Trochę historii
Tavor to izraelski karabinek automatyczny o konstrukcji bullpup, w którym chwyt strzelecki znajduje się przed zamkiem broni, a nie – jak zazwyczaj – za nią (patrząc od strony lufy). Producentem Tavora, którego nazwa wywodzi się od położonej na terenie Izraela góry Tabor, jest firma IWI. Typ X95 to najnowsza wersja Tavora, produkowana od 2009 r., a od około połowy minionej dekady dostępna także na rynku cywilnym w wersji samopowtarzalnej. Jego poprzednikiem był skonstruowany na przełomie wieków karabin automatyczny TAR-21 (Tavor Assault Rifle-21), który w zamierzeniach jego twórców miał stać się podstawową bronią osobistą żołnierzy izraelskiej armii. Produkcję pierwszej wersji karabinka rozpoczęto około 2000 roku, a od 2001 zaczęto go wprowadzać na uzbrojenie kolejnych jednostek Cahalu (hebrajski akronim, którym określane są Siły Obronne Izraela). W 2006 roku stał się podstawowym uzbrojeniem Brygady Golani, a w 2007 Brygady Giwati. W 2009 roku Dowództwo IDF dość niespodziewanie poinformowało, że Tavory w podstawowej długiej wersji zostaną przesunięte do jednostek rezerwowych, a od 2011 roku zostaną one zastąpione „Micro-Tavorem” – jak również nazywano wersję X95. Historia pokazała, że tak jednak nie do końca się stało. W IDF dalej królowały i królują nadal amerykańskie karabinki M4, a wokół procesu wprowadzania Tavora na wyposażenie Cahalu niejednokrotnie pojawiało się sporo zamętu informacyjnego. Między innymi jesienią 2021 roku zdziwienie wywołała informacja podana przez izraelskie media, iż TAR-21 i X95 zostaną wycofane ze służby i zastąpione amerykańskimi M4. Pomimo dementi tak IDF, jak i firmy IWI, okazało się, że artykuł opublikowany w „Israel Hayom” był częściowo prawdziwy. Choć Cahal zamówił nowe karabinki X95, to zastąpiły one wysłużone już Tavory pierwszej generacji, więc udział produktów IWI w uzbrojeniu IDF nie wzrósł. Więcej przeczytać można o tej sprawie w artykule Zamieszanie z Tavorem.
Dość oporne wchodzenie Tavora na uzbrojenie Izraelskich Sił Obronnych kontrastuje z jego dużym sukcesem eksportowym. Broń ta z powodzeniem jest użytkowana przez kilkadziesiąt armii, policji i jednostek specjalnych, głównie z terenu Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Swoją rolę, jak już wspomniałem, odgrywa jednak także w wojnie toczącej się tuż obok naszych granic. W 2014 roku (kiedy to, przypomnijmy, Rosjanie zajęli część Ukrainy) szef zarządu artyleryjsko-rakietowego Sił Zbrojnych Ukrainy płk Witalij Otamaniuk poinformował, że do uzbrojenia armii przyjęto karabinki Fort-221 i Fort-223/224. Były to składane na miejscu izraelskie TAR-21 i X95. Broń w pierwszej kolejności (500 sztuk jeszcze do końca 2014 r.) trafić miała do jednostek specjalnych. Co interesujące, Ukraińcy produkowali Tavory w wersji podstawowej zasilanej bardzo popularną w tym rejonie świata amunicją 5,45 mm × 39 mm wykorzystywaną m.in. w będących na wyposażeniu armii ukraińskiej karabinkach automatycznych AK-74/AKS-74, subkarabinkach AKS-74U i karabinach maszynowych RPK-74. Jest to też oczywiście amunicja wykorzystywana obecnie przez rosyjskiego najeźdźcę, a więc dostępna również dzięki przejmowaniu zdobytego uzbrojenia nieprzyjaciela. Choć te cechy obecnie mają duże znaczenie, warto zaznaczyć, że wybór Tavora jako obroni dla jednostek specjalnych Ukrainy motywowany był także rozbudowanymi możliwościami konwersji tej broni. Po wymianie lufy, zespołu ruchomego, gniazda magazynka i samego magazynka karabinek ten można dostosować do naboju pistoletowego 9 mm × 19 mm, przez co zmienia się w pistolet maszynowy. Co istotniejsze, można też – przez zastosowanie innego zamka, magazynka oraz lufy odpowiedniego kalibru – bardzo łatwo dokonać konwersji broni do naboju 5,56 mm × 45 mm. Jak podkreślał w 2014 roku płk Otamaniuk, było to perspektywiczne rozwiązanie, które miało na celu zwiększenie interoperacyjności wojska ukraińskiego, ponieważ broń łatwo będzie można dostosować do nabojów NATO. Jak pokazał czas, z tej możliwości Tavora nie zdążono akurat szerzej skorzystać.
