Przejdź do serwisu tematycznego

Nowa polityka informacyjna Ministerstwa Obrony Narodowej

Poza światkiem militarnym poruszenie wywołały pojawiające się informacje MON o poderwaniu par dyżurnych, kiedy Rosjanie rozpoczynają bombardowania Ukrainy. Mimo niemal dwóch lat wojny tuż za miedzą, poprzedni rząd nie informował o tego typu sytuacjach. Dziś staje się to normą. Podobnie, jak w innych krajach NATO (Naruszenie przestrzeni powietrznej RP).

Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie prowadził polityki informacyjnej ws. wojskowości i zagrożeń dla polskich obywateli. I tym, że pod Bydgoszczą spadł rosyjski pocisk manewrujący społeczeństwo dowiedziało się pół roku po fakcie z mediów. Podobnie wyglądała kwestia informowania o zakupach. Skandaliczne było głównie ukrywanie rzeczywistszych kosztów, jakie poniesie polski podatnik (Oświadczenia dotyczące incydentu z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą, Mariusz Błaszczak o szczątkach pocisku manewrującego pod Zamościem).

Zdjęcia: Ministerstwo Obrony Narodowej

Największym skandalem było ukrycie przed społeczeństwem skali kredytu zaciągniętego w Korei Południowej. Min. Błaszczak relacjonując wizytę w Korei mówił o współpracy naukowo-badawczej, jednak o kredycie nie wspomniał. Polscy obywatele mogli o tym dowiedzieć się jedynie z koreańskiej telewizji W Polsce jako pierwszy napisał o tym MILMAG (6 czerwca 2023), cytując, Eoma Dong-hwana, ministra południowokoreańskiego urzędu zamówień obronnych DAPA (Media: Polska zaciągnęła pożyczki na zakup uzbrojenia w Korei Płd., Nowe doniesienia medialne o koreańskiej pożyczce na zakup uzbrojenia).

Była to norma. Rząd informował jedynie o tym, co miało mu pomóc utrzymać słupki na odpowiednim poziomie. W przypadku zakupu śmigłowców S-70i podano jedynie ogólną kwotę, informując, że (…) koszt jednego śmigłowca wraz z wyposażeniem, w roku dostawy, wyniósł ok. 75 mln złotych netto. Nie wiadomo, jak długo ma obowiązywać pakiet logistyczny, ani ile kosztowały poszczególne pakiety (Wojska Specjalne otrzymały kolejne dwa S-70i Black Hawk International).

Z uwagi na fakt, że szczegóły i kwoty dotyczące ww. pakietów stanowią niejawne części umowy podlegające ustawowej ochronie, nie ma możliwości podania szczegółowych informacji w przedmiotowym zakresie – informował MON. Wówczas szczytem utajniania wszystkiego stała się kwestia wyposażenia śmigłowców w sondę do tankowania. MON uznał, że jest to informacja niejawna, choć na opublikowanych kilka tygodni później zdjęciach widać było gołym okiem, że sondy brak.

Jak to robią sojusznicy?

Ukraińcy, zalewani przez wrogą armię rozumieją, że obywatel zasługuje na klarowność. Rozumieją także, że Rosjanie nie dowiedzą się w magiczny sposób, jak taki system zneutralizować, znając jego nazwę czy cenę. Nawet przy tak małym postępowaniu, jak modernizacja trzech śmigłowców szturmowych Mi-24, ukraiński obywatel dowiedział się bardzo dużo.

Ministerstwo poinformowało jakie silniki zostały zastosowane, że zamontowano nowy system nawigacji i radiostacje Honeywell KHF-1050. Obywatele dowiedzieli się, że z systemem kierowania ogniem zostały sprzężone przeciwpancerne pociski kierowane Barrier-W. Systemy samoobrony zostały wzbogacone promiennik podczerwieni Adros KT-01 AWE i rozpraszacze gazów wylotowych oraz system wyrzutni flar zakłócających. Poznali również ceny zamontowanego wyposażenia. Czy to spowodowało, że Rosjanie wygrali w kilkanaście godzin? Ano nie.

Szczytem przejrzystości zakupów może pochwalić się Szwajcaria w ramach postępowania na następców F/A-18. W 2019 rozpoczęły się testy porównawcze pięciu typów: Eurofighter Typhoon, Rafale, JAS 39E Gripen, F/A-18E/F Super Hornet i F-35A Lightning II. Każdy z nich musiał wykonać 17 lotów na różne zadania w parze i pojedynczo. Zadań było pięć. Każde odpowiednio punktowane. Po zakończeniu testów wyniki zostały opublikowane. Wygrał F-35A.

