Pierwsza decyzja
O ile marek pistoletowych jest zatrzęsienie, o tyle producentów rewolwerów o jakości i w cenie nie urągających zdrowemu rozsądkowi jest zaledwie kilku. Amerykański Smith&Wesson, Ruger, włoska Chiappa oraz od niedawna brazylijski Taurus. Piszę od niedawna, bo jakość broni tego producenta w ciągu ostatnich lat wyraźnie wzrosła.
Są oczywiście jeszcze inne marki, jak na przykład Korth – tutaj cena przekracza granice zdrowego rozsądku, Colt, który jest mało w popularny w polskich sklepach, lub czeski Alfa Proj czy inny Arminius – gdzie z kolei poziom jakości jest, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjny.
Jako że stylistyka rewolwerów Rugera zupełnie do mnie nie trafia, a Chiappa Rhino oprócz estetycznych walorów posiada niestety również pewne istotne ograniczenia, to wybór padł na Smith & Wesson. Brazylijska broń z racji niewielkiej dostępności również odpadła w przedbiegach.
Rewolwer w przeciwieństwie do marketowego pistoletu to nie tylko przedmiot codziennego użytku, ale też elegancki dodatek. Trochę jak spinka do krawata czy porządny zegarek
Dlaczego 627 PC?
Na początek rozszyfrujmy skrót: PC to Performance Center – linia produktów SW opatrzona tym znakiem to broń ręcznie podrasowana. Niektóre elementy mechanizmów są polerowane, stosowane są inne niż w seryjnych egzemplarzach sprężyny. Całość jest spasowana lepiej niż standardowy rewolwer. Czuć to po pracy spustu, ale o tym później.
Broń z serii PC wyposażono dodatkowo w przedni zatrzask bębna nabojowego. W tylnej części bęben blokowany jest osią, która nie tylko zabezpiecza, ale również stabilizuje go. Z przodu bębny rewolwerów PC mają dodatkowe zabezpieczenie w postaci stalowej kulki osadzonej na sprężynie, która w momencie zamykania bębna trafia w specjalne wyżłobienie szkieletu.
Model 627 to broń oparta na dużym szkielecie w rozmiarze N, przeznaczonym z założenia dla rewolwerów w kalibrze .44 Mag. W wypadku tej serii PC zastosowano duży szkielet, żeby zmieścić bęben o większej średnicy. To z kolei pozwoliło zamienić 6 komór w kalibrze .44 Mag na aż 8 do naboju .357 Mag. W porównaniu do modelu SW 686, który jest standardem wśród użytkowych (w odróżnieniu od sportowych czy kolekcjonerskich) rewolwerów, dostajemy dwa dodatkowe naboje, co w przypadku tak silnej amunicji jest sporym zyskiem.
Jaki jest koszt tej operacji: dłuższy szkielet i większa średnica bębna. Producent nie zdecydował się na skracanie go specjalnie na potrzeby ośmiostrzałowców, ponieważ znacznie zwiększyłoby to koszty nietaniej już broni.
W odróżnieniu od standardowych sześciostrzałowców SW linia 627 ma nieproporcjonalnie dużo przestrzeni na bęben nabojowy. Szkielet rozmiaru N pierwotnie zaprojektowano do rewolwerów w kalibrze .44 Mag
Wybrany przeze mnie wariant ma najkrótszą możliwą w tym modelu lufę: 2,67 cala, czyli około 67 mm – z założenia ma to być broń do codziennego użytku, a nie rewolwer do uprawiania sportu.
Przyrządy celownicze całej serii 627 to standard SW, czyli szczerbina regulowana w dwóch płaszczyznach i stała, duża muszka. Na tyle duża, że trudno ją zniszczyć, a jednocześnie dająca ewentualne pole manewru, bo wymienna. Światłowód, mimo zapewnienia lepszego, moim zdaniem, celowania, wydawał mi się zbyt delikatny.
Świetne przyrządy celownicze SW. Jednocześnie trwałe i zapewniające możliwość idealnej regulacji. W modelach z długą, cztero- lub sześciocalową lufą sprawdzają się znakomicie nawet w sporcie czy łowiectwie
Rękojeść rewolweru wykonano klasycznie z drewna. W przypadku tego egzemplarza to krótki chwyt nie sięgający małego palca. Drewno zapewnia mniejszą amortyzację, ale przy dość znacznej masie broni nie stanowi to problemu nawet przy strzelaniu mocną, obronną amunicją. Amunicja tarczowa albo naboje .38 Special nie generują w zasadzie żadnego odczuwalnego dyskomfortu.
