Przejdź do serwisu tematycznego

Wybory a Marynarka Wojenna RP

W trakcie kampanii wyborczej, 8 czerwca, na spotkaniu wyborczym w Lęborku, prezydent Andrzej Duda nawiązał do sytuacji Marynarki Wojennej, wyrażając opinię, że budżet obronny powinien mieć wydzieloną część przeznaczoną wyłącznie na odbudowę MW.

Przypomnijmy dosłowny cytat: Powiedziałem do pana ministra, że chciałbym żeby z tej kwoty 2,5% PKB które mają być wydawane na obronność i modernizację polskiej armii była dedykowana część zapisana w ustawie na polską marynarkę wojenną. Potrzebujemy jej odbudowy i marynarka musi mieć gwarantowane pieniądze, które co roku będą trafiały na jej modernizację. Pan minister powiedział mi, że wesprze mnie w tym żebyśmy przeforsowali w ramach rządu taki projekt.

Wypowiedź ta miała oczywisty związek z wcześniejszą obecnością prezydenta na poligonie w Ustce, gdzie obserwował element ćwiczeń Anakonda-20, a także toczącą się kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi.

Miesiąc później, 10 lipca – tuż przed II turą wyborów, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch przekazał Polskiej Agencji Prasowej informację, że BBN przygotował projekt nowelizacji ustawy o przebudowie i modernizacji oraz finansowaniu Sił Zbrojnych RP z propozycją zapisania procentowego udziału wydatków na Marynarkę Wojenną. Uchylił się jednak od odpowiedzi na pytanie, ile ten udział miałby wynosić. Dodał jednakże, że wzrost nakładów na MW miałby być także korzystny dla krajowego przemysłu stoczniowego.

Pomimo braku konkretów, spróbujmy przeanalizować jak ogłoszona propozycja ma się do rzeczywistości i aktualnej sytuacji jaka panuje w naszych siłach morskich.

Krytyczna sytuacja MW

Jak więc obecnie wygląda sytuacja zasadniczych dla każdej marynarki wojennej sił okrętowych, czyli okrętów bojowych? Obecne położenie Marynarki Wojennej w tym zakresie można bez większej przesady uznać za krytyczne. Od wielu lat trwa sukcesywny spadek zdolności operacyjnych, jednak pomimo licznych zapowiedzi i deklaracji, a nawet podjęcia pewnych, acz niewystarczających działań, nikt do tej pory skutecznie nie powstrzymał tego procesu.

W służbie pozostaje obecnie 35 okrętów zaliczanych do kategorii okrętów bojowych: 3 okręty podwodne, 2 fregaty rakietowe, 2 korwety, 3 kutry rakietowe, 20 jednostek przeciwminowych oraz 5 okrętów transportowo-minowych (desantowych). Z tego jedynie dwie z nich to jednostki nowe: niszczyciel min ORP Kormoran, który banderę podniósł 28 listopada 2017 r. oraz korweta patrolowa ORP Ślązak, wcielona do służby dwa lata później – 28 listopada 2019 r. Nawet uwzględniając te dwie nowe jednostki, średnia czasu pozostawania w służbie okrętów bojowych polskiej MW przekracza obecnie 32 lata i 3 miesiące!

W poszczególnych kategoriach jest znacznie gorzej. Marynarka Wojenna dysponuje aktualnie 3 okrętami podwodnymi: przeszło 34-letnim ORP Orzeł proj. 877E oraz 2 typu Kobben: OORP SępBielik liczącymi sobie 53-54 lata. Orzeł od wielu lat znajdujący się w niekończącym remoncie, daleki jest od osiągnięcia pełni sprawności. Pierwotnie zakładano zresztą, że będzie on eksploatowany 35 lat, a wycofanie nastąpi w 2022 r., co w chwili obecnej oczywiście stało się zupełnie nierealne. Także oba, wiekowe już, OOP typu Kobben nie są jednostkami o pełni zdolności bojowych, a tak naprawdę nadają się głównie do szkolenia i już kilka lat temu powinny być wycofane ze służby. W momencie kiedy podnoszono na nich polską banderę wojenną, zakładano iż dwie ostatnie jednostki tego typu wycofane zostaną w latach 2015-16. Ich pozostawienie w służbie uzasadnione jest jedynie próbą utrzymania załóg w oczekiwaniu na nowe jednostki.

