Mateusz Morawiecki w lipcu zauważył, że niemieckie wojsko w Polsce czuje się jak u siebie. To przejście w Lubieszynie. Pytanie do rządu – kiedy z tym skończycie?. Zapomniał widocznie, że kiedy był premierem niemieckie wojsko również jeździło po Polsce bez ograniczeń.
Z kolei powiązana z PiS publicystka Aleksandra Fedorska dywagowała, że Niemcy przeprowadzają tu obecnie rekonesans, rekonesans na terenie naszego państwa, uznając, że jest to… forma pewnego przyzwyczajenia… przyzwyczajenia nas do obecności Niemców na naszym terenie. Potem dziwiła się z kolei, że niemieckie myśliwce będą stacjonować w Polsce. Zapewne zapomniała, że jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości w 2022 w ramach misji NATO Air Shielding, niemieckie myśliwce stacjonowały w Polsce rotacyjnie w bazie w Malborku (Niemieckie samoloty bojowe Eurofighter przebazowane do Polski).
Siły Zbrojne RP ogrywają kluczową rolę w działaniach sojuszniczych w regionie / Zdjęcie: Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni
Jednak warto zejść na ziemię. A konkretnie na polskie poligony, węzły logistyczne i siedzibę wielonarodowego dowództwa korpusu NATO w Szczecinie. To tam widać rzeczywisty sens obecności wojsk sojuszniczych i partnerskich w Polsce – a nie w antynatowskich tweetach.
Obecność żołnierzy niemieckich w Polsce to nie wynik jakiegoś ukrytego planu federalizacji Europy, tylko konsekwencja działalności Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego (Multinational Corps Northeast), jednej z kluczowych struktur NATO w naszym regionie. To właśnie to dowództwo, z siedzibą w Szczecinie, od 1999 odpowiada za planowanie i koordynację działań sojuszniczych wojsk lądowych w północno-wschodniej Europie i to ono w razie rosyjskiej agresji poprowadziłoby zorganizowaną obronę wzdłuż tzw. wschodniej flanki. Kadra liczy ponad 400 żołnierzy i oficerów z 25 państw, a Niemcy stanowią jedną z trzech narodowości ramowych – obok Polski i Danii.
Prowadzenie rekonesansu przed planowanymi manewrami i sprawdzanie szlaków przerzutu wojsk nie jest niczym dziwnym. Ministerstwo Obrony Narodowej wielokrotnie informowało, że przedstawiciele Bundeswehry przeprowadzali w Polsce planowy rekonesans w ramach przygotowania ćwiczeń sojuszniczych. Ostatnio MON pisało:
W uzgodnieniu z właściwymi komórkami i jednostkami resortu obrony narodowej, wydzielona grupa przedstawicieli SZ Niemiec prowadzi planowy rekonesans, który jest realizowany w kilku lokalizacjach na terytorium Polski.
W ramach ćwiczenia Griffin Lightning 23, niemieckie wozy bojowe pojawiły się w okolicach Świnoujścia i Stargardu – wszystko zgodnie z planem, jawnie, w obecności żołnierzy polskich, duńskich i amerykańskich. A niemieccy oficerowie nie tylko nie chowali się przed kamerami, ale wręcz zapraszali dziennikarzy do rozmowy. To nie są siły okupacyjne, tylko uczestnicy wspólnej struktury obronnej.
Podobnie rzecz ma się z polsko-litewsko-ukraińską brygadą (LITPOLUKRBRIG) – strukturą powołaną do życia w 2014, z dowództwem w Lublinie. Jej zadaniem jest szkolenie, wymiana doświadczeń i budowa wspólnych zdolności operacyjnych wśród trzech narodów. Brygada liczy obecnie około 4 tysięcy żołnierzy w swoich batalionach narodowych, z czego kilkuset regularnie uczestniczy we wspólnych ćwiczeniach i rotacjach w Polsce i za granicą. Ukraińscy oficerowie – rotacyjnie obecni w Lublinie – to nie żadna ukryta jednostka ekspedycyjna, tylko jawni partnerzy w szkoleniu, zgodnie z umowami podpisanymi przez trzy rządy.
Natomiast polskie poligony są po prostu wynajmowane przez państwa członkowskie lub użyczane do wspólnych ćwiczeń. W 2023 gościliśmy ok. 20 dużych ćwiczeń NATO, w tym m.in. Defender Europe, Dragon, Saber Strike i Anakonda, a łączna liczba żołnierzy zagranicznych szkolących się w Polsce przekroczyła 20 tysięcy. Wynajmowanie infrastruktury szkoleniowej to standardowa praktyka w NATO i działa również w drugą stronę – polskie jednostki regularnie ćwiczą w Niemczech, Czechach, na Litwie i we Włoszech.
I rzeczywiście – ruch wojsk jest dwustronny. Polscy żołnierze służą za granicą nie tylko w ramach misji ONZ, ale także w strukturach NATO. W 2024 Polska wystawiła ponad 1400 żołnierzy do operacji sojuszniczych. Regularnie ponad 200 polskich żołnierzy bierze udział w misjach Baltic Air Policing w ramach PKW Orlik. Polskie F-16 z Krzesin, a wcześniej MiG-29 z Malborka, regularnie pełnią dyżury bojowe nad krajami bałtyckimi, patrolując przestrzeń powietrzną Litwy, Łotwy i Estonii. Do tego dochodzą polskie kontyngenty w Rumunii, Bośni i Hercegowinie, Kosowie, a także obecność w dowództwach NATO w Turcji, Belgii i USA (Polskie i rumuńskie F-16 w litewskich Szawlach).
Narracja, która straszy obecnością obcych żołnierzy na polskiej ziemi, nie tylko rozmija się z rzeczywistością, ale jest też zwyczajnie nieodpowiedzialna. W sytuacji, gdy Rosja prowadzi pełnoskalową wojnę na Ukrainie, destabilizuje Mołdawię, zastrasza państwa bałtyckie i prowadzi operacje hybrydowe także wobec Polski, próba siania nieufności wobec naszych sojuszników i partnerów – zwłaszcza w mundurach – to strzał w stopę. I to strzał z Makarowa.
