Przejdź do serwisu tematycznego

Primary Arms SLX 3x MircoPrism: optyczny kurdupel

Każdy czasami czyni podśmiechujki z kurdupli. Nie pytajcie, skąd wiem. Dość powiedzieć, że na najwyższą półkę sklepie z zabawkami czasami trudno mi dosięgnąć, a matka do dziś chowa przede mną wód… słodycze w szafce nad lodówką.
O ile w moim przypadku rozmiar może mieć zasadnicze znaczenie, o tyle w przypadku przedmiotów użytkowych mały niekoniecznie oznacza gorszy.
Dowód poniżej.

Po co komu pryzmat?

Na pierwszy rzut oka taka przykrótka lunetka może wydawać się kompletnie pozbawiona sensu. A jednak pryzmatyczne celowniki, zwykle pokazujące obraz bez powiększenia (1x) lub z niewielkimi powiększeniami (3x lub 5x) wbrew pierwszemu wrażeniu są dość popularne i ich istnienie ma sporo sensu.

Pryzmacik, który leży przede mną na biurku, daje trzykrotne powiększenie. Jego większy braciszek – pięciokrotne. Każdy z nich waży mniej niż połowę tego, co prosta biegówka o powiększeniach w granicach 1x-4x. Rozmiarowo rozbieżności pomiędzy pryzmatem a lunetą są jeszcze mniejsze. SLX 3x ma około 80 milimetrów długości, a luneta biegowa średnio około 200. Wraz z niewielkimi rozmiarami SLX ma również wagę odpowiednio niższą niż klasyczna optyka: około 230 gramów.


Mimo powiększenia 3x obuoczne celowanie nie jest problemem. Do poruszania się z SLX-em trzeba jednak przywyknąć – kolimator bez powiększalnika jest zdecydowanie łatwiejszy do nauczenia się

Pudełko optyczne (przepraszam za obrzydliwą kalkę z angielskiego), czyli zakres odległości oko – okular, jest dla pryzmatów dość przyzwoity, a optymalna odległość w przypadku SLX to około 75 milimetrów. To niezły wynik, pozwalający w rozsądnym miejscu zamontować celownik na broni tak, żeby skład do strzału nie nadwyrężał kręgosłupa w odcinku szyjnym.

Trzy- lub pięciokrotne powiększenie jest w zupełności wystarczające do wielu rodzajów strzelań – od polowania na rozsądnych odległościach przez dynamiczne i praktyczne strzelectwo sportowe do cywilnych zastosowań obronnych. Na odległości do 100 metrów pozwoli bezbłędnie zarówno zidentyfikować, jak i ostrzelać cel.

Jeśli więc potrzebujemy prostoty, lekkości i niewielkich rozmiarów, taki pryzmatyczny celownik będzie w sam raz.

Po co zatem pryzmaty o powiększeniu 1x? Przecież jak internetem sięgnąć, wszędzie wokół mrowie kolimatorów – tańszych, jeszcze mniejszych i jeszcze lżejszych niż nasz pryzmacik. Co więcej: właściwa odległość oka od okularu kolimatora to… dowolna odległość!


Celownik pryzmatyczny – zwłaszcza o powiększeniu większym niż 1x osadzony na krótkim karabinku w kalibrze 9 milimetrów (PCC) może stanowić uniwersalną broń do obrony domku jednorodzinnego położonego nawet na większej działce. Łatwość strzelania z długiej broni zasilanej słabym nabojem pozwoli użytkować go wszystkim domownikom, a (skromne) powiększenie – rozpoznać cel w granicach własnej nieruchomości

Ano, znów odwołam się do swojego katalogu kalectw i wynikających z niego doświadczeń w byciu przez los doświadczanym. Optoelektroniczne celowniki, które nie posiadają fizycznej siatki celowniczej, a jedynie wyświetlają plamkę światła na szklanej soczewce, średnio nadają się dla osób z astygmatyzmem. Wy widzicie zgrabną, okrągłą plamkę światła kształtem przypominającą księżyc w pełni, a ja bohomaz spożywającego w nadmiarze substancje psychoaktywne kubisty.