Ukraiński żołnierz z Tavorem, najprawdopodobniej wyprodukowanym na licencji w Ukrainie
Dane techniczne
Model: X95
Kaliber: 5.56 NATO / .223 Rem
Działanie: tłok gazowy, samopowtarzalny
System: zamknięty obrotowy zamek, tłok gazowy o długim skoku
Typ magazynka: polimerowy NATO STANAG
Pojemność magazynka: 30 naboi
Materiał lufy: pokryta chromem, kuta na zimno, CrMoV
Długość lufy: 16,5 cala
Całkowita długość: 26,125 cala
Waga: 3,6 kg
Gwintowanie: skręt 1: 7 cala, 6 rowków, prawoskrętny
Rodzaj kolby: konfiguracja typu bullpup ze wzmocnionego polimeru
Składana muszka z trytową wkładką i szczerbinka
Budowa
Tavor X95 wykorzystuje system tłoka gazowego o długim skoku, podobny do karabinów Galil i Kałasznikow. Karabinek posiada zamknięty obrotowy zamek. Konstrukcja bullpup pozwoliła na stworzenie broni o krótszej długości całkowitej dla danej długości lufy w porównaniu do jej klasycznych odpowiedników. Jest to także broń od wielu z nich lżejsza. Stała się przez to bardziej kompaktowa i zwrotna. Producent podkreśla, że:
„[X95] to innowacyjna, trójkalibrowa broń palna, będąca połączeniem karabinu szturmowego, karabinka i pistoletu maszynowego. Wykorzystując swoją zaawansowaną technologię, X95 można w ciągu kilku minut przekształcić z kalibru 5,56 mm × 45 mm na kaliber 9 mm × 19 mm lub na kaliber 5,45 mm × 39 mm i na odwrót”.
Zakup takiej broni z pełnym pakietem konwersji może być zatem atrakcyjny zarówno cenowo, jak też pod kątem użytkowym m.in. dla krajów postsowieckich, łączących swą przyszłość z NATO. Jednak także dla każdej innej armii jedna broń o tym samym manualu (rozmieszczeniu manipulatorów), która może stać się w zależności od okoliczności karabinkiem szturmowym lub pistoletem maszynowym, stanowi sporą pokusę. A to wszystko kosztem nieznacznego zwiększenia ceny o pakiety konwersji.
Na stronach sprzedawców możemy przeczytać, że ulepszenia i unowocześnienia wersji X95 obejmują kilka aspektów. Na uwagę zasługują: siła nacisku spustu, która wynosi w tym modelu 5-6 funtów (2,2-2,7 kg), obustronny zwalniacz magazynka przeniesiony w standardowe miejsce spotykane w platformie AR-15, a także dźwignia przeładowania przesunięta bliżej środka masy karabinu.
