Przejdź do serwisu tematycznego

Wisport WAR HOG – recenzja plecaków Dagger i Kaiken

Serią produktową WAR HOG polski producent skierował się w kierunku mniej militarnych konstrukcji, zachowujących jednak równie praktyczny sznyt. Dwoma plecakami z owej serii są modele Dagger i Kaiken. Pierwszy z nich przywodzi na myśl serię Zipperfox, drugi zaś – popularne w świecie mody produkty spod marki z arktycznym lisem. Czy obranie nowej drogi okazało się dobrym krokiem? Czy zachowano znaną z produktów Wisport niezawodność i wytrzymałość? Odpowiedzi na te pytania zawarto w poniższej recenzji obu z nich.

WAR HOG – idea powstania serii

Bardziej cywilne serie produktowe nie są w branży niczym nowym. Zjawisko to dotyczy zarówno odzieży, jak i sprzętu. Wielu irytował brak możliwości wygodnego przenoszenia wyposażenia – trekkingowe czy typowo miejskie produkty po prostu nie umożliwiały tego w stopniu zadowalającym. Kolejni producenci zaczęli wychodzić naprzeciw wymaganiom środowiska. Przykładami są tutaj plecaki i torby Vertx czy odzież serii Greyman od Helikon-Tex.

Wisport zadecydował o wprowadzeniu do oferty bardziej niskoprofilowej (low profile to, w uproszczeniu, wyposażenie i odzież niewyróżniające się na tle tłumu) serii plecaków i toreb – podmarki WAR HOG.

Interesujący jest fakt, że niektóre z produktów zaprojektowane zostały tak, żeby ze sobą współpracować. Opisywany niżej plecak Dagger w połączeniu z torbą WAR HOG Claymore tworzy zestaw stworzony na kilkudniowe podróże poprzedzone lotem. Linie lotnicze pozwalają na zabranie torby jako przedmiotu osobistego, a plecaka jako bagażu kabinowego.

Nowością jest zastosowany materiał – Cordura z dodatkiem bawełny. Przyjemniejszy w dotyku, mniej świecący, wciąż jednak zachowujący wytrzymałość mechaniczną.

WAR HOG – Dagger 25 l.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, są wyjątkowo zaokrąglone kształty, całkowite przeciwieństwo typowych plecaków szturmowych (assault pack – określenie stosowane przez producentów na 2-3 dniowe modele, takie jak 5.11 Rush czy seria Sparrow). Brak tutaj systemu MOLLE/PALS i troków – produkt jest więc idealnie pomiędzy plecakiem miejskim a wojskowym lub, jak kto woli, taktycznym.

Poczynając od góry: na klapie umieszczono poziomy odcinek rzepa umożliwiający przymocowanie naszywek lub wyposażenia o odpowiednim montażu (istnieją np. montaże z rzepem do latarek). Odrobinę niżej umieszczono małą kieszeń o jaskrawożółtym wnętrzu. Jest idealna na małe przedmioty, do których trzeba się szybko dostać – akcesoria EDC takie jak latarki, scyzoryki czy futerał na okulary. Jest na tyle pojemna, że chowa się w niej cała dłoń. Sprawdza się, choć mam do niej jedną uwagę – brakuje mi tasiemki z karabińczykiem na klucze, do której mocno przyzwyczaiłem się w Direct Action Dragon Egg.

Przez pozostałą powierzchnię klapy ciągną się dwie tasiemki, przyszyte co 4 cm, tworzące system montażowy zwany przez producenta daisy chain. Użyłem ich do przymocowania gumosznurka (shock cord) zwieńczonego stopperem, tworząc tym samym dodatkowe miejsce na małą kurtkę czy poncho. Owe tasiemki zastępują system MOLLE/PALLS, tworząc rozwiązanie bardziej minimalistyczne, ale wciąż praktyczne.


