Okiem Bartka
Lewar / dźwignia – wiadro frajdy…

Karabinek lewarowy zasilany .22LR i tuzin (albo więcej) blaszek w dowolnym rozmiarze jest w stanie zapewnić rozrywkę dowolnej ilości osób na całe popołudnie. Pod jednym prostym warunkiem: nieograniczona ilość amunicji.
Za prawdziwość tego twierdzenia jestem w stanie dać sobie uciąć lewą rękę (znachorzy powiedzieli, że i tak już się do niczego nie nadaje, więc jest na straty), mimo że jestem leworęczny.
Możliwość uzupełnienia zestawu o tłumik i ewentualnie kolimator tylko zwiększa fun-factor takiego sprzętu. Wciąż jeszcze tania amunicja, kompletny brak jakiegokolwiek odrzutu, brak hałasu nawet bez przykręconej puszki, klasyczny, budzący same dobre skojarzenia wygląd i rozbudowana, ale prosta w nauce manualka robią robotę.
Tu właściwie mógłbym tekst zakończyć, bo powiedziałem wszystko, co istotne. Biorę swojego Savage Revel DLX’a i spadam na strzelnicę popykać do puszek i żelastwa. Cześć!
…a na dnie wiadra nieco dziegciu

Drobny problem pojawia się po powrocie ze strzelnicy, bo o ile takie najbardziej podstawowe rozkładanie karabinka – do transportu, żeby mniej miejsca zajmował – jest banalnie proste, o tyle demontaż wszystkich części do gruntownego wyczyszczenia już jest nieco bardziej upierdliwy. Wszak jest to broń wzorowana na konstrukcji niemal stupięćdziesięcioletniej! A .22LR ma – zwłaszcza ta tania – tendencję do robienia potwornego syfu i gnoju wewnątrz mechanizmów. Z tego powodu, za dość nieciekawe uważam samopowtarzalne karabinki w tym kalibrze: taki karabinek właściwie wymusza wypluwanie gigantycznej ilości amunicji… i po 200-300 strzałach zapycha się nagarem, tłuszczem i niedopalonymi resztkami prochu.
Lewar – wolniej strzela (choć da się go nauczyć tak, że niejednego semiauto zawstydza), napędzany jest siłą mięśni, a nie marnym odrzutem 22-ki – więc postrzela dłużej. Konstrukcyjnie jest niestety o wiele bardziej skomplikowany niż taki Ruger 10/22, więc czyszczenie go na strzelnicy odpada.
Podawanie amunicji za pomocą windy z magazynka do komory, sam magazynek zbudowany na zasadzie „rura w rurze”, dość skomplikowany mechanizm przeładowywania broni – to wszystko sprawia, że naprawdę ma się co pobrudzić. Niemniej – czysty lewar to czysta przyjemność.
Działanie / załadowanie broni
Savage Revel DLX wyposażony jest w magazynek rurowy, który ładowany jest odprzodowo lub prawie odprzodowo.
Zacznijmy od magazynka rurowego ładowanego odprzodowo. Odprzodowo?! – zakrzykną leśne dziadki – ależ to wymaga manewrowania dłońmi przed wylotem lufy! To zgroza! To niebezpieczne!
Tak, odprzodowo. Doładowanie stałego magazynka rurowego w konstrukcjach zasilanych .22LR wymaga – de facto – rozłożenia samego magazynka na części składowe. Żeby uzupełnić amunicję, należy zdemontować wewnętrzną miedzianą rurkę (tę, w której faktycznie mieści się amunicja) wraz ze sprężyną i dosyłaczem, a następnie zasypać (dosłownie) zewnętrzną rurkę amunicją przez widniejący w niej boczny otwór. Ostatnim krokiem jest ponowne wepchnięcie wewnętrznej tulejki w zewnętrzną. Te czynności najwygodniej wykonać z bronią ustawioną pionowo, bądź prawie pionowo, niemalże zaglądając w otwór lufy i manewrując dłońmi przed nią. Nieco przerysowuję – przepraszam, tak lubię.
Taka czynność wywołuje stan przedzawałowy u dziadków. Tych samych, którzy bez większego zastanowienia poruszają się samochodami po publicznych drogach, na których spora część kierowców jest pijana, a reszta pisze sms-y, przegląda media społecznościowe na komóreczce albo robi makijaż… Wszystkich wystraszonych spieszę poinformować, że karabinek dźwigniowy i strzelba pompka (ups!) to najbezpieczniejsze konstrukcje strzeleckie – poza łamanymi jednostrzałówkami – jakie stworzono. Obie mają tę podstawową cechę, że stan bezpieczeństwa absolutnego – czyli otwarty zamek, widać z daleka i nie da się go pomylić z żadnym innym przymiotem. Co więcej – karabinek lewarowy, w przeciwieństwie do wielu strzelb, można z powodzeniem ładować w takim stanie.
Po wystrzeleniu całej załadowanej amunicji otwieramy dźwignię (wypychamy ją do przodu po łuku), sprawdzamy wzrokiem lub też palcem – jeśli się zmieści, mój jest za duży – stan komory nabojowej i po tej inspekcji przystępujemy do odprzodowego ładowania magazynka. Konia z rzędem, pół królewny (dolne!) i rękę koniuszego za żonę temu, komu uda się w takim stanie spowodować przypadkowy lub celowy strzał.
Mimo tak gigantycznego marginesu bezpieczeństwa, na wielu oficjalnych zawodach patrzą na lewary w .22LR bardzo krzywo. O ile w ogóle zostaną dopuszczone do zawodów.
Z modelami w centralnym zapłonie takich problemów zwykle nie ma, gdyż ładowane są przez okno umieszczone na komorze zamkowej. Dlaczego boczniaki ładowane są inaczej? Odpowiedź jest prozaiczna: amunicja .22 LR jest dość delikatna, ubijanie nabojów w rurze kolejnymi sztukami skończyłoby się odkształceniami pocisków i łusek, a więc prawdopodobnie licznymi zacięciami. Wywoływanie zacięć przy ładowaniu w teoretycznie prawie bezawaryjnej broni wymiotłoby ją z rynku.
Dźwignia w praktyce