Wśród 4 dużych okrętów nawodnych mamy 2 fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry: ORP Gen. K. Pułaski i ORP Gen. T. Kościuszko, 1 korwetę (dozorowiec) ORP Kaszub proj. 620D oraz korwetę patrolową ORP Ślązak proj. 621. Obie fregaty rakietowe mają poważnie ograniczone zdolności bojowe. Od lat nie dysponują już rakietami woda-woda typu Harpoon, które zresztą występowały w naszym kraju w symbolicznej liczbie. Okręty nie prowadziły również strzelań rakietami woda-powietrze. Jedyne takie strzelanie w historii fregat pod polską banderą miało miejsce 29 sierpnia 2018 r. z pokładu Pułaskiego, kiedy wystrzelono dwie rakiety SM-1MR. Pomimo tego okręty te, z braku następców pozostaną jeszcze w służbie, pełniąc de facto głównie funkcje szkolne. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że te przeszło 40-letnie już okręty planowano pierwotnie, podobnie jak w przypadku ostatnich Kobbenów, wycofać w latach 2015-16. W ich miejsce do służby miały wejść dwie korwety proj. 621. Podobnie ma się sytuacja z ORP Kaszub. Także ten okręt planowano wycofać w 2017 r. (po 30 latach eksploatacji), tymczasem na chwilę obecną pozostaje w służbie już przeszło 33 lata i zapewne jeszcze długo będziemy mogli oglądać go w porcie na Oksywiu.

Wszystkie duże nawodne okręty bojowe naszej marynarki w jednym kadrze. Dwie 40-letnie fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, ORP Kaszub oraz jeszcze wówczas w trakcie prób Ślązak.

Jedyne z naszych okrętów bojowych dysponujących obecnie możliwością zwalczania celów nawodnych przy użyciu uzbrojenia rakietowego to 3 kutry rakietowe proj. 660M: OORP Orkan, PiorunGrom. Jednak również one, choć dużo młodsze od wcześniej wymienionych okrętów, są już jednostkami niemłodymi – mają obecnie od 25 do blisko 28 lat i zbliżają się do końca zaplanowanego niegdyś 30-letniego okresu eksploatacji. Oczywiście w obecnej sytuacji MW wycofywanie jakiejkolwiek jednostki, która nie jest całkowicie wyeksploatowana jest nierealne. Do niedawna zakładano nawet poważną modernizację tych okrętów połączoną z wymianą napędu i dziobowej armaty, co skutkowałoby przedłużeniem ich służby o 15 lat, czyli do horyzontu czasowego 2038-40. Po anulowaniu tego planu, dalszy los Orkanów jest nieznany. Planuje się ich bieżące remonty i przeglądy, więc zapewne pozostaną w eksploatacji jak długo będzie to technicznie możliwe, jako że jak wspomniano, są to jedyne jednostki pływające uzbrojone w rakiety klasy woda-woda.

ORP Grom, najmłodszy z trzech kutrów rakietowych proj. 660M, które pozostają obecnie jedynymi okrętami w polskiej MW uzbrojonymi w rakiety klasy woda-woda.

Remontowany od blisko trzech lat w Stoczni Wojennej poławiacz torped K-8 po powrocie do służby może pozostać bez zajęcia, bowiem do poławiania torped przystosowane są wchodzące właśnie do służby nowe holowniki typu B860.

Pewnym obecnym w naszej marynarce kuriozum jest niezwykle licznie prezentowana klasa jednostek wojny minowej, do których zalicza się aż 20 okrętów zgrupowanych w dwóch dywizjonach: 12 dTR (12 trałowców) w Świnoujściu i 13 dTR (5 trałowców i 3 niszczyciele min) w Gdyni. Oprócz nowego niszczyciela min proj. 258 ORP Kormoran, nadal dysponujemy 2 trałowcami bazowymi zmodernizowanymi do standardu niszczyciela min proj. 206FM: ORP Flaming i ORP Czajka, które mają za sobą ponad 53 lata służby. Gros sił stanowi jednak aż 17 trałowców bazowych (przeklasyfikowanych z trałowców redowych) proj. 207DM/P/M. Jednostki, te do służby wchodziły w latach 1982-94, najstarszy przekroczył więc już 38 lat, za to najmłodszy spędził w służbie jedynie nieco ponad 25,5 roku. Odrębną sprawą jest ich mocno ograniczona przydatność we współczesnej wojnie minowej, gdyż jedynym narzędziem jakim dysponują do zwalczania min są trały. Jednak w gruncie rzeczy wyłącznie w tej kategorii okrętów udało się rozpocząć realną modernizację, zapoczątkowując we wrześniu 2013 r. program Kormoran II. Dzięki temu, po wejściu do służby jednostki prototypowej, można było w końcu wycofać (30 grudnia 2019 r. po przeszło 52 latach służby) pierwszą jednostkę proj. 206F ORP Mewa. Dwa kolejne okręty proj. 206FM zostaną wycofane po zakończeniu budowy i wejściu do służby ich następców proj. 258: AlbatrosaMewy.

Polska dysponuje najliczniejszą w NATO flotą jednostek zwalczania min. Gros tych sił stanowi 17 trałowców proj. 207 zgrupowanych w dwóch dywizjonach 8 Flotylli Obrony Wybrzeża: 12 dTR w Świnoujściu oraz 13 dTR w Gdyni. Na zdjęciu prototypowy ORP Gopło.