Przy wszyciu zamka (u dołu) widoczne są tasiemki pomagające w zapięciu w pełni załadowanego plecaka

Boki w kwestii budowy są symetryczne – na każdej ze stron zamocowano gruby, szeroki uchwyt i wysoką kieszeń, zakończoną ściągaczem. Chwyty zaprojektowane zostały z myślą o podróżach, podczas których bagaż umieszczony jest na wyznaczonych półkach – i rzeczywiście sprawdzają się w takich przypadkach znakomicie. Ponadto funkcjonują lepiej niż górny chwyt przy zwykłym przenoszeniu. Przy w pełni opuszczonej ręce plecak znajduje się wyżej od ziemi i nie zaczepia o elementy otoczenia.


Chwyt boczny wykorzystać można też do przytroczenia dodatkowego ekwipunku – w tym przypadku noża Bahco 2449

Wysokie kieszenie boczne zakończone ściągaczem mieszczą nawet litrową manierkę. Bezproblemowo umieszcza się w nich nawet więcej napojów, np. butelkę Nalgene 500 ml i puszkę napoju energetycznego. Ściągacz przyciska górną część ścianki kieszeni do boku, przez co ograniczone jest ryzyko zgubienia butelki nawet przy odwróceniu plecaka.

|
Na spodzie znajduje się mała przegródka na pokrowiec przeciwdeszczowy. Brakuje mi tasiemek na karimatę, ale cóż, nie można mieć wszystkiego

Konstrukcją komory głównej Dagger przywodzi na myśl serię Zipperfox –  jej otwieranie odbywa się inaczej niż w wypadku tradycyjnych plecaków walizkowych, takich jak np. Sparrow 30 II. Rozpięcie zamka o mniej więcej 1/5 długości sprawia, że dostęp do niej przypomina ten z klasycznych plecaków trekkingowych o bardziej workowej konstrukcji. Być może nie brzmi to niezwykle, ale jest znacznie wygodniejsze niż w przypadku klasycznego rozwiązania, gdzie dostęp od góry możliwy jest jedynie przez utworzoną przez częściowo rozpięty zamek szparę.

Poprowadzenie zamka aż po sam dół pozwala na łatwe sięganie po przedmioty umieszczone centralnie czy na samym dnie od boku. Warto tutaj dodać, że ryzyko ich wypadnięcia z wewnątrz przy takiej czynności jest w przypadku Daggera znikome, co doceniłem wiele razy w podróży i w terenie.

Przechodząc do wnętrza: zostało naprawdę dobrze przemyślane. Kieszonki siatkowe i panel z miękkiego rzepa umożliwiają dogodne rozmieszczenie wyposażenia.

Tył – jedna kieszeń siatkowa zajmująca 2/3 powierzchni. W sam raz na laptopa czy teczkę A4.

Boczne ścianki – każda z nich wyposażona w dwie kieszenie siatkowe na zamek. Górne kieszonki otwierane zamkiem horyzontalnym, dolne od boku skierowanego ku zamkowi komory głównej. Górne kieszonki mieszczą powerbanka (w moim przypadku – Xiaomi 20 000 mAh) czy zestaw składający się z rozpałki chemicznej, rękawic roboczych i organizera na zapalniczkę, krzesiwo, Victorinoxa i latarkę. Umiejscowienie zamka w górnej ich części pozwala na dostęp przy małym otwarciu klapy, co przekłada się na szybkie wydobycie ich zawartości. Z kolei te umieszczone niżej, z zamkami wszytymi pionowo, dostępne są przy otwarciu komory głównej z lewej czy prawej strony.

Klapa od środka – od góry większa kieszeń siatkowa z zamkiem, niżej, aż do końca, panel z rzepa. Umożliwia montaż zrywalnych organizerów czy apteczek, również przy otwarciu plecaka wyłącznie z jednej ze stron.

