Przejdź do serwisu tematycznego

Guns Spa & Wellness, czyli jak czyścić i konserwować broń

(…)Broń, którą strzelaią y u boku wiszącą noszą, to iest flinta, bagnet, pałasz y kraycar, każdemu żołnierzowi w porządku dobrym oddana, przez niego w całości zupełney konserwowana być powinna. Jak ma strzelbę rozebrać, rurę wewnątrz dobrze wymyć y kawałkiem sukna wytrzeć, zewnątrz proszkiem z cegieł tartym chędożyć y polerować. Łoża y zamek oliwą nasmarować, mosiądz y żelazo glancować, po tym wszystkie części pospołu złożyć y cały rynsztunek zachować od ruin(…)

O higienę dbać należy. Broni również

Powyższy fragment pochodzi z regulaminu Regimentu Buławy Polnej Koronnej z l. 1760-1761, opracowanej przez Tomasza Karpińskiego. Już w czasach saskich – epoce prymitywnej broni palnej z zamkiem skałkowym – zdawano sobie sprawę, jak istotną kwestią jest konserwacja oręża, a ścisłe zasady jego pielęgnacji przełożono na dość obszerne przepisy. Obszerne, bo przecież to głównie broń iest defensyą każdego żołnierza, musi być zadbana i sprawna, by tej obronie służyć mogła.

Dziś, pomimo olbrzymich zmian w budowie broni, jak również składzie prochu, nie zmieniło się podejście do samego czyszczenia i konserwacji rynsztunku. Pielęgnować trzeba, i to regularnie! Choć broń współczesna jest lepiej zabezpieczona antykorozyjnie od tej dawnej, to wciąż po wystrzale trzeba mierzyć się z sadzami, które zawierają napastliwe dla stali kwasy. Oblepiona brudem iglica może doprowadzić do niewypału, zapaskudzona lufa może się rozdąć, a paprochy przytulone do wślizgu komory zamkowej zaowocować mogą niedomknięciem zamka.

Obecnie jednak, na szczęście, do walki z zagrożeniami dla naszego uzbrojenia mamy lepsze środki niż dawniej. Dziś już nie trzeba rury proszkiem z cegieł tartym chędożyć y polerować.

Przegląd metod czyszczenia

Metoda elektrolityczna

Ta metoda jest najprostsza, a zarazem najbardziej skomplikowana. Najprostsza, ponieważ cały trud usuwania zanieczyszczeń bierze na siebie prąd elektryczny. Najbardziej skomplikowana, bo wymaga wiedzy z dziedziny fizyki, chemii oraz umiejętności technicznych. W skrócie i dużym uproszczeniu, w wersji domowej wygląda to tak, że podłączone do zasilacza, najlepiej takiego z możliwością regulacji napięcia np. od 12 do 16 V, kable plus i minus (wygodnie, gdy są zakończone żabkami) przypinamy do stalowej blaszki, tzw. elektrody – tu plus oraz czyszczonego przedmiotu – tu minus. Wszystko zanurzamy w plastikowej miednicy lub innym pojemniku z tworzywa sztucznego wypełnionym wodą z dodatkiem soli (NaCl), czy wodorotlenku sodu (NaOH), pamiętając aby między elektrodą a traktowaną rzeczą nie było styku. Czas kąpieli uzależniony jest od stanu zapuszczenia elementu.

Po zakończonym procesie czyszczony egzemplarz należy dokładnie opłukać, wysuszyć i zakonserwować. Wszystko wydaje się łatwe i przyjemne, jednak produktami elektrolitycznego odrdzewiania są tlen i wodór, które, jak wiadomo, tworzą mieszankę wybuchową. Na dodatek, stosowane roztwory mają żrący charakter. Pomimo pokusy w postaci braku wysiłku fizycznego podczas tego rodzaju zabiegu, serdecznie odradzam metodę. Jeśli koniecznie chcemy skorzystać z tej drogi, polecam zwrócenie się do profesjonalistów.