Dlatego celownik pryzmatyczny o powiększeniu 1x jest świetnym rozwiązaniem dla kogoś, kto chciałby korzystać z kolimatora, ale kalectwo mu nie pozwala. Pryzmat daje w tym momencie prawie takie możliwości jak kolimator, a jednocześnie dzięki fizycznej siatce celowniczej nie ma dla astygmatyka wad. Korzystając z niego, trzeba jednak pamiętać o właściwej odległości i pozycji oka względem okularu. Skład z bronią musi zatem być powtarzalny. Pryzmat, tak jak każda inna luneta celownicza, nie będzie tolerował niechlujstwa składu. W przeciwieństwie do kolimatorów.

Podsumowując: tak, celownik pryzmatyczny ma swoje zastosowania.


Niewielkie rozmiary i waga to zdecydowanie mocna strona pryzmatów

Primary Arms SLX 3x

Na początku swojego istnienia produkty firmy wzbudzały pewne sprzeczne uczucia. Wydawały się zbyt tanie. Minęło kilka lat i okazało się, że nie taki diabeł straszny… Optyka Primary Arms cieszy się sporą popularnością wśród strzelców, bo okazuje się, że przy relatywnie niskiej cenie jej jakość jest zaskakująco dobra. Używam od dłuższego czasu kilku biegówek tej firmy zamontowanych na różnych karabinkach – od 22LR do 308Win. Ani jeden egzemplarz nie chciał się rozsypać. Wszystkie trzymają zero. Wszystkie są szczelne. A muszę przyznać, że nie dbam szczególnie o ich bezpieczeństwo – bywa że broń ląduje w bagażniku zapakowana tylko w cienką skarpetę zamiast porządnego pokrowca.


Szkła SLX są jasne i dobrze oddają barwy. Jak widać, producent przewidział możliwość wkręcenia osłony przeciwsłonecznej

Wracając do celownika, SLX 3x to lepiej niż przyzwoicie wykonany oraz naprawdę niewielki i lekki celownik pryzmatyczny z bardzo obecnie popularną siatką celowniczą ACSS. Siatka podświetlana jest częściowo – na czerwono świeci skierowany ku górze grot będący głównym znakiem celowniczym oraz okalająca go podkowa. Pozostałe elementy siatki są ciemne. Siatka pryzmatów SLX wykonywana jest w kilku odmianach – właściwych rozmiarami i odległościami dla najpopularniejszych używanych przez strzelców kalibrów: 223 Rem, 308Win 7,62×39, 300BLK czy pistoletowy 9x19mm. Siatka SCSS dostępna jest również w kilku wariantach – różniących się w zasadzie głównie stopniem skomplikowania znaku celowniczego.


Wieże z pokrętłami regulacyjnymi są nimi tylko z nazwy. Prawie nie wystają poza sylwetkę celownika. Dzięki temu SLX nie ma ostrych wystających krawędzi, które mogłyby zahaczać się o odzież czy oporządzenie. Wszystko płynie

Jeśli dodamy do tego możliwość zamówienia celownika w czerni lub taktycznym brązie oraz fakt, że pryzmaty serii SLX występują w krotnościach powiększenia 1x, 2,5x, 3x oraz 5x, okaże się, że wybieramy spośród kilkudziesięciu różnych urządzeń. W rolnictwie takie zjawisko nazywane jest klęską urodzaju, a okuliści wiedzą, że powoduje ono oczopląs.

Ekonomiści zaś są zgodni, że potrafi wydrenować portfel. Tu jednak ważna uwaga: drenaż portfela następuje sukcesywnie i powoli, gdyż ceny pojedynczych celowników są nader rozsądne.