Nie mamy do czynienia z modelem wielokomorowym, wszystkie kieszonki umieszczone są wewnątrz głównej komory. Dzięki temu zauważalna jest znacząca różnica w praktycznej pojemności pomiędzy Daggerem a moim ulubieńcem, Dragon Egg od Direct Action. Mimo że mają ten sam litraż (25 L), z mojego doświadczenia wynika, że do tego pierwszego spakować można więcej i w sposób bardziej wygodny.

Wszystkie zamki działają płynnie, porównywalnie z tymi od YKK.

Ostatnią kwestią jest system nośny. Tutaj pojawił się w sumie jedyny znaczący problem – okazał się on dla mnie średnio wygodny. Cenię grube poduszki o konstrukcji i układzie zapewniającym przepływ powietrza. W przypadku Daggera nie działa to tak dobrze jak w innych moich plecakach. Poduszki są za cienkie i usytuowane zbyt blisko siebie.

Na problem ten składa się też usztywnienie w postaci listwy, a bardziej jej umiejscowienie – pomiędzy poduszkami. Poduszki kompresują się na tyle, że kieszeń na listwę można odczuć na plecach.


Dla porównania Direct Action Dragon Egg 25 l – poduszki są grubsze, mniej się kompresują (zarazem będąc wystarczająco miękkimi) i są bardziej oddalone od siebie, co w moim przypadku przekłada się na większą wygodę

Do szelek natomiast nie mam żadnych uwag. Miękkie, szerokie, anatomicznie wyprofilowane. Na każdej z nich znajdują się tasiemki do montażu akcesoriów i specjalne uchwyty na rurkę bukłaka, obracane o 360 stopni.

Stabilizację zapewniają szeroka taśma na wysokości bioder i pasek piersiowy.

Należy wziąć pod uwagę, że wygoda jest kwestią subiektywną. Często mam problem z danym plecakiem, a inni nie zwracają na te kłopotliwe dla mnie rzeczy uwagi. Dlatego też do zaznaczonej wady systemu nośnego podchodzić powinno się z dystansem. Jeśli ktoś nie miał problemu z poduszkami serii Zipperfox, nie powinien go mieć również w tym przypadku.

Pomiędzy poduszkami a ścianą właściwą znajduje się duża kieszeń na zamek dwustronny, mogąca pomieścić laptopa lub system hydracyjny. Co dziwne, nie ma otworu na rurkę w komorze głównej, gdzie zazwyczaj umieszcza się takowy system.

Jeśli jednak zdecydujemy się na umiejscowienie systemu hydracyjnego w komorze głównej, jego rurkę można spróbować przeprowadzić przez otwarcie w zamku.

Materiał, jaki wykorzystano, to Cordura NyCo (nylon/bawełna). Nie znoszę delikatnego obchodzenia się z narzędziami w terenie. Docelowo plecak ma być na tyle wytrzymały, żebym nie musiał martwić się o jego uszkodzenie przy przedzieraniu się przez gęstwinę czy opuszczone budynki. Ma również nie bać się brudu i służyć jako awaryjne siedzisko.        Przy takim stosowaniu – choć przez stosunkowo krótki czas – materiał zdał egzamin. Nie zauważyłem żadnych rozdarć, rozprutych szwów. Plamy znikały samoistnie od zwykłego noszenia (głównie te z tynku i piachu).

Podsumowując:

Wisport WAR HOG Dagger jest wszechstronnym plecakiem jednodniowym, mniej wyróżniającym się z tłumu niż warianty taktyczne. Odejście od typowo wojskowych wzorców nie zmniejszyło ani trochę praktyczności. Konstrukcja komory głównej to prawdziwy majstersztyk, mogący być wzorcem do naśladowania. Widać, że sporo pracy włożono w zadbanie, aby poszczególne elementy plecaka współgrały ze sobą tak bardzo, jak to tylko możliwe. Zastosowane materiały i jakość szycia stoją na najwyższym poziomie. Jedynym mankamentem są dla mnie mało wydatne poduszki, choć tak jak wspomniałem wcześniej, może to być problem dla wąskiego grona osób. W razie wątpliwości przy zakupie wypadałoby go dobrze przymierzyć, najlepiej z jakimś obciążeniem.

