Dwustutysięczne miasto położone nad rzeką Mleczną wymieniane jest w środowisku strzeleckim obok Oberndorfu, Herstal, Uherskiego Brodu czy Brescii. Po prostu, to jedno z tych magicznych miejsc, gdzie rodzi się nowa broń. Radom kojarzono wcześniej z jednym, państwowym producentem – Zakładami Mechanicznymi Łucznik, które upadły 14 listopada 2000. Na gruzach tego przedsiębiorstwa powstała znana Fabryka Broni Łucznik, ale też mało znana spółka Pioneer Arms Corp. (PAC), która w tym roku świętuje 15 lat działalności. Łucznik jest wytwórcą doskonale znanym, dziedziczącym tradycje przedwojennych zakładów, jak i powojennego kolosa. Fabryka Broni jest jednak skoncentrowana na rynku służb mundurowych i wojska. Choć od lat próbuje wejść na rynek cywilny z samopowtarzalnymi odmianami militarnych i policyjnych konstrukcji, to nadal jest to dla Łucznika nisza. Nisza, w której od wielu lat żyje i nieźle prosperuje inny producent broni z Radomia.
Kałasznikowy w Polsce
Dzisiaj w Polsce kupujący ma do dyspozycji karabinki Kałasznikowa pochodzące z trzech głównych źródeł. Pierwszym jest broń wojskowa, z usuniętym trybem ognia samoczynnego. Po ostatnich zmianach dyrektywy KE 91/477/EWG ma ona należeć do kategorii A7, niedostępnej dla cywili. Drugim źródłem są konstrukcje samopowtarzalne, ale powstałe na bazie części przeznaczonych do broni wojskowej, najczęściej z magazynowych zapasów wojskowych. Różnie tutaj bywa z jakością tych konstrukcji. Ostatnim jest fabrycznie nowy model, od podstaw projektowany na rynek cywilny.
To rozgraniczenie jednocześnie pokazuje, jakim potencjałem dysponuje producent, w tym ostatnim przypadku musi mieć odpowiedni park maszynowy, jak też zdolności wytwórcze. Przerobienie mechanizmu spustowego, usunięcie zaczepu do spustu samoczynnego i modyfikacja przełącznika rodzaju ognia jest nieporównywalnie prostsze. Wymaga zaangażowania znacznie mniejszych zasobów, niż wyprodukowanie komory zamkowej, lufy z komorą nabojową, komory gazowej, suwadła, obsady i pozostałych elementów.
Pioneer Arms Corp.
Pioneer Arms Corp. (PAC) od chwili stworzenia w 2002 w Polsce i w USA (bo tam mieści się bliźniacza spółka handlowa, założona zgodnie z amerykańskim prawem) koncentrował się na eksporcie. PAC wykorzystywał przy tym wykupione po upadłych Zakładach Mechanicznych maszyny i urządzenia, jak i duże zapasy części. Głównym odbiorcą mieli być cywilni strzelcy w Stanach Zjednoczonych, bowiem w taki rynek celował właściciel, który spędził w USA wiele lat.
W 2007 Pioneer Arms Corp. podjął decyzję o opracowaniu na amerykański rynek kurkowej dubeltówki do strzelań w formule zawodów strzelań kowbojskich CAS (Cowboy Action Shooting). To szalenie popularna w Stanach zabawa, w której zawodnicy rywalizują ze sobą w strojach i z bronią z epoki Dzikiego Zachodu. Prototypowa śrutowa strzelba horyzontalna z Radomia zadebiutowała na największych na świecie targach SHOT Show w Las Vegas w 2008. PAC produkował modele z lufami skróconymi długości 470 mm (18,5 cala) i pełnowymiarowymi 610 mm (24 cale).
Niemniej, oprócz sprzedaży części i strzelb, właścicieli PAC korciło też wytwarzanie innych konstrukcji strzeleckich. Zaczęło się od przeróbek na ogień pojedynczy kupowanych z Agencji Mienia Wojskowego pistoletów maszynowych wz. 43 PS do amunicji 7,62 mm x 25 i wz. 63 RAK zasilanych nabojem 9 mm x 18. Czekał na nie rynek amerykański rynek cywilny. Nie dość, że z dawnych pistoletów maszynowych wyeliminowano możliwość prowadzenia ognia seryjnego, to jeszcze dostosowano je do strzelania z zamkniętego zamka. Ze względu na krótką 250-mm lufę, konstrukcja nazwana PPS-43C miała składaną kolbę na stałe przyspawaną do grzbietu komory zamkowej, aby mogła być zatwierdzona przez biuro ds. alkoholu, tytoniu, broni palnej i materiałów wybuchowych (B) ATF(E) i sprzedawana w USA jako pistolet samopowtarzalny. To samo dotyczyło PM63-C i tutaj po przeróbkach opracowano konstrukcję strzelającą ogniem pojedynczym z zamkniętego zamka i z na stałe zablokowaną kolbą.
Na zdjęciach z wnętrza Pioneer Arms Corp. widać dziesiątki skompletowanych Hellpupów. Zdolności produkcyjne radomskiego zakładu robią wrażenie / Zdjęcie: PAC
PAC wykonuje własne odlewy precyzyjne m.in. komór gazowych, kurków, suwadeł, czy podstaw muszek, co znacznie zmniejsza koszt produkcji seryjnej broni / Zdjęcie: PAC
Jedna z odmian karabinka Pioneer Arms Corp. Sporter z 415-mm lufą i łożem, nakładką, chwytem i kolbą z czarnego tworzywa sztucznego / Zdjęcie: PAC
Wskrzeszenie AKM
Spółka Pioneer Arms Corp. stopniowo rozbudowywała potencjał wytwórczy i zatrudniała w Radomiu coraz więcej osób. A potrzeba wytwarzania własnej broni wzrastała proporcjonalnie do wyczerpywania się zapasów części pozostałych po Zakładach Mechanicznych oraz zasobów starych konstrukcji, które można było odkupić od Agencji Mienia Wojskowego. Najprostsze stało się wykorzystanie planów, przyrządów, maszyn i pozostałego wyposażenia po państwowym molochu. Co w praktyce sprowadziło się do odtworzenia w roku 2012 produkcji karabinka AKM, czyli zmodernizowanej i uproszczonej technologicznie wersji AK (albo jak kto woli AK-47, bo trudno dzisiaj uciec przed tą popkulturową nazwą).
Od tego czasu broń PAC produkowana jest w dwóch podstawowych odmianach i w kilku wersjach ukompletowania. Karabinki wytwarzane są na rynek wojskowy w wersji samoczynno- samopowtarzalnej, jak i cywilnej w odmianie samopowtarzalnej. W wersji dla zwykłych śmiertelników, którzy nie mają prawa posiadać broni z opcją ognia ciągłego, noszą nazwy Sporter i Hellpup.
