Broń prawdziwie sportowa
SR1 jest ciężki. 4,2 kg z pustym magazynkiem to jak na karabinek do kalibru .223 Rem waga ciężka. Współczesne karabinki do tej amunicji, a przeznaczone do celów użytkowych – taktycznych, bojowych etc. ważą w okolicach 3 kg. Istnieją oczywiście wyjątki.
W przypadku Sajgi pokaźna masa nie jest wadą. Strzelec sportowy, w odróżnieniu od żołnierza, czy uzbrojonego cywila, nie jest uwiązany do broni na stałe. Bierze ją w ręce tylko na krótki czas przebiegu na torze – z reguły na nie więcej niż minutę. Nie mówimy tu oczywiście o konkurencjach typowo olimpijskich. To kompletnie inna dziedzina i obowiązują tu zupełnie inne kryteria doboru broni. Uściślając więc: strzelec sportowy, strzelający konkurencje dynamiczne – takie, które najbliższe są praktycznemu korzystaniu z broni palnej, nie traktuje dużej wagi broni jako wady.
Z punktu widzenia ergonomii SR1 to najlepsze co Rosjanie byli w stanie osiągnąć bazując na komorze zamkowej AK. Projekt oparto na starym, sprawdzonym i niezawodnym systemie, który rosyjscy inżynierowie znają jak własną kieszeń, dodając doń co tylko można z konkurencyjnego AR-15. Na koniec wzbogacono o całkowicie nowe, autorskie koncepcje. Co osobliwe – mieszanka znanych, konkurencyjnych i całkowicie nowych rozwiązań dała zaskakująco dobre rezultaty. Tak powstał karabinek całkowicie oburęczny – umożliwiający strzelcowi równie wygodnie strzelać z ręki silnej jak i słabej, co pomaga na torze. SR1 pod względem ergonomii jest więcej niż poprawny a do tego niezawodny, jak na warunki zawodów sportowych. W odróżnieniu od tradycyjnej rosyjskiej broni, umożliwia stosowanie dostępnych na rynku akcesoriów: magazynków, celowników optycznych i optoelektronicznych.
Sajga SR1 w całej krasie: hybryda, prawdziwy dowód na to, że front zimnej wojny, takiej, jaką znamy z drugiej połowy XX wieku, rozmył się lub przesunął
SR1 to współczesna progenitura AK – światowa, ale jednocześnie do szpiku kości rosyjska
Tylko sportowa
Może to zbyt kategoryczne stwierdzenie, ale SR1 nadaje się wyłącznie na strzelnicę sportową. Na tor, na zawody, do rywalizacji, ale do zabawy już nie bardzo. Dlaczego? Bo jest tak innowacyjny i tak niecodzienny. System zbalansowanego odrzutu z zestawem kół zębatych i prowadnic świetnie sobie radzi z powierzonym zadaniem, ale wydaje się absolutnie nieserwisowalny w warunkach polowych – o bojowych nie wspominając. Klasyczne AK, czy nawet bardziej wysublimowane AR-15, mogę rozłożyć na zdjętej z grzbietu koszuli, wyczyścić, przesmarować i poskładać z powrotem. Mam też przeświadczenie graniczące z pewnością, że mimo moich dyskusyjnych zdolności technicznych i starczej niezgrabności, po tej operacji broń będzie znów sprawna. Tego samego nie mogę powiedzieć o SR1. Może przesadzam. Może miałem tę broń w rękach zbyt krótko, ale uważam, że ilość drobnych detali, miejsc które mogę zatrzeć piachem i elementów które po prostu da się źle poskładać, pozwoli Murphy’emu zrywać boki ze śmiechu, gdy ten niemal zegarowy mechanizm odmówi posłuszeństwa w wyniku niekompetentnego serwisowania. Z kolei tak przydatna sportowcowi duża masa, będzie irytująca nawet przy rekreacyjnym strzelaniu do puszek po napojach bezalkoholowych.
Nie tylko wnętrze.