ORP Czajka – młodszy z dwóch pozostających nadal w służbie trałowców bazowych/niszczycieli min proj. 206FM. Banderę podniesiono na nim w czerwcu…1967 r. Te okręty jednak mają swoich następców, będą nimi niszczyciele min proj. 258: OORP Albatros i Mewa.

Ostatnia kategoria okrętów zaliczanych do bojowych to okręty transportowo-minowe (przeklasyfikowane z desantowych) proj. 767. Pięć tego typu jednostek weszło do służby w latach 1989-91, można więc nieco ironicznie powiedzieć, że jak na polskie warunki są to okręty całkiem nowe, które mają za sobą zaledwie 29-31 lat eksploatacji.

ORP Kraków – jedna z pięciu jednostek proj. 767. Te okręty desantowe po zmianie ustroju przeklasyfikowano na transportowo-minowe i jako jednostki, jak na naszą MW, nowe (do służby weszły w latach 1989-1991) z pewnością jeszcze wiele lat pozostaną w eksploatacji.

Plany, plany, plany...

Jak napisano wcześniej stan Marynarki Wojennej jest zły od wielu lat i obecna sytuacja nie wystąpiła niespodziewanie. Już przeszło dekadę temu powinno było zapaść wiele decyzji dotyczących budowy nowych okrętów, aby możliwe było uniknięcie osiągnięcia obecnego stanu zapaści. Po raz pierwszy kompleksowe rozwiązanie tej kwestii na szczeblu rządowym pojawiło się jesienią 2013 r. Zatwierdzono wówczas wieloletni Program modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2013-2022 (PMT 2013-2022), w którym pośród 14 programów operacyjnych znalazł się jeden dotyczący marynarki pn. Zwalczanie zagrożeń na morzu. W jego ramach wyodrębniono 22 przedsięwzięcia, spośród których 14 dotyczyło zakupu 36 nowych okrętów bojowych i jednostek pomocniczych. Z tej liczby 13 stanowić miały okręty bojowe: 3 okręty podwodne nowego typu pk. Orka, 3 korwety (oficjalnie nazywane w dokumencie okrętami obrony wybrzeża) pk. Miecznik, 3 okręty patrolowe z funkcją zwalczania min pk. Czapla, okręt patrolowy Ślązak oraz 3 niszczyciele min pk. Kormoran II. Tę listę uzupełniały 23 jednostki pomocnicze: 2 okręty rozpoznawcze pk. Delfin, 3 okręty ratownicze pk. Ratownik, okręt hydrograficzny pk. Hydrograf, okręt wsparcia działań połączonych pk. Marlin, okręt wsparcia logistycznego pk. Bałtyk, zbiornikowiec paliwowy pk. Supply, 6 holowników pk. Holownik, 6 kutrów transportowych/motorówek cumowniczych pk. Transhol, stacja demagnetyzacyjna pk. Magneto oraz barka ekologiczna Ekotank.

Co pozostało z tych planów? Niewiele. Jak do tej pory, w odniesieniu do budowy nowych okrętów bojowych, zapadły jedynie dwie decyzje i do tego obie jeszcze przed formalnym zatwierdzeniem PMT 2013-2022. W porcie na Oksywiu 23 września 2013 r. podpisano dwa dokumenty. Pierwszym był aneks nr 15 do umowy na budowę korwety wielozadaniowej proj. 621 pk. Gawron, która przewidywała dokończenie okrętu w zubożonej wersji jako jednostki patrolowej. Drugim, umowa na budowę prototypowego niszczyciela min proj. 258 Kormoran II z opcją na kolejne, przynajmniej dwie, jednostki seryjne. W obu wypadkach założono przekazanie gotowych okrętów do końca 2016 r.

Budowa 3 niszczycieli min proj. 258 Kormoran II to jedyny, jak do tej pory, w III RP program budowy jednostek bojowych dla MW, o którym można powiedzieć, że jest realizowany zgodnie z planem.

W rzeczywistości prace przy Ślązaku, wówczas jeszcze znanym formalnie tylko pod numerem budowy 621/1, znacznie się przeciągnęły. Po oficjalnym, połączonym z chrztem, wodowaniu, które odbyło się 2 lipca 2015 r. (wcześniej miały miejsce tzw. wodowania techniczne) przez kolejne 4 lata trwały prace wyposażeniowe i próby okrętu. W tym czasie zmienił się jego wykonawca. Majątek upadłej SMW przejęła nowa spółka pod nazwą PGZ Stocznia Wojenna, co dodatkowo wpłynęło na wydłużenie programu. Udało się go ukończyć dopiero 8 listopada 2019 r., kiedy nastąpiło przekazanie okrętu, zaś banderę wojenną podniesiono na nim 28 listopada, równo 18 lat od położenia stępki…

ORP Ślązak – początkowo budowany jako korweta wielozadaniowa proj. 621, ukończony został jak korweta patrolowa proj. 621M. Na tym na razie Kontynuacją koncepcji wyposażenia MW w korwety miał być program Miecznik zakładający budowę 3 okrętów.

