13 października portal branżowy Air Force Times jako pierwszy poinformował o nowych szczegółach wypadku samolotu przewagi powietrznej Lockheed F-22A Raptor z 15 maja 2020. Jak się okazuje już po przyziemieniu, gdy w rejon zdarzenia przyleciały inne samoloty wojskowe, zabrakło niewiele do kolizji w locie innego F-22A z wielozadaniowym F-35A Lightning II.
Pojawiły się nowe szczegóły z wypadku F-22A z maja ub. r., mówiące o tym że po zdarzeniu zabrakło niewiele do kolizji w locie innego F-22A z wielozadaniowym F-35A Lightning II
Przypomnijmy, że feralnego dnia około godz. 9.15 czasu wschodniego (EST) w odległości niecałych 20 km (12 mil) na północny-wschód od bazy lotniczej Eglin na Florydzie rozbił się Raptor o sygnale wywoławczym Hornet 1, biorący udział w misji szkoleniowej. Samolot należał do 43. Eskadry 325. Skrzydła Myśliwskiego USAF z bazy lotniczej Tyndall na Florydzie. Pilot zdołał się bezpiecznie katapultować (Wypadek F-22A Raptor).
30 lipca br. Dowództwo Lotnictwa Bojowego (Air Combat Command, ACC) informowało, że przyczyną wypadku samolotu był błąd personelu obsługi naziemnej podczas prac konserwacyjnych – mianowicie doszło do uszkodzenia steru wysokości podczas rutynowego mycia, co wpłynęło na jego układ sterowania lotem. Straty oszacowano na ponad 202 mln USD, w tym ujęto w nich koszty oczyszczenia środowiska naturalnego (USAF: Roboty do mycia samolotów F-16).
Co istotne, pojawiły się nowe szczegóły w kontekście realizowanego wówczas szkolenia lotniczego, w którym brało udział grupa trzech samolotów F-22A, sześciu F-35A oraz czterech wielozadaniowych F-16C Fighting Falcon. Po wypadku Raptora, w rejon miejsca zdarzenia skierowano jeden z F-35A, który miał zlokalizować wrak i koordynować akcję poszukiwawczo-ratunkową (SAR) z powietrza.
Jednak gdy poziom paliwa zaczął spadać do rezerwy, pilot otrzymał rozkaz powrotu do bazy i wykonując manewr odejścia nieomal zderzył się z innym F-22A, biorącym udział w ćwiczeniu, który również otrzymał rozkaz asekuracji operacji SAR. Co ciekawe, w rejonie pojawiły się także dwa samoloty szkolne T-38C Talon, które miały właśnie wziąć udział w operacji America Strong (były to pokazowe przeloty samolotów wojskowych nad dużymi miastami w celu uhonorowania personelu medycznego, walczącego ze skutkami pandemii COVID-19 – przyp. red.).
Przyczyną wypadku F-22A był błąd personelu obsługi naziemnej podczas prac konserwacyjnych / Zdjęcia: USAF via Air Force Times (uzyskane na podstawie ustawy Freedom of Information Act)
Dokumenty, do których dotarli dziennikarze Air Force Times opisują incydent w powietrzu pomiędzy F-35A i F-22A jako wynik stanu rzeczy, że przestrzeń powietrzna wokół rejonu wypadku stała się nasycona statkami powietrznymi i w związku z tym dość niebezpieczna. W tamtym czasie, w rejonie miał znaleźć się także samolot wsparcia U-28A Draco (zmodyfikowany Pilatus PC-12), który wystartował z lotniska Hurlburt na Florydzie, należący do dowództwa operacji specjalnych US SOCOM (US Special Operations Command), ale trasa jego przelotu została zmieniona (MC-145B Wily Coyote z JASSM).
Przed wypadkiem USAF dysponowały 178 egzemplarzami Raptorów, z których około 125 było przydzielonych do eskadr liniowych (gotowość operacyjna jest szacowana na poniżej 50%). 15 marca br. w bazie Eglin awaryjnie lądował jeden z nich – w samolocie złamało się podwozie przednie (Przyszłość F-22A Raptor zagrożona).
Warto dodać na koniec, że pech nie odpuszczał wówczas USAF i cztery dni potem wypadkowi uległ F-35A z 58. Eskadry 33. Skrzydła Myśliwskiego USAF. W tym przypadku pilot również bezpiecznie się katapultował. Warto dodać, że zgodnie z ostatnim raportem National Commission on Military Aviation Safety (NCMAS), w latach 2013-2020, w stratach niebojowych, siły zbrojne USA całościowo utraciły 186 statków powietrznych i 224 osoby personelu wojskowego i cywilnego bezpośrednio. Straty materialne oszacowano na 11,6 mld USD (Wypadek amerykańskiego F-35A).
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.