To co ważne – karabinki od podstaw powstają w Radomiu. Dotyczy to nie tylko relatywnie prostych w wytwarzaniu komór zamkowych wyginanych z tłoczonych arkuszy blachy stalowej. Najważniejsze są lufy, a te są także produkowane w budynkach na ulicy Przemysłowej 3 w Radomiu. Tyle tylko, że nie powstają jak w Fabryce Broni metodą kucia na zimno, ale są wiercone i bruzdowane metodą przeciągania. PAC ma też własną odlewnię do odlewów precyzyjnych, dzięki której powstają kolanka gazowe, dosyć newralgiczny element kałasznikowa, jak też kurki czy suwadła. W zakładach wytwarzane są też części do powstających w Radomiu już od podstaw PPS-43C i PM-63C.
Podstawowy model kałasznikowa Pioneer Arms Corp. to kopia AKM z kolbą stałą lub składaną, bazująca na oryginalnej dokumentacji technicznej pozyskanej z Zakładów Mechanicznych, a zatem zgodny wymiarowo z standardowym modelem wojskowym. Karabinek może być kompletowany z łożem i nakładką na rurę gazową drewnianą lub polimerową – czarną bądź brązową. Chwyt pistoletowy jest wykonywany z czarnego lub brązowego tworzywa sztucznego. Stała kolba może być drewniana lub z czarnego plastiku. Kolba składana jest dostępna w dwóch opcjach. Pierwsza, dostarczana z karabinkami z nieco odmienną tylną częścią komory zamkowej, jest rodem z AKMS i zamyka się w dół, ruchoma stopka zaś składa na łoże. Drugi wariant jest mocowany na tej samej komorze, co wersja ze stałą kolbą. To kopia rozwiązania znanego z 5,45-mm karabinka automatycznego wz. 88 Tantal, czyli wygięta kolba prętowa, zwana popularnie pogrzebaczem. Składa się ją na prawą stronę komory zamkowej, stopka zachodzi na górną część kadłuba magazynka.
Na eksport
Trzeba przyznać, że dostawy broni na rynek wojskowy objęte są ścisłą tajemnicą wytwórcy. Wiadomo jednak, że broń produkowana w Radomiu – jak to miało miejsce od dekad – trafia także w ręce odbiorców instytucjonalnych. Pioneer Arms Corp. oferuje na ten rynek odmiany samoczynno-samopowtarzalne, które obok strzelania ogniem pojedynczym dostosowane są także do prowadzenia ognia ciągłego. Dotyczy to również subkarabinków Hellpup. Zatrudniające ponad sto osób zakłady od kilku lat pracują w systemie 2-3-zmianowym, aby sprostać zamówieniom.
Przez wiele lat Pioneer Arms Corp. współpracowało z bardzo znanym amerykańskim importerem oraz dystrybutorem broni strzeleckiej Inter Ordnace Inc. (I.O. Inc.). Do niedawna był to główny kanał dystrybucji zarówno wcześniej sprzedawanych konstrukcji, jak i produkowanych w Radomiu od 2013 Sporterów i Hellpupów na rynek amerykański. Obecnie sprzedaż w USA prowadzi spółka-córka PAC. Głównym dystrybutorem broni Pioneer Arms Co. na Afrykę, Amerykę Południową, Europę (w tym Polskę) i Kanadę jest przedsiębiorstwo PA‑KO z siedzibą w Witaszyczkach.
Broń PAC dostarczana jest do Ameryki w różnych odmianach, także dostosowanych do wymiany części na produkowane w Stanach, aby sprostać narzuconym przepisom. Hellpup jest bardzo popularny głównie w wersji pozbawionej kolby, sprzedawanej jako pistolet samopowtarzalny (amerykański system prawnego nazewnictwa broni nie przejmuje się, jak można zauważyć technicznymi detalami konstrukcji, ani amunicją, która ją zasila). Wynika to z niskiej ceny i dużej dostępności radomskiej konstrukcji. W niektórych stanach, jak na przykład Georgii, jest traktowany jako pistolet i można go przewozić załadowanego w samochodzie. PAC nie informuje publicznie, ile samopowtarzalnych karabinków z Radomia trafia za ocean, ale może to być nawet 9-12 tys. rocznie. Dokładając do tego produkcję wojskową, można oceniać roczne zdolności wytwórcze zakładu na poziomie dwu, a może nawet trzykrotnie wyższym. A to już budzi duży respekt.
W 2013 pozbawiony kolby Hellpup trafił na okładkę magazynu Guns 2013 Buyer’s Guide. To spore wyróżnienie dla konstrukcji z Radomia
Większość karabinków Hellpup sprzedawana jest na amerykańskim rynku w odmianie pozbawionej olby, traktowanej tam jako pistolety samopowtarzalne do amunicji 7,62 mm x 39/ Zdjęcie: PAC
...i do Polski
Od 2013 na polski rynek trafiały niewielkie liczby zarówno samopowtarzalnych pistoletów maszynowych PPS-43 i PM-63 (w odmianie z składaną kolbą i strzelające z otwartego zamka, bo są dopuszczone przez polskie prawo), jak też karabinków Sporter i Hellpup. Dopiero od tego roku polscy strzelcy będą mieli szanse bez problemów kupować te dwa ostatnie modele. W kraju centralnym dystrybutorem broni Pioneer Arms Corp. jest spółka PA-KO, która oferuje te konstrukcje pod markami sprzetmilitarny.pl i AK from Radom.
Magazyn MILMAG dowiedział się też, że radomski producent planuje również wprowadzić do swojej oferty nowe konstrukcje, tak bazujące na karabinku AKM, jak i całkowicie odmienne. Będą trafiały nie tylko za granicę, ale też do polskich strzelców. Trzeba przyznać, że nowelizacja ustawy o broni i amunicji z 2011, która doprowadziła do zlikwidowania uznaniowości w wydawaniu pozwoleń na broń do celów sportowych, jak też wprowadziła na szeroką skalę pozwolenia kolekcjonerskie przynosi po blisko połowie dekady pozytywne skutki.
400 słów o AK
Z kronikarskiego obowiązku należy przypomnieć , że karabinek Kałasznikowa (AK, Awtomat Kałasznikowa) powstawał od 1946, do produkcji wszedł w 1948, zaś do uzbrojenia trafił w rok później. Wbrew legendzie nie była to konstrukcja stworzona przez genialnego sierżanta-samouka Michaiła T. Kałasznikowa, ale efekt zespołowej pracy radzieckich wojskowych i projektantów. Dzisiaj można już prześledzić wszystkie konstrukcje opracowane przez Kałasznikowa i dociec źródeł inspiracji. A te leżą w USA, a nie w kopiowaniu Sturmgewehra 44, w co wielu nadal wierzy Można też dostrzec gwałtowny skok, jaki miał miejsce podczas kolejnych etapów trzeciego konkursu na broń, rozpoczętego w ZSRR w 1945. Ba, do docelowej konstrukcji wprowadzono nawet rozwiązania z odrzuconych modeli konkurentów. Nikogo to zresztą nie dziwiło, bo wojskowym z doświadczeniem wojennym zależało na opracowaniu jak najlepszej broni indywidualnej, a nie na ambicjach twórców. Warto mieć tego świadomość.