SR1 to hybryda najpopularniejszych karabinków dostępnych na rynku. Przyglądając się tej broni od stopki kolby po urządzenie wylotowe widzimy elementy bliźniaczo podobne do tych, stosowanych we wschodnich i zachodnich konstrukcjach strzeleckich. Kolba wraz z rurą-prowadnicą (buffer tube) pochodzi z amerykańskiego AR-15. Można więc próbować wymieniać ją na jeden z tysięcy dostępnych zamienników. Tylko fantazja posiadacza i zasobność jego portfela są tutaj ograniczeniem. Chwyt pistoletowy, to rodzima rosyjska konstrukcja, ale mocno wzorowana na produktach izraelskich (Zahal). Wraz z gniazdem magazynka i osłoną spustu tworzy coś na kształt lower receivera znanego z AR-15, ale nie spełnia wszystkich jego funkcji. Mechanizm spustowy – pochodzący z rosyjskich karabinków znajduje się bowiem nie w nim, ale w tradycyjnej kałaszowej komorze zamkowej. Tu z kolei zrezygnowano z tradycyjnej,, długiej dźwigni bezpiecznika. Zastąpiono ją kompletnie nienadającym się do użytku, bezpiecznikiem przetykowym. Położenie tego manipulatora wskazywałoby, że strzelec powinien obsługiwać go palcem wskazującym ręki silnej. Problem w tym, że stawia olbrzymi opór i nawet kowalowi braknie pary by Saigę odbezpieczyć zgodnie ze sztuką. Może jest w stanie tego dokonać jakiś owoc radzieckiej krzyżówki genetycznej człowieka z gorylem. Może. Co innego rączka napinania – ta nie dość, że jest ogromna, to jeszcze zdublowana po obu stronach komory zamkowej. Rozmiar i kształt sugerują słusznie, że obchodzić się z nią należy bez zbędnej delikatności. Obustronne są również pozostałe manipulatory – zrzut zamka i zatrzask magazynka.
Standardowa prowadnica kolby i jej stopka pochodzą z systemu AR-15. To pozwala dowolnie dopasowywać broń do własnych upodobań
Zdublowane są niemal wszystkie manipulatory. Przed spustem przycisk zwalniania magazynka a pod nim zrzut zamka. Powyżej osłony spustu przycisk będący zasadniczo atrapą bezpiecznika
Dwie dźwignie służą do rozkładania broni. Świetny pomysł
Do zasilania broni zastosowano magazynek wzoru amerykańskiego. Wieść gminna niesie, że do SR pasuje większość magazynków kompatybilnych z AR-15. Dlaczego taki magazynek, skoro występują odmiany rosyjskiej broni do amunicji 5,56x45mm? Ano dlatego, że gniazdo magazynków zza wielkiej wody umożliwia szybsze doładowanie broni – w przeciwieństwie do wschodnich konstrukcji tu wystarczy prostym ruchem wbić świeży magazynek. Warto pamiętać, by w tym przypadku robić to mocno. Solidnie.
Nad komorą zamkową, na pokrywie zamontowano szynę montażową w standardzie Picatinny. Bez obaw. Od dawna wiadomo, że przyrządy celownicze montowane na takiej podstawie trzymają zero bez problemów. Szyna jest położona dość wysoko, i dlatego też kolbę przesunięto nieco w górę. Taki układ umożliwia naturalny skład do broni. Co nie mniej ważne, oś kolby przebiega w osi (lub bardzo blisko) lufy. Niby kosmetyczna zmiana a znacznie poprawia komfort względem tradycyjnego AK.
Bardzo długie łoże – sięgające niemal samego urządzenia wylotowego – wykonano z tworzywa sztucznego i wyposażono w trzy serie otworów systemu M-lok, na bokach i od spodu. Znalazło się też miejsce z przodu na krótką szynę Picatinny do montażu awaryjnych przyrządów celowniczych. Długie łoże to ponownie ukłon w stronę sportowców, strzelających w modny obecnie sposób – ze słabą ręką niemal przeprostowaną w łokciu.
Długie łoże SR1 również przypadnie do gustu sportowcom: otwory M-lok i szyna Picatinny na dodatkowe/awaryjne przyrządy celownicze
Karabinek wieńczy dość spore urządzenie wylotowe – trzykomorowy kompensator, w którym nawiercono zarówno boczne jak i górne otwory.
Pokaźne urządzenie wylotowe Sajgi SR1. Ten kompensator poważnie przyczynia się do kompensacji odrzutu
System zbalansowanego odrzutu...
