Przejdź do serwisu tematycznego

Bezzałogowce vs. obrona przeciwlotnicza. Wnioski z konfliktu w Górskim Karabachu.

Obszar Górskiego Karabachu od zakończenia w 1994 r. wojny Armenii z Azerbejdżanem pozostawał strefą zapalną. Co jakiś czas występowały na jego granicach starcia między wojskami nieuznawanej Republiki Arcach, a siłami zbrojnymi Azerbejdżanu. Wszyscy specjaliści zajmujący się Kaukazem od lat powtarzali, że pytanie jest nie czy, lecz kiedy dojdzie do kolejnej wojny, w której Azerbejdżan będzie chciał odzyskać kontrolę nad terenem formalnie cały czas pozostającym jego częścią.

Rozstrzygająca, jak już teraz wiemy, operacja wojskowa Azerbejdżanu rozpoczęła się rankiem 27 września. Propaganda azerska, w tym osobiście Prezydent Alijew, winę za rozpoczęcie działań zrzuciła, można rzec już tradycyjnie, na Ormian. Oficjalna interpretacja wydarzeń mówiła, że to siły zbrojne Arcachu od wielu dni ostrzeliwały pozycje wojsk azerskich, które to w efekcie tych prowokacji przeszły do kontrataku. Jednak skala operacji i jej ewidentne wcześniejsze przygotowanie szybko zadały kłam tym twierdzeniom. Stało się jasne, że rozpoczęła się pełnoskalowa operacja nakierowana na odzyskanie kontroli nad górskimi terenami oderwanymi ćwierć wieku temu od Azerbejdżanu. W pierwszych dniach konfliktu wydawało się jeszcze, że może to być jedynie kolejne kilkudniowe starcie, podobne do tego z kwietnia 2016 r. Wówczas siły Azerskie doprowadziły jedynie do nieznacznego przesunięcia dotychczasowej linii styku wojsk, poprawiając pozycje wyjściowe do kolejnych podobnych operacji. Jednak rozmach wrześniowych działań wydawał się wskazywać na większą niż wcześniej determinację wojsk Azerbejdżanu. Nie były to jedynie lokalne ataki, lecz zmasowana ofensywa na całej długości frontu. Jej charakterystycznym elementem były działania Azerbejdżanu nakierowane na uzyskanie przewagi w powietrzu, co przejawiało się położeniem dużego nacisku na obezwładnienie obrony przeciwlotniczej wojsk Arcachu. Szeroko używano przy tym bezzałogowych statków powietrznych (bsp), zarówno w wariancie rozpoznawczym jak też uderzeniowym. Równie powszechnie zastosowano systemy amunicji krążącej.

Azerbejdżańska wyrzutnia bsp IAI Harop masowo używanych w ostatnim konflikcie. Ich duży zasięg i długotrwałość lotu, sięgająca 6 h, czyniły z nich broń używaną do ataków na cele w głębi obrony Ormian. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

Wojska obrony przeciwlotniczej Arcachu

Wbrew rozpowszechnionym opiniom siły obrony przeciwlotniczej Republiki Arcachu nie należały ani do szczególnie licznych, ani do nowoczesnych. Takie dość często prezentowane przekonanie, wynikało raczej ze słabości klasycznego lotnictwa Azerbejdżanu, dysponującego głównie śmigłowcami Mi-8 i Mi-24 oraz jedynie kilkunastoma Su-25. Nie stanowiły one wymagającego przeciwnika dla obrony przeciwlotniczej, nawet takiej jak w Arcachu, praktycznie w całości mającej swoje korzenie w czasach ZSRR.

Podstawę uzbrojenia wojsk OPL stanowiły zestawy rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu 9K33M2/M3 Osa-AK/AKM. Ze względu na warunki terenowe i charakter konfliktu nie były one używane w sposób dla nich przewidziany, czyli do osłony jednostek zmechanizowanych w działaniach manewrowych. Rozmieszczono je na przygotowanych, stałych pozycjach ogniowych na karabaskim przedgórzu. Ich zadaniem była osłona wojsk rozmieszczonych na przednim skraju obrony w rejonie miast Martakert oraz Askeran na północno-wschodnim odcinku obrony oraz w Fizuli na południowym wschodzie.

Poza Osami najszerzej używanym typem uzbrojenia przeciwlotniczego były przenośne zestawy rakietowe 9K38 Igła, a być może także zakupione przez Armenię nowocześniejsze 9K338 Igła-S czy 9K333 Wierba. Siły te uzupełniały nieliczne (prawdopodobnie w sile baterii) zestawy rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Strieła-10.

Pozostałe siły przeciwlotnicze zgrupowane zostały w okolicach stolicy. Stepanakert osłaniało oddzielne, mieszane i zdecydowanie nieliczne ugrupowanie. Na południowy wschód od miasta stacjonował dywizjon rakietowy wyposażony w zestaw S-300PS, natomiast w pobliżu Szuszi umieszczono stanowisko baterii zestawu 2K12 Kub.

