Kałasznikow na nowo
Przez ostatnie dekady byłe państwa Układu Warszawskiego zalewały rynek setkami tysięcy niepotrzebnych już, relatywnie niedawno wyprodukowanych kałasznikowów. Jednak to należy do przeszłości, obecnie nowych AK zaczyna brakować. Dlatego od kilku lat wznawia się produkcję tych 70-letnich konstrukcji, ma to miejsce nawet w kilku zakładach Polsce. Rynek nie znosi próżni, a sankcje nałożone na Chiny i Rosję ograniczyły eksport kałasznikowów z tych państw do Stanów Zjednoczonych, stąd do grona wytwórców AK dołączyli tez kilka lat temu Amerykanie. Oferują swoje klony pod hasłem: #100% Made in USA#. Dzięki temu legenda kałasznikowa żyje dalej.
Chirurgia plastyczna
Od stycznia 1948 roku, kiedy AK wprowadzono do uzbrojenia wraz z karabinkiem samopowtarzalnym SKS (znanym w Polsce jako ksS) i karabinkiem maszynowym RPD (rkmD) jako rodzinę konstrukcji strzeleckich do naboju 7,62 mm x 39, sam kałasznikow nie zmienił się w dużym stopniu. Jedynym dużym krokiem naprzód było dostosowanie tej konstrukcji do amunicji pośredniej 5,45 mm x 39, a później 5,56 mm x 45.
Oczywiście platformy AK nie ominęła moda na dołączanie rozmaitych wsporników, podstaw i zespołów szyn montażowych, aby można było je obwiesić akcesoriami. Pojawiły się też kolby rodem z AR-15 i zmodyfikowane mechanizmy spustowe. Komercyjne przedsiębiorstwa opracowały też własne magazynki z tworzywa sztucznego, zgodne z ostatnimi trendami. Co ma sens, bo przez pewien czas nikt nie produkował stalowych.
Efektem jest nowoczesny wygląd broni używanej przez strzelców cywilnych. Jest wyposażona w nowe modułowe łoża Midwest Industries czy zestawy Magpul Industries Zhukov. Moda nie ominęła wojska, choć tutaj zamiast tworzywa sztucznego króluje aluminium, co dodało broni sporo masy. Nie raz można zauważyć niemal dziewięciokilogramowe potwory obudowane rosyjskimi akcesoriami Zenitco w rękach komandosów Specnazu. Problem w tym, że mało kto zastanowił się jak przestarzałą konstrukcję Kałasznikowa ulepszyć od podstaw, a nie tylko dodając jej kilogramów. Do teraz.
Braterskie przedsięwzięcie
Amerykańskie przedsiębiorstwo DNO Firearms stworzyli bracia Dienno, których od dziecka fascynowała mechanika. Zamiast konsoli, którą wybierało większość ich rówieśników, oni bawili się od małego szlifierką, imadłem i spawarką. Historia ich działalności zaczęła się od dłubania przy gokartach i motocyklach w przydomowym garażu. Później przenieśli się do zespołu wyścigowego Penn State Race Car, gdzie zapoznali się z obróbką metali na sterowanych numerycznie frezarkach.
Kilka lat później na podstawie tych doświadczeń stworzyli DNO Firearms. Przedsiębiorstwo szczyci się stosowaniem nowoczesnych metod wytwarzania, zwraca uwagę na kontrolę jakości i reklamuje się jako spółka zatrudniająca weteranów. Przy czym, po latach udziału sił amerykańskich w konfliktach w Afganistanie i Iraku trudno znaleźć taką manufakturę broni, która nie zatrudnia byłych żołnierzy.
Kałasznikow #de novo#
W efekcie pod koniec ubiegłego roku DNO Firearms ujawniło karabinek nazwany DX-7. Misją braci Dienno było poprawienie konstrukcji Michaiła T. Kałasznikowa bez poświęcania prostoty, ani niezawodności działania AK. Twórcy DX-7 skupili się na przeprojektowaniu elementów, które nie działały optymalnie, starając nie naruszyć zbytnio mechanizmów.
Przede wszystkim DNO Firearms wprowadziło do swojej konstrukcji odmienną komorę zamkową i wydzieliło komorę spustową z chwytem i obsadą kolby. Czyli bracia Dienno wprowadzili układ znany z karabinków AR-15 i późniejszych konstrukcji. Twórcy zrezygnowali z komory zamkowej AK otwartej od góry i zamkniętego pokrywą. Kiedyś miało to sens, z uwagi na ograniczenia technologiczne. Dzisiaj zastąpili to układem znanym z większości nowoczesnych karabinków wojskowych, zachowując jednocześnie obsadę lufy z AKM i oryginalną podstawę celownika.