Drugim podpisanym we wrześniu 2013 r. dokumentem była umowa na budowę nowego niszczyciela min proj. 258 pk. Kormoran II. Przewidywała ona zbudowanie do końca 2016 r. jednostki prototypowej oraz w przypadku pomyślnego przejścia wszystkich prób akceptacyjnych, zamówienie co najmniej 2 jednostek seryjnych. Zgodnie z ówczesnym harmonogramem do służby miałyby one wejść w 2019 i 2022 r. W praktyce próby prototypu zakończono z blisko rocznym opóźnieniem w stosunku do tego planu. Ich pozytywny finał oznaczał, że zamówione powinny zostać przynajmniej 2 okręty seryjne. Tak też się stało i 24 grudnia 2017 r. podpisano umowę o wartości 1186 mln zł na budowę tej, minimalnej przewidzianej w opcji, liczby niszczycieli min.

To zamyka listę programów budowy nowych okrętów bojowych, które rozpoczęto w ramach programu modernizacji technicznej. Od 2013 r. nie rozpoczęto realizacji żadnego nowego zakupu okrętów bojowych, poza kontynuacją programu Kormoran II. Pomimo licznych obietnic ministra Macierewicza o rychłych decyzjach w sprawie zakupu nowych okrętów podwodnych, które zresztą według deklaracji były uznane przez ówczesny rząd za priorytetowe, decyzji takich nikt się nie doczekał. Przy okazji ofiarą tej sytuacji padł ówczesny inspektor MW kontradm. Mirosław Mordel. Podczas uroczystości spuszczenia bandery na ORP Sokół w czerwcu 2018 r. odważył się on na kilka słów prawdy dotyczących wstrzymania decyzji o wyborze dostawcy nowego okrętu podwodnego oraz planów, aby w to miejsce zastosować rozwiązanie przejściowe, czyli wprowadzić do służby jednostkę używaną. Kosztowało go to stanowisko.

W efekcie zmian wprowadzonych do PMT odłożono w czasie budowę nowych OOP pk. Orka na bliżej niesprecyzowaną przyszłość. Znalazły się one, co prawda, w nowym planie modernizacji technicznej na lata 2021-2035, jednak bez sprecyzowania konkretnego terminu (a 15-letni zakres planu daje duże pole do popisu w kwestii przesuwania daty rozpoczęcia budowy nowych jednostek). W listopadzie 2019 r. minister Błaszczak podał natomiast pierwsze konkrety w sprawie rozwiązania pomostowego.  Ogłosił wówczas, że planuje się  na okres przejściowy wydzierżawienie szwedzkich okrętów podwodnych (lub okrętu) typu Södermanland (zmodernizowany okręt typu A17 Västergötland). Ponieważ zamierzenie to jest dopiero na etapie analiz, nawet nie rozmów międzyrządowych, trudno w tej chwili ocenić, czy przypadkiem nie skończy się ono, jak wiele wcześniejszych zapowiedzi, czyli niczym. Tym bardziej, że sam pomysł wprowadzenia do służby ponad 30-letnich okrętów, bez podjęcia równocześnie realnych kroków w kierunku budowy nowych jednostek, jest raczej przejawem desperacji w próbie podtrzymania jak najmniejszym kosztem minimalnych choć podstaw do funkcjonowania Dywizjonu Okrętów Podwodnych, czy szerzej istnienia sił podwodnych w polskiej MW w ogóle.

Od wielu lat nie w pełni sprawny ORP Orzeł, to nasz najmłodszy okręt podwodny. Jednak i on ma już przeszło 34 lata i mimo udanej w swoim czasie konstrukcji, trudno go jeszcze zaliczyć do jednostek nowoczesnych.

Dwa pozostające w służbie okręty podwodne typu Kobben, ze względu na swój wiek nadają się zasadniczo jedynie do szkolenia. ORP Sęp to także najstarszy okręt pod biało-czerwoną banderą. W sierpniu miną 54 lata od jego wejścia do służby w MW Norwegii.

Niczym jak do tej pory zakończyły się także inne programy budowy okrętów bojowych przewidziane w PMT 2013-2022. Jedyne czego się doczekaliśmy, to kolejne zmiany istniejących planów. W nowym PMT liczba zaplanowanych do budowy okrętów obrony wybrzeża pk. Miecznik została ograniczona z 3 do 2 jednostek, tym razem bez jednoznacznego precyzowania, że chodzi o korwetę. Teoretycznie otwiera to potencjalną drogę do zbudowania w ramach tego przedsięwzięcia fregat, które zastąpiłyby PułaskiegoKościuszkę. Na razie jednak pozostaje to jedynie w sferze spekulacji, gdyż konkretów brak. Zniknęły całkowicie z planów okręty patrolowe pk. Czapla, pojawiły się zaś w to miejsce małe okręty rakietowe pk. Murena. Na tym kończą się dostępne informacje o planowanych okrętach bojowych dla MW. Nie można oczywiście w tym miejscu nie wspomnieć o próbie uniknięcia konieczności budowy nowych jednostek nawodnych poprzez zakup od Australii wycofywanych tam ze względu na wiek, acz zmodernizowanych, fregat typu Adelaide. W sierpniu 2018 r. prezydent Duda podczas wizyty w Australii zamierzał podpisać list intencyjny w sprawie zakupu przez Polskę dwóch tego typu okrętów. Sprawa która wedle doniesień medialnych, miała być już ustalona na poziomie Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz MON, została zablokowana decyzją premiera Mateusza Morawieckiego. Nawiasem mówiąc pokazuje to, jaką realną możliwością działania dysponuje prezydent, nawet przy wsparciu ministra obrony.