Fizyka ma tę paskudną przypadłość – nie da się jej oszukać. Akcja i reakcja, zasada zachowania pędu i kilka innych praw obowiązujących w otaczającym nas świecie dotyczy strzelania. Co gorsza, nie sposób ich wyłączyć, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Da się jednak te efekty maskować. Do tego właśnie służy zastosowany w Saidze system zbalansowanego odrzutu. Zasada jest bajecznie prosta.
Legenda głosi, że pewien strzelec wyborowy zapytany, co czuje strzelając do kogoś, odpowiedział: „Odrzut!”. I miał chłop bez serca rację. W karabinku samopowtarzalnym (lub samoczynnym samopowtarzalnym) odrzut przekazywany jest strzelcowi za pośrednictwem poruszającego się w jego stronę zespołu ruchomego zamka. Tu tkwi źródło pomysłu na redukcję odczuwalnego przez strzelca pędu. Karabinek taki jak AK czy AR-15 działa, w wielkim uproszczeniu, w następujący sposób: pociągnięcie za spust powoduje zwolnienie blokady jakiegoś rodzaju bijnika, który uderza w iglicę, ta zbija spłonkę która inicjuje gwałtowne spalanie ładunku miotającego (prochu) w łusce naboju. Ta reakcja powoduje powstanie mieszaniny gazów. Jako, że dzieje się to w niewielkiej zamkniętej przestrzeni łuski – rośnie w niej ciśnienie. Gdy osiągnie odpowiedni poziom wprawia w ruch pocisk będący korkiem łuski – podobnie jak ma to miejsce w cylindrze silnika spalinowego.
Pocisk opuszcza łuskę, porusza się w lufie, a gazy prochowe powoli wypełniają przestrzeń za nim – mimo rosnącej przestrzeni ciśnienie nie spada do pewnego momentu, gdyż proch ciągle się spala. W pewnej odległości od komory nabojowej (ciasno wypełnionej w tej chwili łuską) w lufie nawiercono otwór, przez który część gazów prochowych wydostaje się do kolanka gazowego i wprawia w ruch – np. za pośrednictwem tłoka – zamek, który z kolei zaczyna poruszać się w kierunku przeciwnym do pocisku. Kierunek poruszania się tłoka i zamka wymuszony jest konstrukcją broni. Poruszający się zamek odryglowuje komorę nabojową, wyszarpuje z niej pustą już łuskę i jednocześnie ściska sprężynę, która za chwilę spowoduje jego ruch w przeciwnym kierunku i ponowne zamknięcie całego cyklu. Jednak nie cała energia cofającego się zamka jest potrzebna do ściśnięcia sprężyny powrotnej. Nadmiar przekazany zostaje na nieruchome elementy broni – w tym na stopkę kolby, która oparta jest o ramię strzelca. W tym momencie odczuwa on odrzut.
Konstruktorzy broni w różny sposób próbują zapanować nad odrzutem i zmniejszyć odczuwane przez strzelca kopnięcie. Można stosować materiały tłumiące – np. gumową stopkę kolby albo elastyczny zderzak, w który uderza rozpędzony zamek po ściśnięciu sprężyny powrotnej. Często stosuje się kompensatory odrzutu, które podczas strzału generują dodatkowe siły działające wzdłuż tego samego kierunku co odrzut, ale o przeciwnym zwrocie.
W konstrukcji Saigi SR1 zastosowano inne rozwiązanie. Tu gazy prochowe nie przemieszczają się w tył by wprawić w ruch tłok. Zamiast prostego kolanka zastosowano dwukierunkowe w kształcie litery T. W wyniku tego gazy przedostające się przez boczny otwór w lufie zostają rozdzielone i skierowane jednocześnie w przód i tył. Tu napotykają dwa tłoki umieszczone (po jednym) na każdym końcu daszka litery T. Dzięki temu po strzale, dawka gazów prochowych jednocześnie wprawia je w ruch. Jeden porusza się zgodnie z kierunkiem ruchu pocisku, a drugi klasycznie – przeciwnie do ruchu pocisku.
Widoczne na zdjęciach listwy prowadzące oraz przekładnia zębata łącząca dwa tłoki gazowe to serce rosyjskiej konstrukcji. Ta skomplikowana aparatura odpowiada za niwelowanie odrzutu i to ona właśnie, jak twierdzą inżynierowie, daje broni tak świetną dynamikę podczas strzelania
Oba tłoki połączono listwą sterującą i dwoma osadzonymi na niej kołami zębatymi. To tzw. rozrząd, którego zadaniem jest synchronizować ich ruch. Całość układu uzupełnia względnie klasyczna sprężyna powrotna umożliwiająca przemieszczenie całego układu do pozycji sprzed zwolnienia bijnika.
Co udało się osiągnąć tworząc mechanizm, kompletnie ignorujący podstawową w inżynierii zasadę K.I.S.S.? Zamiast jednej masy poruszającej się w stronę strzelca, mamy tu dwie, poruszające się w przeciwnych kierunkach. To w teorii powinno spowodować wzajemne zniesienie się sił działających na ramię strzelającego. Efekt: znacząca redukcja odrzutu, a przez to znaczenie łatwiejsze strzelanie. Mniejszy odrzut to szybsze oddawanie kolejnych strzałów do tego samego celu i przenoszenie broni z celu na cel. To w strzelectwie dynamicznym, szczególnie wśród najlepszych strzelców, oznacza oszczędność ułamków sekund, które mogą decydować o zwycięstwie lub przegranej. Dlatego każdy sposób na skrócenie czasu przebiegu bez zmniejszenia celności jest na wagę (dosłownie) złota. Jak skuteczna jest redukcja sił działających na strzelca w SR1? Trudno oceniać ją w mierzalnych, powtarzalnych wartościach matematycznych. Potrzebna by była dość złozona aparatura. Grunt, że z Saigi SR1 można strzelać praktycznie jedną ręką. Druga potrzebna jest wyłącznie jako oparcie dla łoża – żeby broń nie opadała pod własnym ciężarem. Równie dobrze można by oprzeć ją na dowolnej podstawie.
...i pytanie o jego skuteczność.
Saiga SR1 cechuje się kilkoma ważnymi właściwościami. Po pierwsze jest ciężka.
Po drugie przeznaczona jest do naboju o zasadniczo słabym odrzucie. Po trzecie wyposażono ją w system zbalansowanego odrzutu. Po czwarte na lufie zamontowano pokaźny, trzykomorowy kompensator. Jego zadaniem jest odprowadzać gazy prochowe w dwóch płaszczyznach: poziomej otworami skierowanymi pod kątem do tyłu oraz pionowej – otwory skierowane pionowo ku górze. Działa jak silnik odrzutowy ciągnący karabin w ślad za pociskiem i dławiący skierowany ku górze podrzut. Ciężki karabin strzelający amunicją .223 Remington i wyposażony w kompensator odrzutu, bez dodatkowych udziwnień dość delikatnie obchodzi się ze strzelcem. Szkoda że z SR1 którego dostałem do rąk nie miałem możliwości zdemontować kompensatora. Pozwoliło by to porównać zubożony rosyjski karabinek z AR-15 wyposażonym w ciężką lufę i skuteczny kompensator. To dało by podstawy do oceny skuteczności systemu zbalansowanego odrzutu. Śmiem podejrzewać, że dobrze przygotowany do sportu wyczynowego AR-15 nie ustępowałby rosyjskiej konstrukcji. Prawdopodobnie udało by się też zaoszczędzić nieco złotówek. Pytanie więc czy warto? Dla niektórych, podążających za nowinkami technicznymi, na pewno tak. SR1 to osobliwa, ciekawa i dobrze strzelająca konstrukcja. Sceptycy będą modyfikować swoje AR-15. O tym, którzy mają rację przekonamy się na zawodach.
Dziękujemy firmie BUOS, dystrybutorowi na rynku polskim, za użyczenie broni do testów.
Produkty koncernu Izmash dostępne są w Polsce za pośrednictwem dystrybutora, firmy BUOS.
Produkty z całej oferty dystrybucyjnej można obejrzeć i wybrać na platformie dystrybucyjnej B2B, a także odebrać w całej sieci sklepów partnerskich na terenie Polski, których lista dostępna jest tutaj.