11 maja br. o godz. 15.15 wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wydał oświadczenie w związku w sprawie sytuacji w polskiej przestrzeni powietrznej 16 grudnia 2022 i niedawnym odkryciem szczątków pocisku manewrującego w okolicy Zamościa pod Bydgoszczą.
’Raduga Ch-55 / Zdjęcie: Wikimedia Commons
Przypomnijmy, że 27 kwietnia br. Ministerstwo Obrony Narodowej informowało, że w okolicach miejscowości Zamość ok. 15 km od Bydgoszczy znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Miejsce znaleziska badają funkcjonariusze Policji, Żandarmerii Wojskowej oraz saperzy.
Dzień później konferencję prasową zwołał Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych (DO RSZ) gen. broni Tomasz Piotrowski. Oświadczył wówczas, że odnalezione szczątki obiektu wojskowego można połączyć ze zdarzeniem z 16 grudnia ub. r., gdy polska przestrzeń powietrzna została naruszona. Faktem jest, że tamtej doby siły rosyjskie przeprowadziły kolejny zmasowany atak lotniczo-rakietowy na cele infrastruktury elektroenergetycznej Ukrainy.
Dziś oświadczenie wydał wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak:
Natychmiast po uzyskaniu wiadomości, że znaleziony w Zamościu pod Bydgoszczą obiekt może być rosyjskim pociskiem manewrującym poleciłem wszczęcie kontroli w Dowództwie Operacyjnym, które zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny odpowiada za zadania związane z ochroną granicy w przestrzeni powietrznej.
Dziś zapoznałem się z wynikami kontroli. Ustalono, że 16 grudnia podległe Dowódcy Operacyjnemu, Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informacje o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą.
Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz amerykańską. Właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej. Podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych. W powietrze poderwano dyżurne samoloty – polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne.
Ustalenia kontroli jasno wskazują, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego czyli dowódcę operacyjnego, o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej.
Zgodnie z ustaleniami kontroli, Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb.
W sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego z 16 grudnia, które otrzymałem znalazła się informacja, że w dniu 16 grudnia nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co jak później się okazało było nieprawdą.
Jednocześnie ustalenia kontroli jasno wykazały niepodjęcie wystarczających działań przez dowódcę operacyjnego w zakresie poszukiwania obiektu. Na miejsce skierowano jedynie patrol policji, a poszukiwania za pomocą śmigłowca przeprowadzono dopiero 19 grudnia. Do poszukiwań nie włączono żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pełniących dyżury. Po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań.
Stanowczo dementuję informacje, które pojawiły się w mediach, o tym że odmówiłem zlecenia poszukiwania obiektu oraz skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Po pierwsze taka prośba nigdy nie została do mnie skierowana. Gdyby tak było oczywiście wyraziłbym zgodę, co zawsze robię w takiej sytuacji. Po drugie Dowódca Operacyjny zgodnie z obowiązującymi w Wojsku Polskim procedurami jest zobowiązany do samodzielnego uruchomienia takiego poszukiwania, co niejednokrotnie było przez niego realizowane.
Podsumowując ustalenia kontroli – procedury i mechanizmy reagowania w takiej sytuacji zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków. Największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych.
Ustalenia kontroli natychmiast przekażę zarówno Prezydentowi RP, Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, jak i Prezesowi Rady Ministrów. Informuję, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z Prezydentem RP.
Źródło: Ministerstwo Obrony Narodowej
Według doniesień prasowych z 10 maja br., powołujących się na wstępne analizy Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych (ITWL), znaleziono szczątki, prawdopodobnie, rosyjskiego pocisku manewrującego Raduga Ch-55 (w kodzie DIA/NATO: AS-15 Kent). Pocisk nie przenosił głowicy bojowej, a ekwiwalent gabarytowo-masowy. Pociski tego typu, zaprojektowane pierwotnie do przenoszenia głowicy jądrowej o mocy 200 kT, zostały wtedy użyte jako wabie dla ukraińskiej obrony powietrznej.
Rosjanie wystrzelili wówczas na cele ukraińskie 76 pocisków manewrujących Ch-101, Ch-55, Ch-59 Owod, Ch-31P i Kalibr, z których obrona powietrzna Ukrainy zestrzeliła 60, o czym poinformował szef sztabu generalnego gen. Wałerij Załużny. Wystrzelono też pociski przeciwlotnicze systemu S-300 przeprogramowane do atakowania celów naziemnych. Pociski były wycelowane głównie w obwód kijowski, charkowski i dniepropietrowski, ale alarmy przeciwlotnicze obowiązywały we wszystkich obwodach przez 4,5 godziny.
Jedną z hipotez, dlaczego Ch-55 wleciał nad Polskę jest możliwość wystąpienia awarii technicznej, z uwagi na fakt, że był to już dość stary pocisk. Poza tym awaryjność rosyjskiej broni rakietowej nie jest zaskoczeniem, gdyż nawet 16 grudnia jeden z pocisków znaleziono w obwodzie wołgogradzkim. Oczywiście nie można też wykluczyć celowego działania.
Pierwsze doniesienia o użyciu Ch-55 pozbawionych głowicy jądrowej jako wabi na ukraińską obronę powietrzną pojawiły się już 18 listopada 2022. Dzień wcześniej dwa takie pociski zostały użyte, z których jeden został zestrzelony.