Karabinek DX-7
Karabinki DX-7 wykańczane są farbą Cerakote utwardzaną termicznie. Do produkcji prototypów wykorzystano akcesoria w postaci łoża i nakładki rury gazowej Magpul Industries, chwytu pistoletowego FAB Defense ARG-47 i kolby Safariland Rogers Super-Stoc (SS-M4-2). DX-7 kompletowane są z jednym stalowym magazynkiem od AK pochodzącym z demobilu. Masa rozładowanej broni to 3,3 kg. Szacowana cena DX-7 ma oscylować na amerykańskim rynku w okolicach tysiąca dolarów (3,5 tys. zł).
Jak większość amerykańskich klonów AK, także DX-7 zbudowano na komercyjnych komponentach, importowanych do Stanów Zjednoczonych. W tym przypadku są to części pochodzące z Polski, dostarczyła je Wytwórnia Broni Jacek Popiński (WBP) w Rogowie. Większość pozostała bez zmian, jednak podstawa celownika, obsada lufy, suwadło i mechanizm powrotny zostały nieznacznie zmodyfikowane, aby możliwa była współpraca z nowymi komorami zamkowymi.
Przy opracowaniu DX-7 konstruktorzy doszli do słusznego wniosku, że przeniesienie rękojeści napinania na lewą stronę skróci czas przeładowania broni u większości strzelców
Komora zamkowa
Komora DX-7 jest skręcana z dwóch części, dających w efekcie przekrój odwróconej litery #U#. Wykonano ją metodą obróbki wiórowej na maszynach sterowanych numerycznie z bloku aluminium 6061. Ponieważ komora zamkowa jest łączona śrubami z obsadą, w przeciwieństwie do nitowania znanego z oryginału, twórcy planują w przyszłości opracować zestawy do konwersji do amunicji 5,56 mm x 45/.223 Remington czy 7,62 mm x 35/.300 AAC Blackout.
Na grzbiecie komory zamkowej umieszczono długi odcinek uniwersalnej szyny montażowej Picatinny/MIL-STD-1913. Dzięki temu można tam mocować celowniki optyczne lub optoelektroniczne bez konieczności ich demontażu do czyszczenia broni. Nie trzeba zatem obawiać się, że po konserwacji karabinka na nowo trzeba je przystrzeliwać.
W dolnej części umieszczono wyprofilowane gniazdo magazynka. Amerykańcy konstruktorzy nadali mu lejkowaty kształt. Ma to ułatwić mniej wprawnym strzelcom trafienie magazynkiem do gniazda i przyśpieszyć proces przeładowania broni. Lepsze spasowanie gniazda pozwoliło też na uniknięcie ruchu magazynka na boki, co jest znaną przywarą karabinków AK.
W prawej części komory zamkowej zostało umieszczone okno wyrzutowe łusek, z lewej strony znajduje się wycięcie w którym przemieszcza się rękojeść napinania.
Sekretem DX-7 jest skręcana z dwóch części komora zamkowa, na zdjęciu połączona z komorą spustową (ta ostatnia bez chwytu i obsady kolby)
Komora zamkowa DX-7 mocowana jest w rozwierconych otworach po nitach w obsadzie lufy i podstawie celownika AK, a następnie skręcana szeregiem solidnych śrub
Skręcona komora bez obsady lufy, pokazująca rozmieszczenie punktów montażowych w amerykańskim rozwiązaniu
Po złożeniu komory zamkowej, strzelec ma do dyspozycji długi, ciągły odcinek uniwersalnej szyny montażowej do mocowania celowników mechanicznych lub optoelektronicznych
Komora spustowa
Do komory zamkowej z jednej strony mocowane jest komercyjne łoże i nakładka na lufę, zaś z drugiej komora spustowa z wydzielonym chwytem pistoletowym standardu AR-15 oraz obsadą kolby. W środku mieści się mechanizm spustowo-uderzeniowy Tapco G2 o oporze zaledwie około 1,5 kg. W tylnej części komory spustowej umieszczone zostały dwa gumowe odbojniki-amortyzatory. Mają one zmniejszać odczuwalny odrzut broni i łagodzić siły działające na ten element wykonany z stopu aluminium.
