EDC25 i EDC 29 – stworzone z myślą o EDC
Świecidełka które do mnie trafiły, to produkty firmy Nitecore z serii EDC. Modele EDC25 oraz EDC29, bo o nich chce wam opowiedzieć, wyglądają bardzo podobnie. Jednak jak dobrze wiemy, w przypadku latarek nie obudowa definiuje ich parametry. Zacznijmy jednak od samego początku.
Pomysł na taki kształt urządzeń jest wyjściem naprzeciw problemem przenoszenia latarek o dużej mocy w życiu codziennym. Kształt tubusów zawsze jest uwarunkowany wielkością ogniwa, które skrywa w środku, a w przypadku popularnych świateł używanych przez „środowisko” są to dwie baterie CR123 albo ogniwo 18650. Przez ich kształt, latarki wybrzuszały kieszenie spodni, powodowały dyskomfort w przypadku trzymania ich w tylnych kieszeniach, a często zostawały w domu – tak, żeby nie denerwować swoją masa. A potem każdy z nas doświetlał sobie okolice słabym LEDem w komórce. Latarki od Nitecore ułatwią decyzję, żeby zabrać je ze sobą. Dlaczego? Dlatego, że są wygodne.
Obie latarki przyszły do nas w przyjemnych dla oka kartonikach. W środku poza latarkami rzecz jasna znaleźliśmy nienajgorszej jakości kable do ładowania w standardzie USB-C, plecione breloczki z paracordu zakończone karabińczykiem oraz instrukcje obsługi. Obszerne, bo latarki mają kilka opcji od wyklikania przyciskami.
EDC25 – dyskretna kieszonkowa pochodnia
Model EDC25 zaskakuje swoją niską wagą. Zaledwie 104 gramy pozwalają zapomnieć, że mamy ją w kieszeni. Znaczy pozwalałoby, gdyby nie prawie 140 mm długości korpusu, które źle ułożone w kieszeni potrafią nieprzyjemnie wbić się w pachwinę. Na szczęśliwe latarka wyposażona jest bardzo porządny klips, który dobrze trzyma korpus na brzegu kieszeni. Miły detal to półeczka na kciuk, którą możemy dopchnąć latarkę na klipsie albo w dłoni, bez klikania przycisków.
Tubus latarki jest płaski, ma zaledwie 13,7 mm grubości, więc niewiele więcej od folderów, tak chętnie noszonych przez nas w tej samej kieszeni. W górnej części krawędzi, zaraz koło przycisków, znajdziemy chroniony zaślepką port ładowania.
Latarka powinna wytrzymać upadek z metra na twardą powierzchnie, a konstrukcja spełnia normę IP 54, więc raczej nie zanurzajcie jej w wodzie. Ale deszcz spokojnie wytrzyma.
Dolna krawędź latarki to oczywiście diody LED, mianowicie dwie UHi 20 ulokowane w osobnych odbłyśnikach. Maksymalna moc strumienia świetlnego to 3 000 lumenów, jednak latarka pozwala – na całe szczęście – na wygodne przełączanie się miedzy trybami, o których opowiem wam już za moment.
Na przedniej ściance dostajemy bazujący na 8 diodach LED wskaźnik trybu oraz naładowania. Powyżej umieszczono diodę statusu blokady przycisków. Wyświetlacz mimo prostoty pokazuje nam aktualnie włączony tryb oraz stan naładowania baterii.
Co do trybów świecenia, uznałem, że wygodniej zapoznacie się z nimi w formie tabelki.
Tryb | Moc | candele | maksymalny czas pracy |
|---|---|---|---|
| Turbo | 3000 | 22500 | 10 sekund |
| High | 1000 | 8100 | 1h 30m |
| Mid | 200 | 2000 | 4h 15m |
| Low | 65 | 680 | 14h |
| Min | 15 | 145 | 55m |
Jak widzicie, tryb Tubro pozwala na świecenie przez zaledwie 10 sekund, co spowodowane jest automatyczną ochroną przed przegrzaniem.
NiteCore EDC25 – kolejne tryby w całkowicie ciemnym otoczeniu. Ustawione dokładnie te same nastawy aparatu.
Wydajność ogniwa Li-Ion jest naprawdę dobra. Czasy pracy podane przez producenta nie odbiegają bardzo od tego, co zauważyłem podczas użytkowania. Oczywiście, podczas używania latarki na co dzień nie odpalimy jednego trybu i nie sprawdzimy czy naprawdę świeci 55 godzin, jednak w dwa miesiące, gdzie latarka używana była przez kilka godzin, głównie w trybach Mid oraz Low (oraz oczywiście Turbo – choćby podczas robienia zdjęć do tego artykułu) ładowałem ją tylko raz.