I choć to Kałasznikow opracował bazę, to jednak ostateczna broń, jest daleko odległa od AK-1 z 1946. Jest kolektywnym dziełem, w tym wymuszających zmiany członków komisji wojskowej. Choć Kałasznikowa słusznie stawia się na postumencie, to jednak warto pamiętać, że jego własny karabinek po prostu odrzucono. Dopiero po modyfikacjach, podpowiedziach i zmianach stał się ikoniczną konstrukcją, znaną z tysięcy obrazów i opowieści.
Przyjęty do uzbrojenia AK z 1949 miał wytrzymałą, frezowaną komorę zamkową. W 1956 broń uproszczono, zmniejszono koszt jej wytwarzania przez opracowanie tłoczonej komory zamkowej, jak też wprowadzono liczne technologiczne poprawki. Najważniejsze to uproszczony sposób mocowania lufy w obsadzie, łoże z oporami dla palców, usztywniona pokrywa komory zamkowej, suwadło o zmniejszonej masie, inna komora i rura gazowa, jak też mechanizm powrotny. Do uzbrojenia zmodernizowany AKM trafił w 1959. Broń nadal jest produkowana.
Od tego czasu karabinek szturmem zdobył świat, trafił do uzbrojenia ponad 50 sił zbrojnych, przedstawiano go na godłach, flagach, znaczkach pocztowych, występował w ogromnej liczbie filmów, stał się chyba najbardziej rozpoznawalną konstrukcją strzelecką od czasu rewolweru Colta. Jest to jedna z długowiecznych konstrukcji, jak karabin maszynowy M2, która nadal jest produkowana i to w wielu państwach na świecie. Bywała też na dziesiątki sposobów modyfikowana, dostosowywana do innej amunicji, jak też przerabiana. Do nowoczesnych klonów AK należy polski Beryl i izraelski Galil ACE. Kałasznikowy produkowane są już nie tylko w ponurych kombinatach socjalistycznych państw, ale wytwarza się je na większości kontynentów, nie wyłączając Afryki, Ameryki Południowej i Azji. Karabinkowi AK udało się to, co nie wyszło Armii Czerwonej – podbił Amerykę. Należy, obok AR-15 i austriackiego pistoletu Glock, do trójcy najbardziej rozpoznawalnych konstrukcji strzeleckich na świecie.
Mały piekielnik
Do redakcyjnych testów trafił samopowtarzalny karabinek PAC Hellpup do naboju 7,62 mm x 39. Dystrybutor ma w swojej ofercie dwa warianty – z kolbą a’la Tantal i z stałą kolbą z tworzywa sztucznego. Dodatkowo wprowadza trzy kompletacje: POLI0008 z łożem, nakładką na rurę gazową i chwytem pistoletowym z czarnego polimeru, POLI0009 z tymi elementami z brązowego tworzywa sztucznego oraz POLI0010 z drewnianym łożem i nakładką oraz chwytem z plastiku w kolorze brązowym.
Co oznacza po angielsku Hellpup? Na dobrą sprawę nic, etymologicznie połączenie słów hell – piekło i pup (skrót od puppy), czyli szczeniak. Można – jak niektórzy twórcy gier wideo – wymyślić sobie dowolnego małego potwora lub kombinować z określeniami piekielny ogarek, diabelski piesek, albo infernalny pomiocik. Mnie chyba najbardziej pasuje nazwa mały piekielnik. Licentia poetica.
Do chętnych rąk testerów z MILMAG trafił model z czarnym chwytem, łożem i nakładką oraz kolbąpogrzebaczem. Na pierwszy rzut oka od AKM odróżnia go skrócona lufa i odmienne kolanko gazowe połączone z podstawą muszki. Dociekliwi domyślą się, że musi też mieć odmienne suwadło. Skądinąd to dobry pomysł na europejski rynek cywilny, bo jest ono niewymienne z zespołem ruchomym odmiany samoczynno- samopowtarzalnej. To oznacza, że nie można do samopowtarzalnego Hellpupa użyć dłuższego suwadła wersji wojskowej.
Testowany model był bronią fabrycznie nową. Przed opuszczeniem zakładów Pioneer Arms Corp. oddano z niego 20 strzałów na sucho, jak też wystrzelono kilka sztuk bojowej amunicji, co miało sprawdzić działanie złożonego egzemplarza.
Z pewnością karabinek robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Części są dobrze spasowane, brak luzów na kolbie czy przyrządach celowniczych. Wykończenie w kolorze czarnym jest estetyczne i wydaje się być normalne użytkowanie. Trzeba dodać, że nie nikt po nim nie skakał, ani nie jeździł pickupem wyładowanym gruzem po remoncie altany. Nikt się też z bronią nie tarzał po ziemi, ani nawet bujnej trawie. To ostatnie trochę też dlatego, że testujący bali się reakcji innych strzelców na komercyjnych strzelnicach, nie zaś z braku ochoty. Spodnie czy kurtkę zawsze można wyprać, a pukanie w czoło i spoglądanie z politowaniem potrafi zaboleć. I zabiera sporo punktów prestiżu. No, ale skoro jakieś Hellpupy trafiły do tej czy innej armii, to można głęboko wierzyć, że przetrwałby takie traktowanie.
Karabinek ma zamkniętą osłonę muszki z górnym otworem do regulacji, na wzór chińskich klonów AK. Sama jej obsada jest standardowa, tutaj nie ma niespodzianek. Użytkownicy kałasznikowów z osłoną w postaci półkola otwartego od góry mogą być nieco zaskoczeni tym rozwiązaniem. Trzeba się przez chwilę przyzwyczajać do obrazu podczas celowania.
Broń wyróżnia komora zamkowa z oznaczeniami kierowanymi typowo na rynek eksportowy, czyli S-F (Safe – Zabezpieczony, Fire – Odbezpieczony). Ten, kto się przyzwyczaił do polskich liter Z-C-P/Z-P (Zabezpieczony, Ciągły, Pojedynczy) lub Z-O (Zabezpieczony- Odbezpieczony), umieszczonych po prawej stronie i widocznymi przed skrzydełkiem bezpiecznika, może być zaskoczony, że dźwignia je zasłania. Po lewej stronie komory zamkowej nabite też zostały w trzech rzędach oznaczenia: HELLPUP 7.62×39, PIONEER ARMS CORP i RADOM, POLAND. Nad nimi na obsadzie lufy i podstawie muszki umieszczono 10-znakowy numer seryjny, zaczynający się od liter PAC, stanowiących skrót nazwy producenta. W przypadku broni eksportowanej do Stanów były tam nabijane oznaczenia dystrybutora, czyli I.O. INC w pierwszym rzędzie i MONROE, NC w drugim.