Jednostki pomocnicze na osłodę

Kolejnym programem zapoczątkowanym w ramach PMT 2013-2022, dotyczącym jednak jednostek stricte pomocniczych, była budowa 6 holowników pk. Holownik. Zaproszenie do składania ofert Inspektorat Uzbrojenia opublikował 22 grudnia 2014 r. Postępowanie prowadzone było w trybie negocjacji i trwało przeszło półtora roku. Dopiero 16 listopada 2016 r. Inspektorat Uzbrojenia ogłosił informację o wyborze najkorzystniejszej oferty, którą okazała się ta przedstawiona przez stocznię Remontowa Shipbuilding S.A. Po rozpatrzeniu odwołań konkurencyjnego konsorcjum stoczni Nauta i Gryfia, rozpoczęły się jednak zabiegi MON, mające na celu anulowanie postępowania. Warto je przypomnieć, aby pokazać determinację strony wojskowo-ministerialnej w tej kwestii. Już 10 marca 2017 r. Inspektorat Uzbrojenia, powołując się na opinię Departamentu Kontroli MON, podjął decyzję o unieważnieniu całego postępowania, ze względu na fakt, iż było ono jego zdaniem dotknięte nieusuwalną wadą prawną. Po złożeniu przez Remontową Shipbuilding odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej, Inspektorat Uzbrojenia anulował swoją decyzję, by za chwilę – 31 marca, ponownie ogłosić unieważnienie postępowania. Także od tej decyzji stocznia się odwołała. Tym razem sprawa znalazła swój koniec przed Krajową Izbą Odwoławczą, która 25 kwietnia 2017 r. przyznała rację stoczni. W efekcie Inspektorat Uzbrojenia został zmuszony do podpisania 19 czerwca 2017 r. z Remontową Shipbuilding umowy na dostawę 6 holowników dla Marynarki Wojennej o wartości blisko 283,5 mln zł.

Pomimo próby anulowania przetargu przez MON w stoczni Remontowa Shipbuilding powstaje 6 nowych holowników dla MW. Zupełnie odrębną kwestią jest, czy są to jednostki najbardziej niezbędne w obecnej sytuacji i na ile ich budowa była racjonalna.

Druga umowa na budowę jednostki pomocniczej, tym razem już w całości zainicjowana w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy, opiewała na budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik. Umowa na zaprojektowanie i zbudowanie tej jednostki, o wartości 755 mln zł, została podpisana 27 grudnia 2017 r. pomiędzy Inspektoratem Uzbrojenia, a konsorcjum składającym się z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Centrum Techniki Morskiej oraz dwóch stoczni: PGZ Stoczni Wojennej i Stoczni Remontowej Nauta. Według zapisów kontraktu jednostka powinna zostać użytkownikowi dostarczona do końca listopada 2022 r. Przewidziano w nim także opcję na budowę drugiej jednostki z dostawą w 2024 r. Pomimo upływu przeszło 2,5 roku prace nie doszły nawet do etapu zatwierdzenia projektu wykonawczego. Wykonawca poinformował zamawiającego o wzroście kosztów niezbędnych na zaprojektowanie i budowę okrętu ratowniczego, w związku z tym Inspektorat Uzbrojenia 24 kwietnia 2020 r. odstąpił od realizacji kontraktu informując, iż: prowadzone są analizy w zakresie możliwości finansowych zabezpieczenia bieżących i przyszłych potrzeb Sił Zbrojnych RP. Wyniki pozwolą na wskazanie ponownego terminu uruchomienia postępowania, którego celem będzie pozyskanie okrętu ratowniczego. Jakie będą dalsze losy budowy Ratownika na razie nie wiadomo. Minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował 22 maja br. na Twitterze o zatwierdzeniu, po rozmowie z prezydentem, dokumentów o zamówieniu okrętu Ratownik. Jakich dokumentów? Czego dokładnie dotyczących? Tych szczegółów opinii publicznej nie było dane poznać.

ORP Lech – okręt ratowniczy proj. 570M. W 2022 r. zastąpić go miała nowa jednostka powstająca w PGZ Stoczni Wojennej w ramach programu Ratownik. W kwietniu Inspektorat Uzbrojenia odstąpił od realizacji kontraktu. Obecnie oczekuje się na jego ponowne ogłoszenie.