Broń dzięki swej budowie jest bardzo krótka, pomimo długiej, 16,5-calowej lufy
Pierwsze wrażenie
Jeśli można z jakąś bronią iść do łóżka, to Tavor X95 niewątpliwie należy do tej kategorii. Powściągnijcie jednak wyobraźnię, bo „iść do łóżka” oznacza tu jedynie położenie go blisko przy sobie na czas snu. Pisząc te słowa mam na myśli dwie jego właściwości, które łączą się tak naprawdę z jedną cechą. Otóż – poza lufą – X95 wygląda trochę jak groźna, lecz przyjemna plastikowa zabawka, jest bowiem wykonany z polimeru o wysokiej wytrzymałości na uderzenia, co miało zapewnić mocną, ale lekką broń. Co ma z tym jednak wspólnego łóżko? Otóż po pierwsze, w przeciwieństwie do obudowanych na wierzchu metalowymi Picatinny AR-ów tuż po konserwacji nie bałbym się, że ubrudzi on prześcieradło, bo zlewanie jego powierzchni środkami (jak to piszą producenci) „tworzącymi cienką i trwałą warstwę odporną na wszelkie warunki atmosferyczne” po prostu nie ma sensu. Po drugie natomiast, spokojnie mogę sobie wyobrazić, jak nie tylko w łóżku, ale też na lekkim mrozie przysypiam z nim tuż przy twarzy, nie bojąc się, że albo go nie odkleję od policzka, albo co najmniej nabawię się odmrożeń. Nic takiego się nie stanie. To nie kałach czy M16, o których w książkach beletrystycznych często przeczytać można, jak to ich użytkownicy odczuwali „mroźny dotyk broni”. Autor znający Tavora, abstrahując od samego klimatu Bliskiego Wschodu, nie użyłby tego truizmu. Można go spokojnie włożyć sobie pod głowę, w półśnie czekając na nagły ruch nieprzyjaciela.
Zwinność Tavora pozostaje natomiast dyskusyjna. Choć nie jest to broń ciężka (3,6 kg), to myślę, że operowanie z nią wymaga przyzwyczajenia. Każdy karabin do tej pory ciążył mi lufą do ziemi. Takie wyważenie pozostaje dla mnie intuicyjne. Tavor był natomiast pierwszym bullpupem, którego miałem w rękach, i też pierwszym doświadczeniem z innym wyważeniem broni. Ze względu na położenie zamka z całym zespołem ruchomym w kolbie (albo ujmując inaczej: ze względu na brak kolby i znajdowanie się na samym końcu broni masywnego zespołu ruchomego), tył broni jest to część najcięższa. Karabinek wyważony jest zatem tak, iż trzymany w dłoni usiłuje układać się lufą do góry. Przy przenoszeniu za chwyt strzelecki stanowi to duże obciążenie dla nadgarstka. Sytuacja zmienia się jednak, gdy kolbę oprzemy mocno w dołku strzeleckim. W tej pozycji nietypowe wyważenie przestaje stanowić problem, a karabinkiem można całkiem zręcznie manewrować, nawet w niewielkich przestrzeniach.
Karabinek oburęczny. Prawie
Tavor X95 reklamowany jest przez producenta jako „w pełni oburęczny”. Tylko co to tak naprawdę oznacza?
Dostając do ręki Tavora prawie skakałem z radości. Chciałem wypróbować go już z samego rana następnego dnia. Jednak będąc na strzelnicy, gdy wreszcie przymierzałem się do strzału, dotarło do mnie, że nie będzie to takie proste. Jednego bowiem nie przewidziałem.
Do tej pory nigdy nie korzystałem w pełni z udogodnień, jakie w różnych rodzajach broni oferowała możliwość konwersji dla osób leworęcznych. „Kałachy” i pokrewne modele nauczyły mnie dawać sobie radę z każdą bronią bez względu na moją leworęczność. Tavor okazał się jednak trudniejszym przypadkiem od wszystkich dotychczas mi znanych. O ile z karabinków systemu AK, czy AR można spokojnie, a na pewno bez ryzyka, strzelać z lewej ręki, o tyle w Tavorze (a przypuszczam, że też w innych bullpupach) nie jest to ani bezpieczne, ani komfortowe. Wynika to z różnic w budowie broni. W standardowych karabinkach z kolbą wyrzutnik łusek zlokalizowany jest w znacznej odległości od twarzy, i pomimo iż przy strzelaniu z lewej ręki łuska przelatuje przed oczyma, nigdy nie wyrządziła mi żadnej szkody. W Tavorze jest zupełnie inaczej. Wyrzutnik zlokalizowany jest tak, że celując ma się go umiejscowionego tuż przed twarzą, gdzieś na poziomie brody. Może i gorąca łuska nie zabija, ale niewątpliwie możliwość „zarobienia nią” w zęby nie wpływa na skupienie strzelca i komfort strzelania. Czy rzeczywiście łuska może nas uderzyć? Niestety tak – przetestowałem to po założeniu prostej osłony twarzy i oczu. Wyrzucane łuski uderzają w okolice ust. Zatem bez konwersji lub osłony twarzy lepiej nie strzelać z lewej ręki, a jeśli już – to tylko z mocno zaciśniętymi ustami. Ubity ząb może być bowiem niewart tej zabawy.