W tym miejscu należy wyjaśnić kwestię pojawienia się w Arcachu zestawu S-300PS. Do lata zeszłego roku na wspomnianej pozycji rozwinięty był zestaw S-125M Newa-M. Po przybyciu S-300PS zestaw Newa-M trafił na lotnisko w Stepanakercie. Prawdopodobnie był on już wówczas niesprawny i rozmieszczono go tam jedynie jako cel pozorny, o czym świadczy fakt, że oprócz dwóch wyrzutni znalazła się tam jedynie kolumna antenowa stacji naprowadzania rakiet SNR-125M, jednak bez kabiny dowodzenia i naprowadzania. Podobnie ma się sprawa z jedną baterią systemu 2K11 Krug rozmieszczoną na wschód od Suszi. De facto były to porzucone na wzgórzu wyrzutnie, od lat już nieużywane.

Ze względu na fakt, że zarówno Republika Arcachu, jak i Armenia znajdowały się w stanie permanentnego konfliktu z Azerbejdżanem, dokładne informacje o ich siłach zbrojnych były utrzymywane w tajemnicy. Nie inaczej było w wypadku jednostek obrony przeciwlotniczej. Nie jest nawet pewne jaka była ich struktura organizacyjne. Niektóre informacje sugerują, że wszystkie siły podporządkowane były dowództwu brygady dyslokowanej w Stepanakercie. Nawet jeśli tak było, trudno mówić o tym, żeby siły te tworzyły zintegrowany system obrony powietrznej, a podległość pod jedno dowództwo miało bardziej charakter administracyjny.

Wrak Su-25 lotnictwa Armenii utraconego w niejasnych okolicznościach 29 września. Armenia oskarżyła o jego zestrzelenie tureckie F-16 stacjonujące na lotnisku Gandża, czemu oczywiście zaprzeczyli Turcy oraz Azerowie, w odpowiedzi twierdząc, że dwa Su-25 Armenii same zderzyły się z ziemią. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

Zmasowany atak na siły OPL w pierwszych dniach konfliktu

W momencie rozpoczęcia ofensywy lądowej obrona przeciwlotnicza stała się jednym z głównych celów sił Azerbejdżanu. Jednym z głównych środków ataku w tej fazie były tureckie bsp Bayraktar TB2, które zarówno prowadziły rozpoznanie, obserwację i podświetlanie celów, jak również zwalczały je za pomocą pocisków kierowanych MAM-C i MAM-L. Władze azerskie zadbały także o odpowiedni przekaz propagandowy, publikując praktycznie natychmiast filmy z przeprowadzonych ataków. Wystarczy powiedzieć, że pierwsze nagrania zniszczonych wozów bojowych zestawu Osa opublikowano 27 września po godz. 15, zaledwie 8 h od rozpoczęcia operacji wojskowej. Pierwszy zamieszczony film pokazywał zniszczenie 3 przeciwlotniczych rakietowych wozów bojowych (PRWB) 9A33BM2/3, znajdujących się na stałej pozycji ogniowej w miejscowości Fizuli. Opublikowane w ciągu pierwszych 5 dni materiały filmowe pokazywały zniszczenie łącznie 4 PRWB w Fizuli, 2 PRWB, 1 samochodu transportowo-załadowczego 9T217 i 2 makiet PRWB pod Martakertem oraz 2 PRWB poza stałymi pozycjami. Bayraktary TB2 zniszczyły więc w Fizuli etatową baterię, zaś pod Martakertem co najmniej kompletny pluton Os.

Najbardziej rozpowszechnionym w Republice Arcachu przeciwlotniczym zestawem rakietowym był 9K33M2/3 Osa-AK/AKM. Poniosły one duże straty w konfrontacji z amunicją precyzyjną zrucaną spoza strefy ognia tego zestawu. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

Stacja radiolokacyjna ST-68U trafiona na pozycji dywizjonu S-300PS w Kaghnut. Samolot-pocisk IAI Harop uderzył bezpośrednio w antenę niszcząc ją, jednak nie zadając widocznych poważnych uszkodzeń kabinie zawierającej aparaturę radaru. / Fot. MMG / Internet

Kadry z kamery przemysłowej pokazujące sam moment ataku na zaprezentowaną powyżej stację ST-68U. / Fot. MMG / Internet

Zaprezentowano również ostrzelanie 3 transporterów opancerzonych MT-LB, najprawdopodobniej wyrzutni 9A34/9A35 zestawu Strieła-10. Komunikat azerskiego ministerstwa obrony z 30 września, wskazywał zniszczenie łącznie 30 środków przeciwlotniczych. Jednak wliczane w to były także zestawy przenośne, stanowiące orientacyjnie połowę tej liczby.

W tym okresie (najpewniej 29 września) zaatakowano także dywizjon S-300PS w pobliżu Stepanakertu. Tym razem ataku nie dokonały jednak Bayraktary TB2, a systemy amunicji krążącej wyposażone zapewne w izraelskie bsb IAI Harop. Upublicznione filmy pokazały obranie za cel jednej wyrzutni 5P85S oraz obiektu znajdującego się w dotychczasowym miejscu stacji naprowadzania 5N63S. W tym drugim przypadku jednak słaba jakość nagrania nie pozwala na identyfikację celu. Fakt, że wyrzutnia 5P85S znajdowała się w pozycji marszowej oraz okoliczności ataków na kolejne zestawy S-300PS, nie pozwalają na jednoznaczne wyciągnięcie wniosków, co stanowiło drugi cel zaatakowany na tej pozycji.