Suwadło i przewód gazowy są wykończone w technologii azotowania, która powoduje wytworzenie wierzchniej warstwy, zwiększającą twardość, odporność zmęczeniową i odporność na korozję. Podstawa celownika i komora gazowa to odlew precyzyjny i jak reszta elementów zostały azotowane na czarno. W testowanym karabinku łoże, nakładka na rurę gazową i chwyt pistoletowy zostały wykonane metodą wtrysku z czarnego polimeru. Producent nie zleca tego żadnemu podwykonawcy, ale korzysta z własnych form. Wszystko jest jakościowo bez zarzutu.
Zgodnie z danymi producenta i dystrybutora Hellpup bez amunicji waży 2870 g, z podpiętym 30-nabojowym magazynkiem 3350 g. Masa pustego Sportera to 3400 g, zaś załadowanego 3890 g. Ponieważ lubimy sprawdzać takie dane, więc wrzuciliśmy broń na wagę. Wyniki okazały się odmienne. Hellpup całkowicie pozbawiony kolby ma masę 2646 g (3136 g załadowany), z kolbą od Tantala 3122 g (3602 g), ze stałą kolbą polimerową 2910 g (3390 g), a z obsadą i kolbą teleskopową TDI Arms TRX 3286 g (3766 g). Z kolbą złożoną Hellpup mierzy 594 mm, z rozłożoną 788 mm, w przypadku odmiany z polimerową kolbą stałą długość całkowita broni to 794 mm.
Przekazany do testów karabinek Hellpup w kompletacji oznaczonej przez producenta POLI0008, z prętową kolbą będącą kopią rozwiązania z Tantala
Dobrze widoczne urządzenie wylotowe oraz komorę gazową połączoną z podstawą muszki karabinka Hellpup. Ta ostatnia ma zamkniętą osłonę, na wzór chińskich kałasznikowów
Krótka lufa
Hellpup ma lufę skróconą o 117 mm względem oryginalnego AK, czyli 298 mm w porównaniu z 415 mm. Otwarte jest pytanie, czy to dużo czy mało? W porównaniu z pełnowymiarowym AKM zmienia się nieco środek ciężkości broni, wydaje się, że łatwiej bronią manipulować. Oczywiście w grę wchodzi jeszcze jeden czynnik – zmniejszenie długości broni wpływa też na spadek masy.
Ułatwione manewrowanie to przydatna rzecz, szczególnie podczas strzelania w ciasnych pomieszczeniach lub na torach do strzelania dynamicznego, o ile znajdzie się ktoś, kto będzie je uprawiał z modelem do tej amunicji. Po złożeniu prętowej kolby karabinek ma długość zaledwie 594 mm. A to już wartość porównywalna z niektórymi pistoletami maszynowymi.
Najbliższym odpowiednikiem Hellpupa jest jednak karabinek samopowtarzalny Arsenał SAR-M2F i SAR-M11F/M12F. Pomimo różnych nazw chodzi o identyczną broń, wyposażoną jednak w odmienną składaną kolbę. W SAR‑M2F zamocowano zamykany w dół model z AKMS, w SAR-11F wykonaną z czarnego polimeru kopię rozwiązania z rosyjskich AK serii 100, a w SAR-12F trójkątny model prętowy, wyraźnie nawiązujący do izraelskiego Galila.
Źródło inspiracji jest tutaj wyraźnie widoczne, gdy przyjrzeć się podstawie muszki połączonej z kolankiem gazowym. Tyle tylko, że konstrukcja z ojczyzny cyrylicy i jogurtów, ma lufę długości 320 mm i frezowaną komorę zamkową, zaś jej rywal z kraju bigosu i żubrówki lufę o 22 mm krótszą i komorę tłoczoną.
Można też zestawiać Hellpupa – jeżeli komuś nie pasuje powyższe porównanie – z klonami AKSU-74 do naboju 7,62 mm x 39. W praktyce na polskim rynku to serbski karabinek Zastava M92 z 254-mm lufą i bułgarskie Arsenał SAR-M4S/M4SF, SAR-M14S/ M14SF i SAR-SF (ponownie różnią się jedynie zastosowanymi kolbami) z 215-mm lufami. Nad nimi radomska broń ma przewagę długości rzędu 34 mm w pierwszym przypadku i 83 mm w drugim.
Lufa Hellpupa zakończona jest urządzeniem wylotowym, osadzonym na lewostronnym gwincie 14×1 mm. Przypomina ono walec z nałożonymi dwoma pierścieniami i stożkowym wylotem, na którego całym zewnętrznym obwodzie jest wytoczone podcięcie. Nie przypomina to żadnego znanego modelu, jest przekształceniem modelu stosowanego w AKSU-74, czy polskim subkarabinku wz. 89 Onyks. Nie jest to odpowiednik bułgarskiego moderatora z SAR-M2F/M11/M12F. Być może taki kształt miał zmniejszać podrzut i odrzut, jak też powodować lepsze dopalanie się resztek materiału miotającego, jednak jest to nieodczuwalne. Sam zresztą stożek wylotowy, który w oryginalnym AKSU-74 był bardzo szeroki w Hellpupie jest zdecydowanie zbyt wąski, aby dobrze pełnił swoją rolę. Ze względu na krótką lufę dosyć często przy strzelaniu o zmierzchu można było dostrzec u wylotu dużą kulę ognia. Ale też bez przesady, w normalnym oświetleniu zjawisko to nie przeszkadzało w strzelaniu.
Wnętrze komory zamkowej i lufa przed pierwszymi strzałami. Żywotność karabinka przy ogniu w reżimie wojskowym to 15 tys. strzałów. Cywil praktycznie nie ma szans zajechać broni
Dobrze widoczna część wlotowa 298-mm lufy karabinka Hellpup. Jest ona gwintowana metodą przeciągania
Krótka kolba
Hellpup trafił do testów wyposażony w prętową kolbą rodem z Tantala. Na pierwszy i drugi rzut oka nawet dosyć fajnie to wygląda i świetnie skraca długość całkowitą karabinka. Pogrzebacz jest tak uformowany, nawet po złożeniu na prawą stronę, nadal można wygodnie chwycić za występ suwadła i przeładować broń. Jest dobrze spasowana, nie chwieje się ani w pozycji złożonej ani rozłożonej. W teorii zapewnia dobre podparcie podczas strzelania. Brzmi dobrze?
