Deftar
Deftar to słowo znane polskim strzelcom. Wyroby tej niewielkiej firmy, czy wręcz manufaktury, cieszą się zasłużenie dobrą opinią – powodem narzekań jest jedynie podaż. Zbyt mała jak na oczekiwania rynku. Głównym projektantem i odpowiedzialnym za produkcję jest p. Roman Uznański, który od ilości woli jakość – każdy wyprodukowany element jest dopracowany w założeniach i wyprodukowany z najwyższą starannością.
Produkcja ulokowana jest niemal nad brzegiem rzeki Białej, córki Beskidu Niskiego, biorącej swój początek na stokach Lackowej i wpadającej zaraz za Tarnowem do Dunajca.
Roman ma swoisty talent: nadaje swoim wyrobom często ciekawą, cieszącą oko formę, niczego nie ujmując z praktycznej przydatności. Dzięki jego uprzejmości otrzymałem do testowania kilka fajnych drobiazgów.
Poprawianie MichTima
Kałach, jaki jest, każdy widzi. Każdy też orientuje się, że koncepcja tej broni zaczęła kiełkować jeszcze podczas II WŚ, zaś finalna postać pojawiła się jeszcze w pierwszej połowie minionego wieku. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, pojawiły się zupełnie nowe technologie i pomysły, a duch Michaiła Timofiejewicza wydaje się paraliżować wszelkie próby poważniejszej zmiany indywidualnej broni strzeleckiej w Rosji, vide losy KORD A-545/A-762 i AK-12/AK15. Z konstrukcji nowoczesnych, uwzględniających najnowsze wnioski z eksploatacji broni indywidualnej, dewoluowały one w stronę rozwinięć AK-74M.
Ergonomia AKM(S)a pozostawia wiele do życzenia, a użytkownicy w naszym (i nie tylko) kraju w niczym nie przypominają czelabińskich hutników czy syberyjskich drwali. Ręce delikatniejsze, narzekają na ostre krawędzie…
Stąd bierze się popyt na wszelkie wynalazki, które mają sprawić by strzelcom żyło się lepiej, a producentom dostatniej. Pamiętajcie, że Magpul zaczynał od gumowych pociągadeł na magazynki, a dziś jest potentatem na rynku… Ale do rzeczy. Mało kto powie, że kałasz z fabryki jest wygodną bronią. Na krawędzie już narzekałem, chwyt też taki sobie, rączka suwadła jest do bani. I tu wchodzi Roman, cały na biało.
Beczka

…czyli nakładka na rączkę suwadła. Pomysł już nie wiadomo czyj – może amerykański (dużo szpeju i wrodzona smykałka do poprawiania), może izraelski (podobną formę ma końcówka rączki od Galila), może rosyjski (kto lepiej zna kałasza?)* przyjął się na całym świecie i jest często pierwszą modyfikacją dokonywaną przez użytkownika. Beczka z Deftaru dociera w woreczku strunowym z dużą śrubą imbusową, dwiema małymi, z kluczami – i tyle. Producent uznał, że szkoda drzew na instrukcję do tak prostego elementu. W sumie racja. Nakładka jest wykonana (info od producenta) ze stali do ulepszania cieplnego i azotowana w procesie QPQ (taki lepszy Tenifer, kto liznął Glocka ten wie) i ma postać… no właśnie, maleńkiej baryłki ropy albo beczki wożonej z tyłu T-34. Regularny walec, zakończony wystającą kryzą. Na podstawie wytrawiono delikatne logo (litera „D” ze stylizowanym pociskiem), zaś po przeciwnej stronie wydrążono otwór do nałożenia na rączkę zamkową.

