Prezydent Donald Trump po ujawnieniu informacji stwierdził: Nic o tym nie wiem. Nie jestem wielkim fanem 'The Atlantic’, by po chwili pogrozić: Dla mnie to magazyn, który wychodzi z biznesu. Współpracownicy Trumpa również starali się bagatelizować incydent, twierdząc, że nikt nie wysłał planów wojennych i dyskredytując Goldberga, twierdząc, że to niepoważny dziennikarz znany z publikowania kłamstw.
Sekretarz obrony Pete Hegseth, który był autorem słów o tym, że żadne plany wojenne nie były omawiane nie skomentował już screenów, które po tych słowach opublikował The Atlantic. Na czacie pojawiły się bowiem dokładne czasy kolejnych fal uderzeń przy wykorzystaniu F/A-18 E/F Super Hornet, pocisków manewrujących Tomahawk i bezzałogowców MQ-9A Reaper.
Trump robi dobrą minę do tragicznej gry, a rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt powiedziała Reutersowi, że prezydent nadal ma pełne zaufanie do swojego zespołu do spraw bezpieczeństwa narodowego. Problem w tym, że tego zaufania coraz mniej ma Kongres, w tym Republikanie, oraz sojusznicy z NATO, którzy obawiają się, że w podobny sposób mogły wyciec także najważniejsze tajemnice Sojuszu.
Zwłaszcza, że wysłannika na Ukrainę i Bliski Wschód Steve’a Witkoffa, Michael Waltz, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, dodał kiedy ten pierwszy był w Moskwie i korzystał w dodatku z otwartej sieci Wi-Fi. Hegseth zapewniał członków grupy, a teraz opinię publiczną i senacką komisję, że komunikator był sprawdzony pod względem bezpieczeństwa.
Warto przy tym przypomnieć, że chodzi o komunikator Signal, który od 2011 należy do Twittera. Ten, jak wiadomo jest od pewnego czasu własnością Elona Muska pod nazwą X.
Chuck Schumer, lider Demokratów w Senacie, nazwał działanie rządzących jednym z najbardziej szokujących wycieków informacji wywiadowczych od bardzo dawna. Sprawa postawiła administrację w bardzo niezręcznej sytuacji, zwłaszcza, że w incydencie uczestniczyły osoby, które odpowiadają za bezpieczeństwo państwa – szef CIA John Ratcliffe, czy wiceprezydent USA JD Vance i wspomniany szef Pentagonu.
Otoczenie Trumpa stara się udawać, że sprawy nie ma, choć faktycznie jest to ogromne naruszenie procedur i narażenie na szwank bezpieczeństwa narodowego. Nie tylko chodzi o tę rozmowę, choć Ratcliffe ujawnił w niej nazwisko agenta CIA, ale także o wszelkie możliwe wpadki, które nie zostały ujawnione, a zainteresowane wywiady bardzo ochoczo z nich skorzystały.
Jest to o tyle ciekawe, że osoby zamieszane w Signalgate w 2016 krytykowały Hillary Clinton za używanie prywatnej skrzynki e-mailowej do celów służbowych. Wówczas treści nie wyciekły, ale wszczęte przez FBI śledztwo kosztowało Clinton przegraną w wyścigu o prezydenturę.
Nic nowego
Tego typu incydenty powiązane z wyciekiem wrażliwych informacji nie są niczym nowym. Dzięki włamaniom na prywatną skrzynkę pocztową ministra Michała Dworczyka, wyciekły dokumenty dotyczące działalności tzw. Podkomisji Smoleńskiej, czy projekty zmian w organizacji pododdziałów Sił Zbrojnych, autorstwa płk. rez. Krzysztofa G., który niedawno usłyszał zarzuty w związku o o przekroczenie uprawnień w związku z niewłaściwym przetwarzaniem i posiadaniem informacji niejawnych o istotnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa.
Płk. rez. Krzysztofowi G., który był jednym z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza, prokuratura zarzuca przesłanie min. Dworczykowi maila zawierającego niejawne dane NATO na temat stanu zapasów amunicji czołgowej polskiej armii, wykorzystując do tego niezabezpieczone, nieszyfrowane środki komunikacji. Zupełnie, jak w przypadku Amerykanów.
W 2021 miało miejsce włamanie na skrzynkę e-mail pracownika Wojskowej Akademii Technicznej. Nie wiadomo, jakie dane wyciekły. Dwa lata wcześniej NATO przez przypadek ujawniło w raporcie pt. Nowa era odstraszania nuklearnego? Modernizacja, kontrola zbrojeń i sojusznicy lokalizacje amerykańskich baz broni nuklearnej w Europie. Z kolei całkiem świadomie tajne plany obronne Polski ujawnił ówczesny szef MON, Mariusz Błaszczak. Jak widać nie jest to tylko domena Amerykanów.
Problem jednak w tym, że informacje trafiły nie tylko do dziennikarzy i opinii publicznej. Wcześniej zapewne znalazły się na kilku biurkach w moskiewskim Jasienewie, gdzie mieści się siedziba Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (SWR FR). Analitycy wydziału operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej mieli dzięki każdemu takiemu wyciekowi ręce pełne roboty. To w obecnej sytuacji politycznej jest skandaliczne i nie może dziwić, że nawet Republikanie nawołują do stanowczych kroków.