Przy okazji stworzył rewolwer i nowoczesne metody produkcji. I wszystko to zasadniczo prawda, jeżeli pamiętać, że Samuel Colt (1814-1862) nie dokonał żadnego z przypisywanych mu zwykle wynalazków. Stworzył natomiast narzędzia marketingowe i metody walki patentowej, które czyniły zeń Steve’a Jobsa XIX wieku.
Narodziny mitu
Według oficjalnej legendy, pomysł na obrotowy magazynek broni wpadł Coltowi do głowy, gdy obserwował system przekładni przy kole brygu Corvo, na który trafił jako szesnastolatek, po podpaleniu szkoły w skutek nieudanego pokazu pirotechnicznego. Mniej romantyczna wersja wskazuje, że podczas rejsu do Londynu i Kalkuty zetknął się z bronią bębenkową Elishy Collera, bostońskiego wynalazcy rewolweru, który – nie znalazłszy zrozumienia w Ameryce – wytwarzał swoje karabiny w Anglii. Niezależnie jednak od tego, jaka część wynalazku została skopiowana, w 1832 roku Colt wrócił do Stanów uzbrojony w drewniany model powtarzalnego pistoletu i plan. Potrzebował tylko pieniędzy na jego realizację. I tu właśnie miał objawić się jego geniusz.
Doktor Coult
Wprawdzie prototyp pistoletu, stworzony, by przekonać ojca do sfinansowania przedsięwzięcia, eksplodował podczas pokazu i zniechęcił go do inwestycji, ale Samuel Colt nie miał zamiaru się poddawać. Przepracował chwilę w rodzinnej fabryce koszul, gdzie dowiedział się dwóch rzeczy: po pierwsze, że uczciwą pracą z pewnością się nie dorobi i, po wtóre, jak oddziałuje na ludzki organizm stosowany w znieczuleniach tlenek diazotu (podtlenek azotu), zwany niekiedy gazem rozweselającym. Przybrał więc pseudonim doktor Coult z Nowego Jorku, Londynu i Kalkuty i zaczął cykl płatnych pokazów substancji – początkowo na rogach ulic, a potem, gry wzrosła jego sława, w salach koncertowych, teatrach i muzeach. Zaspokoiwszy ciekawość nowojorczyków wyruszył w tournée po kraju, podczas którego nie tylko demonstrował medyczne działanie substancji, ale stworzył też obwoźne show na podstawie Boskiej Komedii, które umożliwiło mu powrót do pokazów pirotechnicznych. Jako doktor Coult był tak przekonujący, że raz zmuszono go nawet do udzielenia pomocy medycznej ofiarom cholery na statku rzecznym, którym podróżował.
Kiepskie początki
Zgromadziwszy kapitał Colt zamówił u rusznikarza Johna Pearsona prototypowy egzemplarz swojej broni nazwanej później Colt Paterson. Pożyczył następnie pieniądze od przyjaciela rodziny i wyruszył do Europy, by tam zabezpieczyć sobie prawa patentowe. Najpierw nie bez trudu opatentował swój wynalazek w Londynie i Paryżu, a następnie w roku 1836, w Stanach Zjednoczonych. Tu poszło gładko, gdyż przyjaciel ojca, który pożyczył Samuelowi pieniądze, był członkiem komisji patentowej. Zabezpieczywszy się w ten sposób, Colt założył z trzema członkami rodziny firmę rusznikarską i ruszył na podbój rynku.
Początkowo szło bardzo kiepsko. Wprowadzenie rewolweru na rynek zbiegło się w czasie z załamaniem gospodarki, a armia nie chciała nawet słyszeć o nowym rodzaju uzbrojenia. Wprawdzie dzięki protekcji Coltowi udało się zdobyć list poparcia od prezydenta Jacksona, ale Kongres zablokował zakup.
Duże zamówienie od milicji Karoliny Południowej zostało wycofane z powodu opóźnienia produkcji. Partia Coltów Paterson z 5-nabojowymi bębenkami, która trafiła na front wojny z Seminolami została w większości rozebrana na części przez ciekawych sposobu działania żołnierzy. Broń nie zadziałała, bo wojacy nie potrafili złożyć jej z powrotem. Ówczesne rewolwery były kalibru 28 i 36.
W dodatku wspólnicy Colta nie potrafili pogodzić się z tym, że wydaje ogromne pieniądze na drogie ubrania i bardzo wystawne obiady dla klientów, podczas których alkohol leje się strumieniami. W efekcie firma zbankrutowała.
Przełomowy Colt Walker
Niezłomny inżynier nie poddał się i postanowił zgromadzić kapitał kolejnym sposobem: produkując kartridże (patrony) z folii cynowej zamiast tradycyjnych papierowych, dzięki czemu muszkiety nie ulegały takiemu zanieczyszczeniu – wojsko zamówiło ich w 1843 aż 200 tysięcy. Opracował wodoodporne przewody, które posłużyły mu do stworzenia min morskich i zdalnych detonatorów. Dzięki podmorskim kablom miał pomysł na stworzenie spółki telegraficznej z Samuelem Morsem.
Los odwrócił się 4 stycznia 1847 roku. Wówczas 31-letni Colt spotkał kolejnego Samuela – 30-letniego kapitana Walkera, legendę Strażników Teksasu, pogromcę Komanczów. Ten posiadał broń Colta jeszcze z czasów wojny z Seminolami i twierdził, że nic nie zapewnia takiej przewagi w czasie walki z Indianami. Miał nawet na to dowody, bo jego 15-osobowy oddział poradził sobie wówczas z 70 atakującymi go Komanczami właśnie dzięki zastosowaniu rewolwerów.