Dwa przyciski umieszczone na górnej ściance pozwalają zapanować nad latarką. Możemy zarówno włączyć latarkę, zmienić tryb świecenia włączonego urządzenia, włączyć tryb turbo oraz zablokować przyciski na dwa sposoby, tak aby zapobiec przypadkowemu włączeniu latarki, lub zablokować ją tylko na trybie turbo.
Brakuje możliwości ustawienia trybu przed włączeniem, tak żeby nie oślepić się zbyt mocnym światłem, ale pośrednim rozwiązaniem jest przytrzymanie przycisku trybów – co daje nam chwilowe włączenie trybu MIN (15 lumenów). Latarka, oczywiście zgodnie z modą „taktyczności”, wyposażona jest tryb stroboskopowy, który na całe szczęście da się całkowicie wyłączyć odpowiednią kombinacją przycisków.
Światło jest zimne, dobrze podkreśla krawędzie i tworzy bardzo mocne kontrasty, co nie jest niczym zaskakującym przy użytych diodach. Latarka podczas używania dość mocno się nagrzewa, jednak metalowy korpus rozprowadza temperaturę po całej konstrukcji, co chroni niewątpliwie podzespoły latarki, ale też grzeje mocno ręce użytkownika.
EDC29 – cegiełka pełna światła
Jak możecie podejrzewać, model EDC29 nieco różni się od lżejszego brata. 160 gramów masy spowodowane jest większa baterią, większymi diodami oraz konstrukcją ze stali nierdzewnej pokrytej tytanem. Tak samo jak w EDC25 wyposażona jest w klips do noszenia w kieszeni, a także wspomnianą wcześniej półeczkę po kciuk. Widać, że konstrukcje latarek pochodzą od jednej firmy i ta spójność zdecydowanie jest zaletą.
Konstrukcja latarki nieco spuchła. W najgrubszym miejscu mamy tutaj prawie 20 mm grubości. Konstrukcja jest też szersza o pół centymetra, za to tyle samo krótsza względem EDC25.
EDC29 wyposażono w dwie diody UHi 20 MAX, które potrafią wygenerować zaskakująca dla tak kompaktowej konstrukcji wiązkę światła o mocy 6 500 lumenów (co zapewnia tryb LUMINSHIELD – czyli uruchomienie wszystkich rdzeni diody LED na 100% na krótki okres czasu). Oczywiście inne tryby święcą nieco słabiej, ale tez pozwalają na dłuższe używanie latarki.
Tryb | Moc | Candele | Maksymalny czas pracy |
|---|---|---|---|
| LUMINSHIELD | 6500 | 35360 | 8 sekund |
| SEARCH | 3000 | 40230 | 8 sekund |
| High | 1200 | 8952 | 2h |
| Mid | 400 | 2496 | 3h |
| Low | 100 | 1158 | 13h |
| Min | 15 | 230 | 61h |
Jak widzicie, tryby Search i LuminShield pracują poniżej 10 sekund. Latarka też ekstremalnie szybko nagrzewa się podczas ich używania, więc ograniczenie związane jest z ochroną termiczną urządzenia.
NiteCore EDC29 – kolejne tryby w całkowicie ciemnym otoczeniu. Ustawione dokładnie te same nastawy aparatu. Tryb LuminShield nie jest ujęty na zdjęciach. Światło latarki jest nieco zabarwione w kierunku zielonego. Jest też bardziej skupione niż w modelu EDC25.
Konstrukcja latarki, tak jak wspomniałem, wydaje się rozwinięciem formy słabszego modelu. Na każdej ściance umieszczono żebrowania mające służyć odprowadzaniu ciepła, jednocześnie ulepszając chwyt. Przyciski działają bardzo podobnie do EDC25. Mamy przycisk włączenia latarki, służący do zmiany trybów „pośrednim” kliknięciem. Do tego przycisk chwilowy trybów mocnych. Jako że mamy tryb Search i Luminshield, też dwustopniowy. I ta dwustopniowość jest dla mnie nieco zbyt mało wyraźna. Tryb Luminshield włączymy po prostu głębszym wciśnięciem, bez wyraźnego przeskoku przycisku. Parokrotnie zdarzyło mi się wyłączyć LuminShield przez przypadek, luzując lekko chwyt. Z drugiej strony tryb ten dedykowany jest teoretycznie dla użycia w sytuacjach awaryjnych, przy wysokiej adrenalinie. Tylko czy wtedy też nie powinniśmy mieć wyraźnego kliknięcia? Kwestia preferencji.