Kłopot w tym, że od strony użytkowej kolba jest koszmarnie niewygodna. Zbyt krótka, koszmarnie ukształtowana, nie ma do czego przyłożyć policzka, a na dodatek stopka została stworzona przez kogoś, kto słyszał o słowie ergonomia, ale odrzucił go jako burżuazyjny wynalazek.
W porównaniu ze swoimi przodkami urodzonymi w latach 1960., a zatem mającymi te dwadzieścia kilka lat, kiedy Tantal powstawał, współczesny homo polonus wyrósł na bananach tańszych od jabłek, codziennych dawkach jogurtu, parówek, schabowego i czipsów. Jest zatem zdecydowanie wyższy i bardziej masywny, sięgając grubo ponad metr osiemdziesiąt. I jako taki ma problem ze złożeniem z karabinkiem zaopatrzonym w tak krótki i wykrzywiony kawałek pręta. Do dołka strzeleckiego brakuje kilku dobrych centymetrów, czego nie rekompensuje nawet założenie kamizelki balistycznej wypełnionej grubymi, ceramicznymi płytami ESAPI. Jest niewygodnie i już.
Są duzi i mali, dlatego z obowiązku sprawdziłem też, jak kolba pasuje niskim wzrostem lub krótkoramiennym. Do testów wykorzystano też mikrych przedstawicieli naszego dumnego narodu. Okazało się jednak, że strzelcy sięgający z trudem metra siedemdziesięciu też narzekają, Najwyraźniej pogrzebacz nie pasuje nikomu i to niezależnie od wzrostu użytkownika.
Litościwy dystrybutor rozumiał problem i dlatego do zestawu dołożył też nieco dłuższą stałą kolbę z tworzywa sztucznego na wymianę. Co więcej, dodał też obsadę do zamocowania kolby wysuwanej, rodem z amerykańskiego M4 (w tym przypadku TDI Arms TRX). Po krótkim zapoznaniu się z pogrzebaczem wszyscy testujący zgodnie poprosili o zamocowanie innego modelu. O tym, że pręt z Tantala istniał i nawet go testowałem – wstyd się przyznać – przypominały dopiero zdjęcia. cześniej wyparłem ów kształt z pamięci, co dobrze pokazuje poziom sympatii, jakim wszyscy do niego pałali.
Wymiana kolby, nawet w warunkach polowych, zajmuje około dwóch minut. Na zdjęciu robię to na strzelnicy, przy użyciu jedynie multitoola. Każdy sobie poradzi
Hellpup z wymienioną kolbą na stałą polimerową. Broń dzięki temu staje się zdecydowanie bardziej składna
Tylna część komory zamkowej testowanej broni z obsadą kolby do Tantala
Hellpup częściowo rozłożony, dobrze widoczne dwie kolby do broni – standardowa prętowa i dodatkowa pełna, wykonana z tworzywa sztucznego.
Mały rusznikarz
Co ważne dla domorosłych modyfikatorów, wymiana kolby wymaga jedynie demontażu pokrywy komory zamkowej, co jest czynnością tak banalną, że porównywalną jedynie z iązaniem butów. Następnie należy ze środka wyciągnąć urządzenie powrotne, co również nie wymaga przyśpieszonego kursu rusznikarskiego. A później… tak, trzeba wykazać się posiadaniem śrubokręta i siłą fizyczną pozwalającą na odkręceniem dwóch śrub. To wszystko. Cała ta operacja trwa około dwóch minut (doliczając do tego szukanie po szufladach wkrętaka) i nie wywoła zadyszki nawet u najbardziej anorektycznych strzelców. Zakładając, że ktoś jest zdolny podnieść i przytrzymać w ramionach Hellpupa, jak też dzielnie znieść odrzut naboju 7,62 mm x 39, z pewnością będzie też w stanie wymienić w nim kolbę.
Podobnie prosto wygląda wymiana urządzenia wylotowego. Hellpup wyposażony jest w lewoskrętny gwint 14×1 mm, podobnie jak większość karabinków rodziny AK. Niemniej, tutaj wymagana jest większa siła fizyczna, a przynajmniej za pierwszym razem. Przyznaję, że nieco się namęczyłem, aby odkręcić urządzenie. Przez gwint przedostaje jest nieco gazów wylotowych, a zatem pojawia się na nim warstwa nagaru i rdzy. Dlatego też polecam na początku eksploatacji odkręcić urządzenie wylotowe i zabezpieczyć go jakimś środkiem chemicznym, aby uniknąć tego problemu w przyszłości.
Karabinek częściowo rozłożony z zamocowaną kolbą wysuwaną. Ta będzie odpowiednia nawet dla osobników o bardzo długich ramionach
Na strzelnicy
W większości broń była testowana na strzelnicy z osią o długości 100 metrów. Pierwsza seria rozczarowała – z pięciu strzałów żaden nie trafił w tarczę. Aż tak kiepskim strzelcem nie byłem, okazało się, że trzeba było wyregulować muszkę w pionie. W pierwotnym ustawieniu pocisk trafiał 1,2 m powyżej punktu celowania. W osi poziomej nie była wymagana żadna regulacja przyrządów celowniczych. Nie wiem na ile problem dotyczył tylko mojego Hellpupa, czy obejmuje także inne karabinki tego typu.
Wpinanie i wypinanie dostarczonych przez sprzetmilitarny.pl magazynków polimerowych, 30-nabojowych magazynków odbywa się bezproblemowo. To samo dotyczy standardowych, metalowych tłoczonych magazynków od AK/AKM, jak też całej gamy nowych modeli z tworzywa sztucznego – FAB Defense, czy US Palm. Z podawaniem amunicji również nie było żadnych kłopotów.
Co się tyczy składu, to już opisywałem problemy jakie miałem z pogrzebaczem z Tantala. Polecam zakup modelu z kolbą z tworzywa sztucznego lub jak najszybsze zastąpienie nieszczęsnego pręta z socjalistycznym rodowodem jakimś kapitalistycznym wynalazkiem. Znacząco podnosi to komfort użytkowania karabinka. Ostatecznie na Hellpupie wylądowała jako standardowa kolba TDI Arms TRX (w sklepie sprzetmilitarny.pl do nabycie za 290 zł), zamocowana do komory zamkowej z użyciem ukraińskiego stalowego adaptera-obsady ME (290 zł). Do tego rozwiązania nie mam żadnych zastrzeżeń.
Odrzut, jak to przy naboju 7,62 mm x 39 bywa jest spory. Hellpup ze standardowym urządzeniem wylotowym podrywa przy strzale do góry, choć nie jest to odczuwalne bardziej, niż w innych odmianach AK i AKM. Najlepiej oczywiście kontroluje się ciężkie modele z frezowanymi komorami, ale kosztem ich zdecydowanie większej masy.