Przy strzelaniu lewą ręką wyrzutnik łusek znajduje się tuż przed twarzą strzelca
Ale przecież w opisie producenta podano, że Tavor jest w pełni oburęczny, więc w czym tkwił problem? Spokojnie zacząłem szukać informacji i materiałów dotyczących jego konwersji na lewą rękę. Firma IWI na swoim kanale YT opublikowała film instruktażowy, jednak dotyczył on zmiany wersji dziewięciomilimetrowej. Konwersja pokazana na filmie nie była trudna i polegała głównie na wybiciu pinów z zamka i wbiciu ich po jego drugiej stronie. Niestety, szybko okazało się, że to, co wygląda prosto dla zamka 9 mm, wcale nie jest identyczne i równie proste dla zamka karabinka 5,56×45 mm. Rozłożyłem całą broń, wybiłem piny, wbiłem je odwrotnie i… okazało się, że zamek nie chodzi. Dopiero po odnalezieniu w sieci kolejnych materiałów dowiedziałem się, że sama konwersja – i owszem – może potrwać kilkanaście minut, ale niezbędny jest odwrotny, „lewy” zamek do broni. Pozostało mi zatem z powrotem wbić piny i pogodzić się myślą o konieczności nauki strzelania z prawej ręki.
Piękny, lecz bestia
O gustach się nie dyskutuje, dlatego pominę odpowiedź na pytanie, czy X95 jest piękny. Powiem tylko, że mi się zdecydowanie podoba. Natomiast jeśli piękno powiązać można z jakością, dokładnością wykonania, dbałością o detale, to tak – Tavor niewątpliwie jest piękny. Choć wzięty „z półki” posiada tylko jedną widoczną górną szynę standardu Picatinny, pozwalającą na montaż urządzeń celowniczych, to po przyjrzeniu się można zauważyć, że wystarczy zwolnienie jednej zapadki na polimerowych osłonach na łożu i można w kilka sekund odsłonić trzy kolejne szyny RIS po bokach i pod lufą. To ukryte oszynowanie pozwala prosto i szybko przerobić lekką broń w wersji podstawowej z wygodnym do trzymania łożem na obwieszonego wszelakim dodatkowym sprzętem taktycznego potwora dostosowanego do realizacji różnego rodzaju niestandardowych zadań. Warto zaznaczyć, że szyny również wykonane są z wytrzymałego tworzywa sztucznego.
W kilka sekund można ściągnąć z łoża polimerowe nakładki odsłaniając szyny RIS po bokach i u dołu łoża
Ergonomia Tavora oraz rozplanowanie dźwigni i przełączników bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Może to wyrafinowanie myśli technicznej, a może po prostu mam długość palców zbliżoną do przeciętnego izraelskiego żołnierza. Dość powiedzieć, że bezpiecznik znajdował się idealnie pod kciukiem, natomiast palec wskazujący – gdy nie wędrował na spust – kończył się równo z dźwignią zwalniającą magazynek. Dostosowana do zarówno prawo-, jak i leworęcznych strzelców dźwignia spuszczająca zamek położona jest natomiast za gniazdem magazynka. Nie wiem, jak uczą rekrutów w IDF, ale dla mnie intuicyjne było zwolnienie jej kciukiem w zasadzie prawie jednoczesne z dociśnięciem magazynka w gnieździe. Szybko i sprawnie.
Przycisk zwalniający magazynek jest tuż pod palcem
Pewnym zaskoczeniem były natomiast problemy z przeładowaniem broni. Parę razy umyślnie przeładowałem dość powoli, żeby obserwować działanie całego mechanizmu. I wtedy spotkała mnie niespodzianka – zacięcie. Tak, to był błąd. Tavor, jak się okazało, wymaga jednak, by przeładowywać go energicznie, szybko i silnie. Wtedy działa niezawodnie.
