Przejdź do serwisu tematycznego

Współpraca polskiego przemysłu obronnego z MON

Wojsko woli gotowe produkty, niż długotrwałe inwestowanie w rozwój własnego przemysłu zbrojeniowego. Współpraca nie zawsze układa się dobrze, a do tego dochodzi zagmatwany system procedur i zależności, który powoduje, że Polska przepala pieniądze na badania.

Wszystkie pokontrolne raporty Najwyższej Izby Kontroli wskazują na nieprawidłowości w finansowaniu prac rozwojowo-badawczych. Dotyczy to głównie prac prowadzonych przez państwowe przedsiębiorstwa. Kontrolerzy od lat wykazywali błędy i niedociągnięcia, jednak wymiar sprawiedliwości w żaden sposób nie był zainteresowany wyjaśnieniem sprawy.

PGZ-19RA dla programu Orlik / Zdjęcie: Polska Grupa Zbrojeniowa

Dopiero po zmianie władzy i przeprowadzonym audycie Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wzięły się do pracy w kwestii programu Orlik. To śledztwo może się okazać zaledwie czubkiem góry lodowej.

W środowisku powiązanym z szeroko rozumianą obronnością sprawa programu Orlik nie jest niczym nowym. Już w 2021 pisałem, że program przepala pieniądze, nic nie daje ani przemysłowi, ani Siłom Zbrojnym, a największym beneficjentem okazali się Amerykanie. W 2016 na fali deklaracji Antoniego Macierewicza o tysiącu dronów dla armii, podjęto decyzję o budowie przez PGZ kompetencji w zakresie projektowania i produkcji bezzałogowców. Powstało Centrum Kompetencyjne Systemów Bezzałogowych Statków Powietrznych w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy, które realizuje prace nad innowacyjnymi systemami BSP na poziomie Grupy Kapitałowej PGZ.

W przypadku programu Orlik głównym wykonawcą kontraktu była Polska Grupa Zbrojeniowa wraz PIT-Radwar oraz prywatną spółką Eurotech z Mielca. Ta ostatnia opracowała płatowiec E-310, którego rozwinięcie, PGZ-19R, miało stać się nośnikiem dla wyposażenia rozpoznawczego. Okazało się jednak, że nowy płatowiec średnio sobie radzi w powietrzu, kiedy zostało zainstalowane wyposażenie rozpoznawcze – głowica Wescam MX-8 (PGZ-19R jako Orlik dla WP, Bsl Orlik z głowicami Wescam).

Wówczas zwolniono dwóch kluczowych inżynierów pracujących nad projektem – Romana Ignasiaka, dyrektora biura platform lotniczych PGZ oraz Tomasza Gugałę, dyrektora programu systemów bezzałogowych statków powietrznych. Już wówczas było wiadome, że PGZ nie zdoła dotrzymać terminu zagwarantowanego w umowie.

Tymczasem z udziału w programie wykluczono polską prywatną spółkę WB Electronics (część Grupy WB), mimo że posiada gotowy produkt, spełniający wymagania Sił Zbrojnych. Macierewicz stwierdził wówczas, że tylko firma państwowa gwarantuje powodzenie programu. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego w takim razie, w tym samym czasie od WB kupował tysiąc sztuk amunicji krążącej. Do dziś nie wiadomo, jakie były oficjalne przyczyny odsunięcia WB od programu (FT-5 jako Orlik?).

Piotr Wojciechowski, prezes WB Electronics poinformował, że spółka nie została nawet dopuszczona do złożenia oferty. W połowie marca 2019 spółka złożyła zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Katowicach na urzędników MON. Prawnicy producenta uważają, że MON naraził Skarb Państwa na stratę około 500 mln zł.

Dwanaście zestawów Orlików do dziś nie dotarło do odbiorcy, a PGZ szósty raz prosi o podpisanie aneksu przedłużającego prace badawczo-rozwojowe i produkcję maszyn. Orlików armia nadal nie otrzymała, koszty rosną, a produkt prywatnej spółki został odrzucony. Rząd PiS przy tym nie widział problemu. Ówczesny wiceminister ON, Wojciech Skurkiewicz odpowiedział, że nie stwierdzono uchybień dotyczących powierzenia przez Wykonawcę realizacji części zamówienia Podwykonawcom, w tym w zakresie zgodności z treścią oceny występowania podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa (PIBP). Z kolei wyniki oceny występowania PIBP zostały utajnione. Krótko mówiąc: nie mamy waszego drona i pieniędzy i co nam zrobicie?

NPBWP Borsuk / Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Badania i Rozwój

W 2020 NIK skontrolowała wydawanie pieniędzy na rozwój i badania i wyniki były zatrważające. Kontrola objęła lata, kiedy ministrami obrony byli Tomasz Siemoniak z PO, oraz Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak z PiS. Okazało się, że finansowane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju projekty prowadzone w ramach Krajowego Programu Badań, albo są opóźnione, albo nie dają wymiernych efektów, a najczęściej prowadzone są w oderwaniu od potrzeb armii i bez konsultacji z nią. Wina niemal po równo rozkładała się pomiędzy przemysłem, politykami a armią.

Zaczynając od końca, Siły Zbrojne najczęściej nie wiedziały, czego same chcą. W wielu przypadkach prace analityczno-koncepcyjne trwały latami i nie dawały wymiernych efektów. Innym razem po prostu nie interesowało ich, co otrzymają. Tak było w przypadku niedoszłego Gawrona, który skończył jako przerośnięta kanonierka. Podczas debaty o przyszłości projektu na spotkaniu z politykami nie pojawił się żaden marynarz. O wyglądzie i charakterystykach okrętu zdecydowali absolwenci zmechu.