Spotkanie nie było przypadkowe, Walker chciał zamówić tysiąc poprawionych rewolwerów dla Strażników Teksasu. Domagał się jednak zwiększenia liczby komór w bębenku z pięciu do sześciu, zależało mu też na tym, aby broń miała większy kaliber zdolny obalić człowieka lub konia. Ostatnim warunkiem było to, że broń miało dać się ponownie załadować po strzale szybciej.
Dzięki zamówieniu na tysiąc rewolwerów Colt wrócił do interesu. Tym razem na dobre – pożyczywszy pieniądze od brata otworzył sławną fabrykę w Hartfort i rozpoczął produkcję rewolweru Colt Walker kalibru 44. Wykorzystał przy tym bezwzględnie autorytet pogromcy Indian, który nader dogodnie zginął bohaterską śmiercią podczas wojny z Meksykiem. Model zastąpiony został wkrótce przez Colt Dragoon, wprowadzony na rynek jako nowy i ulepszony Walker. Wielka kariera Samuela Colta rozpoczęła się na dobre.
Nowoczesny marketing
Dotychczasowe doświadczenia stały się dla Colta ważną lekcją: aby utrzymać się na rynku nie mógł liczyć na samorzutne zainteresowanie klientów ani na kontrakty wojskowe. Musiał stworzyć potrzebę posiadania broni osobistej, a następnie dostarczyć tani produkt, który ją zaspokoi. Zabrał się do rzeczy z ogromnym wigorem i przedsiębiorczością.
Zaczął podróżować po Stanach i Europie, wykorzystując swój talent sceniczny i doświadczenie z czasów doktora Coulta by osobiście prezentować zalety swojej broni. Zatrudnił malarza nazwiskiem Catllin, by stworzył serię obrazów przedstawiających kolonizację Dzikiego Zachodu, eksponującą broń Colta. Zamawiał też opowiadania, w których rewolwery pełniły ważną funkcję i uważnie monitorował prasę. Dzięki sztabowi agentów wysyłał egzemplarz swojej broni z podziękowaniem każdemu dziennikarzowi, który dobrze wypowiedział się o jego produktach albo skrytykował konkurencję.
Techniki biznesowe
Bezlitośnie miażdżył rywali, nękając ich za rzekome naruszenia patentu z ogromną bezwzględnością i wręczając hojne łapówki w zamian za jego poszerzenie i przedłużenie. Jeżeli nie udało mu się zmusić jakiegoś konkurenta do zaniechania produkcji rewolwerów, rozprowadzał broszury informujące o zagrożeniach związanych z użytkowaniem takich produktów. Informacjom o kiepskich wynikach swoich rewolwerów w testach przeprowadzanych przez armię przeciwstawiał świadectwa prostych żołnierzy, wychwalających zawodną broń pod niebiosa.
Przyłapany na wręczaniu łapówek politykom zdołał obrócić rzecz na swoją korzyść i zaprezentować się jako ofiara szykan ze strony skorumpowanych elit polityczno-wojskowych. Zwykle jednak dbał o wielkich tego świata. Dzięki protekcji znajomego gubernatora uzyskał stopień podpułkownika, który ułatwiał mu uzyskanie audiencji. Hojnie rozdawał wykonane ze szczególną pieczołowitością, ozdobne egzemplarze rewolwerów każdej liczącej się personie, od Garibaldiego po tureckiego sułtana. Tego ostatniego przekonał zresztą do zamówienia broni informując, że wrodzy Rosjanie złożyli u niego zamówienie. Potem wykorzystał tę samą taktykę by skłonić do zamówienia Rosjan.
Samuel Colt zadbał bardzo skutecznie o własną sławę. Ożenił się z wielką pompą, a fabrykę w Hartfort uczynił modelem współczesnego przedsiębiorstwa. Nie wspominając przy tym, że robotnicy są wprawdzie traktowani bardzo humanitarnie, ale wyrzuca się ich na bruk za byle przewinienie. Na przykład próbę poprawiania szefa. Spotkało to na przykład Rollina White’a, który ośmielił się zaproponować konstrukcję bębenka umożliwiającą wykorzystanie naboju zespolonego. W efekcie White udał się ze swoim pomysłem do Smitha & Wessona. Apodyktyczny Colt zaczął wlec się w ogonie rusznikarskich innowacji.
Koniec szczęścia
W latach 1860. szczęście zaczęło się odwracać. Do tej pory bezstronność Colta – czyli zwyczaj dozbrajania wszystkich stron konfliktu – nie przeszkadzał amerykańskiej opinii publicznej. Zwłaszcza, gdy szło o wojny w Europie. Ale pomysł sprzedaży uzbrojenia armii świeżo zbuntowanego Południa oburzył mieszkańców Unii. Jeszcze w 1861 Colt sprzedał dwa tysiące swoich rewolwerów pośrednikowi, będącemu agentem Konfederatów.
Colt musiał udowodnić swoją lojalność wstępując do wojska i wystawiając własny pułk – 1st Regiment Colts Revolving Rifles of Connecticut, uzbrojony – a jakże! – w rewolwerowe karabiny własnej konstrukcji. Nie wyruszył jednak na front – umarł nagle w styczniu 1862, w wieku 47 lat. Zabiła go podagra, wywołana zwyczajem podejmowania klientów wystawnymi obiadami. Był wówczas zamożnym człowiekiem, o majątku wartym 15 milionów ówczesnych dolarów.
Samuel Colt pozostawił ważne dziedzictwo: cały szereg sztuczek marketingowych, od wykorzystania celebrytów poczynając na lokowaniu produktu kończąc. Korzystamy z nich do dziś.