Klient prywatny jest niestety traktowany przez Niemców jako zbędny balast. W Szwecji, gdzie jest z założenia drogo, było dość podobnie, chociaż bez dającej się odczuć pogardy dla detalisty – w końcu socjalistyczne przywileje kosztują i ktoś musi za to zapłacić. Na marginesie, Aimpoint to taka trochę firma „rodzinna”. Jak się już tam człowiek zatrudni to czuje się jak w domu, aż do emerytury. Przynajmniej takie wnioski wyciągnąłem z rozmów z pracownikami na targach. Ale odchodząc od złośliwości – Szwedzi wypuścili na rynek coś, co z założenia ma odbić klientów takim graczom jak Holosun czy SigSauer. Tym produktem jest Aimpoint Duty RDS.
Na swoim koncie szwedzki producent ma kilka przebojów: CompM2 – najpopularniejszy kolimator początku wieku, M4 – jego wersja rozwojowa na bardziej dostępne baterie AA oraz seria Micro – przez wielu, w tym przeze mnie, uznawana za najlepsze kolimatory na świecie. Oferujący 50 000 godzin świecenia z jednej baterii CR2023 Micro występuje w kilku odmianach: oryginalne T1, poprawione T2 oraz odrobinę zmieniony CompM5, zasilany z paluszka AAA. Oprócz tego Micro występuje też w wersji H dla myśliwych, w której zrezygnowano z woodoporności i trybów noktowizyjnych. Minusem jednak pełnych taktycznych wersji jest cena. T2 to już spory wydatek (4700 PLN), a nowszy M5 jest jeszcze droższy (4850 PLN – obie ceny w dniu pisania artykułu). W USA, które czy nam się to podoba czy nie, jest głównym i najważniejszym rynkiem dla producentów, ceny flagowych Aimpointów wahają się w granicach 900 dolarów – nadal drogo. Największy konkurent – Eotech też do tanich nie należy, ale w ostatnich latach pojawiły się dla Szwedów dodatkowe problemy w postaci np. Holosuna, który opierając się na podobnym, a nieraz identycznym designie za znacznie mniejszą cenę wykroił dla siebie fragment tortu. Panaceum na te kłopoty dla Aimpointa ma okazać się Duty – budżetowy micro w cenie ok. 500 USD (cena w Polsce to 3500 PLN wliczając w to montaż). Taki właśnie model dostaliśmy na testy od dystrybutora, firmy Hubertus Pro Hunting z Warszawy.
Opakowanie
Duty trafia do klienta w solidnym opakowaniu. W kartonowym pudełku umieszczono sztywną piankową wytłoczkę, na której ułożono kolimator, klucz do regulacji oraz baterię. Jest też instrukcja obsługi. Jak zwykle w takich przypadkach opakowanie zdaje egzamin i produkt dociera bezpiecznie. Na plus trzeba policzyć, że w zestawie otrzymujemy wszystko co potrzeba, aby bez problemu zacząć kolimatora użytkować.
Montaż baterii
Więc do dzieła. Najpierw zasilanie. Instalacja baterii odbywa się poprzez odkręcenie wieczka po prawej stronie urządzenia. Do tej czynności można użyć monety, klucza lub łuski. Śrubokręt płaski średnio zdaje egzamin ze względu na krzywiznę wycięcia. Baterię wkładamy umieszczając biegun ujemny od strony obudowy kolimatora i dokręcamy wieczko. Sama zakrętka niestety nie jest kompatybilna z zakrętkami z poprzednich modeli Micro. Zakręcając gniazdo baterii zwrócić warto uwagę na uszczelkę i sprawdzić czy przypadkiem się nie przesunęła. Mi nigdy się to nie zdarzyło, ale pominięcie tego doprowadzi do rozszczelnienia kolimatora, a zaznaczyć trzeba, że prawidłowo złożony Duty zapewnia wodoszczelność do 25 m.
Montaż na karabinku
Instalacja na karabinku przebiega w sposób bezproblemowy: luzujemy śrubę montażową przy pomocy załączonego klucza, wybieramy slot na szynie, w którym chcemy zamontować optykę, ustalamy ją dociskając w stronę lufy całość (ma to wpływ na oddziaływanie odrzutu na montaż) i dokręcamy śrubę. Jedyne co warto potem zrobić to zaznaczyć pisakiem na śrubie i montażu linię, co pozwoli nam na wizualną kontrolę, czy śruba nie uległa poluzowaniu. Najlepiej montować kolimator jak najdalej od oka, jednak zdecydowanie na szynie nad komorą zamkową. Montowanie na szynie łoża nie zapewnia bowiem trzymania zera, ze względu na możliwe ugięcie łoża.