Dagger: dane techniczne

Pojemność: 25 L
Wymiary: 50 x 27 x 19 cm
Masa: 1150 g
Zamki: KROKO
Klamry: ITW Nexus, Duraflex

Dla kogo jest Dagger?

Specjalna konstrukcja komory głównej i jej zamka, liczne organizery i wewnętrzny panel z rzepa – jest to idealny wybór dla osoby wymagającej możliwości organizacji nawet najmniejszych elementów wyposażenia i łatwego dostępu do nich. Sprawdzi się zarówno w mieście, jak i w czasie terenowych przygód, zwłaszcza takich, podczas których potrzebujemy miejsca na dodatkowe narzędzia.

WAR HOG – Kaiken 18 l.

Zaczynając recenzję Daggera, napisałem, że mieści się on pośrodku pomiędzy modelami miejskimi a typowo wojskowymi. Z kolei Kaiken jest już produktem przeznaczonym na szybkie wypady na miasto.

Konstrukcja Kaikena przywodzi na myśl kultowy w świecie modowym model Kanken od Fjallraven. Klasyczną formę wzbogacono o nowoczesne i praktyczne rozwiązania.

Kształt to typowa kostka o pojedynczej komorze, otwierana walizkowo. Ale wypadałoby najpierw zacząć od opisu zewnętrza. Plecak wyposażono w dwa górne chwyty transportowe, dzięki czemu nosi się go jak zwykłą torbę. Pomiędzy chwytami znajduje się mała kieszonka (przechodząca do głównej komory) – głęboka na pół dłoni, pomieści futerał na okulary. Podobnie jak w przypadku Daggera brakuje mi tasiemki na klucze. Szkoda.

Klapę, podobnie jak w przypadku większego brata, pokryto dwiema tasiemkami tworzącymi system daisy chain. Utworzone odcinki szerokie są na około 3,7 cm. Równolegle do prawego z nich umieszczono pionowy odcinek zamka błyskawicznego, prowadzący do kieszeni o nietuzinkowej budowie.

Owa kieszeń organizacyjna wyposażona jest w usytuowane horyzontalnie (!) przegródki różnej wielkości, których łączna ilość wynosi 7:

  • trzy dobre na długopis czy marker,
  • jedną na oko dwukrotnie szerszą niż poprzednie, wymiarami odpowiadającą typowej saszetce na jednorazową chusteczkę do okularów,
  • trzy największe (wciąż jednak różniące się wymiarami), w których schować już można większe przedmioty pokroju portfela czy mniejszego organizera.

Odwrócenie kieszeni o 90 stopni (względem tych spotykanych powszechnie) jest ciekawą decyzją i pierwszym przypadkiem, kiedy spotykam się z czymś takim. Umieszczając w nich przedmioty wymienione wyżej, nie zauważyłem, żeby wypadały z przeznaczonych dla nich miejsc. Niemniej jednak wolałbym klasyczny układ pionowy, do którego jestem przyzwyczajony. Tylko że takowy wymagałby prawdopodobnie przekonstruowania klapy i dodania kolejnej komory. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie małej, zewnętrznie umieszczonej kieszonki, tak jak we wspomnianym na początku plecaku Kanken – kosztem utraty smukłości budowy.

Po bokach znajdują się głębokie kieszenie zakończone ściągaczem – butelka Nalgene 500 ml chowa się w niej ze sporym zapasem. I dobrze, zmniejsza to ryzyko zgubienia, zarazem tworząc pewniejsze miejsce na np. termos. Na pierwszym zdjęciu w jednej z kieszeni zmieszczono jednocześnie małej wielkości karimatę i mały statyw do telefonu.

