Przejdź do serwisu tematycznego

W Iranie znów giną naukowcy

Zastrzelenie niedaleko Teheranu naukowca to kolejna odsłona działań przeciwko programowi nuklearnemu Iranu. Podejrzanych jest kilku, aczkolwiek najbardziej prawdopodobnym sprawcą jest Izrael. Ten bowiem w przeszłości również miał przeprowadzać podobne operacje. Zamach z listopada nie jest więc pierwszym i nie ostatnim.

Po niemal roku przerwy Iran znów powrócił na czołówki gazet. Tym razem z powodu zuchwałego i okrytego tajemnicą zamachu. Trudno mówić o losowym doborze ofiary. Brakuje wiarygodnych i weryfikowalnych informacji, ale jeżeli wierzyć doniesieniom, to około 59-letni Mohsen Fachrizade Mahabai był czołową postacią w irańskim programie nuklearnym, odpowiedzialnym szczególnie za opracowanie głowicy zdolnej przenosić ładunek jądrowy. O ile Iran zaprzecza, to według izraelskich oskarżeń z 2018 roku Fachrizade był szefem tajnego (i niepotwierdzonego) projektu Amad, a więc – według Izraela – programu broni jądrowej. Prace miały być prowadzone w latach 1989-2003.

Później miał on kontynuować prace jako szef istniejącej od 2011 roku Organizacji Badań i Innowacji Obronnych, podległej pod Ministerstwo Obrony i Logistyki Sił Zbrojnych. Jak w 2018 roku sugerował izraelski premier Binjamim Netanjahu, „zapamiętajcie to nazwisko – Fachrizade”.

Fachrizade był również oficerem w stopniu generała Korpusu Strażników Rewolucji (Sepah) – specjalnej, konstytucyjnej formacji, będącej odpowiedzialną za ochronę reżimu oraz haseł rewolucji islamskiej. To druga, osobna gałąź sił zbrojnych, obok wojsk konwencjonalnych. Sepah posiada własne wojska lądowe, morskie, lotnictwo, obronę przeciwlotniczą, służby specjalne, a także w całości kontroluje irański program broni strategicznej, w opracowania i  rakiet balistycznych. Jeżeli faktycznie Iran ma/miał program broni nuklearnej, to ten jest/był prowadzony i kontrwywiadowczo osłaniany właśnie przez Korpus Strażników Rewolucji. W 2008 roku, po raporcie CIA, administracja prezydenta George`a W. Busha objęła tego naukowca indywidualnymi sankcjami.

Z Fachrizadem przez długi czas spotkać się chcieli przedstawiciele wiedeńskiej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, która w 2008 roku wskazała jego nazwisko w jednym z raportów. Instytucja próbowała ustalić, czy Iran prowadził nielegalne prace nad bronią nuklearną. Iran stwierdził wówczas, że naukowiec Fachrizade faktycznie istnieje, ale nie może spotkać się na rozmowę, bowiem nie ma związku z żadnym elementem programu nuklearnego. Miał mieć stopień doktora inżynierii nuklearnej i wykładać na teherańskim Uniwersytecie Imama Husajna. Specjalizował się w promieniowaniu nuklearnym i kosmicznym. Oficjalne media Iranu określiły go mianem „nuklearnego i obronnego naukowca” (sic!), którego zabili „nieznani sprawcy”. Teheran dodał, że był on zaangażowany w prace nad pierwszym irańskim testem na COVID-19, a także nad irańską szczepionką przeciwko SARS CoV-2. Nie sposób jednak zweryfikować tych informacji i warto wobec nic zachować sceptycyzm.