Zamiast dużej dźwigni przełącznika rodzaju ognia połączonego z bezpiecznikiem (lub tylko bezpiecznika w konstrukcjach samopowtarzalnych) w karabinku DX-7 zastosowano po obu stronach komory spustowej małe skrzydełka zaczerpnięte z platformy AR-15. Poprawia to ergonomię broni, umożliwiając operowanie karabinkiem bez zmiany chwytu. W oryginalnych kałasznikowach przestawienie dźwigni wymagało to poluzowania dłoni na chwycie pistoletowym i sięgnięcie do bezpiecznika środkowym palcem. Istnieją co prawda akcesoryjne dźwignie, umożliwiające operowanie niemi bez zmiany chwytu, ale nie są obustronne. Strzelcy przyzwyczajeni do platformy AR-15 „przesiadając się” na AK, muszą się do nich przyzwyczaić.
Karabinek DX-7 z komorą spustową uchyloną do rozłożenia broni. Dobrze widoczne wygięte urządzenie powrotne
Sposób połączenia komór spustowej i zamkowej, przywodzi na myśl rozwiązania z niemieckiego H&K MP5 czy G3
W tylnej części komory spustowej umieszczono dwa gumowe zderzaki, mające zmniejszyć zużycie części wynikające ze zderzenia stalowego suwadła z aluminiową komorą
Po obu stronach komory spustowej, nad chwytem umieszczono niewielkie, przestawiane kciukiem przełączniki bezpiecznika
Zespół ruchomy
Do wnętrza komory wsuwany jest nieco zmodyfikowany zespół ruchomy AK, który pozbawiono rękojeści napinania. Ta jest zakładana po umieszczeniu suwadła w środku, jednocześnie nie pozwalając mu się wysunąć. Następnie od tyłu wsuwana jest oryginalna sprężyna powrotna nałożona na prowadnik przedni i zmodyfikowany względem standardowego AK prowadnik tylny (prowadnicę).
Wykorzystano tutaj w sposób genialny cechę charakterystyczną urządzenia powrotnego kałasznikowa, czyli możliwość jego „złamania” w połowie, w miejscu połączenia prowadników. To umożliwia wprowadzenie opory prowadnika tylnego w gniazdo na wydzielonej komorze spustowej.
Rozkładanie broni odbywa się poprzez wybicie tylnego łącznika i wychylenie komory spustowej z kolbą. A to jest możliwe właśnie dzięki zawiasowemu połączeniu prowadników. Po demontażu mechanizmu powrotnego i demontażu dźwigni napinania można wysunąć zespół ruchomy.
Rękojeść napinania
Z myślą o strzelcach praworęcznych, rękojeść napinania została przeniesiona na lewą stronę komory zamkowej. Wyeliminowało to potrzebę sięgania pod lub nad karabinkiem, aby przeładować broń i wprowadzić nabój do komory. Strzelcy leworęczni będą narzekać na to rozwiązanie, ale jest ono zrozumiałe – twórcy brali pod uwagę, że 85-92% populacji to osoby praworęczne.
Bracia Dienno nie planują na razie możliwości wprowadzenia przestawnej rękojeści napinania. Jest to jednak możliwe, gdyby wprowadzić z lewej strony wycięcie na dźwignię, poszerzając tym samym okno wyrzutowe. Podobne rozwiązanie wprowadzono choćby w pistolecie maszynowym Beretta PMX.
7,62-mm samopowtarzalny karabinek DNO Firearms DX-7. Rękojeść napinania została przeniesione na lewą stronę, co skraca czas przeładowania u większości strzelców praworęcznych
Akcesoria
Do karabinka DX-7 można wprowadzić łoża, nakładki rury gazowej i chwyty pistoletowe opracowane dla innych modeli kałasznikowów. Broń DNO Firearms jest zasilana ze standardowych magazynków AK/AKM. Obsada kolby umożliwia montaż tulei, na której mogą być zamocowane typowe kolby z platformy AR-15. Tym samym, użytkownik nie będzie miał powodów do narzekania na brak możliwości dostosowania karabinka do swoich potrzeb. Na końcu lufy pozostał standardowy gwint 14-mm znany a AK, a zatem wszystkie urządzenia wylotowe montowane na kałasznikowach będą pasować również do DX-7.
