US Army będzie szerzej wykorzystywać odpalane z ramienia pociski przeciwlotnicze FIM-92 Stinger. Rozwijana od lat 1970. broń wraca do łask. To efekt analizy rozwoju współczesnych konfliktów przeprowadzonej przez sztab amerykańskich Wojsk Lądowych USA (US Army).

Pociski przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu odpalane z ramienia mają zapewnić przemieszczającym się wojskom NATO parasol ochronny przeciwko nisko latającym samolotom, śmigłowcom i uzbrojonym bezzałogowcom. /Zdjęcie: US Army

Pociski przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu odpalane z ramienia mają zapewnić przemieszczającym się wojskom NATO parasol ochronny przeciwko nisko latającym samolotom, śmigłowcom i uzbrojonym bezzałogowcom. /Zdjęcie: US Army

Przełom XX i XXI wieku odcisnął się piętnem na zmianach amerykańskiej doktryny wojskowej. Po zamachach 11 września 2001 stratedzy skupili się na konfliktach asymetrycznych. Obejmowały one operacje przeciwko przeciwnikowi nie dysponującemu lotnictwem, ani pojazdami opancerzonymi. W konsekwencji w Iraku i Afganistanie podejmowano działania przeciwpartyzanckie, przy jednoczesnym osiągnięciu dominacji w powietrzu.

Takie uwarunkowania ułatwiały planowanie, gdyż nie istniała konieczność zapewnienia przemieszczającym się oddziałom obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu (VSHORAD, Very Short Range Air Defence). Przez to w minionych 15 latach, następowało stopniowe odejście od wykorzystywania przez Amerykanów przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych (ppzr, określanych często angielskim akronimem MANPADS, co rozwija się jako Man-Portable Air Defence System).

Najważniejszym czynnikiem, który spowodował, że ppzr powróciły do łask są wnioski, które wyciągnęli amerykańscy planiści z analiz konfliktów, które toczyły się pomiędzy Federacją Rosyjska a Gruzją i Ukrainą. Analiza wykazała konieczność zneutralizowania luki w obronie przeciwlotniczej. Należało zapenić parasol obronny manewrującym oddziałom NATO chroniący przeciwko nisko latającym samolotom i śmigłowcom szturmowym i coraz skuteczniej uzbrojonym bezzałogowym statkom latającym (bsl).

Zwłaszcza to ostanie zagrożenie staje się czynnikiem wymuszającym nowe podejście do obrony powietrznej. Przekonali się o tym Rosjanie, których bazy lotnicze w Syrii zostały zaatakowane przez bezzałogowce uzbrojone w improwizowane ładunki wybuchowe. Obrona stacjonarnych instalacji jest jednak łatwiejsza (Rosjanie wykorzystali zestawy przeciwlotnicze Pancyr S-1), niż zapewnienie bezpieczeństwa przemieszczającym się wojskom. Dlatego też zgodnie z wnioskami generała Randalla McIntire, komendanta Szkoły Obrony Przeciwlotniczej Wojsk Lądowych USA, remedium na nowe zagrożenia ma być uzbrojenie żołnierzy w więcej zestawów FIM-92 Stinger.

Pierwszym etapem wdrażania nowej doktryny jest realizowane obecnie na niemieckim poligonie Hohenfels, szkolenie 50 operatorów, których zadaniem będzie chronienie własnych sił przeciwko nowym zagrożeniom z powietrza. Zmiany w amerykańskiej doktrynie, wywodzące się z obserwacji nowego modus operandi sił rosyjskich pozwala również wnioskować, że planiści ponownie skupili się europejskim teatrze działań.