AKGN i Hellpup podczas testu skupienia na strzelnicy ze stumetrową osią. Tutaj zastosowałem dobrej jakości polską amunicję sprzed kilku dekad
Łącznie z testowanego karabinka oddano 750 strzałów, co dla tej konstrukcji jest 0,05% żywotności. Przez ten czas z winy amunicji zdarzyły się dwa zacięcia i jedna poważniejsza awaria
Porównanie celności karabinków AKGN i Hellpup w seriach 5-strzałowych. Mimo krótszej lufy ten ostatni poradził sobie lepiej, do czego przyczynia się też lepsza praca mechanizmu spustowego
Wytrzymałość
Plagą trapiącą broń systemu Kałasznikowa jest korozja, szczególnie dotycząca takich elementów, jak rura gazowa. Rdzawy nalot potrafi się pojawić już po kilku- -kilkunastu godzinach strzelania, a po dobie z szafy pancernej niemalże słychać już odgłos chrupania. Aby sprawdzić czy Hellpup wpisze się w tą niechlubną tradycję, do strzelania użyłem najgorszej amunicji, jaką byłem w stanie znaleźć. To naboje z demobilu, potwornie zaśniedziałe i niedokładnie oczyszczone.
Nawet nie próbowałem dochodzić, z jakiego materiału wykonano pocisk i jego płaszcz, to samo dotyczy jego masy. Za to osad wyglądał wyjątkowo malowniczo. I agresywnie. Następnie, kontynuując próbę broni, nie zadałem sobie trudu jej wyczyszczenia przez miesiąc. Jak hodować brud, to hodować, nie ma zmiłuj się. Po tym czasie, mimo imponującej, jak na taką liczbę strzałów ilości nagaru w lufie i na pozostałych elementach karabinka, zauważyłem bardzo nikłe ogniska korozji. Dla porównania, zestawiony z Hellpupem AKGN z frezowaną komorą taką ilość rudej miał już następnego dnia po wystrzeleniu 30 nabojów.
Azotowanie, przynajmniej w czasie testowania broni, sprawdziło się bardzo dobrze. Spodziewałem się, że lufa będzie po próbach czarna, jakby sam diabeł się przez nią próbował przeczołgać, ale okazał się być zdecydowanie czystsza, niż oczekiwałem.
Porównanie
Dobrze jest mieć kryterium porównawcze, dlatego zdecydowałem się zestawić skróconego AKM z innym samopowtarzalnym kałasznikowem z mojej kolekcji. Trafiło na zbudowany na bazie karabinka-granatnika wz. 1960 model nazwany jako AKGN z frezowaną komorą zamkową. Kupiłem go specjalnie z myślą o wytrzymałości i tym, że przetrwa przez dekady, jednak po oddaniu kilku- kilkunastu strzałów dla porównania obu konstrukcji, okazało się, że moja miłość do pancernego modelu z głębokich otchłani peerelu znacznie osłabła. To dwa zupełnie różne klony AK.
Pierwszą, odczuwalną od razu różnicą jest całkowicie odmienna kultura pracy mechanizmów. W Hellpupie wszystko działa znacznie lepiej i płynniej. Oczywiście, nie jest to poziom, do którego może być przyzwyczajony strzelec korzystający z AR-15 produkowanych przez Daniel Defense lub POF-USA, ale różnica między AKGN, a Hellpupem jest zauważalna od razu.
Co ciekawe, zrozumiałem też dlaczego między AK, a AKM wymieniono chwyt pistoletowy. W tym drugim modelu jest znacznie bardziej wygodny, ba można nawet użyć słowa ergonomiczny. W przypadku łoża nie ma takich różnic. Dołożenie w zmodernizowanym kałasznikowie bocznych oporów pod dłoń niczego nie zmienia. Tak samo wygodnie trzyma się oba modele za magazy nek.
Spust w Hellpupie pracuje bardzo lekko i przyjemnie, zdecydowanie lepiej, niż w AKGN. Aczkolwiek dwa razy wystąpiła sytuacja, w której przy prowadzeniu szybkiego ognia nie zresetował się język spustowy. Zatrzymał się tuż przed pozycją spoczynkową i kolejne ściągnięcie spustu nie uruchomiło mechanizmu. Konieczne było odpuszczenie palca i dopiero wtedy następował reset i mechanizm dalej działał poprawnie. Trudno określić przyczynę – sam mechanizm jest i pozostawał sprawny. Być może powodem było zabrudzenie broni, jak pisałem wcześniej, podczas testów celowo nie czyściłem karabinka.
Zastosowanie krótszej lufy oznacza w większości konstrukcji strzeleckich również krótszą linię celowania. Nie inaczej jest w tym przypadku. Czy jest to wada? Na dystansie do 100 m, czyli maksymalnym na jakim testowałem karabinek, nie zauważyłem różnicy w porównaniu do AK z 415-mm lufą. Ba, Hellpup w kategorii skupienia wygrał z moim AKGN. Lufa strzela, ale kolba trafia?
Porównanie gabarytów karabinków AKGN (na bazie kbkg wz. 60), AKMS i Hellpup. Lufa tego ostatniego jest o 117 mm krótsza od standardowej 415-mm
Wnętrza komór zamkowych (od góry): Hellpup, AKGN i AKMS. Komercyjny karabinek jest najbardziej uproszczony, ale też od podstaw powstawał na rynek cywilny
Suwadło Hellpupa (na dole) jest nieznacznie krótsze od typowego z AK i AKM, o długość pręta tłoka. Pozostałe wymiary i zamki pozostają te same. Suwadło i zamek są w Hellpupie azotowane
Najbliższy model kałasznikowa, który można zestawić pod względem wymiarów i ceny z radomskim Hellpupem to bułgarski Arsenał SAR-M2F z nieco dłuższą 320-mm lufą / Zdjęcie: Bartosz Szymonik
Zacięcia i awarie
Podczas testów miały miejsce dwa zacięcia – obydwa z winy amunicji. Mimo zbicia spłonki nie doszło do wystrzelenia pocisku. Niemniej trzeba przyznać, że naboje były naprawdę najgorszego sortu. Najpoważniejszą awarią było jednak coś innego – utknięcie pocisku w lufie. Winna była ponownie amunicja, wyprodukowana w latach 1960. w zakładach, który zniknął z powierzchni tej planety ponad 20 lat temu. Stary i brudny nabój nie zadziałał jak należy, odpaliła jedynie spłonka, nie nastąpiła inicjacja ładunku miotającego. W związku z tym pocisk utknął w przewodzie lufy, o kilkanaście milimetrów od komory nabojowej.
Może być to sytuacja bardzo, bardzo groźna, gdy strzelec nie zauważy, że lufa jest zatkana i odda kolejny strzał. Ciśnienie wewnętrzne może nawet rozsadzić lufę lub spowodować jej spęcznienie. Zdarza się również – szczególnie w kiepskiej jakości klonach AR-15, gdzie ciśnienia są wyższe, a materiały mniej wytrzymałe od stali – że ranny zostanie również użytkownik.