W beczce są jeszcze dwa otwory, duży w połowie wysokości i mały blisko suwadła. Wkręca się w nie wkręty imbusowe, unieruchamiające i stabilizujące nakładkę na rączce. Warto w jakiś sposób ustabilizować gwint – zwykle stosuje się w tym celu klej, ale ja spróbowałem teflonowej taśmy uszczelniającej ze sklepu hydraulicznego. Ponieważ mały wkręt jest naprawdę MAŁY, Roman daje od razu dwa; w zestawie są również klucze imbusowe odpowiednich rozmiarów. Ten drugi wkręt warto na wszelki wypadek powiesić w szafie przy pomocy magnesu. Beczkę zakładamy dużym otworem w stronę celu – albo patrzymy na logo, pocisk ma być skierowany w stronę celu. Wkręcamy śruby do momentu, aż rączka suwadła przyzna się do wszystkiego 😉

Na taśmę teflonową zdecydowałem się ze względu na planowane okresowe zdejmowanie beczki. O ile bowiem nakładka jest zabezpieczona przed korozją, to rączka już nie posiada żadnej powłoki, i warto chyba raz na ruski rok sprawdzić, czy suwadło nie złapało rudej. Po zamontowaniu nakładki… ja rozumiem, prosty detal i teoretycznie nie ma się czym zachwycać… ale komfort przeładowania poprawia się niesamowicie. Po pierwsze, można odsunąć dłoń nieco dalej od komory zamkowej, od selektora i innych elementów, o które zwykle zahacza się, trąca lub lekko rozcina rękę. Po drugie, jest za co złapać, beczka jest radełkowana i ryzyko ześlizgnięcia się ręki nie występuje. Ważną rolę pełni tu ów rant, niewielki, ale dodatkowo zmniejszający możliwość ześlizgu. Po trzecie, wkręty wchodzą całe w korpus nakładki, nic nie wystaje, nie pojawiają się nowe źródła zadrapań. Niby mała rzecz, ale dopiero kiedy by jej zabrakło – wtedy strzelec naprawdę doceni komfort oferowany przez niepozorną beczkę.
*Slav Operator i Marcin z Muzeum Kałasznikowa, polecam ich gorąco!
Szyna celownicza
Kolejnym mankamentem poczciwego kałasza jest brak możliwości zastosowania przyrządów celowniczych innych niż MichTim przykazał. Oczywiście, AKMŁ, AKMSN i podobne warianty specjalistyczne miały boczną szynę umożliwiającą montaż noktowizora, ale do strzelania w dzień nadal stosowano przyrządy mechaniczne (enerdowską lunetę 4×25 ZFK firmy Zeiss można pominąć jako efemerydę). Dostosowanie kałasza do wymagań współczesnego pola… no, strzelnicy, wymaga wymiany wybranych elementów: pokrywy komory zamkowej, nakładki rury gazowej, albo standardowego celownika na szynę 1913.
Takie rozwiązanie ma właśnie w ofercie Deftar. Szyna wykonana jest z aluminium 7075-T6 (tego lepszego!), anodowanego na twardo i na czarno, zaś wkładkę blokującą ze stali azotowanej w procesie QPQ – czyli zapewne tej samej, co beczka. Ma długość 95 (bramki)/ 114 mm (całość) i jest podzielona na 9 bramek. Wraz z szyną otrzymujemy dwa wkręty imbusowe, dwa kluczyki i instrukcję.

Zostańmy na chwilę przy instrukcji. Niestety, jest ona niezbyt czytelna. Użyto w niej zdjęć, które są niewiele większe od znaczków pocztowych, a całość prawdopodobnie jest kserowana – przypominają mi się czasy kserówek w liceum w pierwszej połowie lat 1990ch. Owszem, zrobiło się sentymentalnie, ale montując szynę musiałem bardziej zaufać Mocy, niż opisanej procedurze. Na szczęście warstwa tekstowa jest dość dobrze opracowana, a Romek obiecał pochylić się nad instrukcją – być może użyje zrzutów z CAD, jak przy innych produktach?