Kontrowersje budzić może chwyt z bardzo szerokim pałąkiem ochronnym – prowadzącym od samego dołu chwytu aż do łoża. Obejmuje on całą, ułożoną na chwycie dłoń strzelca. Zapewne są osoby, które wybrałyby standardową osłonę spustu, obejmującą tylko sam język spustowy. Dla mnie zastosowane rozwiązanie okazało się wygodne, ale warto wiedzieć, że chwyt jest wymienny, a jego standardowa osłona może zostać zdemontowana lub zamieniona na małą osłonę spustu.
Zaczęliśmy od dywagacji, czy Tavor jest piękny. Warto zatem też wspomnieć, że dostępny jest on w trzech wariantach kolorystycznych. Polimer zastosowany do produkcji może być czarny lub w kolorach Flat Dark Earth (taki testowałem) albo OD Green.
Nietypowa, duża osłona nie tylko języka spustowego, ale całego chwytu nie każdemu zapewne przypadnie do gustu. Jest jednak wymienna
Pokaż kotku, co masz w środku
Próba przełożenia X95 na lewą rękę pozwoliła mi lepiej poznać konstrukcję tego karabinka. Gdybym bowiem rozkładał go tylko do standardowego czyszczenia, pewnie wystarczyłoby wyjęcie zespołu ruchomego i mechanizmu uderzeniowego. Ja z demontażem posunąłem się dużo dalej, ale po kolei.
Rozłożenie Tavora jest niezwykle proste. Aby wyjąć zespół ruchomy wystarczy wybić kluczem lub czymkolwiek innym dwa piny. Ich zwolnienie umożliwia odchylenie stopy mieszczącej zespół ruchomy „kolby” tegoż bezkolbowca i wyciągnięcie go w całości. Wybicie trzeciego pina umożliwia demontaż mechanizmu uderzeniowego. W zasadzie ten stopień rozłożenia broni umożliwia jej standardowe czyszczenie. Dalsze jej rozkładanie też nie stanowi problemu. W kilku ruchach można z zespołu ruchomego wyjąć zamek z iglicą. Jak wspomniałem, nieco trudniejsza jest konwersja dla leworęcznych. Oprócz użycia „lewego” zamka wymaga ona wybicia pinów z zespołu ruchomego przy użyciu dobranych rozmiarowo wybijaków oraz wbicia ich w innej konfiguracji. Konwersja ta wymaga także przełożenia na druga stronę dźwigni przeładowania, co wymaga odblokowania lufy. Zgodnie z instrukcją dokonuje się tego za pomocą specjalnego klucza, który wyglądem przypomina wygięty pod kątem 90 stopni śrubokręt. Demontaż lufy wiąże się też m.in. z odkręceniem kilku śrub mocujących szyny RIS. Wszystko to jest dość proste, gdy robi się to po raz kolejny i ma do dyspozycji kompletny zestaw niezbędnych narzędzi. Gdy jednak robimy to po raz pierwszy, nie łudźmy się, że skończymy w kwadrans.
Cel! Pal!
Na strzelnicę pojechałem trochę skonfundowany. Bo dla mańkuta z dominującym lewym okiem co to za strzelanie z prawej ręki. Nie ma mowy o poważnym strzelaniu: albo to mordęga przy profesjonalnym podejściu, albo to co najwyżej niezobowiązująca zabawa. Spodziewałem się zatem, że ze strzelnicy wyjdę pełen irytacji i rozczarowania. Spotkało mnie jednak pozytywne zaskoczenie związane zapewne nie tylko z testowaną bronią, ale też z własnymi ograniczeniami, które okazały się mniejsze, niż sądziłem.
Tavor bardzo ładnie spisał się w strzelaniu dynamicznym. Nie da się ukryć, że demonem szybkości to ja na torze nie byłem, ale na dziesięć blach czasem udało mi się przewrócić wszystkie. Częściej moje wyniki oscylowały jednak wokół jakiś siedmiu, co w tych warunkach nie jest powodem do wstydu.
Warto zaznaczyć, że choć trudno byłoby mi empirycznie ocenić dokładnie siłę nacisku spustu X95 (pewnie dlatego, że żerdź która przenosi jego ruch daje całemu mechanizmowi wrażenie pewnej miękkości), to jak dla mnie była ona odpowiednio dopasowana. Karabinek nie zrywał i pozwalał na spokojne oddanie strzału. Odrzut i podrzut w Tavorze może być w niewielkim stopniu istotny przy szybkich dubletach, jednak nawet przy strzelaniu dynamicznym nie stanowił dla mnie żadnego problemu. Stopa „kolby” bezkolbowca dobrze leżała w dołku strzeleckim umożliwiając skuteczną kontrolę broni.