Płytka montażowa celownika SLX 3x. Sporo śrub, bo montaż jest modułowy

Wracając do meritum i szczegółów technicznych… Regulacja siatki celowniczej to po 80 MOA w obu płaszczyznach. Skok regulacji: 1/4 MOA. Wieżyczki malutkie, ledwie zarysowane w obudowie celownika i z możliwością regulacji przy pomocy monety. NA dobrą sprawę innej możliwości nie ma. Jedynie wieża będąca pojemnikiem na baterię (standardowo CR2032) i pokrętłem regulacji podświetlenia jest wyższa. Samo podświetlenie to trzy stopnie jasności dla urządzeń noktowizyjnych oraz dziesięć dla warunków normalnych. Producent nie deklaruje, jak długo urządzenie działa, zanim nie wyczerpie się bateria, a za to szczegółowo opisuje w instrukcji obsługi, dlaczego podawanie takich danych jest nonsensowne. Zamiast oderwanych od rzeczywistości deklaracji otrzymujemy czujnik ruchu (Autolive), który wyłącza i załącza podświetlenie w zależności od tego, czy optyka się porusza, czy też nie. System działa oczywiście wtedy tylko, kiedy uruchomimy podświetlenie pokrętłem.


Zawartość opakowania – pomijając instrukcje, szmatki i inne drobiazgi, które trafiają natychmiast do szuflady na przydasie. W zestawie mamy potrzebne narzędzia oraz zestaw dystansów, którymi da się wyregulować wysokość celownika nad lufą i odległość od oka, jeśli szyna montażowa broni na to nie pozwala

Wraz z SLX-em dostajemy sporo dodatkowych akcesoriów – głównie montażowych. Dzięki trzem aluminiowym szynom dystansowym o różnych wysokościach i różnej długości oraz czwartej, która reguluje wyłącznie wysokość celownika nad podstawą montowaną na szynie Picatinny, urządzenie można osadzić na broni na co najmniej osiem różnych sposobów, zmieniając wysokość osi optycznej względem lufy (od 1,1 do 2,075 cala) oraz odległość od oka strzelca. Otrzymujemy również elementy montażowe – śruby i klej do gwintów.

Podsumowując

Jeśli nie zamierzamy bawić się w strzelanie do denka łuski i nie strzelamy na odległości większe niż 150-200 metrów, co w warunkach sportowych, myśliwskich i obronnych raczej się nie zdarza, to warto rozważyć celownik pryzmatyczny zamiast klasycznej lunety lub kolimatora. Trzy- lub pięciokrotne powiększenie pozwala na opisanych wyżej odległościach w miarę dobrze rozpoznać cel (a do 100 metrów dużo lepiej niż „w miarę”) i skutecznie go ostrzelać. Karabinek – nawet w kalibrze pistoletowym lub rewolwerowym (z rozkoszą używałbym pryzmatu na karabinku dźwigniowym w kalibrze 357Mag lub 44Mag) – wyposażony w taką optykę może być dużo skuteczniejszym narzędziem w rękach użytkownika amatora niż ta sama broń z samymi tylko przyrządami mechanicznymi.

Warto więc zainwestować.

To oczywiście nie zwalnia nas wszystkich z obowiązku nauki sprawnego i poprawnego korzystania z muszki i szczerbinki. Zawsze pamiętajmy, ze nasze umiejętności w przeciwieństwie do technologicznych ułatwień nie znikają nagle i niespodziewanie wtedy, kiedy ich potrzebujemy najbardziej.

Na zakończenie myśl, która kołacze mi się gdzieś na dnie czaszki przez cały czas pisania tego tekstu: jeśli zaczniesz używać malutkich pryzmatycznych celowników, możesz być pewien dwóch rzeczy: dziewczęta będą zerkały na Ciebie z politowaniem, ale Twój wystrzał będzie celny! Powodzenia.

Dziękujemy sklepowi Kolba.pl za wypożczenie celownika do testów.

Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Test: kabury Blackhawk

Blackhawk jest firmą, której nie trzeba przedstawiać żadnemu adeptowi strzelectwa. Od 30 lat zajmuje się produkcją najwyższej jakości sprzętu: od ubrań, przez plecaki i akcesoria strzeleckie…

Słów kilka o LPVO i Nightforce NX8

W świecie strzelectwa wybór odpowiedniego systemu celowania na karabin to decyzja, która może znacząco wpłynąć na skuteczność i precyzję strzałów. Odchodzące do lamusa mechaniczne przyrządy (nie bez kozery nazywane…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X