Nie do końca wiadomo, jak naukowiec zginął. Według irańskiej agencji prasowej Fachrizade podróżował razem z żoną w opancerzonym samochodzie w asyście trzech pojazdów ochrony. Do zdarzenia doszło w pobliżu miejscowości Absard w regionie Damawand, na wschód od stołecznego Teheranu. Gdy Fachrizade usłyszał eksplozję wysiadł. Wtedy miał zostać trafiony przez zdalnie sterowany karabin, zamontowany w znajdującym się około 150 metrów od ofiary samochodzie. Auto miało następnie eksplodować. Naukowiec został postrzelony co najmniej trzy razy, w tym raz w plecy, co doprowadziło do przerwania rdzenia kręgowego. Przetransportowano go policyjnym śmigłowcem do szpitala, ale tam zmarł. Paść miało trzynaście strzałów. Inne zabiły szefa ochrony, który miał zakryć naukowca swym ciałem. Wersja ta wydaje się dość dziwna – czemu naukowiec miałby wysiadać, skoro poruszał się w opancerzonym konwoju? Po drugie, według innych źródeł do eksplozji doszło na końcu, po zamachu, gdy do pojazdu zbliżyła się ochrona.

Według oficjalnej wypowiedzi Irańczyków, nieprzyjaciel „wykorzystał sztuczną inteligencję”, w tym „inteligentnego satelitę”, a na miejscu nie było żadnego napastnika – wszystko miało być zdalnie sterowane. Niektórzy komentatorzy dodają jednak, że tak wyrafinowana metoda ataku to jedynie zasłona dymna irańskich służb specjalnych, które chcą usprawiedliwić swoją porażkę. Sceptycyzm zwiększa chociażby fakt, iż wcześniej mówiono o ataku na konwój ze strony grupy napastników, co miało skutkować „intensywną strzelaniną”. Agencja FARS podała natomiast, że ochrona zabiła „trzech lub czterech terrorystów”. Podobne oświadczenie opublikowało irańskie wojsko. Sam przebieg zamachu jest bardziej ciekawostką i w żadnym stopniu nie zmienia sedna – Iran stracił ważnego naukowca, a miejscowe służby kontrwywiadowcze zanotowały wielką porażkę.

Kto zabił?

W takiej sytuacji pojawia się oczywiste pytanie – kto stoi za zamachem? Podejrzanych jest kilku – Amerykanie, Saudyjczycy lub Izraelczycy. Tych ostatnich – przynajmniej według „The New York Times” – wskazuje „amerykański urzędnik”, aczkolwiek miał on „odmówić odpowiedzi na pytanie, czy administracja Trumpa wiedziała o planach oraz czy zapewniła wsparcie”. Jak wynika z artykułu, w przeszłości Izraelczycy dzielili się z Pentagonem informacjami na temat planowanych tajnych operacji. Ponoć, jak nadmienia „The New York Times”, Fachrizade od dłuższego czasu miał być na izraelskiej liście celów. Ze względu na posiadane możliwości i oczywiste motywy Izrael, który według byłego dyrektora izraelskiego wywiadu, Awiego Dichtera, „zmienił akcje likwidacyjne w formę sztuki” o „oszałamiającej skuteczności” oraz „precyzji godnej podziwu”, musi stanowić głównego podejrzanego. Ciekawą w tym kontekście jest również informacja „The Times of Israel”, który podał, że w dziesięć dni po zabiciu naukowca ktoś wywiesił pod jednym z mostów w Teheranie transparent z izraelską flagą i napisem „dzięki Mosad” w języku angielskim.

Nie można wykluczyć, że za uderzeniem stoją Amerykanie, aczkolwiek nie ma wiarygodnych dowodów na poparcie takiej hipotezy. W przeszłości Stany Zjednoczone nie atakowały osób na terytorium Iranu, chociaż według amerykańskiej prasy, w listopadzie 2020 roku „Trump zapytał swych doradców o możliwości przeprowadzenia akcji przeciwko głównym irańskim instalacjom nuklearnym w Natanzie”. W styczniu 2020 roku zabity został – z użyciem amerykańskiego bezzałogowego statków latającego  MQ-9 Reaper – generał Ghasem Solejmani, dowódca sił specjalnych Al-Kuds. Uczyniono to jednak nie w Iranie, lecz w Iraku. Zdaniem niektórych hipotez zabicie Fachrizade wpisuje się w kampanię „maksymalnej presji” Donalda Trumpa i ma stanowić ostatni cios przed styczniowym oddaniem władzy ekipie Joe Bidena. Jeśli to rozumowanie jest prawdziwe, to wówczas atak mógłby usztywnić stanowisko Iranu przed przyszłymi negocjacjami nuklearnymi, podczas gdy nowemu prezydentowi utrudnić znoszenie sankcji na to państwo. Nie jest bowiem tajemnicą, że Partia Demokratyczna – w tym Biden – chcą powrotu Stanów Zjednoczonych do umowy JCPoA (z której Trump wycofał się jednostronnie w 2018 roku). Atak na naukowca mógł być więc próbą storpedowania powrotu do polityki Obamy, a więc irańsko-amerykańskiego zbliżenia. Taki sam motyw mają Izraelczycy, również przeciwni umowie nuklearnej.