Przedstawiciele marki FOR. C4G służy do odtłuszczania powierzchni, usuwa proch, pozostałości miedzi i ołowiu jak również rdzę, tworzy suchą powłokę antykorozyjną redukującą tarcie – okazał się bezpieczny dla oksydowanych metali. Olej O4G przeznaczony jest do konserwacji i smarowania metalowych elementów broni, jego konsystencja i dołączona rurka pozwala na dotarcie do mechanizmów wewnętrznych. REWOIL do drewna wnika w jego strukturę, odświeża wygląd drewnianych części i zabezpiecza przed wodą – jest bezzapachowy

Metoda chemiczna

Czyszczenie chemiczne polega na aplikowaniu do przewodu lufy lub na inne części broni różnego rodzaju preparatów. Dzięki swojemu składowi zmiękczają i rozpuszczają one nagromadzone po strzelaniu osady, powstające w wyniku spalania prochu. Jednocześnie odrdzewiają i odtłuszczają powierzchnie. Na rynku dostępne są przeróżne środki służące tym celom. Wielu producentów oferuje całe zestawy produktów.

Do naszej dyspozycji mamy płyny usuwające złogi ołowiu, tombaku, cynku, miedzi oraz resztki niedopalonego prochu. W zależności od rodzaju broni oraz jej wykończenia możemy użyć bardziej lub mniej agresywnych mikstur. Niektóre, aby nie szkodzić powierzchniom drewnianym, nie zawierają amoniaku i kwasów. Sklepy oferują również specyfiki typu 2w1, np. oleje do czyszczenia i konserwacji broni – te zazwyczaj bywają mniej bezwzględne. Takie mieszanki składników czyszczą, smarują, pielęgnują, usuwają wilgoć i chronią przed korozją.

Z kolei pianki z biegiem czasu mogą uczynić lufę broni niemalże sterylną – wyjadają bowiem toksyczne naleciałości. W ofercie sklepów da się znaleźć także środki do zadań specjalnych, czyli dedykowane z osobna każdemu z poszczególnych rodzajów nalotów. Jednak nawet najlepsza chemia wymaga wsparcia metod mechanicznych.

Metoda mechaniczna

Czyszczenie mechaniczne koncentruje się na … pocieraniu. Najczęściej jest to szczotkowanie lub polerowanie. Jest to metoda zdecydowanie najbardziej czaso- i pracochłonna, ale jeśli się przyłożymy, może być bardzo dokładna. Daje też bezcenną możliwość obcowania ze swoją bronią nawet poza strzelnicą, świetnego jej poznania i wnikliwej oceny stanu.

W przeprowadzeniu skutecznego czyszczenia mechanicznego wspierają nas takie narzędzia i akcesoria jak: wycior, przeróżne szczotki do luf i innych elementów broni, sznury, przecieraki, pakuły, szmatki, chusteczki oraz takie, przypominające endodontyczny ekskawator, czy dentystyczny skaler. Wszystkie przyrządy są skuteczne, ale nie wszystkie konieczne. Wiele przypisywanych akcesoriów może zostać zastąpionych przez przedmioty, które już mamy w domu, tj. szczoteczki do zębów, butelki, patyczki higieniczne, szpikulce do szaszłyków. Podobnie jak metoda chemiczna nie może się obejść bez metody mechanicznej, tak mechaniczna nie zadziała odpowiednio bez pomocy tej chemicznej.


Rodzina produktów SVRN. Gun Solvent to bezwonny, wszechstronny preparat do czyszczenia każdego rodzaju broni palnej z aktywnymi środkami penetrującymi. Usuwa spracowane smary i oleje, resztki prochu, ołowiu, miedzi, sadzy, nagaru. Bore Foam – piana z dodatkiem czynnych składników do pielęgnacji przewodu lufy oraz innych elementów broni. Jest dostosowana do czyszczenia komór nabojowych wykonanych z miedzi. Smaruje i zabezpiecza, tworząc ochronny film na powierzchniach. Środek o zapachu drzewa sandałowego jest odporny na wysokie temperatury / Zdjęcie: SVRN

Ogólne zasady czyszczenia

Po pierwsze i przede wszystkim czyszczenie i konserwacja powinny stać się odruchem bezwarunkowym po każdej wizycie na strzelnicy, po polowaniu, manewrach lub po zaistnieniu innej sytuacji, która zmusza nas do użycia broni. Pocieszający jest jednak fakt, że nie za każdym razem trzeba to robić szczególnie dokładnie, tj. rozkładając sprzęt na części pierwsze. Zazwyczaj wystarczy skupić się na przewodzie lufy, a jedynie co kilka tysięcy strzałów należy poświęcić procesowi trochę więcej czasu.

