7 listopada br. norweski instytut badań morskich Havforskningsinstituttet (HI; ang. Institute of Marine Research; IMR) poinformował o przecięciu, a następnie kradzieży światłowodu i przewodu elektrycznego łączącego czujniki podmorskiego systemu nasłuchu, będącego częścią Lofoten-Vesterålen Ocean Observatory z naziemnymi stacjami kontroli.
Norweski instytut badań morskich Havforskningsinstituttet poinformował o przecięciu światłowodu i przewodu elektrycznego łączącego podmorski system nasłuchu z lądem
Uszkodzenia opisano jako poważne, gdyż system został praktycznie wyłączony i znajduje się obecnie w trybie offline. Zaginęło łącznie 2,5 mili morskiej (4,3 km) okablowania (o masie ok. 9,5 t) z sieci o łącznej długości ponad 40 mil morskich (66 km). Policyjna służba bezpieczeństwa (Politiets Sikkerhetstjeneste, PST) wraz z siłami zbrojnymi badają możliwość celowego sabotażu, gdyż system służy m.in. do wykrywania okrętów podwodnych.
Pełna gotowość operacyjna Lofoten-Vesterålen Ocean Observatory została ogłoszona w sierpniu 2020 i ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego Norwegii. Składa się z sieci podwodnych czujników połączonych ze sobą i z lądem za pomocą okablowania na dnie Morza Norweskiego w rejonie szelfu kontynentalnego.
System wykorzystuje szereg czujników i instrumentów naukowych umieszczonych w węzłach do badania przede wszystkim emisji metanu związanej z globalnym ociepleniem, ale też śledzi zachowania ławic ryb, a także wykonuje zdjęcia i nagrywa dźwięk na żywo z otoczenia. Co istotne, zbierane dane najpierw są przesyłane do wchodzącej w skład ministerstwa obrony, agencji badawczej w dziedzinie obronności FFI (Forsvarets Forskningsinstitutt), która analizuje je pod kątem obecności okrętów podwodnych.
Co ciekawe, jak podał norweski dziennik Dagens Næringsliv (DN), pierwsze oznaki zakłóceń łączności i integralności systemu odnotowano już 3 kwietnia br., gdy stacja kontrolna w wiosce rybackiej Hovden w archipelagu Vesterålen straciła kontakt z jednym z czujników. Przez następne miesiące, wraz ze spółką naftową Equinor (która wspomogła budowę systemu kwotą 150 mln NOK), prowadzono badania podmorskie w celu znalezienia źródła problemu. Zdalnie sterowany pojazd podwodny wykazał, że okablowanie węzła nr 2 (Node 2), położonego na głębokości ok. 250 m zostało przecięte i skradzione. Następnie, 30 września br. Equinor wysłała kolejną misję badawczą w dalszy rejon i okazało się, że brakuje okablowania pomiędzy węzłem nr 2 a węzłem nr 3.
Havforskningsinstituttet ma nadzieję na częściowe przywrócenie działania systemu, choć może to okazać się czasochłonne i drogie, czym zainteresowane są także siły zbrojne, które utraciły ważny element swojej infrastruktury zwiadu i rozpoznania.
Podmorski system nasłuchu służy m.in. do wykrywania okrętów podwodnych / Zdjęcia: Havforskningsinstituttet
Choć winnych ewentualnego sabotażu na razie brak, to nie ulega wątpliwości, że zakłóceniem działania norweskiego nasłuchu najbardziej zainteresowana w regionie byłaby rosyjska marynarka wojenna (WMF), której okręty podwodne, należące do Floty Północnej przechodzą w rejonie Morza Norweskiego ze swoich baz na ocean światowy. Warto też mieć na uwadze tzw. lukę GIUK w pasie pomiędzy Grenlandią, Islandią i Wielką Brytanią. Innym wytłumaczeniem może być niezamierzone uszkodzenie i wyrwanie kabli podczas podwodnych poszukiwań źródeł np. ropy naftowej.
Jednakże w ostatnich miesiącach pojawiły się raporty o wzmożonej działalności rosyjskich okrętów w regionie, a władze norweskie już w 2018 oskarżały Rosję o symulowanie ataku na stację radiolokacyjną Vardø nad Morzem Barentsa oraz inne instalacje wojskowe w rejonie Bodø, a rok wcześniej o zagłuszanie sygnału GSM, choć stwierdzono, iż był to raczej efekt uboczny prowadzonych ćwiczeń (Amerykańskie okręty podwodne w norweskim Olavsvern).
Co istotne, na północnym Atlantyku stwierdzono obecność w sierpniu br. rosyjskiego okrętu oceanograficznego RFS Jantar, projektu 22010 Kriujs, a dokładnie w rejonie Irlandii gdzie położony jest podwodny kabel AEConnect-1. Jantar to jednostka, pierwsza z trzech planowanych, oskarżana w przeszłości o podejrzane działania np. na Karaibach w 2015 w rejonie, gdzie położony jest światłowód komunikacyjny łączący Europę z Ameryką Północną, a także kable podwodne amerykańskiej marynarki wojennej (US Navy). W listopadzie 2019 okręt zjawił się w Trynidadzie i Tobago, a w lutym 2020 prawdopodobnie szpiegował okablowanie w rejonie Rio de Janeiro, należące do brazylijskich sił morskich. Istnieje podejrzenie, że okręt jest wyposażony w pojazdy podwodne z aparaturą do przecinania kabli.
Innymi kandydatami na ewentualnych dywersantów są rosyjskie okręty podwodne specjalnego przeznaczenia: AS-15 i AS-33, projektu 1910 Kaszalot, AS-21 i AS-35 projektu 1851.1 Pałtus oraz AS-12 projektu 10831 Łoszarik o napędzie jądrowym (w kodzie NATO: Norsub-5). Jednak ten ostatni został poważnie uszkodzony w wyniku pożaru z 1 lipca 2019. Jednostki te służą do badań oceanograficznych czy zadań poszukiwawczo-ratowniczych, ale także do zwiadu podwodnego, dlatego nie można wykluczyć ewentualnie możliwości prowadzenia działań sabotażowo-dywersyjnych (Pożar rosyjskiego okrętu).
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.