Dużą niespodzianką dla wszystkich było użycie w działaniach wojennych starych dwupłatowców An-2 przerobionych na samoloty bezzałogowe. Początkowo, zapewne ze względu na ich małą prędkość, obsługi zestawów przeciwlotniczych interpretowały je jako śmigłowce, bądź zwykłe bezzałogowce. Dopiero kiedy okazało się, że są one szeroko używane na całej długości frontu, a liczba zestrzelonych egzemplarzy i odnajdywanych szczątków zaczęła rosnąć, świadomość ich użycia stała się powszechna. Początkowo zakładano, że ich rolą jest prowokowanie obrony przeciwlotniczej w celu ujawnienia swoich pozycji. Jednak obserwowane silne wtórne eksplozje sugerowały, że mogą one również służyć do atakowania celów naziemnych. Potwierdziło się to, kiedy przy jednym z wraków znaleziono niezdetonowaną bombę, prawdopodobnie o wagomiarze 250 kg. Nadal jednak nie wiadomo, czy bezzałogowe An-2 służyły jako bombowce, czy też samoloty-pociski.

Szczątki bezzałogowego An-2 zestrzelonego 20 października w rejonie miejscowości Chartar. Na pierwszym planie widoczna niezdetonowana bomba lotnicza, najprawdopodobniej FAB-250M-54. / Fot. Anna News

Pierwsze dni walk były bardzo intensywne, o czym świadczą komunikaty ministerstwa obrony Azerbejdżanu o stratach zadanych nieprzyjacielowie. Komunikat podany w godzinach wieczornych 30 września mówił o zniszczeniu do 200 pojazdów pancernych, 228 środków artyleryjskich i 30 środków przeciwlotniczych. Łącznie informowano o zniszczeniu 580 celów. Nawet jeśli dane te należy traktować jako przesadzone, to i tak świadczy o bardzo dużej liczbie atakowanych celów, jak na 4 dni walk.

Przełamywanie obrony naziemnej

Po pierwszych pięciu dniach nastąpiła dłuższa przerwa w publikowaniu kolejnych materiałów ze zwalczania ormiańskiej OPL. Może to świadczyć o tym, że po pierwszym udanym ataku z zaskoczenia, pozostałe siły zostały rozśrodkowane, nie stanowiąc już tak łatwego celu do odnalezienia i zniszczenia, jak to miało miejsce w pierwszych dniach ofensywy. Jednocześnie straty zadane obronie przeciwlotniczej i zmuszenie pozostałych sił do działania w rozproszeniu z pewnością ułatwiło azerskim bsp operowanie nad polem walki. Dzięki temu mogły one prowadzić efektywne rozpoznanie, wskazując cele własnym wojskom, szczególnie artylerii, a także samodzielnie zwalczać cele przy pomocy pocisków kierowanych. Publikowane przez Azerów informacje i filmy z ataków wskazują też na to, że w tym okresie ataki lotnicze koncentrowały się na pozycjach wojsk lądowych Arcachu znajdujących się w bezpośrednim styku z wojskami azerskimi oraz na pozycjach ich artylerii wspierającej walczące wojska.

Na ziemi przez pierwsze dni października trwały walki o charakterze pozycyjnym. Postępy Azerów były niewielkie i ograniczały się podejściem na północy do miejscowości Mataghis i Talis. Dopiero 6 października udało się im dokonać wyłomu na południowym odcinku frontu posuwając się naprzód doliną rzeki Araks. Zajęto wieś Vai (Cahangirbəyli), co otworzyło drogę do ofensywy na miasto Dżyrakan (Cəbrayıl). Następnego dnia czołowe oddziały podeszły już pod Dżyrakan, który ostatecznie opanowano dwa dni później. Oznaczało to przełom na tym odcinku frontu, opanowanie dużej części południowego przedgórza i możliwość rozwinięcia ofensywy na tereny górskie Arcachu. Według ministerstwa obrony Azerbejdżanu od początku konfliktu do godziny 5:30 7 października ich siły zniszczyły ok. 750 celów, w tym do 250 pojazdów pancernych, do 270 środków artyleryjskich i do 60 przeciwlotniczych. Zadane Ormianom straty spowodowały, że rozpoczęli się oni stopniowo wycofywać z zajmowanych ufortyfikowanych pozycji. 10 października rozpoczęły się walki o Hadrut, kolejne miasto na drodze do Stepanakertu. Jednocześnie też Azerbejdżan rozpoczął nową, szerzej zakrojoną operację zwalczania systemu obrony przeciwlotniczej, tym razem nastawioną na sparaliżowanie pozostałych sił znajdujących się w głębi obrony.

W dniach 9-10 października dokonano uderzeń na pozycje posterunków radiolokacyjnych umiejscowionych na szczytach pasma górskiego na północny wschód od Stepanakertu. Trafiono tam co najmniej dwie stacje radiolokacyjne ST-68U oraz jedną P-18, poważnie naruszając tym samym i tak bardzo skromny system wykrywania celów powietrznych. Dokonano również ataku na położoną najbliżej obszaru walk pozycję S-300PS, znajdującą się już na terenie Armenii w okolicach wsi Kaghnut. Ponownie ostrzelano pozycje zestawów 9K33 Osa w Fizuli, gdzie bsp Bayraktary TB2 trafiły pociskami kierowanymi kolejne 3 PRWB, rozmieszczone zresztą dokładnie w tych samych obwałowaniach, co wozy ostrzelane 27 września.