Masa, jak wspomniałem, jest dość duża: około 1050g. Można przywyknąć do dodatkowego kilograma na pasie. Mnie przyszło to łatwo i szybko. O ile mogą znaleźć się osoby, którym masa będzie przeszkadzała podczas noszenia broni, o tyle nikt nie będzie narzekał podczas strzelania – większa masa redukuje odczuwalny odrzut.
Funkcjonowanie
Rewolwery SW słyną z gładkości pracy mechanizmów. A seria PC jest w tym względzie jeszcze lepsza. Spust w trybie SA (single action) ma bardzo krótki, wyraźny i ostry luz, dość niewielki opór oraz krótki ruch po przełamaniu oporu (i oddaniu strzału). Po wybraniu luzu nie napotkamy typowego elastycznego, gumowatego odczucia. Pokonanie oporu jest odczuwalne jak złamanie kruchego elementu.
Strzelanie w trybie DA (double action) wymaga oczywiście dużo więcej siły, ale jest równie gładkie w odczuciu. Jeśli strzelamy powoli, to łatwo nauczyć się momentu, kiedy kurek jest całkowicie napięty i utrzymać spust w tym położeniu dokonując ostatecznej korekty celowania. Przy szybkim strzelaniu wybieranie spustu można do samego strzału doprowadzić płynnie i szybko.
Bezpieczeństwo: nowoczesne rewolwery nie mają iglicy osadzonej bezpośrednio na kurku. Znajduje się ona w szkielecie i jest zabezpieczona przez tzw. transfer bar przed przypadkowym kontaktem z kurkiem
Zatrzask bębna pracuje równie gładko a wypchnięcie go poza szkielet nie stanowi najmniejszego problemu. Rozładowanie bębna – w zależności od rodzaju amunicji i tego, jak mocno łuska odkształci się w komorach – może czasami wymagać nieco siły.
Ładowanie rewolweru nie musi być żmudną, czasochłonną czynnością. Usprawnią ją moonclipsy: wykonane ze sprężystej blaszki uchwyty mieszczące tyle samo sztuk amunicji co bęben nabojowy.
Trzeba tu zwrócić uwagę, że broń przystosowana jest do używania moonclipsów. Te niewielkie blaszane kształtowniki umożliwiają zarówno wygodne przenoszenie amunicji, jak i szybkie ładowanie jej do bębna oraz odzyskiwanie łusek do elaboracji na strzelnicy.
Moonclip dedykowany jest do konkretnego modelu bębna. Nie wszystkie ramki są pełne – czyli pozwalające na wypełnienie całego bębna. Występują też clipsy łączące po dwa lub trzy naboje – dzięki temu można doładowywać broń po wystrzeleniu części bębna lub załadować broń różnymi rodzajami wcześniej przygotowanej amunicji. Akurat w przypadku rewolwerów .357 Mag to mniej istotna funkcja.
Bardziej użyteczna jest w przypadku takiej broni jak SW Governer, który pozwala na strzelanie amunicją strzelbową .410 i rewolwerową .45 Colt. Dzięki klipsom łączącym tylko po dwa naboje można wygodnie zróżnicować zawartość bębna.
Trzeba pamiętać, że bęben musi być odpowiednio wyfrezowany, żeby mógł współpracować z moonclipami. Niewielu rusznikarzy chce podejmować się takich zleceń, warto więc kupić broń fabrycznie dostosowaną, jeśli zamierzamy korzystać z tego rodzaju udogodnień.
Co równie istotne – jeśli bęben jest podfrezowany do moonclipów, należy zawsze je stosować. W przeciwnym wypadku mogą zdarzać się za słabo zbite spłonki, a w konsekwencji – niewypały.
Rewolweru wyfrezowanego pod moonclipsy nie należy ładować luźną amunicją. To proszenie się o kłopoty: niewypały.
Na zdjęciu widać też symbol choroby naszych czasów. Cytując Gombrowicza: upupiania dorosłych ludzi. Nad zatrzaskiem bębna zlokalizowano otwór na kluczyk mający blokować mechanizm działania rewolweru. Przez ostatni wiek rewolwery nie potrzebowały bezpiecznika, zwłaszcza te współczesne
Konserwacja
Higiena i dbanie o rewolwer, zwłaszcza w całości wykonany ze stali nierdzewnej – tak jak 627 – lub innych niepodatnych na korozję materiałów, jest bajecznie proste. Należy dbać przede wszystkim o to, by nagar nie zbierał się na szkielecie w miejscu, gdzie bęben łączy się z lufą, bowiem jest to miejsce najbardziej narażone na zabrudzenia.