X95 został mi dostarczony z celownikiem kolimatorowym z demobilu, takim jakie stosowane są na wojskowych egzemplarzach broni przez IDF. Po wejściu na stumetrową oś nie spodziewałem się żadnych oszałamiających efektów, zwłaszcza że celownik był dostarczony oddzielnie i nie miałem żadnej wiedzy o jego wyregulowaniu. Zamontowałem zatem i spróbowałem. Znów spotkało mnie pozytywne zaskoczenie. Owszem, kolimator wymagał drobnej regulacji, ale i bez niej skupienie, choć nieznacznie poza dziesiątką, mieściło się zazwyczaj w obrębie 5 cm. I to – pamiętajcie – z ręki, z której nigdy nie strzelałem. Z oka, nigdy nie używanego do celowania. „Nieźle” – pomyślałem. Patrząc na ten trochę poobijany kolimator, gdy wyobraźnia podsuwała mi zapach rozgrzanego piasku pustyni Negew, poczułem dla Tavora szacunek.
No dobrze, ale co jeśli piasek z Negew lub błota Ukrainy sprawią, że nasz kolimator zostanie tylko ozdobą? Na szczęście Tavor X95 ma także składane fizyczne przyrządy celownicze. Miałem podejrzenie, że konstruktorzy mogli potraktować je trochę „po macoszemu” wychodząc z założenia, że tylko przyzwoitość wymaga ich umieszczenia. Z drugiej jednak strony w materiałach producenta karabinek prezentowany jest tylko z nimi. Czy zatem są one przydatne i skuteczne? I znów kolejne zaskoczenie. Tavor X95 na składanych przyrządach celowniczych w formie wysokiej muszki i przeziernika sprawdza się na 100 m prawie równie dobrze jak na kolimatorze. Mimo celowania z prawej ręki, prawym okiem, poza strzałami ewidentnie zerwanymi udało mi się uzyskać skupienie w granicach 5 cm położone nieznacznie obok „dziesiątki”. Ta broń jest bardzo celna!
Podsumowanie
Czy zatem warto polecić Tavora X95? Moim zdaniem zdecydowanie tak. To broń celna, o dużej kulturze pracy, starannie wykonana i bardzo przyjemna w użytkowaniu. Pomimo 16,5-calowej lufy, która zapewnia dobrą celność, karabinek jest znacząco krótszy od klasycznych modeli systemu AR z lufą identycznej długości. Ułatwia to również codzienne użytkowanie: przenoszenie, przechowywanie broni i manewrowanie nią podczas strzelań dynamicznych czy przemieszczania się w ciasnych przestrzeniach. Można też pokusić się o zakup zestawu do konwersji dający możliwość szybkiej zmiany karabinka w pistolet maszynowy (choć w wersji cywilnej oczywiście z ogniem pojedynczym). Przy intensywnym treningu może to pozwolić na biegłe opanowanie obsługi tego modelu broni przy znacznej redukcji kosztów amunicji.
Są oczywiście też wady, wśród których największymi nie są te związane de facto z samym karabinkiem, tylko z przyzwyczajeniami przeciętnego strzelca. Po pierwsze trzeba się nauczyć nie szukać odruchowo magazynka przed, tylko za spustem. Po drugie – i to jest chyba trudniejsze do przezwyciężenia – trzeba przywyknąć do jego nietypowego wyważenia i ciążenia tyłu broni ku dołowi.
Strzelcy leworęczni muszą mieć też tę świadomość, że będą musieli zainwestować dodatkowo w drugi zamek. Inaczej nici z komfortowego strzelania z lewej ręki.
Jeśli jednak powyższe cechy nie stanowią dla kogoś problemu, to sądzę, że z posiadania Tavora X95 cieszył się będzie bardzo, a strzelanie z tej broni przyniesie mu wiele satysfakcji i niezłe wyniki.
Dziękujemy sklepowi Strefa Celu, dystrybutorowi IWI w Polsce, za użyczenie broni do testów.