Czy za zabiciem stać mogli Saudyjczycy? Wszak to oni w 2018 roku roku mieli zamordować własnego obywatela, mieszkającego w Turcji dziennikarza Dżamala Ahmada Chaszukdżiego, znanego ze swojej głośnej krytyki Saudów. Nie można więc powiedzieć, że Rijad brzydzi się takimi metodami. Miał także motyw – Arabia Saudyjska, obawiająca się wzrostu potęgi Iranu, nie chce, aby USA powróciły do porozumienia JCPOA. Zbliżenie irańsko-amerykańskie postrzegane jest w Rijadzie jako zagrożenie, bowiem z jednej strony otwiera Iranowi drogę do inwestycji zagranicznych, a więc w dłuższej perspektywie tworzy szansę na poprawę kondycji gospodarki, co może przełożyć się na umocnienie pozycji kraju w regionie (czego Arabia Saudyjska nie chce), a z drugiej może sprawić, że reżim w Rijadzie utraci wyjątkowy status w kontaktach z władzami w Waszyngtonie – innymi słowy, dopóki Iran jest dla Amerykanów wrogiem, dopóty Arabia Saudyjska jest dla Białego Domu ważna i można przymykać okno na saudyjskie łamanie praw człowieka czy też jej dwuznaczną politykę w regionie. Niemniej jednak nic nie wiadomo, aby w przeszłości saudyjskie służby specjalne zabijały ludzi na terytorium Iranu. Prawdą zapewne jest, że Arabia Saudyjska działa w Iranie, ale operacje wymierzone w reżim w Teheranie są realizowane pośrednio, z wykorzystaniem albo antyrządowych dysydentów arabskich w prowincji Chuzestan, albo beludżyjskich separatystów w prowincji Sistan i Beludżystan. Bezpośredni atak na naukowca w sercu Republiki Islamskiej to duże ryzyko, ale nie można wykluczyć, że reżim w Rijadzie jest na tyle zdesperowany i zaniepokojony odejściem Trumpa i wizją amerykańsko-irańskiego zbliżenia, że postanowił zaryzykować.

A co jeśli za śmiercią naukowca stoją…. Irańczycy? Taka hipoteza może wydawać się absurdalna, ale w najnowszej historii nie brak przykładów państw, które dokonywały takich działań, by wykorzystać je do własnych celów propagandowych lub politycznych. Prócz prowokacji gliwickiej w 1939 (sfingowania ataku Polaków na niemiecką radiostację), dającego Niemcom pretekstu do agresji na Polskę, dość wymienić eksplozje w budynkach mieszkalnych w Rosji w 1999 roku. W ich efekcie zginęło 367 osób, ponad tysiąc innych zostało rannych, a Władimir Putin otrzymał dodatkowe poparcie społeczne dla swojej polityki wobec zbuntowanej Czeczenii. Podejrzewa się, że za atakiem – który doprowadził do wybuchu II wojny czeczeńskiej – stały rosyjskie służby specjalne. Biden zapowiedział, że warunkiem powrotu Stanów Zjednoczonych do JCPoA będzie przestrzeganie przez Iran zapisów umowy jądrowej. Śmierć naukowca usztywnia stanowisko Iranu, który w tej sytuacji ma większą pokusę, by w ramach retorsji jeszcze bardziej zwiększyć skalę swojego projektu nuklearnego. Tak też, o czym w dalszej części, się już stało.

