Rok temu w kwietniu odwiedziłem jedne z największych pokazów lotniczych w USA – SUN 'n FUN Aerospace Expo, które trwają sześć dni. Miałem ogromny niedosyt po tej imprezie, bo po pierwsze z powodu pogody nie udała mi się sesja air to air, a po drugie byłem tam po prostu za krótko, żeby skorzystać ze wszystkich dóbr tego wydarzenia i koniecznie chciałem na nie wrócić.
Zdjęcia: Michał Adamowski, MILMAG
W tym roku wszystko ułożyło się tak, że mogłem ponownie polecieć do Stanów, gdzie moim głównym celem była znowu sesja lotnicza air to air, ale też chciałem spędzić więcej czasu w Lakeland. Zaraz po Air Show na Key West ruszyłem więc w głąb Florydy. Szybko okazało się, że sesję w powietrzu zaczynamy już w poniedziałek (zdjęcia z latania będziemy prezentować niebawem). Finalnie latałem trzy dni, zrobiłem tysiące zdjęć i można powiedzieć, że częściowo temat SNF mam już załatwiony (NAS Key West Southernmost Air Spectacular 2025).
Na lotnisko udałem się dopiero w czwartek. Bardzo żałuję, że nie zdążyłem na nocne pokazy, które odbywały się w środę, ale nie można mieć wszystkiego. Czwartek w Lakeland był dniem wolnym od pokazów lotniczych. Nie miało to dla mnie znaczenia, bo przede wszystkim chciałem obejść całe lotnisko i zobaczyć stoiska wystawców na targach lotniczych, a później przejść całą wystawę statyczną oraz dalszą część, gdzie stały zaparkowane samoloty gości, którzy przylecieli na to wydarzenie.
Targi lotnicze to świetne miejsce na poznanie najnowszych maszyn w świecie General Aviation. Wystawili się tutaj najwięksi producenci samolotów w Stanach Zjednoczonych, ale nie brakowało również firm z Europy. Dużą popularnością cieszyły się oczywiście najpopularniejsze marki takie jak Daher, Pilatus czy Cessna, ale ludzie chętnie też zwiedzali stoiska, gdzie prezentowane były wszelakie lotnicze innowacje.
Wystawa statyczna to tradycyjne warbirdy oraz maszyny wojskowe. W tym roku kolekcja samolotów była pokaźna. Można było z bliska zobaczyć takie maszyny jak F-35A, F-35C, F-16, KC-135, C-17A Globemaster III, AH-64 Apache czy śmigłowce z rodziny Black Hawk w przeróżnej konfiguracji. Podobnie jak w poprzednim roku można było kupić bilet na lot Mustangiem i wzbić się w przestworza czując moc tej potężnej maszyny z II Wojny Światowej.
Trzecia część lotniska to już w zasadzie samoloty gości, którzy przylecieli na wydarzenie. A tych były naprawdę setki jak nie tysiące. Organizatorzy podawali, że lotnisko w trakcie trwania SUN 'n FUN jest tak zatłoczone, że przez te kilka dni wylądowało na 6. miejscu w USA pod względem ilości operacji lotniczych wykonywanych każdego dnia. To naprawdę imponujący wynik. Przechadzając się między zaparkowanymi samolotami można było oglądać naprawdę wszystko.
Wieczorem, na trawiastej części lotniska udałem się jeszcze, żeby zobaczyć zawody samolotów STOL (Short Take Off and Landing), czyli takich maszyn jak Piper Cub cz Aviat Husky. Tutaj też miałem pierwszy raz w życiu zobaczyć urządzenie nazwane PIVOTAL, czyli coś jak dron, napędzany 8 silnikami, ale w konstrukcji bardziej przypominającej Ospreya, niż drona. Urządzenie startuje pionowo do góry, a później skrzydła z silnikami zmieniają swoją geometrię i pozwalają mu lecieć do przodu. Niewątpliwie przedziwna ale ciekawa maszyna.
W ciągu dnia pokazów lotniczych nie było, ale za to można było zobaczyć pełny trening zespołu US Navy Blue Angels. Ich latanie jest tak dobre, że mógłbym je oglądać bez końca.
Pierwotnie chciałem w Lakeland być do soboty, ale w międzyczasie plany się tak pozmieniały, że prosto z Florydy poleciałem do Nevady na kolejne pokazy lotnicze. Czuję znowu lekki niedosyt, ale uważam, że zrobiłem dużo więcej niż rok temu i na pewno będę tutaj jeszcze chciał wrócić. Impreza jest przepiękna, daje naprawdę masę rozrywki, a dla kogoś kto interesuje się lotnictwem jest prawdziwym rajem.
Michał Adamowski