Zanim jednak weźmiemy się za kosmetykę, upewnijmy się, że broń jest rozładowana, a jej temperatura zbliżona do temperatury otoczenia. To pierwsze ze względu na nasze własne bezpieczeństwo, a drugie ze względu na bezpieczeństwo broni. Mogące pojawić się przy różnicy temperatur zjawisko kondensacji pary wodnej, zniweczy efekty starań i tylko wspomoże proces rdzewienia.

Doskonałym pomocnikiem podczas wszelkich zabiegów pielęgnacyjnych jest imadło lub jeśli ktoś dysponuje, statyw do przystrzeliwania. Przy unieruchomionej broni dużo łatwiej o precyzyjne i bezusterkowe procedury.


C4G Foam. Środek po aplikacji zmienia się w gęstą pianę, która wypełnia elementy. Zastosowanie C4G uratowało ten dość zapuszczony karabinek typu AK przed koniecznością zezłomowania. Piana rozprawiła się z grubym, hodowanym długo, agresywnym po wystrzałowym nalotem. Produkt jest wygodny w użyciu, ponieważ nie spływa

Gdy już zabierzemy się za serwis uzbrojenia z użyciem środków chemicznych, pamiętajmy o regule do sucha. Utopiona w oleju broń palna wcale nie oznacza lepiej zakonserwowana. Na tłustej, grubej powłoce oleju osadzają się nieczystości, które skutkują zwiększeniem tarcia podczas oddawania strzału, a co za tym idzie wpływają na jego celność i kondycję lufy. Olej czy smar powinien tworzyć jedynie cieniutką warstwę (tzw. film) chroniący stal przed korozją. A takich elementów jak czoło zamka, czy mechanizm spustowo-uderzeniowy w ogóle nie powinniśmy traktować tłuszczami, ponieważ w niskich temperaturach smar robi się gęsty, co może utrudnić prawidłowe zwalnianie iglicy. Wyjątek stanowią jedynie produkty z dodatkami, które umożliwiają ich użycie w szerokim zakresie temperatur.

Jeśli już przebrniesz przez operację czyszczenia i konserwacji nie zapomnij dla pewności o sprawdzeniu poprawności działania podzespołów. Przeciągnij zamek, albo złam broń jeśli wyposażona jest w baskilę, użyj zbijaka, aby przetestować działanie spustu.

Czyszczenie lufy


Na mopie, którym przetarto lufę po użyciu środka Robla Solo Mil da się zauważyć zielony kolor. Wskazuje on na obecność rozpuszczonych drobinek miedzi i tombaku

Jedni się z tego śmieją, inni święcie wierzą, że lufę zawsze lepiej czyścić w kierunku poruszania się pocisku, czyli od komory do wylotu. W ten sposób trudniej o uszkodzenie rzeczonego wylotu. Jeśli przy pistoletach z demontowaną lufą i łamanych strzelbach jest to w miarę proste, to w niektórych karabinach i rewolwerach znacznie trudniej o przepychanie czyściwa w zalecanym kierunku. Cóż, z pewnością stosowanie tej zasady nie zaszkodzi, gdyż rzeczywiście niektóre końce luf są specjalnie toczone, zawijane i stożkowane. Myślę jednak, że dla większości z nas – przy naszej jakości sprzętu, częstotliwości strzelania (a co się z tym wiąże też częstotliwości czyszczenia) nie ma to specjalnego znaczenia. Każdy zrobi, jak zechce, a broń przeżyje.

