywną teksturą i gumową konstrukcją zapewnia pewną i wyczuwalną kontrolę nad operacją światłem. Pozostając przy włącznikach, WMLx posiada trzy tryby światła:
- stały – włączany szybkim przyciśnięciem włącznika,
- chwilowy – włączany za pomocą dłuższego przytrzymania przycisku,
- tryb stroboskopu – włączany podwójnych szybkim kliknięciem włącznika.
Należy pamiętać, że dźwignia z lewej strony latarki, znana już z poprzednich generacji, powinna być przestawiona w położenie A z widocznym białym oznaczeniem, które wskazuje tryb światła białego.
Analogicznie włączamy tryby światła IR, poza trybem stroboskopu, który w opcji IR jest niedostępny.
W latarce naturalnie znajdziemy dźwignię blokującą niepożądane włączenie latarki.
Kolejnym zabezpieczeniem przed niezamierzonym włączeniem, tym razem podczas podroży, jest przekręcenie głowicy o ¼ obrotu, która to czynność blokuje włącznik. Latarka nie włączy się w torbie czy skrzynce podczas transportu.
Ciekawą cechą montażu latarki do szyny Picatinny jest zastosowanie sprężyny, która pozwala szybciej „zakleszczyć” latarkę na szynie po to, by następnie jedynie dokręcić śrubę mocującą. Takie rozwiązanie pozwala na puszczenie latarki, która zostanie na szynie do momentu zdjęcia jej za pomocą zwykłego szarpnięcia lub zabezpieczenia za pomocą śruby celem dalszego użytkowania. Sprytne! Do wszystkich tych cech za chwilę odniesiemy się w naszych testach.
Testy
Jak sama nazwa wskazuje WMLx to latarka przeznaczona do montażu do broni i w tym charakterze należy ją postrzegać, w przeciwieństwie do innych modeli dostępnych na rynku, które „od biedy” można stosować jako latarki ręczne.
Mając możliwość sprawdzenia jej funkcji i ergonomii w praktyce, Inforce WMLx przetestowano na karabinku H&K MR223 i strzelbie Benelli M3 Tactical.
Pierwsze pytanie po montażu oświetlenia na H&K MR 223, na które postanowiliśmy znaleźć odpowiedź, to możliwości optymalnego montażu latarki dla strzelca prawo lub leworęcznego. W przypadku karabinka, logicznymi wydają się trzy opcje montażu na łożu – na 12, 9 i 3 godzinie.
Umiejscowienie latarki w tych pozycjach umożliwia wygodne użytkowanie za pomocą kciuka – czyli w sposób, w jaki jest do tego przeznaczona. Jedynym minusem przy zastosowaniu latarki na godzinie 12, czyli na górnej szynie łoża jest kwestia montażu optyki za nią. Jeśli celownik jest zamontowany za nisko, latarka może zaburzać obraz w soczewce.
Należy o tym pamiętać i wybrać odpowiednią wysokość montażu lub montować oświetlenie po bokach broni.
A co jeśli musimy strzelać ze „słabej ręki”? Obsługa latarki zamontowanej na 12 godzinie naturalnie nie będzie problemem, lecz jeśli zamontujemy ją na boku broni, po stronie przeciwnej niż normalnie układamy dłoń, użytkowanie WMLx może być utrudnione. Włączenie będzie możliwe, lecz nie będzie to takie intuicyjne i szybkie jak w przypadku włączenia kciukiem. Należy po prostu użyć palca wskazującego, wyszukując nieco po omacku włącznik – chyba że solidnie przetrenujemy solidne strzelanie i operacje latarki słabą ręką, i palec wskazujący będzie wiedział, gdzie wylądować.
Treningu zapewne będzie wymagać również uruchomienie lub dezaktywacja dźwigni blokady włącznika — choć to może się okazać intuicyjne, gdyż jest ona dosyć wyczuwalna po najechaniu na nią kciukiem. Proces być może nieco utrudniony, gdy operujemy bronią w rękawicach, zwłaszcza nieco grubszych. Wydaje się jednak, że częstotliwość stosowania blokady może być niewielka, gdyż przycisk włącznika nie wystaje poza obrys latarki i jest dosyć twardy – toteż, szanse na przypadkowe włączenie światła są niewielkie.
Sytuacja ma się nieco inaczej w przypadku strzelby Benelli M3 która była do dyspozycji podczas testów WMLx. Z racji niewielkiej ilości „szyny” Picatinny i umiejscowieniu jej na godzinie 6, jedynie tam można zamontować latarkę. Po montażu nie sposób nie skojarzyć wyglądu strzelby i latarki z „old schoolowymi” strzelbami SWAT z latarkami zintegrowanymi z łożami. W przypadku innych strzelb zapewne montaż na godzinie 3 i 9 jest możliwy.
Wracając do Benelli M3 i WMLx, dzięki dwóm trybom prowadzenie ognia, w które wyposażona była nasza Włoszka, mogliśmy sprawdzić, jak latarka zachowuje się przy pracy strzelby samopowtarzalnej, czyli gdy łoże pozostaje nieruchome, oraz gdy latarka pracuje na ruchomym łożu w trybie pump action.
Strzelanie w trybie samopowtarzalnym ukazało, że latarka naturalnie wpisuje się w obrys łoża, nie utrudniając w żadne sposób operowania bronią. Nie miały miejsca również żadne uciski na dłoń ani otarcia.