W tym przypadku na szczęście, nie oddałem kolejnego strzału. Aż tak bardzo nie chciałem sprawdzać jakości wykonania broni. Po powrocie ze strzelnicy bez problemu udało mi się wybić zakleszczony pocisk, a inspekcja wypadła pomyślnie – broń nadawała się do dalszej eksploatacji, celność nie uległa pogorszeniu.
Przy okazji, warto dodać, że producent nie zaleca użytkowania w Hellpupach taniej, chińskiej amunicji 7,62 mm x 39, która ostatnio w dużej liczbie pojawiła się w Polsce. Wynika to po części z jej kiepskiej jakości, ale przede wszystkim z nieznacznie zwiększonej średnicy pocisku, która może powodować kłopoty. Jednak zdając sobie sprawę, że nie można ograniczać strzelców, a ekonomia jest nieubłagana podjęto inną decyzję. Aby uniknąć problemów z potencjalnym utknięciem pocisku w lufie, nowa seria karabinków Hellpup z Radomia będzie wytwarzana z nieco większą tolerancją przewodu.
Jednym z elementów testu było wykorzystywanie kiepskiej, korozyjnej amunicji, połączone z miesięcznym brakiem czyszczenia broni. Karabinek przeszedł to śpiewająco
Podczas testu stosowałem amunicję, wyglądającą jakby obsikał ją kot, a następnie przeleżała 40 lat w przydrożnym rowie. Do wybicia pocisku z lufy przydał się stalowy pręt, przecierak filcowy oraz młotek
Po wypchnięciu pocisku z lufy można było dalej strzelać. Warto jednak uważać na strzelnicach i zawsze sprawdzać, co się dzieje z bronią przy okazji zacięcia
Żywotność
Z karabinka oddaliśmy 750 strzałów, co w przypadku kałasznikowa jest po prostu dotarciem broni. W niektórych, kiepskich jakościowo modelach na tym etapie pojawiają się jakieś problemy, w Hellpupie wszystko działa jak należy, nie stwierdziłem jakiegokolwiek zużycia elementów. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy, strzelałem jedynie ogniem pojedynczym, czasami nieco forsując karabinek, ale nieporównywalnie w zestawieniu z prowadzeniem intensywnego strzelania seryjnego.
Producent chwali się próbami karabinka złożonego z losowo wybranych części z magazynu. Z tej broni oddano 15 tys. strzałów w seriach po 120 nabojów, między którymi następowała godzina przerwy przeznaczona na ochłodzenie broni i nspekcję komponentów. Po zakończeniu tego testu nie stwierdzono istotnego zużycia zespołów karabinka, w szczególności zamka i komory nabojowej. Sprawdzono to za pomocą sprawdzianów przechodnich i nieprzechodnich.
Mimo, że żywotność broni szacowana jest właśnie na 15 tys. strzałów, to jednak karabinek można było w tym reżimie eksploatować nadal.
Taka wytrzymałość dotyczy bowiem teoretycznego wojskowego trybu strzelania – mieszanego ogniem pojedynczym i ciągłym, w którym broń jest silnie zużywana. W przypadku samopowtarzalnej wersji cywilnej, używanej przez pojedynczego strzelca, dekady nie wystarczy, aby dojść do podobnego poziomu. Zwłaszcza, że zimą raczej się nie strzela lub przebywa na otwartych strzelnicach krótko, bo marzną paluszki. Pod względem zużycia, najlepiej byłoby sprawdzić, jak zachowuje się Hellpup podczas intensywnej eksploatacji na komercyjnej strzelnicy lub w czasie jednego z szalenie modnych szkoleń. Niemniej, doświadczenia moje, jak też zapewnienia producenta pozwalają zaufać, że skrócony AKM z Radomia bez problemu wytrzyma grubo ponad 10 tys. strzałów.
Akcesoria
W zestawie, oprócz samego karabinka, znalazły się tez magazynki wykonane z czarnego tworzywa sztucznego. Dodatkowo dostarczono torbę na magazynki. Przyglądaliśmy się jej z pewnym zaskoczeniem, bowiem była to współczesna, wykonana z nowoczesnych materiałów kopia rozwiązania z czasów słusznie minionych. Najwyraźniej są jeszcze gdzieś tam na świecie użytkownicy, do których nie dotarł kult kamizelek zintegrowanych, a nawet dawno zapomniany w cywilizowanych regionach obrzęd noszenia szelek oporządzeniowych. Dodatkowymi elementami był starożytny pas nośny i pasująca stylem do całości dwukomorowa olejarka, czyli mikro-dwojaki na chemię do czyszczenia i smarowania broni.
Dla większości strzelców będzie bardzo istotne, że do karabinka pasują niemal wszystkie akcesoria przeznaczone do AKM. Poza lufą i podstawą muszki Hellpup jest w stu procentach wymiarowo zgodny z najbardziej standardowym ze standardowych zmodyfikowanych kałasznikowów. Tym zakopanym jako wzorzec pod fabryką z Iżewsku w samym środku rosyjskiej zimy podczas zimnej wojny. Mimo krótszej lufy łoże i nakładka na rurę gazową są całkowicie typowe. Można więc wybierać z listy akcesoriów od prawa do lewa, utaktyczniać, modyfikować, dodawać, wymieniać i pasować z szerokiej oferty producentów. To duży plus na tle mniej popularnych odmian AK, jak konstrukcje bułgarskie, izraelskie czy serbskie.
Moje modyfikacje
Nie omieszkałem tego sprawdzić, montując na broni poza teleskopową kolbą TRX także i inne dodatki. Należy do nich uniwersalna szyna montażowa TDI Arms zastępująca mechaniczny celownik (dostępna na sprzetmilitarny.pl w cenie 200 zł), jak też bardzo ciekawy zespół montażowy, zastępujący oryginalne łoże i nakładkę na rurę gazową.
Stworzony przez ukraińskie przedsiębiorstwo Military Equipment (ME), dwuczęściowy zestaw wykonany został ze stopu aluminium, a górny element łączy się z dolnym za pomocą śrub. W internetowym sklepie jego koszt wynosi 750 zł. Element zastępujący nakładkę ma na grzbiecie odcinek uniwersalnej szyny montażowej oraz dwa rzędy skośnych otworów wentylacyjnych. Łoże zaś jest gładkie z trzema rzędami po otworów montażowych KeyMod, rozmieszczonymi co 90 stopni. Z obu boków w każdym rzędzie wycięto siedem otworów, na dole znajduje się ich jedynie pięć. Świetnie się to trzyma, bardzo estetycznie wygląda i jest znacznie lżejsze od odpowiedników z na stałe przytwierdzonymi szynami, ma masę jedynie 185 g. Pozwala na elastyczne rozmieszczanie akcesoriów lub na montaż odcinków szyn uniwersalnych.