Jednym z powszechniej używanych w konflikcie systemów amunicji krążącej był bsp Elbit Skystryker. Wiele z nich nie osiągnęło celu, część została zestrzelona, część najwyraźniej spadła z innych przyczyn, o czym świadczy brak poważniejszych uszkodzeń. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

Pierwszy Bayraktar TB2, który spadł na teren kontrolowany przez Ormian, zestrzelony został 19 października. Wojska Arcachu twierdziły, że był to już kolejny tego typu zniszczony bsp. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

Likwidacja posterunków radiolokacyjnych Arcachu dała możliwość właściwie bezkarnego penetrowania jego przestrzeni powietrznej, znacząco ograniczając zdolności obrońców do wykrywania celów powietrznych. Mimo to Azerbejdżan nadal nie zdecydował się na wprowadzenie do walki swojego lotnictwa pilotowanego, a działania w powietrzu prowadzone były praktycznie wyłącznie przez bezzałogowce. Zapewne było to związane z nadal istniejącym zagrożeniem ze strony armeńskich S-300PS. Ataki właśnie na te zestawy wzbudziły sporo emocji. Dużo nieporozumień wynikało z kwestii tłumaczeniowych, czy też celowych przekłamań w azerskich komunikatach. W tych ostatnich podawano informacje o niszczeniu kolejnych „systemów”, co jednak nie miało wiele wspólnego z prawdą. Co interesujące, poprawną informację przekazywał prezydent Alijew w swoich wystąpieniach z 9, 17 i 26 października, informując o zniszczeniu najpierw 2, a w ostatnim komunikacie łącznie 6 wyrzutni systemu S-300. To bardzo znaczący element wystąpień, gdyż pokazuje, że Azerowie byli w pełni świadomi tego co w rzeczywistości straciła Armenia, choć zapewne dla celów propagandowych, wcześniej sugerowano co innego.

S-300 w Armenii

Armenia przed wybuchem wojny dysponowała łącznie 6 zestawami rodziny S-300 zakupionymi w Rosji pod koniec ubiegłej dekady. Trzy z nich to rozmieszczone wokół Erywania zestawy w odmianie S-300PT z wyrzutniami holowanymi. Pozostałe to samobieżne S-300PS, które rozmieszczono w trzech nowo wybudowanych bazach w południowo-wschodniej części kraju, w pobliżu granicy z terenami kontrolowanymi przez Republikę Arcachu. To właśnie te trzy dywizjony wzięły udział w obecnej wojnie.

Armeńska wyrzutnia 5P85S. W trakcie działań bojowych trafionych zostało sześć wyrzutni  zestawu S-300PS, zarówno 5P85S, jak i uproszczonych 5P85D. Wbrew doniesieniom o niszczeniu „systemów” S-300, nawet prezydent Alijew wymieniając w swoim wystąpieniu z 26 października zadane nieprzyjacielowi straty, wspomniał jedynie o tych sześciu wyrzutniach. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

To, że wspomniane wyżej zniszczenie 6 wyrzutni S-300PS samo w sobie wiele nie mówi, można wyraźnie zobaczyć, widząc ile elementów składowych wchodzi w skład pojedynczego zestawu 5Ż15S. Same tylko zasadnicze komponenty bojowe to:

– punkt dowodzenia 5N63S składający się z umieszczonych na wspólnym podwoziu F20 (MAZ-543M) dwóch kabin: antenową F1S z anteną i aparaturą nadawczo-odbiorczą radaru naprowadzania oraz kabiny dowodzenia F2K,

– radar wykrywania celów nisko lecących 5N66M z kontenerem F5M umieszczanym na 20 m maszcie 40W6M,

– Wyrzutnie 5P85S i 5P85D, z których każda dysponuje 4 kontenerami startowymi mieszczącymi rakiety 5W55. Każdy zestaw teoretycznie może dysponować maksymalnie 12 wyrzutniami, z czego 4 stanowią wyrzutnie zasadnicze 5P85S wyposażone w kontener F3S służący do przygotowania przedstartowego i kierowania startem rakiet. Do każdej wyrzutni 5P85S można podłączyć dwie dodatkowe wyrzutnie 5P85D, które ze względu na brak kontenerów F3A nie są w stanie samodzielnie wystrzeliwać rakiet. Stąd też minimalnym ukompletowaniem zestawu są 4 wyrzutnie 5P85S, zaś bodaj najczęściej spotykanym wariantem 4 5P85S i 4 5P85D.

