W naszym kraju coraz silniej odżywają tradycje strzelectwa czarnoprochowego. Skąd ta rosnąca popularność? Dlaczego czarny proch a nie nowoczesne naboje zespolone? Co trzeba wiedzieć, z czym się liczyć i na co być przygotowanym, chcąc zacząć przygodę z bronią rozdzielnego ładowania? Na te i inne pytania będziemy starali się odpowiedzieć cyklu artykułów który otwieramy niniejszym materiałem.
Zdobywać zachód
Kto nie oglądał westernów niech pierwszy rzuci kamień. Małe miasteczka, dzikie ostępy, przestępcy, stróże prawa z gwiazdami, czerwonoskórzy, traperzy i kowboje. Do kompletu oczywiście nieodzowny sześciostrzałowiec. Kto by nie chciał liznąć choć odrobiny dzikiej wolności, sprzed czasów komórek, samochodów i mediów społecznościowych – gdy na mapach występowały jeszcze białe plamy. Broń czarnoprochowa daje taką możliwość. Wprawdzie tylko namiastkę, ale zawsze lepsze to niż nic.
Łatwej
Bywają oczywiście również inne czynniki wpływające na rosnącą popularność. Długo by pisać ale konkludując – wejść w posiadanie broni czarnoprochowej jest po prostu o wiele łatwiej niż tej na nabój zespolony. Będzie o tym osobny materiał ale w skrócie: jeśli masz ukończone 21 lat i wystarczająco dużo gotówki, wystarczy wejść do sklepu i okazać dowód. To znaczne uproszczenie, bo wokół krąży kilka niuansów, które sprawiają, że wychodząc wcale nie stajesz się nagle uzbrojonym i gotowym do strzału.
Jeśli liczyć ogół wydatków, broń rozdzielnego ładowania wypada też taniej. Nie trzeba zapisywać się do klubu (choć warto), odbywać cyklicznych startów, robić licencji i pozwolenia. Wystarczą umiejętności, broń, proch, kule i utensylia. No i strzelnica oczywiście – to wciąż broń. To daje pewną dowolność w rozwoju swojego hobby. W klasycznym strzelectwie sportowym wydatki cykliczne wynikają ze startów i zużycia amunicji. Nie wyrobisz finansowo lub w terminie – tracisz licencję. W przypadku broni czarnopolowej nie ma takiej presji. Zbierz gotówkę i kup broń. Gdy znajdziesz czas i odłożysz kolejne drobne sumy nabędziesz całą resztę. Spokojnie i bez pośpiechu, którego mamy współcześnie aż nadto.
Bliżej
Niejednego , w tym mnie osobiście, najbardziej intryguje i bawi cała otoczka wokół broni czarnoprochowej. Przygotowanie prochu, ładowanie a później czyszczenie i konserwacja. W przypadku broni na nabój zespolony niby jest podobnie, ale rzeczywistość potrafi zaskoczyć. Głównie dlatego, że współcześnie stosowane środki miotające nie pozostawiają tak wiele osadów. Oczywiście w porównaniu do czarnoporochowców. Tu, jeśli dużo strzelamy, przyjdzie nam przeczyścić broń nawet w środku wizyty na strzelnicy, bo mechanizmy zaczną odmawiać posłuszeństwa od nagromadzenia osadów. Taki urok – to trzeba lubić.
Jest też kwestia poznania broni. Konstrukcje rozdzielnego ładowania są proste. To idealna szansa by poznać podstawy działania broni i współpracujących w niej mechanizmów. Co za co odpowiada i dlaczego tak a nie inaczej. Owszem, nie uczyni z nas to rusznikarzy, ale znacząco podniesie nasze kompetencje. Tego etapu raczej nie unikniemy, bo co jakiś czas czarnoporochowca trzeba wyczyścić bardzo gruntownie.
Etykieta
Strzelectwo czarnoprochowe ma też swoje cienie. Przylgnęła do niej dziwna etykieta nie do końca prawdziwej broni. Z jakiegoś powodu laicy zwykli sądzić, że jeśli można ją kupić w sklepie, to musi być przedmiotem całkowicie bezpiecznym. Cóż… jest równie bezpieczna co nóż kuchenny – dorosły i odpowiedzialny przygotuje nim smaczny posiłek, a w rękach dziecka to poważne zagrożenie życia i zdrowia. Przykładów można mnożyć. Tak czy inaczej, trzeba się mieć na baczności i trzymać strzelnicowych zasad bezpieczeństwa. Pamiętajmy że 200 lat temu były to konstrukcje królujące na polach bitew, a mimo dwóch wieków rozwoju ludzie nie zrobili się kuloodporni. Za tym, nie do końca słusznym, przekonaniem podąża kolejna etykieta. Niektórzy strzelcy, z pozwoleniem na broń zasilaną nabojem zespolonym, zwykli patrzeć na czarnoprochowców z przymrużeniem oka. Nikt wam raczej złego słowa nie powie, ale atmosfera bywa wyczuwalna.
Najgorsze jest to, że nie na wszystkich strzelnicach będziecie w stanie postrzelać. Zamknięte obiekty (zadaszone) nie zawsze dopuszczają używanie broni czarnoprochowej. Nie jest to jednak wynik niechęci, a możliwości technicznych obiektu. Opary współczesnego prochu bezdymnego potrafią się dać we znaki na sztucznie wentylowanej strzelnicy. Pod tym względem proch czarny bije go na głowę. Kilka strzałów w serii i na obiekcie nie będzie można oddychać. Taki los. Za to strzelanie jest bardziej efektowne a niektórzy twierdzą, że przyjemniejsze. Przygotujcie się więc i upewnijcie, że na strzelnicy na którą się wybieracie będzie można spokojnie postrzelać.
Początek i koniec
Broń czarnoprochowa to wspaniały pomysł na początek przygody strzeleckiej. Dzięki niej sprawdzimy czy hobby nas wciągnie. Jeśli tak, możemy startować z wyrabianiem licencji i pozwolenia na współczesną broń sportową. Jeśli nie, sprzedanie czarnoprochowca nie jest wielkim problemem, a i utrata wartości jest względnie nieduża.
Są też tacy, którzy nastrzelali się już z naboju zespolonego i wyganiali po torach. Poszukujący spokoju i mniejszego tempa, często sięgają po czarnoprochowce. Tu strzelaniu bliżej do obcowania z bronią niż walki o ułamki sekund na zawodach. Nie każdego to bawi, ale chyba każdy powinien spróbować.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.