Latarka pozwala też każdorazowo wybrać tryb, w którym włączy się po naciśnięciu przycisku. Bardzo przydatne narzędzie, które pozwala nam się nie oślepić w wielu sytuacjach.
Dodatkowym przełącznikiem w latarce jest mechaniczna blokada za pomocą suwaka o nazwie własnej Rapid Lock. Można ustawić ją jako blokadę obu przycisków, albo pozwolić na włączenie trybu Search mimo włączonej blokady. Sekwencja konfiguracji jest tak pokrętna, że udało mi się zmienić ustawienie blokady tylko raz, mimo wielu prób powtórzenia magicznej sekwencji kliknięć. Sam suwak działa bardzo pewnie i jest bardzo dobrym systemem blokady.
Latarka powinna wytrzymać upadek z metra na twarda powierzchnie i spełnia normę IP 54, co oznacza, że nie jest odporna na zanurzenia. Szkoda, patrząc na pancerność konstrukcji. Ale w ulewie pracuje bardzo dobrze – potwierdziłem to na własnej skórze podczas nocnej burzy w górach.
Teoretycznie dużą zmianą jest dodanie ekraniku OLED na przedniej ścianie latarki. Ekranik pokazuje nam kolejne widoki, na których widzimy napięcie baterii, stan blokady, aktualnie wybrany tryb wraz z ilością lumenów, estymowany czas działania w wybranym trybie lub pasek czasu, odliczający do wyłączenia trybów mocnych.
Jest to bardzo ładny dodatek, ale tak realnie, poza dokładnymi estymacjami czasu działania, wszystkie pozostałe funkcje obsługuje równie dobrze 8 LEDów w modelu EDC25. Niemniej, jako że model EDC29 jest już w wyższym segmencie, rozumiem, że ekran daje poczucie produktu premium. I jest w tym zadaniu bardzo skuteczny.
To co wybrać?
Wybór EDC25 w roli kompana na co dzień wydaje się być logiczniejszy. Ofertuje naprawdę dobre światło, przy zachowaniu zaskakująco niskiej masy. Spokojnie też, dobrze zamocowany w kieszeni, zamieszka tam koło ulubionego foldera, pozostając zawsze pod ręką. Z drugiej strony brak możliwości wyboru trybu świeceniem przed włączeniem jest nieco denerwujący. Problemem może okazać się też blokada, która po włączeniu wymaga długiej sekwencji do odblokowania, co w niektórych sytuacjach może być krytyczne.
Latarki mają kompaktowe wymiary, a ich wykonanie nie budzi wątpliwości co do jakości produktu.
EDC29 to teoretycznie rozwiązanie problemów modelu EDC25. Wygodna blokada suwakiem oraz preselekcja trybu świecenia są bardzo dobrymi cechami. Jednak EDC29 jest dużo cięższa i masywniejsza, więc po prostu czasem nie ma na nią miejsca w kieszeni. Różnice w jakości świecenia są w codziennym zastosowaniu praktycznie pomijalne. Dopiero w trybach Turbo, Search i LumaShield EDC29 zyskuje przewagę. Jeżeli zawsze nosisz bojówki z ogromnymi kieszeniami, albo przyzwyczajony jesteś do wypchanych kieszeni, EDC29 zdecydowanie będzie wyborem dobrym, bo to masa jest jego największą wadą.
Z mojej perspektywy oba produkty mają swoje zastosowanie. Daleki jestem od bezkrytycznego podejścia do użytkowych testów. Mogłem oczywiście zawrzeć tutaj suche dane producenta na temat super stabilnej częstotliwości pracy LEDów, metalowego wykończenia reflektorów oraz opatentowanej technologii zabezpieczeń przed przegrzaniem. Tylko że to nie na większego wpływu na nas – użytkowników.
Zarówno EDC25 jak i EDC29 to dobre konstrukcje, które starają się rozwiązać problem „bardzo dobrej latarki, której akurat nie zabrałeś” i robią to całkiem sprawie.
Dziękujemy firmie Nitecore za przekazanie latarek EDC25 oraz EDC29 do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji








