IMI – Israel Military Industries – to założone w 1933 roku przedsiębiorstwo, które do momentu wykupu w 2018 roku produkowało w swoich spółkach-córkach w zasadzie wszystko, co potrzebne armii: od broni i osprzętu po pojazdy i opancerzenie. Swoją działalność kontynuuje pod nowym szyldem Elbit Systems Land. Są jednak przedmioty, które nadal sygnowane są starą marką. Jeden z nich dzięki Kaliber.pl trafił do nas na testy.
Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba prawdziwej inteligencji, by wymyślić coś, na co może wpaść każdy. Kabura będąca przedmiotem tego artykułu jest tego świetnym przykładem. Izraelscy projektanci zadali sobie pytanie, czy możemy zrobić kaburę, która będzie wielofunkcyjna? Jedną, ale taką, która pozwoli na noszenie broni skrycie, na pasie a nawet na kamizelce? Odpowiedź oczywiście była twierdząca.
MORF X3 – dlaczego Morf i dlaczego X3?
Nazwa kabury w prostym przekazie informuje klienta, czego może się spodziewać. Produkt oferuje aż trzy różne możliwości zmiany sposobu noszenia. Kabura, która dociera do nas w grubej folii, na pierwszy rzut oka wydaje się standardowym wytworem izraelskiego IMI. Opakowanie dobrze zabezpiecza produkt – nie ma się do czego przyczepić. A sama kabura? Cóż, po prostu kolejna wytwarzana masowo na wtryskarce kabura z tworzywa, jakich dziesiątki, lepszych i gorszych, na rynku. Całkiem przyjemny plastik, estetyka jaka jest, każdy widzi. Ot średnia, do której przyzwyczaili użytkowników producenci z całego świata – czy to izraelscy, czy to amerykańscy, czy też z każdej innej strony globu. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wyjątkowość opisywanego akcesorium tkwi jednak w detalach. Jest to bowiem pierwsza znana mi kabura, która w taki sposób łączy w sobie trzy możliwości montażu. Ktoś może powiedzieć, że to przecież nic wielkiego. Każdy, kto zamawia „pieczone” na wymiar kydexy, może zamówić sobie system adapterów, który pozwoli na zmianę mocowania. To też prawda, ale po pierwsze trzeba to robić na specjalne zamówienie, a po drugie przekręcanie montaży w kydexowej kaburze jest bardzo angażujące i niewygodne. Śruby łatwo się gubią, warto zawsze zabezpieczyć je jakimś ustalaczem do gwintów, co rodzi problemy przy odkręcaniu. A jak już je nieszczęśliwie zgubimy, to ciężko znaleźć zamiennik.
Izraelskie kołki szybkiego montażu
I tu pojawia się rozwiązanie, na które każdy może wpaść. Ale nikt inny nie wpadł. Oprócz kabury w opakowaniu znajdują się bowiem trzy różne montaże. O nich za moment. Istotne jest to, że dzięki tworzywowym kołeczkom użytkownik jest w stanie w ciągu sekund zmienić kaburę IWB – czyli przeznaczoną do skrytego noszenia w spodniach np. w popularnym i chwalonym appendix carry – w kaburę zewnętrzną OWB noszoną na pasku na widoku. Sam proces jest banalnie prosty: wybijamy palcem po jednym pinie z każdej strony kabury. Konieczny do tej czynności nacisk pozwala mieć pewność, że kołki nie wysuną się same. Teraz możemy wymienić montaż wyciągając go w górę, a następnie nowy wsunąć w szczeliny na krawędziach kabury. Nowy montaż zabezpieczamy kołeczkami i gotowe. Rzecz genialna w swej prostocie.
Zaczepy
Pora na parę słów na temat dostarczanych w komplecie elementów montażowych. W opakowaniu są trzy: szlufki, montaż IWB i montaż rotacyjny. Wszystkie wykonane są z tego samego tworzywa co kabura. Są też grube i solidne. Szlufki bez problemu przyjmują standardowe paski. Po ich zainstalowaniu kabura jest średnio płaska, ale jest na to jeden powód, który niech na razie pozostanie niespodzianką. Zresztą niewiele to przeszkadza, bo umiejscowienie szlufek jest takie, że całość jest dość obła. Nie licząc samych krawędzi, kabura nie ma wystających elementów, które mogłyby haczyć. Montaż IWB jest bardzo udany – solidny, mocny, z dobrze sprężynującym klipsem zakończonym pazurem. Jest też dość szeroki, co dodatnio wpływa na stabilizację kabury w spodniach. Broń na nim najwygodniej nosi się na brzuchu jako tzw. appendix. Jest lekko profilowany, co pozytywnie wpływa na wygodę. Jak wygląda broń ukryta w IWB – zobaczcie na zdjęciach. Ostatni dostarczony montaż to montaż rotacyjny. Pozwala on na ustawienie kąta kabury. By to osiągnąć, zgrywamy dwa elementy wyposażone w zapadki i skręcamy śrubą. Duża liczba zapadek pozwala na bardzo precyzyjne dopasowanie kąta zamocowania kabury. W sprzedaży dostępne są też różne montaże typu roto, pozwalające na montaż kabury nie tylko na pasku, ale także np. na kamizelce. Trzeba przyznać, że mnogość rozwiązań jest tu rzeczywiście imponująca. Na tym jednak nie koniec.