Znając wyniki testów, rekomendację parlamentu i informacje, co dokładnie będzie zawierał pakiet zakupowy, Szwajcarzy mieli zdecydować, czy postępowanie będzie kontynuowane, czy też należy zrezygnować z zakupu i oszczędzić 6,6 mld. dolarów amerykańskich. W referendum Helweci zdecydowali, że rząd może kupić 36 najnowszych samolotów (Szwajcaria zamówiła 36 samolotów F-35A Lightning II).

Szwajcarzy to mocny wyjątek, ale jawność zakupów nie jest niczym dziwnym. Finowie, Łotysze, Słowacy, czy Litwini również nie ukrywają, w co wyposażone zostały kupione sprzęty. Na przykład rząd Litwy nie miał problemu, żeby poinformować podatników, że w pakiecie zakupiono konkretne specjalistyczne wyposażenie, jak osiem układów ostrzegających o odpalonych pociskach rakietowych AN/AAR-57 CMWS, osiem systemów ostrzegających o opromieniowaniu wiązką lasera AN/AVR-2B, osiem głowic optoelektronicznych FLIR Systems Talon czy osiem układów identyfikacji swój-obcy AN/APX-123A(V). O takiej przejrzystości zakupów polski podatnik może marzyć, choć z Warszawy do Wilna jest zaledwie 400 kilometrów.

Powolne zmiany

Obecna ekipa powoli zaczyna zmieniać politykę unikania informowania obywateli o ich bezpieczeństwie. Choć jeszcze o wyposażeniu się niewiele dowiemy, to już o zagrożeniach, przed którymi armia chroni już tak. Stąd pojawiające się coraz częściej informacje o operacjach Sił Powietrznych, czy Wojsk Lądowych, których żołnierze przeszukali trasę lotu rosyjskiego pocisku manewrującego, który naruszył polską przestrzeń powietrzną na początku roku. Min. Kosiniak-Kamysz wychodzi ze słusznego założenia, że obywatelom należy się rzetelna informacja o ich bezpieczeństwie.

Nie jest to nic nowego dla pozostałych państw Sojuszu, graniczących z Ukrainą. Rumuńskie ministerstwo obrony informuje o każdym poderwaniu par dyżurnych w przypadku, kiedy zostaje naruszona przestrzeń powietrzna kraju. 10 lutego ubiegłego roku informacja o trasie lotu pocisku manewrującego pojawiła się niespełna kilka godzin po incydencie (Załużny: Rosyjskie pociski naruszyły przestrzeń Mołdawii i Rumunii, Rosyjski wojskowy balon nad Mołdawią i Rumunią).

O upadku Shaheda na naddunajskich bagniskach resort obrony również poinformował, choć nikt z cywili nie zauważył momentu upadku. Poinformowano przy tym, że wojsko cały czas monitoruje sytuację i będzie informował o incydentach, aby dbać o bezpieczeństwo obywateli. Tymczasem w Polsce pocisk przeleżał pół roku w lesie, póki nie został znaleziony przez cywila podczas konnej przejażdżki.

Dlatego takie małe kroki, jak informowanie o tym, że armia funkcjonuje i dba o bezpieczeństwo są niezwykle istotne. Dotychczas obywatel mógł spotkać wojsko na piknikach, czy podczas kampanii wyborczej. Zwykły obywatel nie ma świadomości, jakie zadania na co dzień wykonują żołnierze i jak często muszą je wykonywać.

Publikowanie tego typu informacji to ważny krok, aby zbliżyć wojsko do obywatela i uświadomić mu, że wydawane na armię miliardy nie są przepalane, a mądrze wykorzystywane dla wspólnego bezpieczeństwa. Kiedy ta świadomość wzrośnie, wzrośnie także zainteresowanie armią. A to w perspektywie jej rozbudowy jest niezwykle istotne.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Kto jest winny sytuacji na granicy?

Zmarł żołnierz raniony na granicy z Białorusią. W tym samym czasie wojskowa prokuratura prowadzi sprawę przeciwko trzem żołnierzom, którzy oddali strzały ostrzegawcze wobec grupy…

Kryzys na granicy z Białorusią. Problemy sprzętowe i prawne

Od czterech lat trwa kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. W tym czasie rządziły dwa rządy i żaden z nich nie potrafił do końca rozwiązać problemu. Wszystko przez bałagan…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

Powiązane wiadomości

X