W zależności od rodzaju broni zaczynamy od otwarcia przewodu lufy poprzez cofnięcie czółenka, odciągnięcie zamka, czy złamanie mechanizmu. Następnie aplikujemy do jej wnętrza środek czyszczący. Przy poważnych zabrudzeniach, przy tzw. leniu, lub przy połączeniu obu tych czynników nieopisaną pomocą będzie pianka, bowiem ze względu na swą żarłoczną naturę nie wymaga od nas wielkiego wysiłku fizycznego. Wystarczy wypełnić nią lufę, dać jej czas wskazany przez producenta na działanie, po czym usunąć nadmiar np. przecierakami filcowymi.

Dla typowych nieczystości powstałych po wizycie na strzelnicy wystarczające będzie użycie solventu albo oleju typu 2w1 i zastosowanie miękkiej mosiężnej lub nylonowej szczotki, by w końcu zwieńczyć swe dzieło, wykorzystując mop do lufy. Wygodnym rozwiązaniem jest również sznur, który świetnie sprawdza się przy metodzie od komory do wylotu.

Pamiętajmy, że każde czyszczenie musi zakończyć się konserwacją antykorozyjną broni.


Lufa karabinka Ruger, nieprofesjonalnie przytkana patyczkiem kosmetycznym, zdecydowanie zyskała po zalaniu jej na całą noc przeznaczonym do profesjonalnego czyszczenia preparatem Robla Solo Mil marki Ballistol. Używając Robla Solo Mil trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że jego skład opiera się na amoniaku, który nie pachnie zachęcająco i działa drażniąco na skórę. Przy pracy z tym preparatem wskazane są rękawice ochronne

Pielęgnacja pistoletów


Broń najlepiej wstępnie przeczyścić tuż po zakończonym treningu. Preparat GUNEX jest bezpieczny do użycia nawet przy intensywnym mrozie – nie zmienia właściwości w temperaturze do -500 Celsjusza. GUNEX nie łączy się z wodą, w związku z czym dobrze chroni przed rdzą. Ma też właściwości czyszczące. Nie zawiera silikonów, związków zasadowych i FCKW

Właściwie wszystkie pistolety – mechanizmy działające na zasadzie krótkiego odrzutu lufy i te wykorzystujące odrzut zamka swobodnego – czyści się podobnie.
W przypadku pistoletów odłączamy magazynek i zamek, wypinamy sprężynę oraz lufę, a następnie przystępujemy do pracy. Prace konserwacyjne zaczynamy od wewnętrznej strony zamka, przechodząc do okna wyrzutowego, skupiając się w końcu na pazurze wyciągu. Przy wsparciu niewielkiej ilości środków chemicznych (nie zalewając iglicy) czyścimy energicznie specjalną szczoteczką do broni albo zwykłą szczoteczką do zębów. Zakamarki i załamania możemy potraktować patyczkiem kosmetycznym, drucikiem obleczonym w niepozostawiający szczątków materiał lub innym cienkim narzędziem podpowiadanym przez intuicję i fantazję.

Następnie przechodzimy do szkieletu broni. Tu najwięcej zaangażowania wkładamy w wyczyszczenie okolic komory nabojowej, która z powodu gromadzącego się tam nagaru bywa często mocno zapaskudzona. Warto w tym celu użyć szczoteczki z twardszym włosiem. Części ruchome szkieletu i wnętrze chwytu zazwyczaj wystarczy porządnie przetrzeć ściereczką do broni lub inną nasączoną środkiem zmiękczającym brud, ponieważ na tych elementach osadza się głównie tylko kurz i piasek.
Do pełni szczęścia pistoletowi potrzeba jeszcze lśniącej sprężyny powrotnej. Efekt ten uzyskujemy, pocierając ją na całej długości szczotką z dłuższym włosiem.


Zestaw dla zapracowanych. Brunox Turbo-Spray działa szybko, penetruje przestrzenie, ma nielepką konsystencję, nie utwardza się. Wypiera wodę z mechanizmów i tworzy na nich ochronny film. Procedurę czyszczenia i konserwacji można dopełnić używając wygodnych chusteczek tej samej marki

W przypadku pistoletu działającego na zasadzie odrzut zamka swobodnego, ze względu na jego konstrukcję najwięcej sadzy zostaje u wlotu lufy, a zważywszy na bliskie sąsiedztwo, osadza się ona nawet w górnej części chwytu. Eksploatacja broni o takiej budowie generuje również dużo brudu na czole zamka oraz pazurze wyciągu. Poświęćmy więc podczas konserwacji najwięcej czasu tym właśnie detalom.