Świeci się
To czym Duty różni się od starszego brata to przede wszystkim sposób uruchomienia. By ograniczyć koszty producent zdecydował się od odejścia od dużego pokrętła zintegrowanego z gniazdem baterii. Zamiast tego zastosowano przycisk pokryty gumą z naniesionymi dwoma piktogramami trójkąta: jeden w górę, drugi w dół. Nie trzeba być Sherlockiem, by odgadnąć, że tym w górę zwiększamy jasność kropki, a tym skierowanym w dół zmniejszamy.
Przyciski działają, zgodnie zresztą z oczekiwaniami, z wyraźnie wyczuwalnym kliknięciem i pozwalają na regulację natężenia jasności plamki na dziesięciu poziomach, z czego pierwsze cztery widoczne są w noktowizji. Dla porównania T2 ma tych poziomów dwanaście. Problem jaki widzę tutaj to trudniejsza niż w T2 obsługa w rękawiczkach. Według producenta żywotność baterii na ustawieniu 7 w nowym kolimatorze wynosi 30 000 godzin czyli 3 lata, starszy brat mógł poszczycić się żywotnością baterii 50 000 godzin czyli lat 5 dla ustawienia 8. Sama kropka jest na moje oko identyczna w obu modelach, a ja widzę ją wyraźnie jako kropkę, bez rozmywania. Ma ona rozmiar 2 MOA czyli na dystansie 100 jardów zakrywa 2 cale celu i do karabinka jest to chyba najlepszy możliwy wybór. Są oczywiście i tacy, co będą narzekać na brak dużego pierścienia dookoła kropki, ale ich odsyłam do Eotecha albo Holosuna. Tam znajdą to czego szukają. Dla mnie osobiście czerwona kropka solo to najlepszy, najszybszy i najbardziej intuicyjny sposób celowania.
Zerowanie
Kolejną różnicą w przypadku najnowszego dziecka Aimpointa są wieżyczki do zerowania. W poprzednich modelach były one ukryte pod nakrętkami, które łatwo było zgubić, a które jednocześnie były narzędziem do przestawiania bębnów. W tym przypadku, znów ze względu na koszty, producent zrezygnował z tego rozwiązania. Nowy design opiera się na koncepcji zlicowanych z obudową śrub regulowanych tym samym kluczem, którego używaliśmy do dokręcenia montażu. Rozwiązanie to ma zarówno plusy jak minusy. Pierwszym plusem jest to jak idealnie „zlewa się” regulacja z obudową. Zamiast wystających elementów mamy delikatne opływowe wybrzuszenie, będące elementem całego korpusu. Drugi plus to ten znany wam już z montażu – zaznaczenie kreski markerem po ustawieniu kolimatora pozwala na błyskawiczną wizualną kontrolę, czy nikt przy wieżyczkach nie majstrował. Minusem jest zaś to, że ten system wymaga osobnego klucza, a można było zrobić po prostu nacięcie na łuskę – prościej i taniej. Mimo wszystkiego, według mnie plusy wygrywają z minusami. Zerowanie odbywa się zgodnie z piktogramami na korpusie, a każde kliknięcie ma wartość 0.5 MOA, czyli przesuwa punkt celowania o 0.5 cala na 100 jardach.
Strzelanie
Tutaj nie ma się nad czym rozwodzić. W trakcie testów, Duty zamontowałem na MPX w kalibrze 9 mm i na Ar15 223. W obu przypadkach był to kolimator w typie 3Z: zamontować, zerować, zapomnieć. Niczego zresztą innego się po tym produkcie nie spodziewałem. Strzelanie jest bardzo intuicyjne. Wystarczy położyć kropkę na celu i nacisnąć spust. Jedyna różnica to przewyższenie występujące ze względu na lot pocisku po paraboli, ale taki problem znajdziemy w każdym systemie celowania.
Aimpoint chlubi się, że Duty podobnie jak inne jego kolimatory pozbawiony jest błędu paralaksy, co znaczy, że strzelec nie musi ustawić się idealnie w linii z celownikiem. Wystarczy, że widzimy kropkę na celu, a strzał padnie tam, gdzie znajdowała się kropka, gdy pocisk opuszczał lufę. Drugim plusem jest odległość oka od kolimatora. W przypadku Duty nie ma to absolutnie znaczenia, czy kolimator znajduje się blisko czy daleko. Kropka i tak będzie widoczna, bo koncentrujemy się na celu, umieszczając kolimator w polu widzenia. Wracając jednak do montażu, warto umieścić kolimator jak najdalej na komorze zamkowej, bo wtedy korpus celownika zasłania nam najmniej.
Odstępstwa od reguł
Jedyne co wydaje się inne i dziwne to wysokość i to jest temat nad którym trzeba się pochylić. Poprzez wysokość rozumiem odległość od osi lufy do punktu celowniczego. W ramach uproszczenia, zwykło się podawać po prostu wysokość montażu na którym zamocowano optykę. W dużym skrócie, wyróżniamy montaże niskie, wysokie (1/3 i absolute co-witness) oraz bardzo wysokie. Do karabinków systemu AR najlepiej sprawdzają się te dwa ostatnie rodzaje. 1/3 co-witness to taka wysokość, gdzie przy prawidłowym składzie, mechaniczne przyrządy celownicze znajdują się w dolnej części okna optyki. Z absolutem mamy do czynienia wtedy, gdy muszka, kropka i przeziernik są w jednej linii.