PMT a deklaracje

Dlaczego sięgnęliśmy do omówienia realizacji częściowo już nieaktualnego programu sprzed 7 lat? Jest coś, co wiąże go z obecnymi zapowiedziami prezydenta. Otóż ponad rok przed zatwierdzeniem PMT 2013-2022 ówczesny minister obrony Tomasz Siemoniak zaprezentował Komisji Obrony Narodowej projekt koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej, która stała się później podstawą do sprecyzowania planów ujętych w PMT. Założono wówczas, że w perspektywie roku 2030 r. realizacja tych zamierzeń będzie finansowana gwarantowaną kwotą ok. 900 mln zł rocznie. Po zatwierdzeniu PMT 2013-2022 planowane wydatki na program operacyjny Zwalczanie zagrożeń na morzu, wyniosły 13 755,5 mln zł, co oznaczało średniorocznie wydatki na poziomie 1375,6 mln zł. W czerwcu 2014 r. program jednak okrojono o przeszło 475 mln do poziomu 13 280,2 mln zł. Już w momencie ogłoszenia programu modernizacji technicznej, było jasne, że przy dużej zakładanej kumulacji realizowanych programów była to suma zbyt niska. Z wstępnych szacunków wynikało, że w pierwszych latach realizacji, na wymienione programy należałby przeznaczać minimum po 1,5-2 mld zł rocznie, zaś w szczycie wydatków, niezbędna kwota musiałaby wynieść ponad 2,5 mld zł rocznie. Daje nam to pewne pojęcie o poziomie kosztów z jakimi należy się mierzyć przy próbie odbudowy MW w takim kształcie, w jakim widzą go planiści w MON, czy MW, abstrahując od tego, na ile jest on racjonalny. W stosunku do poprzednich planów, obecna sytuacja bynajmniej nie uległa polepszeniu, a wręcz zdecydowanemu pogorszeniu. Przez ostatnie lata właściwie nie podjęto żadnych nowych kluczowych decyzji w kwestii budowy okrętów dla MW, więc kumulacja wydatków obecnie musiałaby być jeszcze większa.

Co by to oznaczało w praktyce? W ostatnich latach coroczne wydatki na plan modernizacji technicznej wahały się w zakresie 9,3-12,5 mld zł. Konkretnie wyniosły one 9 287,3 mln w 2017 r., 12 509,3 mln w 2018 r. i 10 841,6 mln zł w roku ubiegłym. Jaki udział w takich kwotach mogłaby mieć Marynarka Wojenna? Konkretów w wystąpieniu prezydenta nie było. Także szef BBN minister Soloch nie chciał powiedzieć jaki procent środków na modernizację techniczną miałby wg projektu trafić do MW. Stwierdzenie, że zagwarantowany zostanie stały udział nie mówi absolutnie niczego. Jeśli przykładowo miałoby to być 10%, to uzyskalibyśmy w ostatnich latach kwotę w zakresie 930-1250 mln zł. Jak widać jest to kwota zbliżona, a nawet niższa niż ta założona w PMT 2013-2022 ministra Siemoniaka, która już wówczas była niewystarczające na założone w planie potrzeby. Nawet zakładając, że będzie miał miejsce planowany wzrost środków w kolejnych latach, widać że dużo brakuje do zaspokojenia zakładanych potrzeb. Oczywiście z powodu braku jakiejkolwiek konkretnej informacji te przykładowe 10% jest przyjęte arbitralnie. Kto wie? Może na MW w projekcie nowelizacji ustawy przeznaczono 15, a może i 20%?

Na ile jednak realnie może liczyć MW? Spójrzmy na liczby zawarte w budżecie MON na 2020 r. Spośród łącznej kwoty 49 015,4 mln zł, w dziale 752 obrona narodowa zawarto wydatki w wysokości 40 171,2 mln zł. Kwota ta jednak obejmuje wszelkie wydatki: bieżące, majątkowe, dotacje i subwencje oraz świadczenia na rzecz osób fizycznych. W mediach ogólnopolskich wartość środków zaplanowanych na Marynarkę Wojenną w budżecie na 2020 r. określa się często jako 737,4 mln zł. Jest to absolutnie błędna informacja. Wspomniana kwota to wyłącznie wartość wydatków na wynagrodzenia i inne wydatki osobowe. Nie są tu uwzględnione środki przeznaczone na utrzymanie jednostek, eksploatację sprzętu, zakup środków materiałowych i uzbrojenia. Te wydatki są ujęte w pozycjach 75204 centralne wsparcie oraz 75220 zabezpieczenie wojsk, które zawierają zbiorczo wydatki dla całych sił zbrojnych.