Kto na takim scenariuszu mógłby zyskać? Na pewno nie prezydent Hasan Rouhani i jego obóz, który wyczekuje powrotu do władzy w Stanach Zjednoczonych kandydata z ramienia Partii Demokratycznej. Irańscy konserwatyści – to oni kontrolują kluczowe resorty siłowe, w tym służby specjalne. Ponadto, chcą wygrać wybory prezydenckie (czerwiec 2021 roku), a ułatwi im to całkowite zdyskredytowanie prezydenta.  Usztywnienie stanowiska wobec JCPoA i zmniejszenie szans na negocjacje z Amerykanami stanowiłoby dla Rouhaniego cios. Im więc gorzej dla obozu reformatorów, tym lepiej dla konserwatystów, którzy chcą odzyskać władzę. Konserwatyści już wykorzystali fakt zamachu w celach politycznych – to oni zorganizowali manifestację przeciwko rządowi, którą zorganizowano przed domem prezydenta Rouhaniego. W jej trakcie wzywano do wojny ze Stanami Zjednoczonymi.

Nie pierwszy, nie ostatni

Iran – nie jest to zaskoczeniem – winą obarczył Izrael, który w oficjalnej narracji Teheranu jest „syjonistycznym reżimem”. Swego czasu premier Netanjahu został nazwany przez najwyższego przywódcę Iranu, Alego Chamenei, „syjonistycznym klaunem”. Dla Iranu Izrael, “kontynuujący agresywną politykę przeciwko swym sąsiadom, masakr, okupacji i ciągłego braku uznania praw narodu palestyńskiego”, to przedłużenie znienawidzonych Stanów Zjednoczonych, które od trzydziestu lat chcą obalić rewolucję islamską, a także ograniczyć wpływy Iranu w regionie.

Jak powszechnie wiadomo, relacje irańsko-izraelskie są w bardzo złym stanie i stanowią jedną z głównych osi napięć na Bliskim Wschodzie. Izrael nie ukrywa, że nadrzędnym celem jego działań jest uniemożliwienie Teheranowi pozyskania technologii jądrowych i zwiększanie kosztów projektu, by w ten sposób nakłonić Iran do całkowitego porzucenia prac nad bronią nuklearną (Izrael utrzymuje, że Iran prowadzi tajne prace nad bronią jądrową, czemu Teheran kategorycznie zaprzecza). Formą sabotowania i zwalczania irańskiego programu nuklearnego są ataki teleinformatyczne. Dość wymienić wykrytego w 2010 roku robaka komputerowego Stuxnet, który najprawdopodobniej został stworzony przez jednostkę 8200 (Aman), by – co było do pewnego stopnia skuteczne – uszkodzić wirówki w elektrowni Buszehr. W późniejszym okresie jeszcze kilkukrotnie wykrywano szkodliwe oprogramowanie (w tym nowe generacje Stuxneta), które atakowało irański program nuklearny oraz systemy rządowe. W 2019 roku wykryto podsłuch telefonu prezydenta Rouhaniego.

Gdyby faktycznie za śmiercią Fachrizade stali Izraelczycy, to wpisałoby się w logikę działań Jerozolimy przeciwko Republice Islamskiej. W przeszłości izraelskie siły zajmowały statki, co do których zachodziło podejrzenie, że przewożą irańską broń. Do najpoważniejszych incydentów zaliczyć można interwencję w listopadzie 2009 roku komandosów izraelskiej marynarki wojennej na pokładzie statku towarowego MV „Francop”. Według IDF jednostka przewoziła „dziesiątki kontenerów z bronią, ukrytych jako ładunek cywilny wśród innych kontenerów”. Do incydentu doszło również w 2014 roku, kiedy to płynący pod panamską banderą statek handlowy “Klos C” został zatrzymany na Morzu Czerwonym przez siły izraelskie. Według Izraela jednostka wypłynęła z irańskiego portu Bander-e-Abbas i kierowała się w stronę Portu Sudan. Stamtąd około czterdziestu wyprodukowanych w Syrii rakiet M-302 o zasięgu 150-200 km miało zostać przetransportowanych, zapewne przez egipski półwysep Synaj, do Strefy Gazy.

