Dlaczego sportowo?
Sportowe pozwolenie daje posiadaczowi najwięcej możliwości. Katalog dostępnej na ten rodzaj kwitów broni jest najszerszy, a i możliwości jej używania wydają się największe. To po pierwsze.
Po drugie: droga do uzyskania patentu strzeleckiego i licencji sportowej jest o wiele krótsza niż ta pozwalająca uzyskać pozwolenie myśliwskie i o wiele mniej wyboista niż wiodąca do pełnego pozwolenia kolekcjonerskiego. O pozwoleniu na broń do tzw. obrony osobistej nie będę nawet wspominał – tłuczenie głową w urzędowo-państwowy beton nie jest ani celowe, ani przyjemne.

Wracając do meritum – sportowa droga jest również tą, która prowadzi do celu kolekcjonerskiego, a jego osiągnięcie pozwala wzbogacić domowy arsenał o sporą ilość kolejnych sztuk broni, na których pozwolenia sportowego zapewne – ze względu na ilość – nie udałoby się uzyskać.
Sam egzamin dla przyszłych strzelców sportowych nie jest zwykle prowadzony przez osoby wrogie środowisku strzeleckiemu, a więc nie zdarzają się raczej próby celowego uwalania młodych padawanów.

Jak wygląda egzamin?
Egzamin sportowy składa się z części teoretycznej poprzedzającej praktyczną. Ta ostatnia zaś w zależności od preferencji pretendenta do patentu może mieć do trzech składowych. Osobno bowiem sprawdzana jest umiejętność posługiwania się bronią długą w postaci karabinka sportowego, pistoletem i strzelbą gładkolufową.
Część pistoletowa i karabinowa egzaminu polega – w dużym uproszczeniu – na statycznym strzelaniu do celów na określonej odległości i uzyskaniu określonego przez przepisy skupienia na tarczy. Część strzelbowa to – coraz rzadziej na szczęście – strzelanie do rzutków lub kładzenie popperów.
O ile poppery dla początkujących to niewielki problem, strzelanie z karabinu – tylko nie co większy – to pistolet jest zwykle najpoważniejszym wyzwaniem i wymaga najdłuższego treningu poprzedzającego egzamin.

Na tym więc należy skupić się najbardziej i właściwie dobrać broń, która posłuży jako narzędzie treningowe przed zdawaniem.
Rewolwer czy pistolet?
Jestem osobiście mocno nieortodoksyjny, jeśli chodzi o broń krótką do precyzyjnego strzelania na 25 – odrzucam z definicji pistolet. Dlatego tutaj tylko króciutko o rewolwerze, a później oddamy głos Maćkowi, który do patentu przygotowywał się na Rugerze Mk IV.
Moim zdaniem rewolwer jest wdzięczniejszy do precyzyjnego strzelania, zwłaszcza jeśli chcemy strzelać z czegoś, co nie przypomina dziwacznego sportowego utensylium, a bliższe jest faktycznie broni. Strzelam ze Smith & Wesson Model 613 – mam go niemal od zawsze i na niczym nie robiłem lepszych tarczowych wyników.

Niedawno jednak trafił w moje ręce rewolwer single action ze stajni Rugera: Single Ten z lufą o długości 5,5 cala i 10-nabojowym bębnem. Precyzyjne, regulowane przyrządy celownicze i naprawdę świetny, delikatny i powtarzalny spust pozwalają na uzyskanie dobrych wyników na tarczy.
Dobrze wykonany rewolwer pracujący w trybie single action – spust zwalnia tylko kurek, który odwodzimy ręcznie, napinając przy tym sprężynę i obracając bęben – to pozwoli nauczyć się strzelać naprawdę dobrze. Jeśli dodatkowo lufa takiej broni będzie dobrej jakości, a przyrządy celownicze porządne – mamy gwarancję udanego strzelania.

