Przedsiębiorstwo Olight ma swoją siedzibę w 12-milionowym mieście Shenzen, graniczącym z Hongkongiem. W 2017 spółka, obchodziła dziesięciolecie działalności, podczas którego może się pochwalić dostawami swoich produktów aż do 83 państw. Olight specjalizuje się w produkcji latarek skierowanych do użytkowników cywilnych zajmujących się outdoorem, strzelców sportowych, myśliwych, funkcjonariuszy służb mundurowych i żołnierzy.
Pierwsze wrażenie
Do redakcyjnych testów trafiły dwa modele latarek do zamocowania na szynach montażowych: PL-2 Valkyrie i nieco mniejszy PL-Mini Valkyrie. Urządzenia znajdowały się w kartonowych pudełkach z przemyślanymi i estetycznie zaprojektowanymi nadrukami przedstawiającymi zdjęcie produktu i jego podstawowe dane techniczne. W środku umieszczono wykonaną z tworzywa sztucznego tackę chroniącą latarkę przed uszkodzeniem, samo oświetlenie, mały klucz, wymienny trzpień blokady i instrukcję obsługi w kilku językach, w tym także po polsku.
Na pierwszy rzut oka latarki sprawiają wrażenie solidnie i precyzyjnie wykonanych. Ich obudowy są aluminiowe i wykończone anodowaniem na czarno. Producent nie precyzuje, z którego stopu skorzystał, ograniczając się tylko do lakonicznego stwierdzenia aluminium lotnicze. Olight nie podaje także informacji o materiale z jakiego wykonana została soczewka. Informuje jedynie o typie diody będącej źródłem światła. W PL-Mini to Cree XP-L HI, a w PL-2 – Cree XHP35 HI.
Producent z Chińskiej Republiki Ludowej deklaruje spełnienie norm ROHS i CE, wymaganych do wprowadzenia produktów na rynek Unii Europejskiej. Podaje także, że latarka ma wytrzymać upuszczenie z wysokości jednego metra. Zweryfikowałem to, upuściłem z dwóch, a następnie rzuciłem nią – niezbyt mocno – o ścianę. Wytrzymała obydwa sprawdziany.
Na opakowaniu znajdziemy również symbol chmury deszczowej i oznakowanie IPX6. Ów enigmatyczny zapis określa klasę wodoszczelności urządzenia według standardu IEC 529, w ośmiostopniowej skali IPX. Jej szósty poziom oznacza, że latarka ma całkowite zabezpieczenie przed strumieniem wody płynącej z różnych kierunków z wydajnością do 100 litrów na minutę. W czasie długotrwałego zanurzenia, zanurzenia powyżej 1 m, a także działającego silnego ciśnienia istnieje możliwość przedostania się wody do środka opakowań tej klasy. Nieźle, chociaż mogło by być lepiej.
Latarki Olight rodziny Valkyrie dostarczane są w estetycznych opakowaniach. W środku znajduje się podobny zestaw: latarka, klucz imbusowy, trzpień blokujący i instrukcja obsługi
Dane techniczne
Diody Cree
Od kilkunastu lat liczba zastosowań dla diod elektroluminescencyjnych nieustannie wzrasta. Pojawiają się w coraz to nowych miejscach: od reflektorów samochodowych poprzez oświetlenie szafek kuchennych aż do latarek. Jest to związanie ze zwiększającą się z generacji na generację jasnością i wydajnością tych urządzeń. Nie bez znaczenia jest zmniejszenie kosztów produkcji kolejnych wersji diod.
Prym w tej dziedzinie wiedzie amerykańskie przedsiębiorstwo Cree założone 19 lat temu w Karolinie Północnej. Amerykanie działają na wszystkich kontynentach za wyjątkiem Antarktydy i to ich marki pojawiają się najczęściej w doniesieniach o kolejnych pobitych rekordach jasności. Granicę 1200 lumenów, czyli jasność latarki PL-2 Valkyrie, osiągnięto dopiero w 2012. Udało się to osiągnąć z diodą Cree XM-L2, która charakteryzowała się 1198 lumenami przy wydajności 116 lm/W.