Po intensywnym strzelaniu należy wyczyścić broń. Tutaj pod wyrzutnikiem również zbierają się zanieczyszczenia. Warto się nimi zainteresować ZANIM dojdzie do sytuacji, która uniemożliwi załadowanie rewolweru
Z cała pewnością wykańczana na satynowy mat stal nierdzewna ściemnieje w tym miejscu. Podobnie cała przednia ściana bębna. Można stosować agresywne środki chemiczne celem usunięcia tych przebarwień, jednak osobiście uważam, że nie ma to większego sensu. W zupełności wystarczy usuwanie zanieczyszczeń do stanu, w którym nie są wyczuwalne jako inna niż w pozostałych miejscach faktura na powierzchni stali. Stal ze swojej natury jest chropowata, więc część zanieczyszczeń musi w owych porach pozostać. W niczym to broni nie przeszkadza.
Przebarwienia na cylindrze są nie do uniknięcia. Nie warto zajmować się nimi więcej, niż to konieczne
W podobny sposób należy dbać o tylną ścianę szkieletu w wycięciu na bęben tam, skąd wysuwa się iglica. Mieści się tam oś bębna po zatrzaśnięciu go w szkielecie. Stamtąd też wysuwa się ramię odpowiedzialne za obrót i blokowanie bębna we właściwej pozycji.
Warto też czyścić bęben – zwłaszcza jeśli naprzemiennie używamy amunicji o krótszych (.38 Special) i dłuższych (.357 Mag) łuskach. Podczas intensywnego strzelania pojawiają się pierścienie nagaru tuż przed łuską w każdej komorze. Jeśli strzelamy sporo „38-ką”, powstały nagar może utrudniać ładowanie i rozładowywanie amunicji .357 Mag, której łuski są dłuższe. Z tego prostego powodu należy go usuwać regularnie. Tak jak w przypadku szkieletu, próby doprowadzania wnętrza komór do błysku są bezcelowe. Komory mają być gładkie, a amunicja ma wsuwać się i wysuwać płynnie. Przebarwienia nie są problemem.
Przy czyszczeniu należy zwracać uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze: czy nie pojawiają się luzy na zatrzaśniętym bębnie. I po drugie: czy szkielet w miejscu styku lufy z bębnem nie jest wyżerany gorącymi gazami wylotowymi. W broni SW te problemy raczej się nie zdarzają, niemniej jednak warto to kontrolować.
Strzelanie
Niewielki rewolwer zasilany mocną amunicją musi generować odczuwalny odrzut. Fizyki nie da się oszukać. Niemniej jednak .357 Mag to nie .50 AE i odrzut nie jest ani niebezpieczny, ani bolesny, ani nawet nieprzyjemny.
Lufa o długości niecałych 7 cm nie pozwala oczywiście na osiągnięcie olimpijskiego skupienia na 25m. Niemniej jednak porządne, regulowane przyrządy celownicze i perfekcyjnie pracujący spust zapewniają bardzo dobre osiągi. Trafianie w gong o średnicy ludzkiej głowy na odległość 25-30m nie stanowi żadnego problemu. Umieszczenie 8 przestrzelin w sylwetce z tej samej odległości, nawet przy naprawdę szybkim strzelaniu, również nie jest wielkim osiągnięciem. Wciąż mówimy o strzelaniu systemem DA – czyli takim, kiedy palec na spuście służy również do napinania kurka. Strzelanie SA jest jeszcze dokładniejsze i wygodniejsze.
Po elegancką i wygodną kaburę do rewolweru nie trzeba udawać się za ocean. Nasi południowi sąsiedzi – Słowacy – produkują świetne i rozsądnie wycenione kabury do dowolnej broni krótkiej. Tutaj wewnętrzna skórzana kabura firmy Falco z obrotowym klipsem. W tej kaburze rewolwer można nosić zarówno na godzinie trzeciej (cross draw), jak i na godzinie ósmej/dziewiątej
Czy warto?
Czy ma sens noszenie na co dzień rewolweru SW 627 zamiast Glocka? Oczywiście, jeśli właściciel nie ma artretyzmu, daleko posuniętej osteoporozy czy innych chorób układu kostno-szkieletowego, a jednocześnie ceni sobie dobry smak i nie aspiruje do roli białego rapera. Przy braku takich przeciwwskazań powinno się wrzucić Glocka do szuflady.