W przypadku najwygodniejszych przyrządów wysokich (wys. 2.13 cala np. UNITY Fast) muszki i szczerbinki w ogóle nie widać w oknie kolimatora i tu mamy zagwozdkę. Duty bowiem, ze względu na swoją budowę, mimo że pasuje do wzoru Micro T1/2, będzie odrobinę wyższy. Odrobinka ta wynosi 10 mm. Niby detal, ale warto wiedzieć. Na standardowym montażu z kompletu Duty całość jest wyskalowana tak, że okno kolimatora jest dosłownie ciut niżej niż w przypadku montażu 1/3 cowitness.
Trivia
Warto wspomnieć też o fakcie, że nowy celownik wyposażony został w dwie klapki zasłaniające szkła i tutaj znowu mamy kolejną zagwozdkę. Mianowicie, T2 w standardzie była wyposażona w obie klapki z przezroczystymi soczewkami. Taki układ sprawiał, że okno kolimatora było ciut ciemniejsze, a jednak spełniało funkcję zabezpieczającą właściwe szkła przed porysowaniem i uszkodzeniem.
Obecnie Aimpoint wyposaża nowe kolimatory w tylną klapkę z przezroczystym plastikiem, podczas gdy przednia jest cała czarna. Ludzie często głowią się dlaczego tak właśnie jest. Rozwiązanie tej zagadki przyznam jest dość imponujące i dobrze świadczy o tęgich głowach Szwedów. Zasłonięcie przedniego szkła kolimatora pozwala bowiem na wzmocnienie fenomenu BAC. BAC to Bindon Aiming Concept czyli koncepcja według której strzelając dwuocznie, jedno oko dostarcza do mózgu informację o celu znajdującym się na drugim planie, a drugie wysyła sygnał o obecności punktu świetlnego. Te dwa obrazy nakładają się na siebie w mózgu dając jeden, w którym widzimy kropkę na celu. Glyn Bindon, nawiasem mówiąc założyciel Trijicona, zastosował tę zasadę również do optyki z powiększeniem. Jednak w przypadku Aimpointa chodzi tu o wzmocnienie wyrazistości kropki w warunkach naprawdę dużego nasłonecznienia. Z tego samego powodu szkła mają lekko niebieskie wybarwienie, by kropka była wyraźniejsza przy jasnym świetle. Tak czy inaczej mechanizm działa – zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że kropka T2 na najwyższym ustawieniu jasności jest jaśniejsza niż w Duty, to w naprawdę jasny dzień użytkownik może po prostu zamknąć zaślepkę i, celując obuocznie, kropka będzie bardzo dobrze wyraźna.
Podsumowanie
Powiedzenie „duży może więcej” jakoś nie sprawdza się w przypadku kolimatorów z rodziny Micro. Zarówno fenomenalny T1/2 jak i dobry, mimo że za mniejsze pieniądze, Duty pokazują, że tak naprawdę liczą się jakość i pomysł. Duty realizuje wszystkie wymagania stawiane przed kolimatorem mając masę 160 gramów z montażem, baterią i zaślepkami. Ma przy tym zwartą i minimalistyczną budowę oraz maksymalnie opływowy kształt przy wymiarach 68x37x43 mm. Całość wykonano z aluminium AW-6082, co pozwala oczekiwać legendarnej już w przypadku Aimpointa wytrzymałości. Tu pasowałoby raczej: „mały, ale wariat”.
Podsumowując, Duty to świetna propozycja od firmy, która zawsze stawiała jakość na pierwszym miejscu i nigdy nie była uwikłana w żaden skandal dotyczący kłamstw w przetargach. Jednym słowem, solidna szwedzka propozycja na każdy karabinek. Nie ma tu bajerów i wodotrysków. Widać, że Aimpoint miał swój cel wypuszczając taki produkt, a nawet sama nazwa to sugeruje. Zobaczycie, że w kraju za wielką wodą Duty niedługo będzie standardowym policyjnym kolimatorem – lekki, prosty, niezawodny i relatywnie tani, a w dodatku działa wyjęty prosto z pudełka – marzenie logistyka. Nie będzie to T2, który jest lepszy i jaśniejszy, ale też nie kosztuje tyle co T2. Kolejne powiedzonko „biedny płaci dwa razy” też nie do końca ma tu zastosowanie, bo Duty RDS to kolimator od sprawdzonego producenta, w którym nie ma się za bardzo co zepsuć. Jednak ten, kto ma nieograniczony budżet i tak pewnie zdecyduje się na T2. Jak zwykle każdy musi wybrać sam.
Dziękujemy Hubertus Pro Hunting, dystrybutorowi Aimpoint w Polsce, za użyczenie celownika do testów
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.