Ostatnim miłym dodatkiem jest bardzo uchwyt do montażu pasa nośnego. To kolejny świetny ukraiński wynalazek, mocowany w dodatku jest w bardzo sprytny sposób. Otóż należy zdemontować chwyt pistoletowy, nałożyć w to miejsce stalowy, bardzo wytrzymały element z mocowaniem do pasa, a następnie przykręcić chwyt na nowo. Proste? Bardzo, a jednocześnie pozwala na zamocowanie pasa nie do kolby, ale w stałym punkcie, blisko komory nabojowej. Nie trzeba przy tym naruszać komory, czy kombinować z dostosowaniem zawieszenia do aktualnej długości kolby.
Do karabinka szybko też trafiło wielofunkcyjne urządzenie wylotowe ME Tornado, sprzedawane za 480 zł. Dostarczony przez dystrybutora 96-g kompensator podrzutu i odrzutu, pełniący także rolę hamulca wylotowego, mierzy 71 mm i ma średnicę 25,8 mm. Jest montowany na Podczas testu stosowałem amunicję, wyglądającą jakby obsikał ją kot, a następnie przeleżała 40 lat w przydrożnym rowie. Do wybicia pocisku z lufy przydał się stalowy pręt, przecierak filcowy oraz młotek 137 prawoskrętnym gwincie 24 x 1,5 mm, a zatem, aby go założyć trzeba użyć adaptera na gwint lewoskrętny 14×1 mm. Taka przejściówka kosztuje 81 zł. Po zamocowaniu Tornado na lufie broń zyskuje na agresywnym i bojowym wyglądzie. Urządzenie świetnie odprowadza gazy wylotowe, choć z punktu widzenia komfortu strzelca pewną wadą jest spory kąt nachylenia otworów. Zdarza się, że podczas strzelania można na dłoni poczuć gorące gazy wylotowe. Jedną swoje podstawowe funkcje realizuje bardzo dobrze.
Hellpup po założeniu akcesoriów ME (urządzenie wylotowe Tornado, zespół łoża i nakładki oraz montaż do pasa nośnego nad chwytem) i uniwersalnej szyny TDI Arms zamiast celownika
Karabinek z Radomia ze złożoną kolbą robi się naprawdę niewielki, mierzy jedynie 594 mm, niewiele więcej, niż laptop na którym napisałem ten tekst
Wszystkie trzy kolby, wykorzystane podczas testu Hellpupa. Najlepsza, ale jednocześnie najdroższa jest oczywiście teleskopowa TDI Arms TRX, wymaga też zakupu adaptera-obsady
Recenzja wideo
Podsumowanie
No dobrze, postrzelałem sobie, podokręcałem różne dodatki, ponarzekałem kilka na prętową kolbę, powybijałem pocisk z lufy i w końcu wyczyściłem karabinek. Czas na podsumowanie. Przede wszystkim warto sobie odpowiedzieć na pytanie, dla kogo jest Hellpup? Może być dobrym karabinkiem pierwszego kontaktu. Choć tutaj wyprzedza go Sporter, bo większość strzelców, gdy decyduje się na zakup kałasznikowa, to jednak chce w pierwszej kolejności model zbliżony do oryginału. A najlepiej AK/AKS/AKGN lub AKM/AKMS poskładany ze starych części z Radomia. Tyle tylko, że za takiego wykastrowanego starocia, który kiedyś miał ambicje być poważną bronią wojskową, trzeba dzisiaj zapłacić 4-5 tys. złotych. Ekonomicznie wygrywa zatem Hellpup, dodatkowo zaletą tej konstrukcji jest jej ciągła produkcja w kraju, gwarancja i – w razie potrzeby – wsparcie producenta.
Zdecydowanie polecam Hellpupa ludziom, którzy szukają czegoś krótkiego, ale na relatywnie mocną amunicję. Kultura pracy, jak na kałasznikowa jest wysoka, co do niezawodności również mogę się o nim wypowiedzieć pozytywnie. Zdecydowanie z kolba stałą, bez dwóch zdań! A jeżeli ktoś sam się zwiódł powabnym i seksownie wygiętym kształtem pogrzebacza, to z szybkim planem wymiany na jakąś rozsądniejszą opcję.
Po długiej burzy mózgów doszliśmy do wniosku, że Hellpup jest idealnym drugim kałasznikowem. To nie cenny oryginał, pseudooryginał lub składakooryginał, którego często żal modyfikować, bo wówczas traci drogocenny i ikoniczny wygląd. Tutaj niczego nie żal, można dopasowywać, dobierać, wymieniać, borować i zmieniać. W końcu kosztuje mniej i zawsze można dokupić kolejny. Można go próbować wystrzelać, zajechać, a i tak do 10-15 tys. strzałów się nie dotrze. Prędzej zrezygnuje strzelec, zniechęcony nie dającą satysfakcji katorgą, która nijak nie wpływa na karabinek. Naprawdę świetna jest możliwość dopasowania wszystkich lub niemal wszystkich dodatków. To, co powstało i da się dodać do AKM, w zdecydowanej większości da się i do Hellpupa, no może pomijając jakieś dziwactwa mocowane na standardowej podstawie muszki, o ile są takowe.
Niestety, ceny amunicji 7,62 mm x 39 cały czas rosną i w zasadzie dogoniły już 5,56 mm x 45/.223 Remington, więc odpada argument o niższym koszcie eksploatacji. To, czym jeszcze dwa-trzy lata temu zdecydowanie wygrywały klony AK. Podobnie celność – ze względu na zastosowany nabój jest to broń mniej precyzyjna od klonów AR-15 do szybszej amunicji mniejszego kalibru. Niemniej, sam karabinek daje dużo frajdy z użytkowania.
Hellpup z polimerową kolbą to wydatek rzędu 2750 zł (skądinąd dokładnie w tej samej cenie jest też Sporter), za model z kolbą prętową (apage Satanas!) trzeba zapłacić 50 złotych więcej. Bułgarski Arsenał SAR-M2F, o ile czasami pojawia się na polskim rynku, jest o 100- 200 zł droższy, ale też niestandardowy. Wielu dodatków nie da się do niego podpiąć, występuje też problem z wieloma magazynkami. Za to w standardzie wyposażono go w bardziej wydajne urządzenie wylotowe. Nie jest to jednak problem, można takowe dokupić i do Hellpupa, to dwuelementowy ME Połumjagasnik na gwint 14×1 mm, inspirowany moderatorem Noveske KX3. Składa się z wewnętrznej komory i rozszerzającego się stożkowego wylotu.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w MILMAG nr 01/2017