Ci z kolei nie popisali się podczas prac nad Gepardem, Andersem, Krylem, a przede wszystkim Borsukiem. NIK stwierdziła, że Założenia do projektów opracowane m.in. przez NCBR, MON nie uwzględniały kompletnych wymagań Sił Zbrojnych RP, pomimo że projekty miały być realizowane na ich rzecz i przyczyniać się do zwiększenia ich zdolności operacyjnych. Dlaczego ich nie uwzględniały? Dlatego, że wojsko ich nie przedstawiło.

Umowę na badania i rozwój Borsuka podpisano 24 października 2014 Według pierwotnych planów pojazd miał być gotowy do produkcji w 2019 roku, a pierwsze dostawy miały mieć miejsce dwa lata później. Kiedy HSW dostawała kolejne granty na projekt, w SZ RP trwały dyskusje o tym, czy musi pływać, czy też nie. Jaką wybrać wersję uzbrojenia i opancerzenia, oraz jaki desant ma przewozić. Armia przedstawiła swoje wymagania dopiero w 2020. Wówczas już od trzech lat istniał prototyp. Jak się okazało w wielu parametrach był rozbieżny z oczekiwaniami wojska. W tym czasie na projekt wydano 789,7 mln zł. Projekt, który nie do końca spełniał oczekiwania armii.

Oczywiście wina nie leży wyłącznie po stronie armii. Swoje dołożyli też politycy.

ORP Ślązak / Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Zmienność decyzji

NIK w raporcie napisała: Na etapie przygotowania projektów w NCBR, dokumenty zawierające wymagania Sił Zbrojnych RP, nie były w resorcie obrony narodowej opracowane i zatwierdzone. Dokumenty zawierające wymagania wojska dotyczące realizowanych projektów były przekazywane z resortu obrony dopiero podczas procedury konkursowej lub w trakcie realizacji projektów.

W tym przypadku najlepszym przykładem będzie budowa ORP Ślązak. Jak w kalejdoskopie pokazuje polityczną indolencję w kwestii wojskowości. Najpierw Klich zawiesił program, a następnie Siemoniak przy podszeptach zmechu zdecydował o zdeklasowaniu korwety. Sporo winy leży też po stronie premiera Millera, który nie zdecydował się objąć programu rządowymi gwarancjami.

Podobnie działo się w przypadku Orki, Wilka, Kryla, i śmigłowców wielozadaniowych, których armia nadal nie ma, a te, które dotarły w homeopatycznych ilościach nie spełniają oczekiwań wojska. W kuluarach bardzo dobrze znane są słowa Macierewicza do jednego z generałów, który usłyszał, że może kupować wszystko, byleby amerykańskie.

Przemysł zawala

Nie bez winy jest także przemysł. W przypadku Gawrona przez lata nieoficjalnie mówiło się, że niemiecka stocznia zaproponowała budowę pierwszej jednostki w Hamburgu, przy udziale polskich stoczniowców i z użyciem polskich materiałów. Strona polska jednak się na to nie zgodziła. Później Niemcy jeszcze kilka razy proponowali pomoc przy ukończeniu okrętu i zbudowaniu wedle pierwotnych planów. Ostatnim razem za czasów Antoniego Macierewicza. Ministerstwo nawet nie odpowiedziało na tę propozycję.

Kolejnym przykładem przemysłowej indolencji są zakłady Bumar-Łabędy, które z zakładów produkcyjnych i centrum czołgowego, zamieniły się w kiepski warsztat remontowo-modernizacyjny. Raport NIK badający działalność firmy od 2016 stwierdził, że spółka nie ponosiła też nakładów na prace badawczo-rozwojowe, co w ocenie NIK może negatywnie wpływać w dalszej perspektywie na sytuację ekonomiczną.

Problemy z pracami badawczymi są we wszystkich spółkach należących do państwa. Spółkach, które żyją z publicznych pieniędzy wydawanych na rozwój, badania i produkcję. Problemem jest to, że albo badania są prowadzone nieudolnie, albo wojsko nie wie, czego chce, albo politycy załatwiają swoje interesy podsycane przez lobbystów. Wówczas mordowane są dobrze prowadzone programy jak Regina, która powstała w porozumieniu wojska z przemysłem i miałaby szansę na międzynarodowy sukces, gdyby nie politycy, którzy ją torpedują.

Jak widać każdy z trzech filarów musi działać sprawnie, aby wieloletnie programy były prowadzone sprawnie. W innym przypadku wojsko i przemysł zostają na lodzie, co uderza bezpośrednio w bezpieczeństwo kraju. Dlatego bardzo dobrze, że za badanie miliardowych wydatków bierze się NIK i odpowiednie służby.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Polska specjalność? Niszczyciele min

26 czerwca zwodowany został kadłub przyszłego ORP Jaskółka. To czwarty niszczyciel min typu Kormoran II, typu który może stać się hitem polskiego przemysłu…

Dlaczego Marynarka Wojenna RP potrzebuje korwet rakietowych?

Inspektorat Marynarki Wojennej podczas Defence24 Days poinformował, że planuje reaktywację programu Murena i budowę czterech nowych korwet. Jest to zadziwiający krok, ponieważ państwa NATO…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

Powiązane wiadomości

X