Jeśli już poradzimy sobie z załadowaniem magazynka i resuscytacją dziadka, który na ten widok wpadł w poważne zdrowotne problemy, można zacząć strzelać.
Jak sama nazwa wskazuje, karabinek lewarowy wyposażono w lewar… przepraszam: w dźwignię, której ruch pozwala na załadowanie naboju z magazynka do komory, a po oddaniu strzału usunięcie zużytej łuski i wprowadzenie kolejnego naboju.
Doświadczeni strzelcy wykonują tę czynność (ruch dźwignią) bardzo szybko. Początkującym radzę jednak wykonywać ją powoli i ostrożnie. Łatwo bowiem przyciąć sobie palucha. Zwykle poszkodowany jest paluch wskazujący zwany również trigger fingerem. Ten bowiem, jako jedyny znajduje się we wspólnej ze spustem przestrzeni i przy niewprawnym ułożeniu dłoni, może się z owym spustem spotkać w sposób dynamiczny. Jako że stal narzędziowa jest nieco twardsza od tkanek i kości, w wyniku takiego spotkania cierpi palec, a nie spust.
Konieczność wypracowania sobie właściwej techniki przeładowywania broni – jeśli chcemy strzelać szybko – jest jedynym zauważalnym minusem wszelkich konstrukcji lewarowych.
Okiem Ani
Pierwsze wrażenia

Kolbę oraz łoże karabinka wykonano z pięknego, jakościowego orzecha o satynowym wykończeniu. Drewniane elementy podcięto, co odejmuje trochę masy. Zawsze doceniam takie zabiegi, a już szczególnie przy .22 LR, gdyż nie mają przełożenia na odrzut, bo go właściwie i tak nie ma. Kolba przy chwycie jest teksturowana, a to nie tylko cieszy oko, ale przede wszystkim dodaje wskazanego tarcia, które jest bardzo potrzebne, kiedy łapki lepią się z nadmiaru temperatury… albo pączka.
Pomimo zabiegów odchudzających i wykonania komory zamkowej z aluminium, Savage Revel DLX masę ma słuszną – 2,77 kg. Jednak oceniam go jako dobrze wyważony. Mnie, kobiecie o średnim wzroście i sile fizycznej poniżej średniej, specjalnie nie ciąży, nie męczy przy strzelaniu.

Obsługa i ergonomia
Oj, pamiętam moje pierwsze spotkanie z lewarem. Nie był to Savage. Nie była to też .22-ka, tylko .44 Magnum, ale dla komfortu pracy z dźwignią przeładowania nie ma to żadnego znaczenia. Bolało bez użycia rękawic. Tutaj o ból na szczęście trudno, tu jest czysta przyjemność. Dźwignia przeładowania w Revel DLX działa lekko i płynnie. Jest wyoblona, a więc nie wrzyna się w palce. Powiększona pętla wraz z dość sporą częścią kabłąkową daje miejsce na użycie ochronników dłoni, ale przydadzą się one tylko podczas chłodniejszych dni. Z autopsji wiem, że odległość między stopką a językiem spustowym (LOP – Lenght Of Pull) jest odpowiednia dla osobników krótkoramiennych, choć zawsze lepiej czuję się w towarzystwie kolb regulowanych.

Lubię karabinki dźwigniowe za to, że ten system pozwala na zachowanie kontaktu wzrokowego z celem nawet w trakcie przeładowywania broni. Daje przewagę przy dynamice.
A czego nie lubię? Ładowanie magazynka rurowego jest dość uciążliwe, w szczególności w przypadku takiego małego naboju. Z drugiej strony te kilkanaście sztuk amunicji wystarczy na chwilkę. No właśnie – w sumie chwilkę. Przy odrobinie wprawy amunicja szybko się kończy, bo tempo strzałów może dorównać broni samopowtarzalnej.
Dla kogo?
Cena nie jest wygórowana, bo około 3500 pln. To w świecie broni nie majątek. Revel zasilany jest tanią amunicją .22 LR, więc broń spokojnie może być wykorzystywana także do treningu i rekreacji.
Dzięki lufie o długości 18” celność na 25, czy 50m jest więcej niż zadowalająca. Buduje to odpowiednie morale u początkujących strzelców.

W razie potrzeby mechaniczne przyrządy celownicze można zamienić na jakąś optykę, gdyż komorę zamkową nawiercono pod montaż ewentualnej szyny. Karabinek daje więc opcję rozwoju, poprzez niejako możliwość oddalenia punktu celowania.

Rozkładanie broni nie przeraża. Podstawowe odbywa się za pomocą śruby i dwóch pinów.
Dla kogo? Odpowiedź brzmi – dla każdego. Przyjemność strzelania z lever action jest po prostu bezcenna. Takie cechy jak mały odrzut, niewielki i jeszcze możliwy do ograniczenia tłumikiem hałas, proste użytkowanie mogą zachęcić początkujące w strzelectwie niewiasty. Natomiast westernowy look i szybkość oddawania strzałów, to zalety, które skuszą też tych kipiących testosteronem.

Dziękujemy sklepowi Hubertus Pro Hunting za udostępnienie karabinka Savage Revel DLX do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji