Historia
Colt, który w latach 80. XX w. posiadał prawa do konstrukcji, podjął rękawicę i z deski kreślarskiej Henrego Tatro zjechał karabinek 9 mm Colt SMG. Głównym założeniem była duża wymienność części z większym bratem w kalibrze 5,56. W swojej finalnej wersji konstrukcja ta była bardzo udana. Po początkowych eksperymentach z zamkiem otwartym i bezpiecznikiem w chwycie (nawiązań do pm Uzi będzie zresztą więcej) Tatro zdecydował się na zastosowanie zamka zamkniętego. Zmieniono w stosunku do M16 zasadę działania – zamek działa na zasadzie swobodnego odrzutu, iglicę wyposażono w sprężynę, której rolą jest zapobieganie przypadkowym wystrzałom spowodowanym przez miękkie spłonki kalibru 9 mm. Początkowo 9-milimetrowy Colt zasilany był ze standardowych magazynków do UZI z wycięciem w ściance pozwalającym na zaczepienie o przycisk magazynka. Następnie producent opracował własne, wytwarzane przez spółkę Metalform oraz przez jakiś czas C Products.
Broń miała kilka wersji różniących się trybami ognia oraz długością luf. Trochę egzemplarzy przewinęło się w latach 80. i 90. ubiegłego wieku przez agencje rządowe w Stanach, trochę wyeksportowano m.in. na Karaiby, do Indii czy Ameryki Południowej. Rozwój taktyki i ewolucja sprzętowa spowodowały jednak odejście od kalibru 9 mm na korzyść amunicji pośredniej. Krótkie wersje karabinka M4 zawładnęły w zasadzie wszystkimi departamentami w USA, a pistolety maszynowe w kalibrze 9 mm powoli zaczęły odchodzić do lamusa.
Teraźniejszość
Na szczęście jednak obok wojska i policji istnieje jeszcze silne lobby strzelców cywilnych. I to wcale nie jest mały rynek – zwłaszcza w USA. By wykroić dla siebie kawałek z tego tortu, SIG Sauer od 2013 opracowuje MPX. Jego większym bratem jest karabinek MCX, czyli wariacja w kalibrze 5,56 mm x 45. Ale to właśnie na MPX dziś się skupimy.
Pierwsze wrażenie
Mam czasem takie wrażenie, że przed konstruktorami MPX postawiono dwa wymagania – „macie wymyślić broń, z której będzie się strzelać przyjemniej niż z MP5, a dodatkowo ma mieć manual jak przystało na XXI w.” I muszę przyznać, że cel został zrealizowany. Ale po kolei…
MPX dociera w właściciela w kartonowym pudle. W zestawie nie ma bonusów – są naklejki, instrukcja i magazynek. Brak przyrządów celowniczych zaliczam jednak na minus. Tym, co rzuca się w oczy od razu, jest jakość wykonania. Jak pokazuje jedna z moich ulubionych anegdot z badań wykonywanych podczas wyrabiania pozwolenia na broń, odpowiedź na pytanie „czy broń jest piękna?” powoduje, że psycholog od razu zwraca na klienta baczniejszą uwagę. Ale, kurczę, MPX jest piękny. Wygląda jak piękna nastoletnia córka M4 i MP5. Wiecie – taka idąca na studniówkę w czarnej kiecce… Choć podobno o gustach się nie dyskutuje, wykonanie Siga to majstersztyk. Wszystko w tej broni jest ostre i precyzyjne: począwszy od nacięć MLOK na łożu, aż po dokładność, z jaką wykonano elementy suwadła i zamek. Gdy już minie nam podziw nad urodą tej broni i weźmiemy ją do ręki, przekonamy się, że to dopiero początek zachwytu (a jak zaczniemy strzelać, to już w ogóle). Masa broni jest różna w zależności od wersji, bo trzeba zaznaczyć, że stawiający na modułowość SIG proponuje MPX w kilku wersjach: Copperhead (2 kg przy lufie 3,5 cala), K (2,3 kg z lufą 4,5 cala) oraz PCC (3 kg, a lufa 16 cali). Oprócz tego, jeśli mielibyście „szczęście”, może uda wam się trafić 8-calowy model.
Zasada działania
Cechą charakterystyczną, bardzo rzadko spotykaną w innych karabinkach PCC, jest zasada działania MPX. W przeciwieństwie do wielu popularnych konstrukcji nie działa on na zasadzie odrzutu zamka swobodnego, ale jego mechanika uruchamiana jest przez odprowadzenie przez boczny otwór w ścianie lufy części gazów prochowych, które następnie oddziałują na tłok o krótkim skoku. Jest to zasada działania analogiczna jak w przypadku np. HK416. Sam zamek również korzysta z systemu ryglowania opartego na konstrukcji AR15. Sig poszedł jednak krok dalej, wykorzystując zamiast znanej z systemu Stonera prowadnicy kolby, w której to pracuje sprężyna wraz z ciężarkiem, podwójną prowadnicę połączoną z suwadłem. Pomysł prosty i genialny w swej prostocie. Tego samego patentu użyto również w MCX (informacja dla wszystkich Sopliców chorych na to ze tylko to, co polskie im się podoba: w Glauberycie również zastosowano dwie prowadnice) i pozwala on na zamontowanie kolby składanej bez dodatkowych elementów.
Kolba
Wersje K, PCC i ta 8-calowa różnią się od siebie tylko długościami lufy. Na zdjęciach zobaczycie, że też kolbami, ale akurat w tym przypadku kolba to dodatek, którego zmiana zajmuje kilkanaście sekund. Wynika to z faktu, że producent zdecydował się na zamontowanie szyny Picatinny w tylnej części komory spustowej. Dzięki temu rozwiązaniu użytkownik może zainstalować dowolną kompatybilną kolbę. Cała filozofia polega na dopasowaniu montażu i zakręceniu śruby. W wersji K mamy do czynienia z tzw. arm brace, czyli obejmą na ramię podyktowaną przez amerykańskie prawo dotyczące SBR. W skrócie: broń o długości lufy poniżej 16 cali w niektórych stanach nie może być wyposażona w kolbę i kropka. Złamanie tego zakazu skutkuje wyrokiem do 10 lat pozbawienia wolności – prawda, że land of the free? Wracając jednak do kolby, to nie nadaje się ona do niczego oprócz dowodzenia faktu, że bzdurne legislacje tworzą tylko problemy, zamiast je rozwiązywać. W praktyce kręcący się w osi gumowy element będący stopką kolby przesuwa się na wszystkie strony, utrudniając prawidłowe złożenie się do strzału. Pozostałe modele kolby są już znacznie ciekawsze. Minimalistyczna wersja jest dla mnie odrobinę za krótka, aczkolwiek świetnie pasuje do wersji K, czyniąc z niej naprawdę zgrabny PCC. Autorska kolba teleskopowa z 16-calowej wersji jest, owszem, estetyczna, ale łatwo przycina włosy z brody, a przycisk odpowiadający za ustalenie jej położenia nie jest łatwo dostępny. Obie wyposażono za to w miejsce do montażu bączków QD, których brakuje w mojej ulubionej wersji, czyli kolbie SLK. Jest to po prostu kolba Magpula na prowadnicy podobnej do tej z AR15. Stare przyzwyczajenia trudno wykorzenić. Rozsuwanej kolby na dwóch prowadnicach nie miałem okazji spróbować, choć domniemywam, że będzie podobna do tej z MP5. Wszystkie „normalne” kolby są solidne, zatrzask składania pracuje rewelacyjnie i całość konstrukcji pozostaje dokładnie tak stabilna, jak powinna być.
Obustronność
Kolejną istotną zaletą jest obustronność konstrukcji: MPX może być używany przez zarówno prawo-, jak i leworęcznych strzelców. Odpowiadają za to zdublowane maniupulatory: obustronny bezpiecznik, zrzut zamka po obu stronach oraz dźwignia przeładowania z podwójną rączką otwierającą zatrzask. Do bezpiecznika nie mam żadnych uwag – działa płynnie, z wyraźnym kliknięciem. Konstruktorom udało się tak go opracować, że jego obsługa wymaga akurat tyle siły, ile trzeba. Po prawej stronie jest on odrobinę krótszy niż po lewej – ukłon w stronę praworęcznych, których jednak na świecie jest więcej. W każdym razie to podcięcie sprawia, że bezpiecznik nie przeszkadza w trzymaniu ręki na chwycie. Zatrzask zamka ze strony lewej to klasyczne rozwiązanie Stonera. Podajnik pustego magazynka wypycha go do zewnątrz, a naciśnięcie pozwala na zrzut zamka. Po prawej stronie jest niestety tylko przycisk zwalniający, nie ma możliwości zablokowania zamka w tylnym położeniu przy użyciu dźwigni. Tu brakuje mi trochę takiej możliwości znanej choćby z rozwiązania PDQ czy nowego Spear LT, też od Siga. Producent pewnie wprowadzi to w wersji 4. Dźwignia przeładowania to również klasyczne rozwiązanie. Trzeba przyznać, że sprawia wrażenie delikatnej, ale jak dotąd nie udało mi się jeszcze jej uszkodzić, więc jest to na razie tylko wrażenie. Ma ona trochę inną budowę niż w AR15 mimo tej samej zasady działania i pewnie stąd te myśli. Dostępne na rynku rozwiązania na przykład od Radian likwidują ten problem za, bagatela, około 1000 zł po sprowadzeniu z USA.
Zrzut magazynka również jest dwustronny. Tutaj należą się brawa konstruktorom, bo o ile po prawej stronie jest on standardowy, to z lewej ma podobną formę: wystarczy nacisnąć przycisk i magazynek wypada. Nie ma tu żadnych skomplikowanych i wystających dźwigni. Nie wszyscy producenci oferują tak prosty i skuteczny system. Dodatkowo na plus trzeba zaliczyć, że z obu stron przycisk jest obudowany wystającymi elementami komory spustowej, co zapobiega wypięciu magazynka, gdy broń wisi na pasie i zahacza o elementy kamizelki.
Spust
Krok po kroku dochodzimy do spustu. I tu dopiero zaczynają się zachwyty. Począwszy od generacji drugiej cywilne MPX wyposażane są w płaskie spusty Timneya, według deklaracji producenta mające opór 4,5 funta. Jest to najlepszy spust montowany seryjnie w broni, z jakiego miałem okazję strzelać w życiu. Prosty język okazał się zaskakująco wygodny, a praca na tym spuście to po prostu marzenie. Reset jest krótki, niesamowicie wyraźny i można strzelać naprawdę szybko. Nie ma tu znanej z MP5 gumowatości. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że cywilne wersji MPX to K oraz PCC. 8-calowy model, który udało mi się nabyć, posiadał w standardzie spust milspec, o którym, mimo jego poprawności, trudno pisać poematy pełne zachwytu. A Timney na taki zachwyt jak najbardziej zasługuje. Receptą na ten problem okazała się zamiana spustu. To też ciekawa sprawa, bo Timney to spust typu drop-in. Znaczy to tyle, że po wyjęciu zwykłego spustu osadzamy nowy w komorze, zgrywamy otwory na piny i prawie gotowe. Prawie, bo należy jeszcze dokręcić dwie małe śrubki ustalające, które zapobiegają wypadaniu pinów.
Magazynki
Nie tylko strzelanie z MPX jest szybkie. Szybka jest również zmiana magazynków. A to wszystko za sprawą zintegrowanego lejka – producentowi tak udało się dobrać jego kształt, że ma się wrażenie, jakby gniazdo wsysało magazynek. Wymaga to dobrego chwytu na magazynku podczas pobierania go z ładownicy, ale naprawdę działa. Komfort przeładowania jest znacząco większy niż w przypadku AR15, że o MP5 nie wspomnę. Magazynki po naciśnięciu zwalniacza wypadają grawitacyjne bez względu na poziom ich załadowania.
A propos magazynków: dostępne są ich dwa rodzaje: przezroczysty o pojemności 30 naboi oraz czarny 35-nabojowy. Nieprzezroczysta wersja jest minimalnie dłuższa i wyposażono ją w czerwony podajnik, co pomaga, jeśli wizualnie kontrolujemy, czy fakt, że broń nie strzela, spowodowało zacięcie, czy koniec amunicji. Oba magazynki podają bez problemu każdą amunicję, jakiej dotąd używałem. Problemem za to może być dostępność ładownic, bo magazynki są bardziej masywne niż na przykład te od CZ Skorpion, nie mówiąc o MP5. Chociaż z tym też sobie poradziłem dzięki customowym ładownicom.
Łoże
Jak przystało na nowoczesną konstrukcję, nie mogło zabraknąć możliwości mocowania akcesoriów. Nie licząc szyny Picatinny na grzbiecie komory zamkowej do dyspozycji mamy jeszcze otwory M-LOK na osłonie lufy. Ich liczba i rozmieszczenie zależy od wersji łoża. Najlepiej w tym zestawieniu prezentuje się wersja z 8-calową lufą, gdyż otworów jest dużo i umieszczone są zarówno na godzinie 3, 6 oraz 9, jak i w polach pomiędzy nimi. Pozwala to na dowolny w zasadzie montaż dodatków. Wersja PCC posiada M Lok na 3, 6, 9 oraz w części grzbietowej łoża, tam, gdzie akurat nie ma szyny Picatinny. Pozostałe płaszczyzny wyposażono w duże otwory w celu poprawienia chłodzenia lufy. W przypadku innych wersji szyna Picatinny dostępna jest też na górnej części łoża, a samo łoże ma jeszcze jedna ciekawą cechę: mianowicie do jego zdjęcia potrzeba tylko wybić jeden pin, a następnie zsunąć łoże bez większych oporów w stronę wylotu lufy. Wiąże się z tym niestety dość poważna wada – łoże nie jest nieruchome, a w ograniczonym zakresie przemieszcza się w przód i w tył. W strzelaniu to w sumie nie przeszkadza, ale jest to niesamowicie rażące w broni za takie pieniądze. Podobny problem występował w MCX i w kolejnej wersji Sig rozwiązał do przez zastosowanie śrub ustalających.
Lufy
Wszystkie trzy wersje różnią się jedynie długościami kutych na zimno luf o skoku 1:10 i ewentualnym ukompletowaniem. Sama wymiana jest banalna: pod zdjęciu łoża odkręcamy dwie śruby, a następnie po prostu wysuwamy lufę. Może to wymagać odrobiny siły, ale nie jest to problem. Modułowość pełną gębą. Lufa zintegrowana jest z blokiem gazowym, w którym umieszczono tłok wyposażony w pierścienie gazowe. Instalację lufy ułatwiają znaczniki na spodzie komory nabojowej i kołnierzu komory spustowej.
Urządzenie wylotowe
Wersja 16-calowa wyposażona jest w hamulec wylotowy z trzema przegrodami, co w połączeniu z długością lufy sprawia, że strzelec prawie nie odczuwa działania gazów – oczywiście w odróżnieniu od widzów stojących obok. W pozostałych wersjach producent zastosował tłumik płomienia w typie Bird Cage, co dla tej amunicji jest zupełnie wystarczające. Zawsze można poeksperymentować z innymi urządzeniami, choćby takimi nakręcanymi na gwint. W tym przypadku jest to we wszystkich modelach 13,5×1 LH.
Strzelanie
MPX to najfajniejsze PCC, z jakiego strzelałem. Broń pracuje bez zastrzeżeń, podrzut i odrzut są minimalne, a celność wręcz zachwycająca. Manual identyczny z AR15 to tylko powód tego, jak bardzo odpowiada mi ten model. Przepaść w szybkości obsługi w porównaniu do ulubionego do tej pory przeze mnie MP5 jest wręcz ogromna. Trzy z testowanych MPX-ów nie zacięły się na żadnej amunicji, nawet elaborowanej. Ważne i związane raczej z techniką strzelania jest to, że na dłuższych lufach przestrzeliny bez kłopotu układają się jedna w drugą na dystansach do 15-20 m. Przy szybkim strzelaniu z najkrótszej wersji nie udało mi się uzyskać takich efektów, ale jest to spowodowane innym chwytem broni – nie jestem bowiem w stanie trzymać broni z 4-calową lufą w C clamp, co pozwoliłoby mi przyłożyć w innym miejscu siłę, a to wymusza zwolnienie tempa strzelania. Po prostu na łożu nie ma tyle miejsca. Co ciekawe, gdy zwolnię, to przestrzeliny układają się równie blisko siebie. Spust Timneya jest fenomenalny i pozwala na bardzo szybkie oddawanie kolejnych strzałów.
Problemy
MPX nie jest tanią bronią – wręcz przeciwnie. Ceny zaczynają się od 15 000 zł za wersję 16-calową i sięgają nawet około 18 000 zł za króciaka. I gdzie tu logika, skoro do produkcji krótszego zużywa się mniej materiału? Chyba kluczem tej zagadki jest po prostu moda. Na plus można jednak policzyć to, że przy zakupie dwóch luf możemy zrobić to na jedną promesę. Dostępne są też różnej długości łoża oraz różne kolby. Naprawdę postawiono tu na modułowość. Osobiście wybrałem wersję 8-calową, ale to dlatego, że miałem po prostu szczęście – do dystrybutora MK Szuster trafiło bowiem kilka sztuk. Normalnie nie jest ona dostępna. Gdybym miał wybierać kolejny raz, po prostu zleciłbym obcięcie 16-calowej lufy i nagwintowanie nowego gwintu. Przemawiają za tym następujące argumenty: lufę zawsze można skrócić, ale wydłużyć już się nie da. Po drugie różnica w cenie – obcięcie lufy to u rusznikarza koszt paru stówek, a nie trzech tysięcy. Po trzecie wersja 16-calowa oferowana jest z porządną kolbą, tymczasem w wersji K albo kolby w ogóle brak (a jest to koszt w granicach 1500 zł), albo zamontowany jest brace, który do niczego się nie nadaje.
Podsumowanie
MPX to wyjątkowa broń, która mimo swojej wysokiej ceny jest według mnie warta zakupu. Jego modułowość, precyzja, niski odrzut oraz możliwość dostosowania do różnych potrzeb czynią go doskonałym wyborem dla osób poszukujących wyjątkowej broni. Cena nie jest do końca uzasadniona pomimo wysokiej jakości, ale może wywołuje to taki efekt, że może ona stać się godną uwagi inwestycją dla pasjonatów broni palnej. MPX używają ludzie naprawdę znający się na temacie, jak na przykład Amadeusz Szyszka, którego nie chyba trzeba przedstawiać, a także chociażby Tu Lam z Ronin Tactics. A to już o czymś świadczy.
Autor recenzji pragnie podziękować sklepowi M.K. Szuster za użyczenie karabinka MPX na testy.
Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.