Wyrzutnia 5P85D zniszczona przez bsp Harop w Kaghnut. Umieszczona w miejscu przeznaczonym dla stanowiska dowodzenia 5N63S miała najpewniej pozorować jego obecność na pozycji dywizjonu. / Fot. MMG / Internet

W przypadku kompletnego systemu poza zestawami rakietowymi dochodzi jeszcze stanowisko dowodzenia systemu (grupy dywizjonów) 5N83 dysponujące stacją radiolokacyjną wstępnego wykrywania 5N64. Takim stanowiskiem dowodzenia dysponuje grupa dywizjonów S-300PT rozmieszczona wokół Erywania, natomiast dywizjony S-300PS miały działać samodzielnie i w tym celu przydzielano im stacje radiolokacyjne wstępnego poszukiwania ST-68U (19Ż6). Często błędnie określane są one jako część zestawu S-300, przypisując także oznaczenie 36D6, które jednak dotyczy wersji eksportowej.

Spośród trzech wspomnianych dywizjonów, dwa rozlokowane w okolicach wsi Chynacach oraz Kaghnut dysponowały 8 wyrzutniami 5P85S/D każda. Trzeci dywizjon pierwotnie stacjonujący niedaleko Goris posiadał jedynie 4 wyrzutnie 5P85S i to on został latem 2019 r. przemieszczony w okolice Stepanakertu.

Harop kontra S-300

Do tej pory nie ma informacji czy ormiańskie S-300PS zostały użyte bojowo. Nie ulega natomiast wątpliwości, że same stały się obiektem azerskich ataków. Jako pierwszy zaatakowany został 29 września, wspomniany wcześniej, dywizjon koło Stepanakertu.

Po tym wydarzeniu, przez kolejne 10 dni, pozostałe dywizjony stacjonujące na terenie Armenii nie były niepokojone. Dopiero rozpoczęcie drugiej fazy zwalczania obrony przeciwlotniczej spowodowało, że celem ataku stała się 10 października pozycja dywizjonu w Kaghnut. Opublikowane nagrania pokazały trafienie przy pomocy bezzałogowców Harop stacji radiolokacyjnej wstępnego poszukiwania ST-68U oraz wyrzutni 5P85D.

Kluczowe dla oceny efektów tego ataku są dwa fakty. Po pierwsze wyrzutnia znajdowała się w położeniu marszowym, czyli dywizjon nie prowadził pracy bojowej. Po drugie znajdowała się ona na centralnym stanowisku pozycji, przeznaczonym dla punktu dowodzenia 5N63S.

Analogiczna sytuacja wystąpiła tydzień później podczas ataku na nietkniętą jeszcze pozycję S-300PS koło Chynacach. Także tam na stanowisku 5N63S znajdowała się wyrzutnia w położeniu marszowym. Drugi obiekt trafiony na tej pozycji jest trudny do jednoznacznej identyfikacji, ze względu na słabą jakość filmu z Haropa. Jednak atakowany cel znajduje się w miejscu, gdzie wcześniej stały naczepy transportowe 5T58 służące m.in. do przewozu stacji radiolokacyjnej wykrywania celów nisko lecących 5N66M. Wygląda na to, że film okazuje taką właśnie naczepę, być może z umieszczonym na niej elementem stacji.

Powyższe fakty pozwalają na stwierdzenie, że w momencie rozpoczęcia działań wojennych dowództwo jednostki zareagowało zgodnie z regulaminami, wyprowadzając dywizjony S-300PS spod ewentualnego uderzenia ze stanowisk zasadniczych na zapasowe. Na zasadniczych pozycjach pozostawiono natomiast część wyrzutni imitujących obecność dywizjonu oraz prowadzące pracę stacje radiolokacyjne ST-68U mające zapewne wykrywać środki napadu powietrznego nieprzyjaciela, jak też swoim działaniem sugerować obecność tam całości sił. Wyrzutnie ewidentnie celowo umieszczono tak, aby imitowały punkty dowodzenia 5N63S.

Patrząc na taktykę zastosowaną przez dywizjony S-300PS na terenie Armenii można przypuszczać, że analogiczny manewr wyjścia spod uderzenia przeprowadził także dywizjon pod Stepanakertem. Zwłaszcza, iż nie ulega wątpliwości, że pozostałe pojazdy opuściły to stanowisko. Zdjęcie satelitarne z 17 października pokazuje jedynie dwa pozostawione pojazdy, a trudno spodziewać się żeby pozostałe wyrzutnie nie były w ogóle atakowane i zmieniły pozycję dopiero później. Stąd też prawdopodobne jest, że oba zniszczone tam pojazdy to jednak celowo pozostawione wyrzutnie 5P85S, choć kwestia ta wymaga weryfikacji.

Jedyny przypadek ataku na wyrzutnie S-300PS w położeniu bojowym miał miejsce 16 października we wsi Dawit Bek. Zaprezentowany film nakręcony z pokładu Bayraktara TB2 z bardzo dużej odległości pokazuje trzy wyrzutnie (dwie 5P85S i jedną 5P85D) z kontenerami startowymi w pozycji bojowej. Na nagraniu widać, że para wyrzutni 5P85S i 5P85D zostaje ostrzelana, najprawdopodobniej za pomocą rakiety powierzchnia-powierzchnia. Późniejsze zdjęcie satelitarne tego rejonu pokazuje obie wyrzutnie nadal stojące w tym samym miejscu z podniesionymi kontenerami startowymi. Brakuje za to trzeciego pojazdu widocznego na nagraniu. Może to świadczyć o tym, że atak był skuteczny, a wyrzutnie zostały uszkodzone w takim stopniu, że pozostawiono je na miejscu. Jednak również w tym wypadku wszystko wskazuje na to, że nie można mówić o ataku na dywizjon prowadzący pracę bojową. W pobliżu wyrzutni nie widać punktu dowodzenia 5N63S. Ponieważ musi się on znajdować maksymalnie 100 m od wyrzutni, więc powinien zmieścić się w kadrze. Być może atak nastąpił już po przemieszczeniu pozostałych pojazdów zestawu na inną pozycję, o czym może świadczyć obecność jedynie 3 wyrzutni.