Izraelskie służby specjalne operują na terytorium Iranu, co możliwe jest dzięki siatce kontaktów. Należy pamiętać, że w Izraelu mieszka wielu Irańczyków – to Żydzi, którzy opuścili Iran po rewolucji islamskiej 1979 roku. Ich rodziny i posiadane w Iranie kontakty są niezwykle cennym źródłem dla izraelskich służb specjalnych. W Iranie natomiast ciągle znajduje się niewielka społeczność Żydów, ale także nie brak Irańczyków nienawidzących reżimu Republiki Islamskiej. Izraelczycy najprawdopodobniej współpracują z miejscowymi komórkami antyrządowymi,  głównie z ugrupowaniem Mudżahedin-e Chalk-e Iran (Mudżahedini Ludowi), którzy w przeszłości wykradali irańskie tajemnice nuklearne. Izraelskie tropy prowadzą też do sunnickiej, terrorystycznej organizacji terrorystycznej Dżundallah, która próbuje oderwać Beludżystan od Iranu. Dość powiedzieć, że według magazynu „Foreign Policy”, z notatek CIA z lat 2007-2008 wynika, iż udając agentów CIA funkcjonariusze Mosadu finansowali i szkolili członków tej organizacji, by ci przeprowadzali ataki na Iran.

Śmierć Fachrizade nie była pierwszą próbą sabotowania irańskiego programu nuklearnego poprzez eliminację zaangażowanych w niego specjalistów. Trudno wskazać, kiedy zapoczątkowano tego typu operacje. Być może był to styczeń 2007 roku, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł doktor Ardeszir Hosejnpur, ekspert w zakresie elektrodynamiki i elektrotechniki. Według jednego ze źródeł naukowiec udusił się, podczas gdy inny, ponoć „zbliżone do wywiadu izraelskiego” – podawane przez Stratfor – mówiły o śmierci z powodu napromieniowania. W styczniu 2010 roku w Teheranie przeprowadzono zamach na doktora Masuda Alego Mohammadiego, eksperta od kwantowej teorii pola i cząstek elementarnych, który oficjalnie był jedynie teoretykiem i wykładowcą akademickim. Władze od razu powiązały wydarzenie z „syjonistycznym reżimem Izraela”, Stanami Zjednoczonymi oraz „ich sojusznikami w Iranie”. W tym przypadku nie ma wątpliwości – naukowiec zginął, gdy wychodząc z domu eksplodowała obok niego bomba umieszczona na motocyklu.

W skoordynowanych operacjach w listopadzie tegoż roku zaatakowano jeszcze dwóch innych specjalistów. Pierwszym z nich był Madżid Szahriari, ekspert od transportu neutronów (kwestia kluczowa w reakcji łańcuchowej), profesor na teherańskim Uniwersytecie Szahida Behesztiego – uważany przez magazyn „Times” za czołowego członka irańskiego programu atomowego. Drugim był profesor Ferejdun Abbasi, naukowiec podejrzewany o bliskie związki z wojskowym programem jądrowym i programem rakiet balistycznych. W latach 2011-2013 był szefem Irańskiej Agencji Energii Atomowej (AEOI). Abbasi, profesor fizyki nuklearnej oraz najprawdopodobniej oficer Korpusu Strażników Rewolucji. O ile Szahriari zginął, to Abbasi został tylko ranny w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego przyczepionego do jego samochodów przez motocyklistę.

W styczniu 2012 roku w Teheranie od eksplozji przytwierdzonej do karoserii samochodu bomby magnetycznej zginął profesor Mostafa Ahmadi Roszan, jeden z wicedyrektorów fabryki wzbogacania Iranu w Natanzie, ekspert w dziedzinie chemii i produkcji błon polimerycznych, używanych do procesu dyfuzji gazów (w procesie wzbogacania uranu).