Śruby imbusowe są dwie, zasadnicza M5x8 oraz M5x10. Ich wybór wynika z efektów przystrzeliwania, jeżeli podniesienie celownika przekracza zakres możliwości śruby x8, to wymieniamy ją na dłuższą. W ramieniu szyny jest jeszcze jedna śruba, regulacyjna. Używamy jej do ustawienia pożądanego zera, a następnie dokręcamy M5.

Aby zamontować szynę, usuwamy standardowy celownik i jego płaską sprężynę. Warto zaopatrzeć się w kleszczyki do majsterkowania, wybijak (może być z zestawu do AKM, początkowo korzystałem z kluczyka imbusowego) i włączyć muzykę relaksacyjną.



Następnie odłączone elementy możemy umieścić w woreczku strunowym i przymocować magnesem na drzwiach szafy.
Tego samego wybijaka użyłem do zgrania otworów w podstawie celownika i w ramieniu szyny.

Następnie włożyłem przetyczkę ze zwiniętej blachy, ponownie użyłem wybijaka do osiowego osadzania, a na koniec, jak to przy kałaszu, walnąłem kilka razy rękojeścią śrubokręta, żeby przetyczka wlazła na miejsce po dobroci**.
Myślałem, że najtrudniejszą część pracy mam za sobą, ale tu o sobie dała znać instrukcja. Montaż wykonywałem późnym wieczorem, i najpierw musiałem ustalić, jak mam włożyć wkładkę mocującą przez kanał suwadła do podstawy celownika: dłuższym czy krótszym bokiem? W końcu odgadłem że trzeba wkładać dłuższym w kierunku lufy/kolby.

Kolejnym wyzwaniem był brak trzeciej ręki, bo pomoc tutaj bardzo by się przydała. Na szczęście udało się trafić śrubą we wkładkę, złapać gwint i już mogłem dokręcić na próbę śruby do oporu.

Szyna ani drgnie. Montaż siedzi na dębowo, i nie budzi żadnych obaw o trzymanie zera przez optykę. I świetnie wygląda, MichTim kiwnąłby głową z uznaniem.
** pod ręką, jak to zwykle przy kałaszu, miałem młotek.

Zajęcia praktyczne
Teraz warto udać się na strzelnicę, najlepiej z laserem do przystrzeliwania w formie naboju. Szyna wyposażona jesr w integralną szczerbinkę w kanale pomiędzy bramkami. Gdy już potwierdzimy zero na ostro, można założyć wybraną (elektro)optykę. Po założeniu celownika Primary Arms korzystanie z muszki i szczerbinki jest nadal możliwe.

Kształt rączki suwadła powstał w czasach, kiedy komfort i strzelanie nie pojawiały się w tym samym zdaniu. Można się męczyć. Tylko po co?
Mała rzecz a cieszy – poprawa komfortu jest natychmiast odczuwana. Beczka daje możliwość odsunięcia dłoni od ostrych krawędzi Kałasza.

Trzeba przyznać, że zamontowanie porządnej szyny na kałaszu znacznie podnosi fun factor, ale też rzeczywistą użyteczność tej broni. To nie gadżet, ale rozwiązane niezbędne w czasach, kiedy kolimatory panoszą się nawet na pistoletach. Te dwa akcesoria pozwalają polubić strzelanie jeszcze bardziej, a Romek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa… Ciąg dalszy zatem nastąpi XD
P.S. Wiadomości z ostatniej chwili: opisana szyna należy do partii testowej. Wkrótce w ofercie ma pojawić się wersja docelowa, ze znacznie poprawioną instrukcją.
P.P.S. Beczka taka, jaką widzicie, jest przeznaczona do użycia w AKM(S)ach. Dla posiadaczy siedem-czwórek Deftar przygotowuje dedykowaną wersję.
Współpraca reklamowa: Deftar,Sejfy Online, celownik pryzmatyczny Primary Arms dzięki uprzejmości Kolba