Jakie było zastosowanie bojowe armeńskich S-300PS nadal pozostaje niewiadomą, podobnie jak dalsze losy wszystkich 3 dywizjonów. Skoro jednak prezydent Alijew 27 października informował o zniszczeniu jedynie 6 wyrzutni, to najwyraźniej nie poniosły one już dalszych strat i zapewne zostały wycofane w głąb Armenii. Pośrednio na to wskazuje także fakt, iż od 24 października nad polem walki w Karabachu zaczęły pojawiać się azerbejdżańskie Su-25 dokonując ataków za pomocą kierowanych laserowo bomb własnej produkcji QFAB-250-LG.

W tym czasie siły Azerskie posuwające się wzdłuż rzeki Araks doszły w pobliże granicy z Armenią, oraz do strategicznej doliny rzek Worotan (Bazarçay) i Akera. Siły obrony przeciwlotniczej Arcachu były wówczas już mocno osłabione i działały w rozproszeniu. Najdłużej zorganizowana obrona funkcjonowała na wschodzie w okolicach miasta Martuni (Xocəvənd), gdzie walki trwały aż do czasu zakończenia konfliktu. Właśnie na zachód od tej miejscowości zniszczony został 9 listopada wóz bojowy zestawu Tor-M2KM.

Działania wojenne zostały przerwane 10 listopada, po zajęciu przez wojska azerbejdżańskie miasta Szuszi znajdującego się zaledwie kilka kilometrów od stolicy. Konflikt zakończył się de facto kapitulacją strony ormiańskiej, która zmuszona została do oddania Azerbejdżanowi wszystkich kontrolowanych przez Republikę Arcach terenów, poza niezajętą w trakcie działań wojennych częścią Górskiego Karabachu. Po załamaniu się południowego frontu siły Arcachu nie były zdolne do zatrzymania ofensywy azerskiej i nawet wsparcie Armenii nie było w stanie zmienić niekorzystnej sytuacji.

Samobójcze bezzałogowce atakowały same, ale często były również niszczone przez obronę przeciwlotniczą. Nie stanowi on wymagającego celu dla rakiet przeciwlotniczych, jednak większy problem stanowi ich wykrycie w trudnym górzystym terenie. / Fot. Ministerstwo Obrony Armenii

 

Podsumowanie

W powszechnym odbiorze konflikt ten został rozstrzygnięty za pomocą bezzałogowych statków powietrznych, które to wręcz miałyby samodzielnie pokonać Ormian. Właściwie nie powinno to dziwić, gdyż masowe upublicznianie przez Azerów filmów z dokonywanych ataków powietrznych, skutecznie budowało taki obraz. W ich cieniu pozostawały pozostałe siły, które medialnie właściwie były prawie niewidoczne. Siły lądowe pokazywane były tylko przy okazji zajmowania kolejnych miejscowości, sprawiając wrażenie że tylko wkraczają na opuszczone tereny.

Nie można naturalnie lekceważyć ataków z powietrza. Miały one znaczącą rolę w eliminowaniu celów punktowych, jak pojazdy pancerne, stanowiska artyleryjskie, czy obrony przeciwlotniczej. Nawet jeśli wiele z tych celów nie zostało realnie zniszczonych (prezentowane nagrania z reguły były urywane w momencie trafienia, uniemożliwiając weryfikację skutków ataku), to przynajmniej ulegały uszkodzeniom, co czasowo eliminowało je z walki. Uderzenia amunicją precyzyjną miały także bez wątpienia znaczenie psychologiczne, pozwalając skutecznie razić żołnierzy w okopach, które przy tradycyjnym ostrzale artyleryjskim stanowiły dotychczas skuteczną ochronę.