Izrael mógł być zamieszany w morderstwo studenta elektrotechniki Dariusza Rezaeineżada, który został zastrzelony przed swym domem w Teheranie w lipcu 2011 roku oraz w tajemniczą eksplozję w listopadzie 2011 roku w irańskiej bazie wojskowej Bid Gane, która stanowi domniemany punkt magazynowy dla rakiet dalekiego zasięgu (oficjalna wersja mówiła o wypadku przy niewłaściwym transporcie amunicji).  W eksplozji życie straciło kilkanaście osób, w tym generał Korpusu Strażników Rewolucji Hasan Tehrani Moghaddam, nazywany ojcem irańskiego programu rakietowego. Rok wcześniej, w październiku 2010 roku, doszło do trzech eksplozji w tajnej bazie z rakietami balistycznymi Szahab-3.

Niewyjaśnione pozostają także inne eksplozje, w tym wybuch niedaleko Kazwinu w maju 2014 roku oraz w październiku 2014 roku w powiązanej z programem jądrowym bazie wojskowej niedaleko Parczinu, o dostęp do której przez lata zabiegała Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (ostatecznie odwiedzono ją w 2015 roku). Do wzbudzających pytania zaliczyć należy również katastrofę lotniczą z czerwca 2011 r. w Rosji. Wtedy to w Rosji podczas lądowania rozbił się rosyjski samolot pasażerski Tu-134. O ile oficjalna wersja mówi o błędzie załogi, zaskakujące jest, że na pokładzie maszyny było aż pięciu rosyjskich naukowców blisko współpracujących z Irańczykami w Buszehr. Jedną z ofiar katastrofy był Giennadij Banjuk, główny projektant reaktorów wodnych ciśnieniowych, w tym tych przeznaczonych do elektrowni irańskich. W 2020 roku doszło do serii eksplozji na terenie całego Iranu, w tym ponownie w bazie wojskowej niedaleko Parczinu, a także w zakładach wzbogacania uranu w Natanzie.

Warto nadmienić, że według „The New York Times” to izraelscy agenci zastrzelili w sierpniu 2020 roku w Teheranie Abu Mohammada al-Masriego (Abdullaha Ahmeda Abdullaha) – Egipcjanina, członka Al-Kaidy, który według Stanów Zjednoczonych zaangażowany był w zamachy na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii w 1998 roku. Według prasy Al-Masri został zastrzelony przez dwóch zamachowców poruszających się na motocyklu. Życie wówczas straciła też jego córka Miriam – wdowa po Hamzie ibn Ladenie, synu Osamy ibn Ladena. Według oficjalnego stanowiska Iranu, ofiarą był Habib Daoud – profesor historii.

Co zrobi Iran?

Władze Iranu uznały zamach na Fachrizade za tchórzostwo i przejaw terroryzmu oraz zapowiedziały zemstę. Wezwano wspólnotę międzynarodową, szczególnie Unię Europejską, do jednoznacznego potępienia tego aktu. Generał Hosejn Salami, dowódca Korpusu Strażników Rewolucji stwierdził, iż „wrogowie muszą mieć świadomość, że sposób i moment odpowiedzi zostaną wybrane przez nas”. Jak dodał, odpowiedź będzie zdecydowana. Publiczne radio w Izraelu podało wiadomość jakoby izraelskie służby specjalne poleciły byłym naukowcom w izraelskim programie nuklearnym, aby zachowali szczególną ostrożność.

Na łamach konserwatywnego, irańskiego dziennika „Kajhan” ukazał się felieton, w którym wezwano do zmasowanego, rakietowego ataku na izraelski port w Hajfie. Jego celem miałoby być nie tylko zniszczenie infrastruktury, ale również „wywołanie dużych strat w ludziach”. Jak napisał autor, uderzenie takie „zadziała odstraszająco, bowiem zarówno Stany Zjednoczone jak i izraelski reżim oraz jego agenci nie są gotowi na wojnę i militarną konfrontację”. Bezpośredni atak jest mało realny – Iran nie chce wojny i stara się działać poniżej jej progu. Retorsji nie można wykluczyć, ale raczej w formie zamachu bombowego lub ataku skrytobójczego. W przeszłości Irańczycy próbowali atakować izraelskie cele na świecie. Przykładem jest chociażby incydent w Bangkoku w 2012 roku – wówczas Irańczyk stracił nogi w eksplozji, gdy przygotowywał się do zamachu (według Izraelczyków na ich dyplomatów). Zamachowca wraz z dwoma innymi Irańczykami ostatecznie wymieniono w 2020 roku – wrócili do Iranu, podczas gdy Teheran zwolnił australijską badaczkę Kylie Moore-Gilbert.