Można jednak na tej podstawie zobaczyć jakie są proporcje wydatków osobowych przewidzianych dla poszczególnych rodzajów sił zbrojnych. Dla Wojsk Lądowych zaplanowano kwotę 4 150,7 mln zł, w Siłach Powietrznych 1 858,6 mln zł, na MW przypadło 737,4 mln zł, na WOT 689 mln zł, a na Wojska Specjalne 420,3 mln zł. Sumując tylko te pozycje uzyskujemy 7 856 mln zł. Udział Marynarki Wojennej w tej kwocie to 9,4%, a nie zostały tu uwzględnione inne formacje jak Żandarmeria Wojskowa, Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, czy dowodzenie i kierowanie SZ RP, co dodatkowo zmniejszyłoby ten udział. Czy więc przy niecałych 10% nakładów na Marynarkę Wojenną, spośród wszystkich rodzajów sił zbrojnych, możliwe jest aby jej udział w PMT mógł być znacząco większy? Tego nie wiemy, ale w wydaje się to raczej mało prawdopodobne.

Na wydatki majątkowe w przyszłorocznym budżecie MON przewidziano kwotę 13 830,4 mln zł, zaś pozycja w której mieszczą się zakupy uzbrojenia, czyli 75204 centralne wsparcie obejmuje 12 196,2 mln zł. Jeśli MW miała by dostać z tego, dajmy na to 10%, dałoby to kwotę 1219,6 mln zł. Przypomnijmy, że w PMT 2013-2022 w roku 2015 r. na program operacyjny Zwalczanie zagrożeń na morzu planowano wydatkować 1363 mln zł i podobne kwoty przewidywano w kolejnych latach. Są to wartości nieznacznie większe niż wartość kontraktu z końca 2017 r. na budowę dwóch niszczycieli min typu Kormoran II. MW to jednak nie tylko okręty. Pamiętajmy że umowa na zakup 4 śmigłowców AW-101 podpisana 26 kwietnia 2019 r. miała wartość 1650 mln zł. Są także inwestycje infrastrukturalne. Cóż to oznacza? Jeden okręt podwodny to orientacyjnie koszt 2,5-3 mld zł. Fregata na miarę naszych oczekiwań kosztowałaby podobnie, a może i więcej. Bodaj najtańsze dostępne rozwiązanie – niskokosztowe brytyjskie fregaty typu 31 powstające we współpracy z Duńczykami, w założeniu mają kosztować 2 mld funtów za 5 jednostek. Dawałoby to koszt ok. 2 mld zł za sztukę, choć po pierwsze wątpliwe jest, by okręty w takiej konfiguracji zaspokoiły nasze potrzeby, a do tego realne koszty programu poznamy dopiero w przyszłości.

Méndez Núñez – hiszpańska fregata typu Álvaro de Bazán. Taki okręt w roli następcy naszych fregat z pewnością zaspokoiłby oczekiwania wszystkich. Problem jedynie w tym, że koszt budowy ostatniej zbudowanej jednostki tego typu szacuje się na 834 mln euro, czyli ok. 3,6-3,75 mld zł.

Duńska fregata Iver Huitfeld. To jednostka uchodząca za najtańszą w swojej klasie. Na jej bazie powstają brytyjskie fregaty typu 31, których koszt jednostkowy wg założeń nie powinien przekroczyć 400 mln funtów czyli ok. 2 mld zł.

Oczywiście zgodnie z założeniami wydatki na obronność mają sukcesywnie rosnąć. Znowelizowana Ustawa z dnia 25maja 2001 r. o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej zakłada stopniowe dojście do wysokości 2,5% produktu krajowego brutto, jednak dopiero w roku 2030, czyli po zakończeniu zarówno kadencji prezydenta, jak i obecnego parlamentu. Co prawda Strategia bezpieczeństwa narodowego podpisana przez prezydenta 12 maja br. mówi o podjęciu wysiłku na rzecz przyspieszenia rozwoju zdolności operacyjnych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej poprzez zwiększenie dynamiki wzrostu wydatków na obronę, osiągając poziom 2,5% PKB w 2024 r., jednak ta data pozostaje w sferze czystych deklaracji i nie ma mocy prawnej. Dodatkowe wątpliwości, co do możliwości przyspieszenia wzrostu wydatków na obronność, pojawiają się zwłaszcza w kontekście niepewnej sytuacji gospodarczej w obliczu pandemii wirusa SARS-CoV-2.

Do tego powstaje poważna wątpliwość, czy stały budżet będzie tak naprawdę korzystny dla MW? Zakupy dla wojska powinny być planowane kompleksowo. Czasem trzeba podjąć decyzję o jednorazowym zakupie za większą kwotę. Tak było w przypadku samolotów F-16 zakupionych poza budżetem MON, czy zestawów przeciwlotniczych Patriot o wartości przekraczającej 16 mld zł. Czy w takim wypadku (np. hipotetycznym zakupie okrętów podwodnych, czy fregat), wyłącznie takie zagwarantowane środki nie byłyby ograniczeniem? Zakup jednego takiego okrętu wyczerpałby przyznane środki z przynajmniej 2 lat i przez ten czas inne zakupy musiałyby zostać odłożone na później. W obecnej sytuacji właściwie nie ma już możliwości manewru. Praktycznie wszystkie klasy okrętów i jednostek pomocniczych wymagają pilnej wymiany. Wyjściem z tej niezmiernie trudnej sytuacji mogłoby być urealnienie kształtu MW i całkowita rezygnacja z niektórych najbardziej kosztownych programów. To by jednak wymagało gruntownej zmiany podejścia i skończenia z trwającą od wielu lat grą pozorów, kiedy to z jednej strony trwa udawanie, że siły morskie naszej MW mają jeszcze jakąś poważniejszą wartość, a z drugiej stwarzanie nadziei, że zakup nowych jednostek jest na wyciągnięcie ręki.