Nie należy jednak przeceniać tych niewątpliwych sukcesów i budować mitu niezwyciężonych bezzałogowców. Były one możliwe ze względu na słabą i nieadekwatną do zagrożenia obronę przeciwlotniczą Arcachu. Podstawowe uzbrojenie, czyli zestawy Osa-AK/AKM niszczone były w dużej części za pomocą pocisków kierowanych MAM-C/MAM-L zrzucanych przez Bayraktary TB2. Nie jest to dowód na jakąś ich szczególną skuteczność bojową. Parametry zestawu Osa-AK/AKM są mocno ograniczone. Strefa ognia pozwala na niszczenie celów powietrznych w odległości do 10,5 km i na pułapie do 5000 m. Do tego zasięg, w przypadku celów poruszających się z prędkością poniżej 100 m/s, jest ograniczony do 6,5 km. Bayraktary TB2 z podwieszonym uzbrojeniem, dysponując pułapem praktycznym ponad 5,5 km mogą całkowicie bezkarnie zbliżyć się do takiego zestawu i zaatakować go, nie obawiając się przeciwdziałania. Ponieważ Osy stanowiły podstawę obrony przeciwlotniczej na przednim skraju obrony, a inne dostępne środki w postaci zestawów bliskiego zasięgu Strieła-10, Igła, czy Igła-S dysponują jeszcze mniejszym zasięgiem i pułapem rażenia, to można wręcz powiedzieć, że Bayraktary działały przez dużą część czasu w warunkach realnego braku obrony przeciwlotniczej. Bardzo dobrze pokazuje to film zamieszczony przez azerski MON w dniu 9 listopada, prezentujący atak na PRWB 9A33BM2/3. Po wykryciu zamaskowanego pojazdu przez rozpoznawczego Bayraktara, bez przeszkód prowadzi on jego obserwację, pomimo tego że na kolejnych ujęciach widać zdjęcie przykrycia, a następnie rozpoczęcie pracy bojowej zestawu, którego wyrzutnia obraca się dokładnie w kierunku samolotu rozpoznawczego. Nie zostaje on jednak ostrzelany, a jakiś czas później PRWB sam zostaje trafiony pociskiem kierowanym.

O ile Osy ze względu na niewielki pułap zwalczanych celów, mogły być bezkarnie atakowane za pomocą pocisków kierowanych zrzucanych z Bayraktarów TB2, o tyle zestawy Tor-M2KM wymagały innej taktyki. W przypadku jedynego opublikowanego filmu, ataku dokonano za pomocą samobójczego bezzałogowca (najpewniej Skystrikera) dopiero kiedy Tor zakończył pracę bojową i schronił się w garażu. / Fot. Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu

Trudno spodziewać się, żeby takie działanie rozpoznawczego Bayraktara TB2 było przypadkowe. Azerowie doskonale znali parametry wszystkich środków przeciwlotniczych znajdujących się w armii Arcachu i wiedzieli na co mogą sobie pozwolić. Analogiczne uzbrojenie przeciwlotnicze (i to zazwyczaj w nowszych odmianach) znajduje się w uzbrojeniu Azerbejdżanu, więc w trakcie przygotowań do konfrontacji z siłami ormiańskimi bez wątpienia starannie przećwiczono taktykę ich zwalczania. W momencie wybuchu walk jedynym realnym zagrożeniem dla Bayraktarów mogły być zestawy S-300PS, a konkretnie dywizjon w okolicy Stepanakertu. Jednak taki dywizjon nie jest w stanie zapewnić samodzielnie skutecznej obrony przestrzeni powietrznej, choćby ze względu na fakt ograniczonego sektora ostrzału wynoszącego 90°. Sprawia to, że pojedynczy zestaw, bez dodatkowej osłony i informacji z zewnątrz o sytuacji powietrznej, nie będzie w stanie skutecznie bronić się przed jednoczesnym atakiem z kilku kierunków.

Kolejnym zestawem, który był w stanie zwalczać tego typu cele był Tor-M2KM, dostarczony do Armenii w grudniu zeszłego roku. Do Arcachu wysłano je zapewne w pierwszej połowie października, gdyż w komunikacie z 17 października Azerbejdżan twierdził, że udało mu się do tego czasu zniszczyć 3 tego typu pojazdy. Nie zaprezentowano żadnych filmów, które mogłyby to potwierdzić, co świadczy o tym, że albo nie próbowano ich atakować za pomocą bezzałogowców, albo ataki takie zakończyły się niepowodzeniem.

Pierwszego zestrzelonego Bayraktara TB2, którego szczątki spadły na stronę zajętą przez wojska Arcachu pokazano 19 października i choć dokładne okoliczności tego zdarzenia nie są znane, to jego zniszczenie łączy się właśnie z przybyciem Torów. Kolejny wrak zaprezentowano dopiero 8 listopada i także to zestrzelenie łączone jest z użyciem tego typu zestawu. Tym bardziej, że następnego dnia ministerstwo obrony Azerbejdżanu poinformowało, że ok. godz. 15:50 udało się zniszczyć jeden wóz bojowy tego typu, prezentując tym razem film ze zdarzenia.

Dla obrony przeciwlotniczej większe zagrożenie niż samoloty bezzałogowe stanowią jednak systemy amunicji krążącej. Ich względnie niska cena pozwala na zmasowany atak na wykryte cele, a zasięg pozwala na długie przebywanie w rejonie walk. Zwłaszcza ta ostatnia cecha pozwala na skrócenie czasu reakcji od wykrycia celu do jego zaatakowania, zwiększając szanse skutecznego ataku. Izraelskie IAI Harop, Elbit Skystriker oraz Orbiter 1K były szeroko stosowane w trakcie tego konfliktu. IAI Harop były zasadniczym środkiem, który stosowano do ataków na pozycje S-300PS. Do pierwszego ataku na ukryty w garażu Tor-M2KM prawdopodobnie użyto bsp Skystriker. Chociaż wiele z tego typu statków powietrznych zostało zestrzelonych przez obronę przeciwlotniczą, bądź też spadło z przyczyn technicznych, to jednak ich masowe użycie powodowało liczne straty wśród obrońców. Atakowanie przez nie stanowisk obrony przeciwlotniczej otwierało drogę do swobodnego operowania większych bezzałogowców jak Bayraktar TB2, czy też samolotów Su-25, które mogły niezagrożone atakować cele bombami kierowanymi o większych wagomiarach.