Póki co jedyna konkretna zmiana w polityce Iranu wiąże się z zapowiedzią odejścia od pewnych zobowiązań w programie nuklearnym, który po 2018 roku – a więc po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych i nałożeniu sankcji – ruszył z nową siłą. Niemniej jednak nie sposób nie zauważyć, że intensyfikacja programu nuklearnego nastąpiła niezależnie od śmierci naukowca. Ten zginął 27 listopada, a przecież już 4 listopada Iran ogłosił rozpoczęcie wykorzystywania dużej liczby nowych, potężniejszych wirówek, które pozwalają Teheranowi szybciej wzbogacać uran. Wcześniej Irańczycy zapowiedzieli, że nie będą przestrzegać limitów wzbogacania, które wprowadzała umowa z 2015 roku.

Po zamachu parlament wezwał rząd do zawieszenia przestrzegania dodatkowego protokołu MAEA, ograniczenia międzynarodowych inspekcji oraz zintensyfikowania procesu wzbogacania uranu. Mowa o produkcji co najmniej 120 kg 20-procentowego uranu rocznie. Parlament ustalił, że rząd będzie mógł wycofać się z protokołu dodatkowego, jeśli w ciągu miesiąca po przyjęciu ustawy pozostali sygnatariusze JCPoA – Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Rosja i Chiny – nie będą w pełni realizować swoich zobowiązań (mowa o zniesieniu ograniczeń dla irańskiego sektora bankowego i umożliwienie eksportu ropy naftowej). Rząd Iranu skrytykował ten dokument uznając, że w żaden sposób nie ułatwia on działań na rzecz zniesienia sankcji. Ostrzegł on, że przyjęcie stanowiska parlamentu, wzbogacanie uranu do 20% oraz wycofanie się z protokołu dodatkowego sprawi, że sankcje na pewno nie zostaną zniesione.

Bez wątpienia śmierć tak wysoko postawionego i dobrze chronionego naukowca, którego ktoś szybko zastąpi, wywoła zmiany w irańskim systemie bezpieczeństwa, aczkolwiek zewnętrzny obserwator nie będzie mógł ich prześledzić. Iran działa w aspekcie bezpieczeństwa narodowego skrycie, bez informowania opinii publicznej. To niewątpliwie wielki cios wizerunkowy dla Iranu, a przede wszystkim służb specjalnych, w tym kontrwywiadu. Wielu irańskich naukowców będzie zastanawiać się, czy praca przy programie nuklearnym jest dla nich opłacalna – skoro władzom nie udaje się w samym centrum kraju ochronić tych najważniejszych, to czy i oni dożyją emerytury? Zastraszenie to również cel, jaki stawiają sobie sprawcy. Na pewno znajdą się jednak naukowcy, którzy zdecydują się na dalszą pracę dla Republiki Islamskiej. Zwłaszcza, że ta najpewniej nie zmieni swojej polityki i nadal będzie rozwijać program nuklearny. Oznacza to tym samym, że kolejne zamachy „nieznanych sprawców” to jedynie kwestia czasu.

 

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MILMAG D&S 12/2020

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Tajne przez poufne. Obsesja tajemnicy w MON

Utajnianie każdej możliwej informacji bardzo leży w naturze polskich polityków. Mimo oczekiwanych zmian, nowe kierownictwo MON idzie tą samą drogą, jak…

WOJNA W UKRAINIE

Unia za Wołyń, czy czołgi? Jak rozegrać polityczną grę na Ukrainie?

Stosunki polsko-ukraińskie w ostatnim trzydziestoleciu nie zawsze należały do najcieplejszych i ostatnie wydarzenia potwierdziły ten fakt. Dawne zadry wciąż potrafią wpłynąć na aktualną politykę. Nie może…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X