Prezydent USA od wielu miesięcy sugerował, że bliżej mu do Kremla niż Brukseli. Od kilku dni mówi jednym głosem z przywódcą Federacji Rosyjskiej. Już nie tylko sugeruje, że nie ma możliwości wycofania rosyjskich oddziałów z ziem okupowanych od 2014, ale wprost mówi, że wojnę rozpoczęła Ukraina i nic nie zrobiła, aby ją zakończyć.
Zakłady spółki WSK PZL-Świdnik / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Przy tym całkowicie pomija europejskich sojuszników w rozmowach. Dla Rosjan telefon Trumpa do Putina ponad głowami europejskich polityków stał się dowodem, że Rosja znów jest traktowana tak, jak powinna być od samego początku – z wielką estymą i poważaniem, jako jedna z dwóch największych potęg na świecie.
Rosjan cieszy osłabienie relacji sojuszniczych w NATO. Media podkreślają, że zakończona niedawno Międzynarodowa Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium odbyła się w atmosferze zupełnie odmiennej od tej, do której przywykli jej stali uczestnicy i obserwatorzy: z pokazu euroatlantyckiej solidarności forum przeobraziło się w symbol braku jedności między nową administracją amerykańską a starą Europą.
>>>Trump udowadnia, że Europa musi sama o siebie zadbać<<<
I Europa też powinna w końcu zrozumieć, że nie może liczyć na amerykańskiego sojusznika. Choć obowiązują go liczne podpisane traktaty nie ma pewności, że Waszyngton dotrzyma słowa. Tymczasem europejscy członkowie NATO bardzo powoli rozwijają programy zbrojeniowe.
Co prawda europejska część NATO i teraz bez większych problemów poradziłaby sobie z potencjalną agresją Rosji dzięki znacznej przewadze ilościowej i technicznej w powietrzu, a także przewadze technicznej w wojskach lądowych, ale nie można zasypiać gruszek w popiele (Rosja po raz kolejny zwiększy liczebność swoich sił zbrojnych).
W Europie znajdują się jedne z największych zakładów zbrojeniowych na świecie, jednak wiele z nich zostało zamkniętych lub ograniczono w nich produkcję. W zasadzie europejski przemysł ma bardzo mocno ograniczoną możliwość wielkoskalowej produkcji amunicji i systemów artyleryjskich, a także czołgów.
Zakłady niemieckiej spółki KNDS Deutschland w Kassel / Zdjęcie: KNDS Deutschland
Zaniedbana produkcja
Wojna na Ukrainie pokazuje, że czołg nadal jest najważniejszym narzędziem lądowego pola walki. Niestety państwa europejskie niemal całkowicie zatraciły zdolność do produkcji czołgów. Obecnie aktywne linie produkcyjne znajdują się jedynie w Niemczech. Być może w nieodległej przyszłości dołączy do nich Polska, Wielka Brytania i Francja.
Europejskie zdolności do produkcji broni pancernej są zbyt małe. Choć różnica w zaawansowaniu technicznym jest ogromna, to jednak lepiej mieć więcej wozów. Brytyjczycy i Francuzi są w stanie produkować ok. 100 kołowych transporterów opancerzonych rocznie. Niemcy ok. 150 sztuk, Polska do 100 Rosomaków rocznie. Na powolną modernizację jest to wystarczające, na potrzeby powstrzymania Rosji niezbyt.
Biorąc pod uwagę niewielkie rezerwy pancerne, jakie posiada NATO i zapotrzebowanie Ukrainy na nowe wozy, to odbudowa zdolności produkcyjnych byłaby najrozsądniejszym krokiem. Tymczasem nawet nie podjęto poważnego dyskursu, czy choćby rozważań.
Zakłady spółki Leonardo w Caselle Torinese (Turyn-Caselle) / Zdjęcie: Jakub Link-Lenczowski, MILMAG
Zwiększenie wydatków
Trump na pewno ma rację w jednym – europejscy członkowie NATO muszą zwiększyć nakłady na obronność. Europejskimi liderami w wydatkach zbrojeniowych są państwa z wschodniej flanki, a niekwestionowanym jest Polska, która w tym roku ma wydać 4,7 proc. PKB. Na drugim miejscu jest Estonia z 3,43 proc., a podium zamyka Łotwa z 3,15 proc. PKB wydanymi na obronność (Dania zwiększy wydatki na obronę do 3,2% PKB, Litwa zwiększy wydatki na obronę do 5-6% PKB).
Nieco inaczej wygląda to pod względem realnych wydatków. Najwięcej na armię wydają Niemcy, potem Wielka Brytania i Francja, które nieco przekraczają próg 2 proc. Polska jest dopiero czwarta, choć przeznacza na zbrojenia dwukrotnie więcej PKB.
Zwiększenie wydatków pozwoliłoby nie tylko na zwiększenie stanów osobowych armii, ale przede wszystkim na uruchomienie zapomnianych linii produkcyjnych, wdrożenie nowych programów badawczo-rozwojowych i uniezależnienie od amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego.
Przy tak niepewnym sojuszniku, jakim stają się Stany Zjednoczone Donalda Trumpa i Elona Muska Europa powinna zacząć myśleć o sobie i zacząć inwestować we własny przemysł zbrojeniowy. Przede wszystkim o tym powinna pomyśleć Polska, jako największe państwo wschodniej flanki NATO, które w USA prowadzi największe zakupy zbrojeniowe w historii dwustronnych stosunków.