W Syrii na stałe działają dwie rosyjskie bazy wojskowe – baza sił powietrznych w Hmejmim i baza morska w Tartus. Ta druga od dekad jest ważnym punktem logistycznym, który pozwala na utrzymanie rosyjskiej obecności we wschodniej części Morza Śródziemnego. Rosja odziedziczyła ją po ZSRR.
W Syrii stacjonowały m.in. ciężkie samoloty przechwytujące MiG-31K, które przenosiły aerobalistyczne/ hipersoniczne pociski rakietowe Ch-47M2 Kindżał / Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej
Na stałe rosyjski personel wojskowy jest obecny w Syrii od 2015, kiedy Moskwa z Damaszkiem podpisały trzy traktaty ważne do 2066. Biorąc pod uwagę dobrowolne zrzeczenie się przez al-Asada władzy w kraju, co zostało już potwierdzone przez rosyjski MSZ, rosyjscy wojskowi w Syrii mogli spodziewać się honorowej, a nawet nie do końca honorowej, ewakuacji z kraju. Ta w Rosji zaczyna być odbierana, jako największa porażka wojskowo-polityczną od zakończenia wojny w Afganistanie (Rosja strzela hipersonicznymi Cirkonami nad Morzem Śródziemnym, Rosyjskie okręty opuszczają syryjski port w Tartusie? Zagrożona także baza lotnicza Hmejmim).
Sytuacja w Syrii zmieniła się tak nagle i radykalnie, że Rosjanie nie zdążyli nawet odpowiednio zareagować. Jeszcze 7 grudnia Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej informowało, że Rosyjskie Siły Powietrzne i Kosmiczne w dalszym ciągu pomagają Syryjskiej Armii Arabskiej w odpieraniu agresji terrorystycznej. Kiedy następnego dnia okazało się, że wojska rządowe przegrywają narracja bardzo się zmieniła.
Wstrzymano publikację codziennych raportów o działaniach rosyjskich w Syrii, a oficjalne władze rosyjskie zaprzestały nazywania jednostek syryjskiej zbrojnej opozycji terrorystami i bojownikami. Zaczęły się pojawiać informacje o podjęciu rozmów z nowymi władzami.
Zmiana narracji
Oficjalna propaganda Kremla zaczęła tłumaczyć, że utrata baz i paniczny odwrót z Syrii nie jest niczym strasznym, bo Syria i tak nie okazywała wdzięczności za ochronę. Rosyjski lekarz wojskowy Dmitrij Omutnych, który służył w Syrii, w serwisie tsargrad.tv, powiedział, że syryjskie urzędy utrudniały działanie rosyjskim firmom i np. nie chciały rejestrować rosyjskich leków ponieważ stawiali wygórowane wymagania, których nie dało się spełnić.
Podobnych artykułów po 9 grudnia, kiedy okazało się, że rządowe wojska nie są w stanie powstrzymać ofensywy, pojawiło się znacznie więcej. Rosyjskie media podkreślają, że rząd al-Asada i wywiad zaniedbał kontrolę szkolących się bojowników: oficjalne władze syryjskie z całych sił przekonywały, że nadszedł czas, aby rozpocząć spokojne życie. W Damaszku usunięto betonowe ogrodzenia obronne, zniesiono stan wojenny – można przeczytać w Kommsomolcu, który także zastanawia się, czy działanie al-Asada to nie sabotaż i zdrada.
Wszystkiemu winny jest rząd al-Asada, który nie przeprowadził żadnych poważnych reform gospodarczych i politycznych, tym samym nie stosując się do zaleceń władz rosyjskich i irańskich.
W dodatku rosyjscy dziennikarze twierdzą, że odwrót z Syrii z podkulonym ogonem przy pomocy państwa NATO, tak właściwie to bardzo dobra wiadomość. Siergiej Kolasnikow twierdzi, że dzięki wycofaniu z Syrii, będzie można przerzucić więcej sił do działań przeciwko Ukrainie, więc w Kijowie powinni przestać radośnie chrumkać.
Odwrót po pięciu dekadach
Rosyjskie okręty w Tartus pojawiły się na podstawie umowy z 1971. Po krótkiej przerwie w latach 1990., Rosjanie powrócili w drugiej dekadzie XXI wieku. Po kolejnej umowie z 2017, Punkt Wsparcia Logistycznego Floty Tartus, został przemianowany na bazę z rozbudowanymi systemami przeciwlotniczymi, warsztatami portowymi, magazynami i koszarami na 2 tys. żołnierzy.
Po upadku Damaszku rosyjskie okręty dość pospiesznie opuściły port. Rosyjski minister Spraw Zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że okręty wyszły na planowane ćwiczenia i nie ma to nic wspólnego z sytuacją wewnętrzną w Syrii. Do dziś jednak do niej nie wróciły.
Rosjanie próbują porozumieć się z nowymi władzami, aby kontynuować dzierżawę, ponieważ wraz z utratą bazy w Tartus, rosyjska flota będzie zmuszona zaprzestać swojej obecności na dużą skalę w tym regionie. Tartus jest bowiem jedyną rosyjską bazą w rejonie Morza Śródziemnego. Jej utrata to ogromny problem nie tylko wizerunkowy, ale przede wszystkim strategiczny. Kreml nie może sobie pozwolić na utratę wpływów w kolejnym regionie świata, uznawanym dotychczas za pewnik.
Będzie to niezwykle trudne i na Kremlu zdają sobie z tego sprawę, dlatego propaganda powoli przygotowuje obywateli do tego, tłumacząc, że odwrót to nic strasznego, był planowany, a w ogóle to była zdrada. Zupełnie, jak w przypadku ucieczki z zachodniego brzegu Dniepru. To wszystko było planowane.