Trzy lata później wprowadzono do produkcji diodę Cree XHP35 HI o znacznie lepszych parametrach. Choć maksymalna jasność wynosi 1483 lm, czyli nie ma tutaj olbrzymiego skoku, o tyle znacząco wzrosła wydajność do 139 lm/W, a jeszcze bardziej spadło maksymalne natężenie prądu z 3 A do 1,05 A. To co jednak interesuje użytkownika latarki PL-2 najbardziej, to zmniejszona z 2,5 K/W do 1,8 K/W rezystancja termiczna.
Mówiąc potocznie, oznacza to, że przy tej samej jasności dioda pobiera mniej prądu z baterii, a przede wszystkim mniej się rozgrzewa podczas pracy. A i tak grzeje się nielicho – soczewka jest wyczuwalnie ciepła już po kilku sekundach. Napis CAUTION HOT na obudowie zaczyna odzwierciedlać stan faktyczny już po 20-30 sekundach. Po minucie pracy włącza się wbudowany ogranicznik zmniejszający moc i jasność diody, aby uniknąć przegrzania i uszkodzenia urządzenia.
Mocowanie na szynę
W latarkach zastosowano dość ciekawy typ montażu na szynę z wymiennym trzpieniem blokującym. Dzięki temu można go dostosować zarówno do szyn standardu Picatinny/MIL-STD-1913 i NATO Accessory Rail (NAR), ale też fabrycznej Glocka. To świetna opcja – dzięki niej tę samą latarkę można zamontować do swojej wiernej siedemnastki, jak i do karabinka lub strzelby. Co istotne, latarkę z trzpieniem do Glocka można założyć na szynę Picatinny/NAR – chociaż będzie miała pewien luz, latarka ma luz, w drugą stronę jest to niemożliwe.
Zamiast często używanych w montażach latarek śrub mocujących, Olight zastosował w PL-2 i PL-Mini Valkyrie zacisk mimośrodowy. Rozwiązanie to ma swoje wady i zalety, ale o tym dalej.
Latarka była testowana nie tylko na broni krótkiej, ale także na karabinku do amunicji 5,56 mm x 45/.223 Remington
Porównanie latarek PL-Mini i PL-2 podwieszonych do podlufowej szyny pistoletu Glock 17 Gen 3
Zasilanie
Jedną z ważniejszych rzeczy, na jakie należy zwrócić uwagę przy wyborze źródła światła, jest zasilanie. Zmiennych jest dużo, należą do nich: koszt baterii lub akumulatorów, dostępność tychże w terenie działań, czy choćby czas pracy na jednym ogniwie.
W modelu PL-2 Valkyrie źródłem energii są dwie baterie (lub akumulatory) CR123, umieszczone obok siebie w korpusie latarki. Ich zaletą jest niski współczynnik utraty zmagazynowanej energii podczas przechowywania, wadą – stosunkowo wysoka cena. Za to zapewniają ponadgodzinną pracę diody LED o sporej jasności.
Z kolei latarka PL-Mini Valkyrie korzysta z wbudowanego akumulatora ładowanego przez złącze USB. Nie ma możliwości naładowania go w inny sposób, niż dołączoną do zestawu ładowarką. Odpada za to konieczność pamiętania o zapasowych bateriach i sprawdzania ich stanu – latarkę można doładować tuż przed wyjściem.