A jak Inforce WMLx spisywała się w trybie pump action? Wnioski są bardzo podobne jak z pracy trybie semi. Żadnych utrudnień oraz niewygody. Co więcej, WMLx zamontowana w ten sposób stanowi de facto oparcie dla dłoni, umożliwiając pewniejsze ruchy czółenkiem strzelby.
Oczywiste jest, że ze względu na charakterystykę konstrukcji latarki i konstrukcję strzelby, włączenie oświetlenia nie jest szybkie i wymaga treningu oraz „wymacania” przycisku. Podczas testów, pomimo znacznego odrzutu, latarka stabilnie trzymała się szyny — żadnych luzów po oddaniu serii strzałów nie odnotowano.
Podsumowanie
Plusy
Do niewątpliwych plusów latarki Inforce VMLx należy niewielka masa, dzięki zastosowaniu polimerowej konstrukcji, 138 gram było zdecydowanie mniej odczuwalne niż latarki Surefire Scout 600, która na co dzień zamontowana jest na testowym HK MR223.
Pozytywną cechą wydaje się również zintegrowany włącznik, dzięki czemu nie są konieczne żadne przewody i dodatkowe przyciski, które nie tylko zwiększają ryzyko zaplątania ich w elementy oporządzenia, ale również generują potencjalne koszty, gdyż rzadko kiedy konkurencyjne konstrukcje posiadają w zestawie wymienione akcesoria.
Umiejscowienie włącznika pod kciukiem i pod odpowiednim kątem powoduje, iż uruchomienie oświetlenia jest intuicyjne. Pozostałe manipulatory, czyli blokada włącznika i dźwignia zmiany trybu białe światło/IR również przy odpowiedniej praktyce nie powinny utrudniać użytkowania. Są dosyć wyraźne i namacalne.
Jednolita konstrukcja, bez zbędnych wystających elementów oraz wspomnianych już wyżej przewodów sprawia, iż szanse by latarka zaplątała się w elementy oporządzenia, jest również niewielka.
Ciekawostką jest łatwość montażu latarki do szyny. Dzięki zastosowaniu sprężynującego zacisku oraz odpowiednio wyprofilowanej faktury śruby, montaż możliwy jest bez użycia narzędzi, jedynie poprzez mocne dokręcenie śruby palcami. Dzięki powyższemu rozwiązaniu, przełożenie latarki na inne miejsce na broni lub na inną jednostkę jest dziecinnie proste. Niewątpliwym plusem jest również wysoka żywotność baterii – 2 godz. z dwóch baterii CR123A to naprawdę przyzwoity wynik.
Minusy
Są też minusy omawianej konstrukcji. Z racji tak, a nie inaczej umieszczonego włącznika i braku możliwości stosowania kabla, celem innego go umieszczenia, latarka w naszej subiektywnej opinii może być umieszczona jedynie w dwóch pozycjach na broni – na godzinie 12 (na górnej szynie) lub w zależności od tego, czy strzelec jest prawo, czy leworęczny, odpowiednio na godzinie 3, lub 9. Ponadto nie przełożymy również włącznika w inne niż zaplanowane przez producenta miejsce.
Należy również pamiętać, iż z racji dosyć dużej bryły i konstrukcji montażu, na szynie musimy wygospodarować 8 slotów RIS. Może to WMLx dyskwalifikować jako latarkę do mniejszych konstrukcji strzeleckich jak krótkie pistolety maszynowe lub karabinki z krótkimi łożami.
Konstrukcja polimerowa może nie zachwycać tradycjonalistów z zakonu pancernego Surefire. Delikatna i nieco niestabilna wydaje się też dźwignia blokady włącznika. Bardzo łatwo jest ją podnieść, ale i łatwo przesunąć do pozycji złożonej – co potencjalnie może zaprzeczać jej funkcji, jako solidnej ochronie przed nieplanowanym włączeniem strumienia światła.
Opinia autora
Jako wieloletni użytkownik latarek ze stajni Surefire, początkowo byłem nieco sceptyczny w stosunku do konstrukcji Inforce. Jasne, byłem świadomy istnienia tego typu latarek, mało tego nawet zdarzało mi się takową zaobserwować na broni żołnierzy czy funkcjonariuszy. Jednakże te kilkutygodniowe testy spowodowały otwarcie się na inne konstrukcje niż klasyczny Scout. Ponadto obecnie nie wyobrażam sobie innej latarki do mojej Benelki niż WMLx. Spowodowane to jest przede wszystkim tym fajnym „lookiem” – pamiętamy, że „if you look well, you shoot well”. Co więcej, obsługa kciukiem też stała się prosta, a niewielka waga nie wpływa na operowanie bronią. W przypadku HK MR223 najciekawsza wydała mi się pozycja na 12 godzinie, która powodowała zmniejszenie obrysu broni, lecz w przypadku celownika, którego używam, obrys latarki delikatnie wchodził w pole widzenia.
Czy wymienię Scouta na Inforce WMLx? Na karabinie pewnie zostanie Scout, a do M3? Cóż, moim zdaniem ciężko będzie znaleźć lepszą opcję.
Redakcja MILMAG dziękuje prezesowi klubu TG Sokół z Lublina, Wojciechowi Mielniczenko za udostępnienie strzelnicy w Urzędowie do sesji fotograficznej i testów latarki Inforce WMLx.
Dziękujemy sklepowi Hubertus Pro Hunting za udostępnienie latarki Inforce WMLx Gen 3 do testów. Latarka dostępna jest w cenie 1 100 zł.
Współpraca reklamowa