Na koniec – po wyszczotkowaniu, wydrapaniu, wytarciu, po prostu wyczyszczeniu – zafundujmy naszym pociechom trochę maści w postaci smaru i oleju. Te z krótkim odrzutem lufy są prawdziwymi niejadkami i nie potrzebują tego tłuszczu dużo, natomiast mechanizmy wykorzystujące swobodny odrzut zamka są większymi łakomczuchami i wymagają większej ilości treści. Wciąż jednak miejmy na uwadze zasadę nie topić.


Nie wszystkie elementy broni lubią kąpiel w tłuszczu. Do wyczyszczenia i zabezpieczenia niektórych wystarczy użyć rozpuszczalnika

Strzelby i karabiny samopowtarzalne

Biorąc pod uwagę budowę i mechanizm, to najbardziej skomplikowany rodzaj broni, który zasiedla nasze szafy. W związku z tym czyszczenie niestety wymaga czasu i poświęcenia. Jednak, ponieważ większość z nas używa takiej broni jedynie w warunkach strzelnicowo-sportowo-rekreacyjnych, czyli z pominięciem tarzania oręża w błocie, możemy liczyć na taryfę ulgową.

Każdy karabin i każda strzelba jest inna, ale wszystkie samopowtarzalne posiadają wspólne cechy. Dlatego mam nadzieję, że przedstawienie problem z punktu widzenia posiadaczki i miłośniczki konstrukcji opartych na bazie AK, będzie również przydatne dla właścicieli innych wariantów uzbrojenia.


Pianka C4G reagując z miedzią zmienia kolor na niebieski

Po bezpiecznym rozłożeniu broni i wyczyszczeniu lufy jednym z opisanych wcześniej sposobów, nie zapominając o okolicach komory nabojowej, ale też o urządzeniu wylotowym, należy zwrócić uwagę na brudzące się bardzo elementy systemu gazowego. Po zainicjowaniu wystrzału spora dawka gazów prochowych trafia poprzez kanał skośny do komory gazowej i uderza w tłok, a ten z kolei cofając się, napiera na trzpień i suwadło. Cały ten proces niestety skutkuje osadzaniem się nagaru na wspomnianych częściach i w rurze gazowej. Nagaru pozbywamy się szczotką miedzianą z dodatkiem solventu lub innego nietłustego płynu. Zabrudzenia z toczonych, nacinanych części regulatora gazowego, tłoka, czy suwadła usuwamy ostrymi narzędziami. Pozostałości chemii i nieczystości eliminujemy czyściwem. System gazowy nie lubi smarów i olejów, dlatego wszystko wycieramy do sucha. Smarem możemy się posłużyć jedynie w okolicach zamka, wcierając kropelkę w prowadnice oraz tegoż zamka obejmę.

Jeśli nie eksploatujemy broni w warunkach ekstremalnych, to sam zamek raczej nie wymaga rozłożenia. Skupiamy się na powierzchniach zewnętrznych. Na jego czole często pojawia się mosiężny osad z odprysków z kryzy łuski, to samo może dotyczyć pazura wyciągu. W takim przypadku znowu nieodzownym pomocnikiem staje się twarda szczotka i ściereczka do broni, która zakonserwuje stal, a jednocześnie nie spowoduje zalania i zaklejenia iglicy. Ze sprężyną powrotną postępujemy podobnie jak w pistoletach.

W przypadku mechanizmu spustowo-uderzeniowego na ogół czynności ograniczają się do usunięcia szczotką z długim włosiem zanieczyszczeń przylepionych na smarze lub piachu, który dostał się do środka przez okno wyrzutowe albo gniazdo magazynka. Aby dotrzeć do głębszych zakamarków mechanizmu, można posłużyć się pędzelkiem, a jeśli to nie rozwiąże problemu, użyjmy sprężonego powietrza. Przy pielęgnacji szkieletu broni, kolby, okładzin, chwytów miejmy na uwadze fakt, że nie wszystkie środki nadają się do wszystkich materiałów. Dobierzmy go właściwe do budulca.