SD-13 jedna z dwóch pozostających w eksploatacji stacji demagnetyzacyjnych typu B208. Jednostki tej klasy stanowią ewenement we flotach NATO i relikt zimnej wojny. Tym niemniej planuje się budowę następcy tej jednostki pk. Magneto – 12 maja Inspektorat Uzbrojenia ogłosił zamiar przeprowadzenia dialogu technicznego w tej sprawie, który miałby potrwać do końca lipca.

Jest w całej sytuacji też drugie dno. Przemysł stoczniowy. Prawo i Sprawiedliwość szeroko głosiło jego odbudowę. W ramach tych zapowiedzi stworzono m.in. nową spółkę PGZ Stocznia Wojenna, która w 2017 r. przejęła majątek upadłej Stoczni Marynarki Wojennej. Operacja ta kosztowała podatników 224,9 mln zł. Wraz z późniejszymi środkami przeznaczonymi na inwestycje łączne nakłady na PGZ SW wyniosły ok. 300 mln zł. Jaka jest obecnie sytuacja spółki? Najlepiej mówi o tym list wystosowany 15 maja br. do premiera Morawieckiego przez związkowców Solidarności ze Stoczni Wojennej. Piszą oni m.in. Zakres planowanych projektów ze strony wojska wcześniej potwierdzonych uległ drastycznemu okrojeniu. MON wycofał się z budowy okrętu Ratownik (mimo podpisanej umowy i poniesionych kosztów), programu Miecznik i Czapla oraz z modernizacji okrętów rakietowych typu Orkan – 3 jednostki, a także modernizacji trałowców typu 207 – 3 jednostki. Wszystko to sprawia, że przed stocznią pojawiają się drastyczne niedobory prac wcześniej planowanych co przekłada się na poważne problemy finansowe […] spowoduje, że w IV kwartale br. dojdzie do zwolnień grupowych.

Okręt hydrograficzny ORP Heweliusz, jeden z dwóch tego typu w naszej MW.  Bliźniaczy ORP Arctowski od czerwca zeszłego roku znajduje się w wycenionym na 50 mln zł remoncie przeprowadzanym przez Stocznię Wojenną.

Druga gdyńska stocznia należąca do grupy PGZ – Stocznia Remontowa Nauta także jest w fatalnej sytuacji. Od lat corocznie przynosi ona rosnące straty. W 2015 r, było to 4,3 mln zł, w 2016 r. 13,9 mln zł, w 2017 r. 39 mln zł, zaś w 2018 już 57,9 mln zł netto.

W tym kontekście zasadne jest pytanie, w jakim zakresie projekt nowelizacji ustawy o przebudowie i modernizacji oraz finansowaniu Sił Zbrojnych RP z wprowadzeniem gwarantowanych środków na marynarkę ma być ratunkiem dla naszych sił morskich, a w jakim dla upadających państwowych stoczni? Minister Soloch w wypowiedzi dla PAP nie ukrywał tego drugiego celu, cyt.: Ta ustawa wzmacniałaby Marynarkę Wojenną, ale równocześnie byłaby realnym wzmocnieniem polskich stoczni, szczególnie w warunkach kryzysu, ponieważ zakładamy, że modernizacja MW odbywałaby się z udziałem polskiego przemysłu stoczniowego. Oczywiście użyte określenie wzmocnienie to eufemizm. W grę wchodzi jedynie dosypanie pieniędzy, aby zapobiec (a realnie odsunąć w czasie) bankructwo tych przedsiębiorstw. Przemysł stoczniowy to już jednak zupełnie inny temat.

Sprawdź podobne tematy, które mogą Cię zainteresować

WOJNA W UKRAINIE

Defilada Zwycięstwa czasów wojny: Równia pochyła

Nie ma ważniejszego wydarzenia w Moskwie niż Parada Zwycięstwa 9 maja. Jest to święto całej Federacji i okazja do pochwalenia się potężną armią. Od czasów ZSRR Kreml…

WOJNA W UKRAINIE

Ukraińcy z Polski trafią na front? Kijów wprowadza zmiany w prawie

Od października w wielu miastach Ukrainy trwały protesty w sprawie uregulowania sytuacji żołnierzy walczących od początku wojny. W samej armii coraz częściej podnosiły się głosy,…

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.

Dodaj komentarz

X