Niespodzianka dla oburęcznych
Jedną z najciekawszych cech Morf jest jego oburęczność. Dzięki zastosowaniu przemyślanego systemu montażowego, kabura jest jednocześnie zdatna do użytku przez strzelców lewo- i praworęcznych. Wszystko zależy od tego, jak użytkownik założy wybrany adapter. Mało kto może się pochwalić czymś takim w swojej kaburze, ale z drugiej strony ilu jest na świecie ludzi, którzy wstają rano i myślą: „a niech tam, dziś będę strzelał z lewej ręki, skoro wczoraj strzelałem z prawej”. Chyba niewielu. Nie zmienia to jednak faktu, że jedynym mankamentem dla strzelca leworęcznego jest wysoko wysunięta garda kabury. O ile u praworęcznego użytkownika jest ona wskazana, gdyż dzięki niej broń nie ociera się o ciało całym zamkiem i trochę łatwiej ją schować, to u leworęcznych będzie raczej przeszkadzać. Nie jest to nic, czego nie można naprawić w 3 minuty przy pomocy szlifierki. Ja jestem zdania, że niższa garda z obu stron miałaby lepsze uzasadnienie w kaburze reklamowanej jako oburęczna.
Noszenie broni
Nadeszła pora na samą śmietankę tego artykułu, czyli noszenie. I tutaj będą pozytywy. Kabura, mimo że nie posiada żadnego aktywnego zabezpieczenia, spełnia swoją rolę bardzo dobrze. W fabrycznym ustawieniu klika wyraźnie, a dobycie wymaga lekkiego szarpnięcia. W sam raz na tyle, by bez obaw o wypadnięcie broni nosić ją na co dzień. Warto jednak wspomnieć, że producent przewidział możliwość regulacji siły docisku na broni. Odbywa się ona przez przekręcenie śruby umieszczonej pod kabłąkiem. Na jej osi osadzono gumowy pierścień pełniący funkcję amortyzatora. Dzięki temu zabiegowi użytkownik może dopasować według swoich preferencji siłę potrzebną do dobycia. Warto pamiętać, że w przypadku IWB pasek powoduje dodatkowy nacisk na ścianki kabury, przez co dobycie wymaga większej siły. Tak czy inaczej broń sama nie wypada i zatrzaskuje się z wyraźnym kliknięciem. Co więcej, odpowiedni kształt wycięcia kabury pozwala nosić Glocka nawet z miniaturowym celownikiem kolimatorowym.
Ostatnim elementem, o którym wspomnę z dziennikarskiego obowiązku, jest umieszczone na zewnętrznej stronie kabury okienko. Według producenta ma ono służyć do kontroli załadowania broni poprzez inspekcję wskaźnika naboju w komorze. Pewnie wszyscy wiedzą, że Glock coś takiego ma. Dla tych co nie wiedzą: chodzi o to, że pazur wyciągu lekko odstaje, gdy mamy nabój w komorze i odsłania czerwoną farbę na jego bocznej krawędzi. Ja wiem, że Glock to ma, a mimo to NIGDY nie polegam tylko na tym wskaźniku, by określić czy broń jest załadowana. Z tego też powodu uważam wspomniane okienko za zbędny bajer.
Podsumowanie
Wygląda na to, że Izraelczycy kolejny raz zrobili coś innowacyjnego. Kabura spełnia swoje zadanie bardzo dobrze, daje możliwości konfiguracyjne, jakimi nie może pochwalić się chyba nikt inny. Owszem, ma pewne ograniczenia: nie można nosić w niej broni z latarką, trzeba dobrać kaburę do odpowiedniego pistoletu. Ale czyż na świecie nie ma ograniczeń? Notabene Kaliber.pl oferuje Morfa do Glocka 17, 19 oraz 26. Każdy rodzaj dostępny jest też w trzech wersjach kolorystycznych: zielonej, piaskowej i czarnej. Najdroższy model kosztuje 229 zł, tańsze 209 zł. W tych pieniądzach mówimy o naprawdę ciekawej, głównie ze względu na swoją uniwersalność, propozycji na rynku kabur dla austriackiej „dziewiątki”.
Dziękujemy sklepowi Kaliber.pl za użyczenie kabury do testów.