Na spodzie – mała kieszonka na pokrowiec przeciwdeszczowy

Pora przejść do sedna, czyli komory głównej. Imituje ona tę z modelu Sparrow 20. Tylna ściana z szeroką kieszenią siatkową bez problemu mieszczącą zeszyt A4, przednia (wewnętrzna strona klapy) zagospodarowana na dwie kieszenie siatkowe zapinane zamkiem. Boki puste.

Jak na mały, lekki, miejski plecak – zdecydowanie wystarczająco.

Listwa usztywniająca montowana jest od środka – doceniłbym to samo w Daggerze.


Dolna kieszeń siatkowa pomieści większy organizer i apteczkę

Podobnie jak w przypadku Daggera nie ma otworu pozwalającego wyprowadzić rurkę systemu hydracyjnego na zewnątrz. Ale w przypadku niskoprofilowego plecaka miejskiego system taki mija się raczej z celem.

Jeśli chodzi o system nośny, to… zbytnio go nie ma. Całe plecy wyłożono miękką pianką z dużym, wyhaftowanym logiem WAR HOG. Szelki to w zasadzie wyprofilowany, szeroki pas Cordury podszyty przyjemnym w dotyku, mięsistym materiałem od spodu. Pojawia się jeden problem – są za mało sztywne, przez co lubią się zawijać do środka przy zakładaniu i słabo rozprowadzają ciężar (pomimo swojej szerokości). Ale wady te ujawniają się przy znacznym naładowaniu plecaka, co w jego przypadku powinno być raczej rzadkością.

Kaiken: Dane techniczne

Pojemność: 18 l
Wymiary: 5 x 30 x 15cm
Masa: 900 g
Zamki: KROKO
Klamry: ITW Nexus, Duraflex

Jakie jest zastosowanie Kaikena?

Typowo miejskie, szybkie przedostanie się z miejsca A do miejsca B. Nie znajdziemy w nim jakiegoś bardziej zaawansowanego systemu nośnego czy wyszukanych opcji doczepienia dodatkowego ekwipunku. Jest to typowy przykład sprzętu low-profile, którego zadaniem jest nie wyróżniać się z tłumu ludzi a jednocześnie zapewniać właścicielowi możliwość wygodnego rozmieszczenia niezbędnych mu przedmiotów i wytrzymałość.

WAR HOG – podsumowanie nowej serii

Jedne z dwóch najważniejszych elementów serii WAR HOG zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Wielbiąc typowo wojskowe rozwiązania, nie zawiodłem się na stopniu praktyczności nowych plecaków. Spisują się świetnie w rolach, jakie dla nich zaplanowałem, spiszą się zapewne również w wielu innych. Są to solidnie wykonane narzędzia o oryginalnej stylistyce, na których mogę polegać.

Czy są godne polecenia? Jak najbardziej. Wiadomo, mają swoje wady – z resztą jak każdy inny plecak, nie ma modelu idealnego. Nie są jednak na tyle dokuczliwe i stają się naprawdę marginalne przy całościowym spojrzeniu.

Zarówno Dagger, jak i Kaiken dostępne są w następujących wersjach kolorystycznych:

  • Ginger
  • czarny (recenzowany Kaiken)
  • grafitowy
  • Olive Green
  • Coyote Brown (recenzowany Dagger)

Na oficjalnej witrynie Wisport, Dagger dostępny jest za 649 zł, Kaiken – 509 zł.

Serdecznie podziękowania dla Mateusza Kurmanowa – projektanta tychże plecaków – za podzielenie się szczegółami nowej serii produktowej Wisport i stojącej za nią ideą.

Dziękujemy WAR HOG i WISPORT za udostępnienie plecaków na potrzeby recenzji.

Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.

Dodatkowe informacje, w tym opinie innych użytkowników, znaleźć można na grupie Wisport War Hog – Pack your Dreams: https://www.facebook.com/groups/761037238989499

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Powiązane wiadomości

X