Latarka PL-Mini Valkyrie sprzedawana jest z przewodem USB (podczas ładowania przytrzymywanym w gnieździe magnesem), zaś większy model PL-2 jest kompletowany z dwoma bateriami CR123A
Użytkowanie
Latarki Olight testowaliśmy podpięte do pistoletów samopowtarzalnych Glock 17 do amunicji 9 mm x 19 i –dodatkowo – zamocowaliśmy je na karabinku zaliczanym ogólnie do platformy AR-15 zasilanym nabojem 5,56 mm x 45/.223 Remington. Strzelaliśmy zimowymi nocami na otwartej strzelnicy. Co ciekawe, ze względu na swoją masę PL-2 zauważalnie ogranicza podrzut broni krótkiej. Co za tym idzie – czas potrzebny na ponowne zgranie przyrządów. Wyniki strzelania dynamicznego po ciemku, po podpięciu latarki, okazały się nie gorsze od tych osiąganych przy świetle dziennym.
Podczas prób latarki podczepionej do pistoletu z Glocka oddano pół tysiąca strzałów. Soczewka wytrzymała to bezproblemowo, nie pojawiły się na niej żadne zabrudzenia od gazów wylotowych. W przypadku karabinka latarka była zamocowana na przednim odcinku szyny bocznej łoża, jeszcze bardziej oddalona od wylotu lufy. Tym bardziej nie stwierdziłem obecności zanieczyszczeń na soczewce. Strumień światła był cały czas równie jasny.
PL-Mini Valkyrie na dystansie 25 metrów oświetla cel zupełnie zadowalająco, ale naprawdę jasno robi się po włączeniu większego modelu. Przy użyciu PL-2 można liczyć nocą nawet źdźbła trawy. Spojrzenie bezpośrednio na diodę Cree XHP35 HI powoduje bez mała wypalenie oczu – zdecydowanie tego nie polecam. O ile doceniam jasność latarki PL-2, o tyle powiedziałbym, że jest to już pewna przesada, gdy mocujemy ją do pistoletu. To źródło światła jest zbyt mocne w stosunku do potrzeb przy strzelaniu na krótkie dystanse.
Oś strzelecka na dystansie 25 metrów oświetlona latarkami PL-Mini (po lewej) i PL-2 (po prawej)
Montaż i kabury
Chociaż latarka Olight nie jest przykręcana śrubami, trzyma się pewnie. Początkowo bałem się przypadkowego odpięcia, szczególnie podczas dynamicznego wyjmowania – by nie napisać wyrywania – pistoletu z kabury. Moje obawy okazały się jednak płonne. Płaski kształt i duży skok dźwigni powodują, że niezamierzone wypięcie jest bardzo mało prawdopodobne. Za to montaż i demontaż latarki na szynie jest szybki i wygodny. To nie bez znaczenia dla osób, które będą jej potrzebować jedynie sporadycznie – nie na codziennym patrolu, ale na przykład podczas okazjonalnego noszenia broni w warunkach nocnych.
Mankamentem PL-2 był brak pasującej kabury pistoletowej, trudnej do znalezienia nawet w przypadku mniejszej latarki PL-Mini Valkyrie. Jako główną przyczynę wskazałbym zacisk mimośrodowy. Przez swoją konstrukcję znacznie zwiększa przekrój latarki. W efekcie urządzenie nie mieści się w przestrzeni przeznaczonej przez projektantów kabur na oświetlenie. Rzecz jasna niemożliwością było sprawdzenie wszystkich kabur dostępnych na rynku, więc być może gdzieś istnieje pasująca. Jednak kupując latarkę Olight, należy się liczyć z koniecznością wyłożenia dodatkowej kwoty na kaburę robioną na zamówienie.
Odkręcenie dwóch śrub wystarcza do zmiany trzpienia blokującego dostosowującego montaż do szyny Picatinny/MIL-STD-1913 (oznaczonej 1913) lub szyny Glocka (oznaczonej GL)
Oświetlenie Olight PL-Mini Valkyrie dobrze komponuje się z Glockiem 19. Nie ma problemu z ergonomią, przyciskami można operować palcem spustowym lub kciukiem dłoni wspomagającej
Czas pracy i czujnik
Czas pracy z grubsza zgadza się z tym podanym przez producenta i wynosi 60-70 minut. Należy zwrócić uwagę, iż pojemność ogniw zmienia się w zależności od temperatury otoczenia. Sprawdzając latarki na strzelnicy, a nie w warunkach laboratoryjnych, nawet nie próbowałem określić tego parametru co do minuty.