Konwersja wymaga demontażu obsady opory prowadnicy mechanizmu powrotnego AK spoczywającego w tylnej części komory zamkowej i zablokowanie jej w komorze spustowej
Ze względu na przeniesienie napinania na lewą stronę, przy konwersji wymagane jest obcięcie rękojeści po stronie prawej i wywiercenie w suwadle otworu na nową po lewej
Jak wiele współczesnych karabinków, tak i DX-7 dostosowano do mocowania kolb spotykanych w klonach AR-15/M4. Dzięki temu strzelec ma duży wybór dostępnych akcesoriów
Zrób to sam
DNO Firearms oferuje swoim klientom również możliwość nabycia samych komór do zamontowania w karabinku AK wraz z zestawem części potrzebnych do konwersji. Cena takiego kompletu wynosi 430 USD (1,5 tys. zł). Operacja ta wymaga nieco zdolności manualnych i niewielkiego warsztatu, ale może być wykonana samodzielnie, bez asysty rusznikarza. Elementami, których nie dostarcza DNO Firearms są kolba z prowadnicą, nakrętką kontrującą i płytką zaślepiającą tylną część komory spustowej w AR-15.
Właściciel karabinka AK będzie musiał dokonać szeregu modyfikacji w standardowych częściach, aby dopasować je do komory zamkowej DX-7. Przede wszystkim musi rozwiercić nity, a podstawa celownika i obsada lufy zostały wydzielone z komory zamkowej kałasznikowa. Otwory po nitach muszą zostać powiększone, aby rozmiarem odpowiadały występom w wewnętrznej części komory zamkowej. Pozwoli to na skręcenie jej połówek i zakleszczenie na podstawie celownika.
Dalsze modyfikacje polegają na obcięciu rękojeści napinania znajdującej się na suwadle. Po jego lewej stronie musi zostać wywiercony otwór, w którym umieszczana jest dźwignia dostarczana przez DNO Firearms.
Ostatnią zmianą jest usunięcie oryginalnej obsady prowadnicy mechanizmu powrotnego, który normalnie klinowany jest w tylnej części komory zamkowej AK. Pozwoli to na umieszczenie mechanizmu w specjalnym otworze komory spustowej DX-7 i zablokowanie za pomocą łącznika.
DNO Firearms DX-7 został zbudowany w oparciu o zestaw części dostarczonych przez WBP Rogów (w postaci lufy, suwadła, zamka, podstawy muszki, celownika, komory i rury gazowej)
Podsumowanie
DNO Firearms podeszło do tematu modernizacji platformy AK nieszablonowo. Znane są powierzchowne modyfikacje, którymi podlegały polskie Beryle, wczesne izraelskie Galile czy fińskie Valmety. Wszystkie te konstrukcje miały na celu usprawnienie dzieła Michaiła T. Kałasznikowa i w pewnym zakresie osiągnęły sukces. Jednak żadna z nich nie wprowadza znacznych zmian w pierwotnym projekcie. Daleko bardziej zaawansowane są obecnie produkowane przez Israel Weapon Industries modele Galil ACE. Ze standardowego AK więcej się pewnie wycisnąć nie da, zachowując jego typowy układ.
Karabinek DNO Firearms DX-7 jest jednak znacznym krokiem do przodu, jeżeli chodzi o poprawienie ergonomii i funkcjonalności kałasznikowa, przy zachowaniu mechanizmów wewnętrznych. Konstrukcja braci Dienno umożliwia też stabilny montaż celowników optycznych i optoelektronicznych na grzebiecie komory, jak to ma miejsce w nowoczesnej broni strzeleckiej. Nie trzeba ich mocować na na #jaskółczym ogonie# czy nie zawsze stabilnych i powtarzalnych pokrywach komory zamkowej z szynami.
W przyszłości, skręcana z dwóch części komora zamkowa daje możliwość łatwej zmiany obsady lufy na dostosowaną do innej amunicji. Oczywiście, pytanie czy w dobie nowoczesnych, modułowych, wielokalibrowych konstrukcji, projektowanych z myślą o ergonomii, komforcie, redukcji masy i wydajności ma to jeszcze sens. Ale na rynku komercyjnym, dla wielbiciela AK, który jednak chciałby przenieść wygląd swojej broni w XXI wiek – dlaczego nie?
Artykuł pierwotnie opublikowany w MILMAG nr 01/2018