Kosmetyka strzelb łamanych


Najbardziej podstawowy i uniwersalny produkt marki Ballistol. Nadaje się do konserwacji wielu rodzajów powierzchni i jest dla nich bezpieczny – chroni metal, drewno, gumę i skórę. Nie ulega zżywiczeniu

W kwestii strzelb łamanych rzeczywiście trafniejszym określeniem wydaje się być kosmetyka niż konserwacja. Obligatoryjnie oczywiście czyścimy wnętrze lufy (lub nawet dwóch), bo nadal broń doświadcza ładunku prochu nitrocelulozowego połączonego najczęściej z ołowiem. Tak samo jak w przypadku innych konstrukcji trzeba się do tego przyłożyć i przy tym namęczyć. Jednak tutaj mamy do czynienia z lufami gładkimi, co minimalnie ułatwia zadanie. Należy również dołożyć starań w przypadku usuwania nieczystości z komory nabojowej, która w tym przypadku stanowi jakby wstęp do przewodu lufy.

Co jakiś czas z pewnością broń upomni się o rozłożenie, czyli odłączenie baskili od lufy i czółenka. W baskili znajdują się wszystkie mechanizmy broni odpowiadające za strzał, które epizodycznie wymagają ingerencji mechanicznych sposobów czyszczenia i kropli rzadkiego oleju. W czółenku natomiast mieszczą się moduły odrzucające łuski po strzale – wyciąg i wyrzutnik. Nie lubią one drobinek kurzu, które mogą się tam przedostać i zablokować mechanizm.


Trochę zaniedbane drewniane elementy karabinów nie pierwszej już młodości

Mechanizm ważna sprawa – bez tego strzelać się nie da – ale grawer i osada bezcenne! Takie podejście zauważyłam wśród trenujących na strzelnicy myśliwych. O ile dla strzelców sportowych pierwszą czynnością po zakończeniu treningu bywa (choć niestety rzadko) spryskanie lufy jakimś uniwersalnym środkiem w celu zmiękczenia nagaru, tak myśliwy chętniej przetrze olejem roślinnym drewniane części broni. Do zamaskowania śladów zużycia drewnianych elementów często stosuje się (to raczej już w warunkach domowych) koloryzowane oleje do drewna dostępne w marketach budowlanych. Innymi pochodzącymi ze sklepów dla zwykłych zjadaczy chleba produktami wykorzystywanymi do troszczenia się o strzelbę są pasta do zębów w kooperacji ze szczoteczką typu soft. Ten zestaw dobrze sprawdza się przy czyszczeniu grawerów.

Osoby podchodzące do konserwacji metalowych powierzchni zewnętrznych trochę bardziej profesjonalnie chętnie sięgają po płyny do czyszczenia srebra oraz łagodne, nierysujące mleczka do pielęgnacji stali nierdzewnej. Z kolei przy zmiękczaniu pasów skórzanych kopalnią środków stają się kobiece toaletki, z których wydobyć można przeróżne balsamy i kremy. Ci, którzy nie chcą narażać się domownikom, korzystają z produktów przeznaczonych do tapicerek skórzanych dostępnych w salonach meblowych i samochodowych.

Serwis strzelb łamanych stał się ciekawą hybrydą stosowania metod profesjonalnych oraz tych amatorskich.


Drewniane fragmenty karabinów po użyciu produktu Rewoil. Drewno nabrało intensywniejszej barwy i połysku. Żelowa konsystencja ułatwia aplikację preparatu

Troska o rewolwer

Tu również podstawą jest czysta lufa, jednak mając wzgląd na konstrukcję rewolwerów, wierni zasadzie czyszczenia zgodnie z kierunkiem poruszania się pocisku, po odchyleniu bębna, powinni wprowadzić wycior przez wylot lufy i dopiero później nakręcić na niego krótką szczotkę, by wysunąć zestaw obierając ponownie kurs na wylot. Czynność dobrze powtórzyć kilkanaście razy. Osoby mniej pracowite albo po prostu pragmatyczne mogą skorzystać z wyciora sznurowego.