Dla początkujących jednak może to nie być najlepszy wybór: nie spotkałem się jeszcze z informacją o tym, żeby na egzaminie na patent strzelecki udostępniano egzaminowanym rewolwery. Zwykle są to rozklekotane, półwieczne lub starsze Margoliny. Dlatego wybór Maćka zdecydowanie jest bezpieczniejszą drogą.
Maciej: Rok do patentu i...
Do egzaminu na patent przygotowywałem się rok. Rok, ponieważ chciałem mieć pewność powtarzalnego wyrabiania egzaminowej grupy dziurek na tarczy niezależnie od modelu pistoletu, warunków na strzelnicy czy ogólnego stresu egzaminacyjnego. Nie, żebym polecał opieszałość. Z założenia lepiej odhaczać punkty na świeżo, póki pamiętamy teorię i posmak prochu. Grupa to minimum cztery z pięciu strzałów, których przestrzeliny mieszczą się w okręgu o średnicy 15 centymetrów, w dowolnym miejscu na tarczy oddalonej o 25 m.
Każdy trening to niespieszna godzina z tarczą, paczką 50 szt .22lr i wybranym pistoletem. Pięć strzałów, sprawdzenie tarczy, wnioski, poprawki, pięć strzałów, sprawdzenie tarczy… i tak do skutku, ale bez ciśnienia. Powolutku i spokojnie. Bywało, że trening kończyłem na wystrzeleniu maksymalnie trzydziestu kulek. Jak tylko miałem możliwość, to dążyłem do treningów w parach z osobą zdecydowanie bardziej doświadczoną lub przynajmniej na podobnym poziomie. Stojący z boku kolega może zauważyć detal, którego sam nie widzę miesiącami. Często korzystaliśmy, ba, nadal korzystamy z telefonów, nagrywając strzelanie w zwolnionym tempie, w celu późniejszej analizy i poprawy ewentualnych błędów
Do patentu nie musimy uczyć się strzelać z jednej ręki. Chociaż warto zacząć, jeśli planujemy uczestniczyć w zawodach statycznych.
Youtube, ah ten Youtube, oczywiście też był i jest w użyciu, ale tutaj ostrożnie, bo każdy youtubowy strzelec, zwłaszcza z mocnym influencerskim, komercyjnym podejściem, potrafi mieć dość mocną, czy wręcz skrajnie różniącą się od innych internetowych instruktorów metodę nauki strzelania. Najlepsze efekty osiągaliśmy zawsze spokojnymi powtarzalnymi treningami przeplatanymi dyskusjami, a reszta to mniej lub bardziej istotne, ale jednak tylko dodatki.
...narzędzie
Jeżeli chodzi o broń, to przygodę zacząłem, chyba jak większość strzelców, od strzelania z często widywanych na strzelnicach pistoletów sportowych typu Margolin. Gdy te przestały być tajemnicą, spróbowałem rewolwerów czy toporniejszych i trudniejszych konstrukcji jak Glock 44, którego zresztą bardzo lubię pomimo nieprecyzyjnego, wręcz gumowego w działaniu spustu, zakładając, że jak nauczę się strzelać w miarę precyzyjnie z niego, to dalej będzie już z górki. Jednak na drodze, czy bardziej po drodze, pojawił się Ruger i to z nim zostałem dłużej. Początkowo zdziwił mnie twardszy spust, bo pistolet opisany jest jako sportowy. Dziwi zwłaszcza gdy porównam go np. do piórkowego spustu Margolina.

Spust ten jednak pozwolił mi poprawić ogólną pracę na spustach także w innych pistoletach, gdy miałem problem z prawidłowym ustawieniem palca i ściąganiem spustu co objawiało się przestrzelinami w niechcianym miejscu. Pistolet jest precyzyjny, pozwalając mi wyrabiać grupy takie same jak na pistoletach typu Margolin, ale zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu całym swoim manualem, przyrządami mechanicznymi, a także… wyglądem. Bo strzelanie strzelaniem, ale gusta wizualne i foteczki też są ważne. Nie dość, że dobrze mi się z niego strzela to jest po prostu ładny. Do Rugera wracam przynajmniej co miesiąc w statycznym strzelaniu sportowym, a i zdarza się, że bawimy się nim w mini IPSC dzięki normalnemu zrzutowi magazynka w postaci przycisku z boku szkieletu, a nie fikuśnym skomplikowanym systemem blokady z dołu tak jak w niektórych pistoletach stricte sportowych.
Wszystkie powyższe działania miały na celu uzyskania wysokiej powtarzalności grup niezależnie od użytej broni, czego efektem było zmniejszenie ilości stresu w dniu egzaminu. Stresu, którego negatywnych objawów obawiałem się przede wszystkim w strzelaniu właśnie z pistoletu. Ruger więc był jednym z tych pistoletów, które pomogły mi osiągnąć cel w postaci patentu strzeleckiego.
Podsumowanie
Trzeba zaznaczyć, że roczne przygotowywania do patentu Maćka były sporą przesadą. Nieszczęściem zebrała się nam na strzelnicy ekipa znajomych do szpiku kości przerażonych koniecznością podchodzenia do egzaminu – przecież ostatni poważny test w ich życiu odbył się ze 20 lat temu, a wiadomo: strach ma wielkie oczy. Chłopaki mogli spokojnie do praktycznego egzaminu podchodzić już po kilku miesiącach regularnego strzelania. Spotykali się na strzelnicy prawie w każdy piątek i wystrzeliwali faktycznie około paczki amunicji za każdym razem. Tyle w zupełności wystarczało.

Po treningach na Mk IV egzamin nie stanowił wielkiego wyzwania. Zapewne można było wybrać któryś z dziesiątków innych modeli dostępnych na rynku, ale Ruger Mk IV to pistolet uniwersalny. Sprawdzi się właściwie w każdym rodzaju strzelań bocznozapłonowych. Od rekreacyjnego plumkania do pustych puszek przez wszelkiego rodzaju steel challenge, mini IPSC czy pseudotaktyczne zabawy aż do strzelań statycznych, precyzyjnych.
Jeśli poza samym pistoletem wyposażymy się w dedykowany do tego modelu wyczynowy spust i zestaw pozostałych wewnętrznych elementów, można osiągnąć nim naprawdę sporo.
Artykuł zawiera lokowanie produktu: Pistoletów rodziny MK IV oraz rewolweru Single Ten. Oficjalnym dystrybutorem produktów marek Ruger i Marlin w Polsce jest sklep RP Arms.
Współpraca reklamowa