Obydwie latarki mają wbudowany czujnik, który po mniej więcej 60 sekundach pracy zmniejsza jasność diody. W przypadku PL-Mini z 400 na 60, zaś w PL-2 z 1200 na 600 lumenów. Wszystko po to, aby ochronić diody przed przegrzaniem. Chociaż nie udało mi się znaleźć szczegółów technicznych, ewidentnie jest to czujnik temperaturowy. Funkcjonował bardzo sprawnie w temperaturze pokojowej, za to na strzelnicy, gdzie temperatura oscylowała wokół zera – a zatem latarki dużo szybciej oddawały nadmiar ciepła przez obudowę – nie uruchomił się nawet po 5 minutach. Ale natychmiast po powrocie do ogrzewanych pomieszczeń czujnik zadziałał zgodnie z opisem na stronie producenta.
Przełączniki
Obydwie latarki aktywowane i dezaktywowane są za pomocą dwustronnych przełączników. Oznacza to, że latarki obsługuje się równie wygodnie zarówno prawą, jak i lewą ręką. Przełączniki mają dwa tryby pracy – krótkie przyciśnięcie powoduje włączenie lub wyłączenie latarki. Z kolei przytrzymanie uruchamia latarkę, która gaśnie w chwili, gdy zdejmiemy palec z włącznika. Wtedy następuje jej automatyczne wyłączenie.
Wyjątkiem jest tryb stroboskopowy w modelu PL-2 Valkyrie, aby go uruchomić, należy wcisnąć obydwa przyciski jednocześnie. Nie jest to kłopotliwe w przypadku latarki zamontowanej na karabinku, ale w przypadku pistoletu wymaga zdjęcia palca z języka spustowego lub ręki wspomagającej z broni – a co za tym idzie: zmiany chwytu.
Latarka PL-2 Valkyrie – dobrze widoczne przyciski sterujące, montaż oraz ostrzeżenie o oddawanym cieple umieszczone na jej korpusie. Zastosowanie CR123 wpływa na znaczne wymiary tego modelu, szczególnie na szeroki przekrój poprzeczny
PL-Mini Valkyrie z góry i z dołu. W tym przypadku przyciski sterujące nie są wkomponowane w korpus, ale wyprowadzone po obu stronach
Po odpowiednim zamontowaniu latarki PL-2 na broni długiej, nie będzie problemów z jej obsługą. Choć to nie produkt przeznaczony dla takich konstrukcji, sprawdzi się w zastosowaniach cywilnych
Czy warto?
To pytanie wiąże się nierozerwalnie z kalkulacją koszt-efekt. A cena zaskakuje. PL-Mini Valkyrie kosztuje bowiem 299 złotych a większa i jaśniejsza PL-2 Valkyrie – 359 zł. To znacznie poniżej kwot do jakich przyzwyczaili nas producenci wiodących marek. Przeglądając oferty na rynku, trudno znaleźć latarkę, której koszt zakupu zamknie się poniżej 1500 złotych.
Latarki testowaliśmy w warunkach strzelnicowych i miejskich i nie mieliśmy do nich zastrzeżeń. Znajomi używający ich w warunkach poligonowych również nie narzekali, z wyjątkiem sarkania na niekompatybilność kabur. Nie poddaliśmy ich jednak długiemu wystawianiu na niekorzystne warunki atmosferyczne, co jest normą podczas działań wojskowych. A zatem, wahałbym się, gdybym miał zabrać modele Olight ze sobą na wojnę czy misję. Ale do zastosowań cywilnych, zwłaszcza w tej cenie obydwa modele polecam.
Dziękujemy militaria.pl za przekazanie latarek do testów.
Artykuł pierwotnie opublikowany w MILMAG nr 01/2018