Nie każdy atak amunicją precyzyjną był do końca… precyzyjny. Na nagraniu z 27 września pokazującym ostrzelanie wozu bojowego 9A33BM2/3 zestawu Osa w bazie w Fizuli, widać że pocisk eksplodował obok, a sam PRWB, mimo że zapewne uszkodzony odłamkami, ocalał. / Fot. Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu

Wnioski

Oczywiście wszelkie oceny dokonywane świeżo po zakończeniu konfliktu, przy ograniczonej i nie miejmy złudzeń, często propagandowej informacji, jaka była upubliczniana, jest obarczone dużym ryzykiem błędu. Mając pewność, że nie wszystkie okoliczności są znane, wyciąganie na podstawie dostępnych danych kategorycznych wniosków będzie przedwczesne. Można natomiast dokonać kilku spostrzeżeń o charakterze ogólnym.

Szerokie użycie lotnictwa bezzałogowego do rozpoznania, kierowania ogniem artylerii, a także do zadań uderzeniowych, po raz kolejny pokazało wartość dysponowania przewagą w powietrzu, a co za tym idzie w rozpoznaniu, pozwalając na skuteczne zwalczanie nieprzyjaciela. Trudno tu mówić o jakimś jakościowo nowym zjawisku. Nastąpiła zmiana nosiciela z załogowego na kierowanego zdalnie, który choć o gorszych parametrach technicznych, to jednak jest znacznie tańszy i nie wymaga wieloletniego szkolenia pilotów. Kluczowym faktem w obecnym konflikcie było znaczące zwiększanie w stosunku do wcześniejszych starć udziału amunicji precyzyjnej, czy to w postaci bomb kierowanych QFAB-250-LG, niewielkich MAM-C i MAM-L, naziemnych pocisków kierowanych Spike-NLOS, czy w końcu amunicji krążącej, czyli inaczej mówiąc niedużych samolotów-pocisków. Z tego typu procesem mamy jednak do czynienia co najmniej od 50 lat, czyli od czasu kiedy w czasie wojny w Wietnamie rozpoczęto stosowanie broni precyzyjnej. To jej użycie spowodowało największe zmiany na polu walki. W dużym stopniu zniwelowała ona wartość dotychczas stosowanych umocnień i fortyfikacji polowych, skutecznie zabezpieczających przed ogniem artylerii, czy klasycznymi bombardowaniami lotniczymi. Bezzałogowe samoloty typu Bayraktar TB2 stanowią w dużej mierze znacznie tańszą alternatywę dla klasycznego lotnictwa, ale tylko w przypadku nieprzyjaciela nie dysponującego silną obroną przeciwlotniczą. Użycie przeciwko nim lotnictwa myśliwskiego skończyłoby się z pewnością dużymi stratami, a ze względu na niewielką prędkość praktycznie uniemożliwiło skuteczne działanie. Podobnie rzecz się ma w przypadku zestawów rakietowych większego zasięgu. W tym przypadku jednak sytuacja się komplikuje w związku z pojawieniem się dość taniej amunicji krążącej, pozwalającej na zwalczanie nawet nowoczesnych zestawów rakietowych poprzez zmasowany atak. Walka z nimi wymaga posiadania sprawnego systemu wykrywania i powiadamiania oraz być może nowego podejścia w zakresie środków zwalczania. Obecnie nowoczesne przeciwlotnicze zestawy rakietowe są w wielu przypadkach w stanie poradzić sobie z tego typu zagrożeniem. Jednak pocisk przeciwlotniczy użyty do zwalczania Skystrikera czy Orbitera 1K, może okazać się droższy od samego celu. W przypadku podobnego potencjału stron daje to zdecydowaną przewagę atakującemu, który będzie wstanie zgromadzić znacznie więcej środków uderzeniowych.

Malejące koszty elektroniki i systemów obserwacyjnych z pewnością wpłyną na dalsze rozpowszechnienie tej kategorii uzbrojenia, które stanowi duże wyzwanie dla istniejącej obecnie obrony przeciwlotniczej wojsk. Większym wyzwaniem jest może nie tyle samo ich zwalczanie, ile odpowiednio wczesne wykrycie i śledzenie trasy przelotu. Do skutecznego prowadzenia takich działań obecnie używane środki są przystosowane w zbyt małym stopniu.

 

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MILMAG D&S 11/2020

 

 

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

Kto jest winny sytuacji na granicy?

Zmarł żołnierz raniony na granicy z Białorusią. W tym samym czasie wojskowa prokuratura prowadzi sprawę przeciwko trzem żołnierzom, którzy oddali strzały ostrzegawcze wobec grupy…

Kryzys na granicy z Białorusią. Problemy sprzętowe i prawne

Od czterech lat trwa kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. W tym czasie rządziły dwa rządy i żaden z nich nie potrafił do końca rozwiązać problemu. Wszystko przez bałagan…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X