Czasem warto też sięgnąć po tradycyjne metody. Mydło idealnie rozprawi się z tłuszczem i potem na gumowej rękojeści, natomiast pasta polerska przysłuży się nierdzewnym powierzchniom

Kolejnym elementem, który wymaga podobnego traktowania, jest bęben chętnie zarastający sadzą, skutecznie umożliwiającą zasilenie go amunicją. Porządnie trzemy – tak jak przewód lufy – komory nabojowe bębna, zwracając uwagę, by nie uszkodzić powłok zewnętrznych rewolweru jeśli wykończone są oksydą lub np. matowione. W takim wypadku żrące pianki lepiej odłożyć na bok a skupić się na metodach mechanicznych wspomaganych syntetycznymi szczotkami i łagodnymi środkami konserwującymi. Z powodu uwarunkowań konstrukcyjnych, tj. z racji szczeliny pomiędzy wlotem lufy a czołem bębna, wyrzut gazów powoduje osadzanie się nieczystości również na tych częściach, a nawet na wewnętrznych ściankach szkieletu. Nie zapomnijmy wiec o przetarciu tych powierzchni.

Zerknijmy też pod kurek, który co prawda od gazów jest osłonięty, ale za to narażony na zabrudzenie piachem i kurzem. Ewentualne śmieci wydłubujemy ostrym narzędziem lub szczotką z długim włosiem. Czysty kurek traktujemy kropelką oleju. Trochę smaru fundujemy dodatkowo dźwigni zwalniającej bęben. A skoro o bębnie znów mowa, to również pod wyrzutnik warto zaaplikować trochę tłuszczu oraz – co dość ważne – posmarować oś bębna. Przedostatnią czynnością jest zaimpregnowanie rękojeści olejem do drewna, jeśli właśnie z tego materiału jest zrobiona. Natomiast przy chwycie gumowym dobrze jest go przetrzeć wodą z szarym mydłem, gdyż taki roztwór nie będzie rzutował na pozostałe powierzchnie. Ostatniego szlifu dokonujemy szmatkami konserwującymi. Rewolwer jak nowy!


Warto poświęcić trochę czasu, aby móc cieszyć oko idealnie czystą bronią

Każdy wie najlepiej

Ilu strzelców, tylu teoretyków czyszczenia. Na dodatek każdy wie najlepiej. Pomimo tego mam nadzieję, że choć część z Was doceni próbę uporządkowania tematu i zgodzi się przynajmniej z niektórymi przedstawionymi przeze mnie sugestiami, a owe sugestie zmobilizują tych wyłącznie teoretyków do stania się też praktykami, bo czyścić warto i nie jest to trudne. Każdemu z nas schludna broń odpłaci się bezpieczeństwem użytkowania i celnością. Dla tych eksploatujących ją zawodowo może to oznaczać profity z wygranych zawodów lub wręcz ochronę życia. Dla hobbystów – bezcenną radość z dobrych wyników.

Ponadto konserwacja oręża to moim zdaniem niezwykle pożyteczne zajęcie. Daje bowiem sposobność liźnięcia podstawowej wiedzy technicznej, stając się pretekstem do rozkręcenia każdej śrubki, czy wybicia sworznia i sprawdzenia co kryje się w środku. To również fantastyczna wymówka do odłożenia na później mycia garów i odkurzania. Przecież bezpieczeństwo przede wszystkim, a sprzątanie nie jest tak newralgiczną procedurą jak serwis broni. Same plusy! Poza tym korzystanie z nowoczesnych metod konserwacji jest bardzo przyjemne i wygodne. Niektóre środki sprawiają, że pozostałości po strzale bez specjalnego wysiłku znikają dosłownie na naszych oczach. Inne cechuje np. ładny zapach oraz komfort aplikacji. Ci dotychczas wierni łojowi wołowemu oraz świńskiemu smalcowi z czystym sumieniem mogą porzucić te tradycyjne metody, które lepiej przyciągają muchy, niż zabezpieczają przed korozją. Będzie to z pożytkiem dla broni i jej użytkownika.

Galeria

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X